|pierwszy wspólny sylwester|
George: Zbliżała się północ. Muzyka brzmiała w całym domu równo z gwarem rozmów waszych znajomych. Razem poszliście do kuchni, by otworzyć szampana. Nie byliście w dużym gronie, więc powinno było starczyć. Blondyn wyjął butelkę z lodówki, a ty oparłaś się jednym biodrem o blat, obserwując jego poczynania. Stał zwrócony twarzą w twoją stronę i uśmiechał się, gdy nagle korek wystrzelił z butelki niczym prawdziwy odrzutowiec i trafił cię prosto w czoło. Odsunęłaś się kilka kroków do tyłu, chwiejąc się na obcasach. George czym prędzej odstawił alkohol i pomógł ci usiąść. Podał worek z kostkami lodu, wciąż przepraszając. Z twojego czoła zszedł podkład, a na jego miejscu – na samym środku – pojawił się spory guz.
Blake: Na dworze było bardzo zimno, a ty stałaś ubrana w sukienkę na grubych ramiączkach i cała się trzęsłaś. Chłopak zarzucił ci na ramiona swoją marynarkę, ale nawet to niewiele dało. Dookoła leżał śnieg. Wszędzie. Och, tak strasznie nie lubiłaś zimy. W pewnym momencie wszyscy zaczęli w końcu odliczać sekundy pozostałe do nowego roku, a ty poczułaś jak Blake łapie cię za biodra i odwraca w swoją stronę. Całował twoje wargi zapamiętale, póki nie usłyszeliście pierwszych wystrzelonych fajerwerków i okrzyków znajomych. Ten rok miał najlepsze z możliwych zakończeń, a nowy najlepszy początek.
Reece: Blondyn niemal siłą musiał ściągać cię z parkietu i wyciągać kieliszek z dłoni. Szłaś posłusznie u jego boku do jednego z pokoi na piętrze domu. Nie wiedziałaś, o co mogło mu chodzić. Żeby tak odrywać cię od dobrej zabawy. Kazał ci usiąść na łóżku w swojej sypialni, a sam zaczął czegoś szukać. Po chwili wręczył ci album. Album ze zdjęciami. Zdjęciami z prawie każdej waszej wspólnej chwili tego roku. Obejrzałaś dokładnie wszystkie strony, co rusz uśmiechając się na przywołane wspomnienia. Reece siedział obok ciebie, przyglądając się twojej twarzy. Gdy w końcu podniosłaś na niego wzrok, odłożyłaś album na bok i położyłaś dłonie na jego karku. Za oknem widać było już fajerwerki wzbijające się w powietrze, gdy postanowiłaś podziękować chłopakowi długim pocałunkiem.
***
przepraszamy najmocniej, że w poniedziałek nie było rozdziału, ale zaliczyłyśmy zgon :)) szczęśliwego nowego roku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top