|Prima Aprilis|

George: Cały dzień spodziewałaś się żartów ze strony chłopaka, jednak wszystko było dziwnie normalne i spokojne. Dlatego też po dwunastej zdążyłaś zapomnieć o istnieniu Prima Aprilis. Rodzinny obiad przebiegał wyjątkowo bez krzywych spojrzeń i uszczypliwych uwag. Do czasu. Gdy wstałaś z krzesła, by sięgnąć po miskę z sałatką, kątem oka zauważyłaś nieznaczny ruch w stronę twojego siedzenia. Nie przejęłaś się tym zanadto. Usiadłaś z powrotem, by usłyszeć głośnego, przeciągłego bąka. Wszyscy zamilkli i wlepli w ciebie zniesmaczone spojrzenia. Czułaś jak Twoje policzki płonęły. I wtedy George nie wytrzymał. Zaczął się śmiać tak panicznie, że prawie spadł z krzesła, klaszcząc przy tym samemu sobie za świetny pomysł z pierdzącą poduszką.

Blake: Twój chłopak wręcz słynie ze świetnych pomysłów i wielkiego zapału do ich realizacji. Jak coś robić to porządnie, a nie na pół gwizdka! Jednak jego żart na tegoroczne Prima Aprilis okazał się totalną porażką. Szukałaś swoich kluczy po całym domu. Poprosiłaś Blake'a, żeby przyniósł Twoją torebkę, licząc, że tam się znajdą. Jednak gdy tylko ją otworzyłaś, wypadła Ci z rąk, a Ty odskoczyłaś jak oparzona. Jak przez mgłę widziałaś śmiejącego się bruneta i sztucznego pająka leżącego koło torebki. On dopiero po chwili zorientował się, że może jego pomysł nie był taki świetny, bo siedziałaś na ziemi zapłakana, trzęsąc się przy tym. Może tym razem Blake zapamięta, co to jest arahnofobia.

Reece: Odpoczynek. To było to, czego oboje potrzebowaliście tego dnia. Leżałaś na kanapie, oglądając serial, gdy uśmiechnięty blondyn wszedł do salonu z gitarą w ręku. Stanął tak, by zasłonić Ci widok na telewizor i wyciągnął instrument w Twoją stronę. Westchnęłaś przeciągle. Twoja gra przypominała skomlenie zażynanego prosiaka. Mimo to Reece, co jakiś czas zmuszał Cię do występów przed nim. Skupiłaś się na swoich próbach grania tak, że nawet nie zauważyłaś, gdy chłopak wyszedł. Nagle coś zimnego i lepkiego spłynęło na Twoją głowę i ramiona. Reece śmiał się w niebogłosy, podczas gdy Ty zastygłaś w niedowierzeniu pod warstwą obrzydliwego slime'a. Nachylił się nad Twoim ramieniem i wskazał na swoj telefon oparty o komodę, machając przy tym.
– Pomachaj do fanów oglądających live'a!

***

Przymknijmy oko na to, że Prima Aprilis było dawno temu. Wróciłyśmy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top