25. Kawa

Otworzyłaś oczy. W pokoju byłaby totalna ciemność, gdyby nie mała świeczka stojąca na skrzyni, tuż przy łóżku. Podniosłaś się i wstałaś. Pierwsza myśl jaka Ci przyszła do głowy to: "W sumie krótko spałam" ale zaraz potem "Przecież może być wieczór, tydzień po dniu w którym ruszyła armia.". Postanowiłaś kogoś znaleźć i się dowiedzieć kiedy to było, czyli jak długo spałaś.

Lecz zanim gdziekolwiek wyszłaś, podeszłaś do okna. Gdy zadarłaś głowę do góry, zobaczyłaś jasny księżyc, który zbliżał się do pełni. "Piękny księżyc. Nawet gwiazdy widać." Z początku nie wydawało Ci się to dziwne, ale gdy się nad tym zastanowiłaś stało się to dosyć nie jasne. "Księżyc? Tutaj? Przecież to Angband, tu nie widuje się takich rzeczy. Niebo zwykle jest zakryte przez chmury. Może armia zabrała ze sobą i te opary?" Wzruszyłaś ramionami i wyszłaś z pokoju.

Szybko zbiegłaś po schodach. Każdy schodek było widać dzięki gęsto płonącym pochodnią. Gdy znalazłaś się w korytarzu postanowiłaś iść najpierw do kuchni (myślałaś nad tym by iść do głównej sali, ale stwierdziłaś, że byłaby to ostateczność. Pewnie jest tam Melkor, a on nie zwracałby sobie głowy odpowiadaniem na pytania tego typu). Zbiegłaś po kolejnych schodach. Znalazłaś się na rozstaju dróg. Bez wahania skręciłaś w prawy. Wyraźnie zmyliłaś drogę, bo wyszłaś inna stroną, ale trafiłaś tam gdzie chciałaś. Właśnie miałaś pchnąć drzwi które prowadziły do środka, ale stanęłaś.

Zatrzymał Cię zapach dławiący i mdły. Cofnęłaś się z niesmakiem. Nawet jeśli ktoś tam jest, nie przetrwałabyś tam minuty. Mimo wszystko coś Ci ten zapach przypominał... Kawa?! Od kiedy kawa wywołuje u Ciebie mdłości? Pijałaś ją od czasu do czasu. Może tutaj robią ją z czegoś innego? Z czegoś obrzydliwego...

Cofnęłaś się do korytarza. "Cóż, do kuźni nawet nie zaglądam, a więcej przejść Nie znam. Została mi  główna sala". Zwróciłaś do przejścia, ale tym razem weszłaś przez główne wejście. Pchnęłaś drzwi i stanęłaś w hali, którą (chyba) niedawno odwiedzałaś.

Kiedy zobaczyłaś Melkora na tronie, mało nie parsknęłaś śmiechem. Wyglądał jak naburmuszony nastolatek, któremu w ramach kary zabrano coś na czym mu zależało. Siedział rozwalony na tronie i mimo, że patrzył przed siebie miałaś wrażenie, że Cię nie widzi. Podeszłaś kilka kroków bliżej, ale on nawet nie drgnął. Przeszłaś się wokół kolumny i zagwizdałaś prostą melodię. Wtedy dopiero Melkor się wyprostował.

- Już myślałam, że nigdy mnie nie zauważysz. - uśmiechnęłaś się.

- A ja myślałem, że nigdy nie wstaniesz.

- Odwiedzałeś mnie?

- Raz, czy dwa. Jak można spać 16 godzin?

- To i tak krótko. Po takim czymś potrafiłam spać całe 3 dni.

- Po jakim "czymś"? - zainteresował się

- Po takim zużyciu mocy. Nie myślisz chyba, że mam niewyczerpane zasoby? Nie jestem wielkim Valarem.

Melkor spojrzał na Ciebie podejrzliwie. Przypomniałaś sobie jak razem z bratem, kiedy jeszcze wasza matka była w Śródziemiu, sabotowaliście wyprawy Melkora na podbicie terenów. Potrząsnęłaś głową, aby pozbyć się wspomnień, które mógłby łatwo odgadnąć. Valar znów oparł się o fotel i zatopił w myślach.

- Zmieniając temat - przerwałaś ciszę - Ktoś jest w kuchni?

- Tak.

- Nie wiem co tam robi, ale jestem w stanie uwierzyć we wszystko co jest związane z trucizną. 

- To zależy kto tam pracuje. Kilka razy próbowano mnie otruć, ale nikt nie wziął pod uwagę, że jestem Valarem. - powiedział obojętnie opierając łokcie o podłokietniki.

- Domyślam się, że nie zostali za to nagrodzeni?

- W pewnym sensie. Zamiast ich po prostu zabić, zesłałem ich do podziemnego więzienia.

- Na długo?

- Dożywocie...

- Nie wiedziałam, że jesteś taki miłosierny - skomentowałaś zgryźliwie - Ale co teraz tam robią? - wskazałaś na kuchnię

- ...kawę. - odpowiedział niechętnie.

- Kawę? - powtorzyłaś

Zastanawiało Cię co z czego może być skoro tak Cię odtrąca. Może ze zdechłego zwierzaka, albo innego  paskudztwa.

- Nawet ja czasem korzystam ze 'zwykłych wynalazków'. Kawa, sen...

- Czekaj, czekaj - przerwałaś mu - z czego robicie kawę?

Melkor popatrzył na Ciebie przekrzywiając głowę.

- Tak, wiem z czego robi się kawę, i też czasem ją pije ale wasza jest jakaś dziwna, odpychająca.

Valar wzruszył ramionami. W końcu kawa to kawa.

Przez chwilę trwała cisza, aż nagle Melkor wstał tak gwałtownie, że się wzdrygnęłaś.

- Boisz się mnie? - zapytał z delikatnym uśmiechem.

- Ciebie: nie, Twojego nieprzewidywalnego zachowania: tak.

Melkor zszedł i stanął przed Tobą. O wiele bardziej wolałaś go gdy siedział. Teraz wydawał się ogromny. Jego szaty czarne i lśniące, zakrywały jego stopy, przez co wyglądał jakby sunął, lub wręcz płynął po ziemi.

- Opowiedz mi o sobie - powoli pochylił się w Twoją stronę i spojrzał Ci w oczy.

Jego jasne oczy same za siebie mówiły, że ich właściciel nie jest chętny do czynienia dobra.

- Mam Ci opowiedzieć o moim życiu?

Valar kiwnął głową, ale bez przekonania. Domyśliłaś się, że chce wiedzieć o czymś konkretnym, coś go interesuje i chce żebyś mu o tym opowiedziała. Mimo to zaczęłaś od początku...

- Jestem młodszą siostrą Farnas'a...

- Burzum'a - poprawił Melkor

- Burzum'a... I córką Elly.

Valar prawie niedostrzegalnie uniósł brew.

- Mam na imię [T.I] Córka Nocy. Urodziłam się w Śródziemiu i po matce posiadam wielką moc...

- Skąd znasz Ungoliante? Kiedyś o niej wspominałaś. - przerwał zniecierpliwiony

- Długo Cię to gryzło? - uśmiechnęłaś się złośliwie.

- Wiele rzeczy mnie zastanawia, a to jedna z nich.

Wtem do komnaty wpadł człowiek, ten sam którego widziałaś ostatnim razem.

- Panie, wojsko wróciło!

Melkor zgrzytnął zębami i bez słowa wyszedł, a skośnooki człowiek pobiegł za nim...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top