Nie tylko kwiaty potrzebują wody
Rozpisana wersja rozdziału pt. ,,Kiedy pierwszy raz uprawialiście seks?".
Postać: Bucky Barnes i Reader
Opis: Pewnego dnia, gdy poszłaś podlać kwiaty w mieszkaniu Rogersa, ale zastałaś tam nagiego bruneta...
[T.I.] nie należała do osób, które pierwsze zgłaszały się do pomocy przy nowym projekcie w pracy, przeprowadzeniu staruszki przez ruchliwą jezdnię czy podaniu produktu z najwyższej półki w supermarkecie, mimo że ze swoim wzrostem spokojnie zdołałaby go sięgnąć.
Po prostu wolała być w cieniu i w żaden sposób nie wchodzić w relacje z innymi, nawet jeśli chodziło o zwykłą pomoc. Sytuacja ulegała zmianie w przypadku osób, u których miała dług wdzięczności lub przyjaciół, których co prawda nie było wielu, ale [T. I.] nie narzekała na brak towarzystwa.
Do tych drugich należał Steve Rogers, który był jednocześnie sąsiadem dziewczyny. Żyli ze sobą w naprawdę dobrych relacjach. On pomagał wnosić jej zakupy, a ona zajmowała się jego mieszkaniem, podczas gdy był na misji.
[T.I.] tego dnia miała wiele spraw na głowie, ale nie zapomniała o kwiatach w mieszkaniu blondyna, które obiecała podlewać. Wiedziała, że Kapitan uwielbia wszelakie rośliny i bardzo o nie dba, więc nie chciała go zawieść. Choć jej samej zdarzyło się ususzyć kilka kwiatów doniczkowych, w tym palmę oraz kaktusa, Rogers nie miał z tym problemu i pozostawił jej swoje "dzieci" pod opiekę.
Nie chcąc zapomnieć o swoich podopiecznych, z samego rana, ubrana w krótkie spodenki i top na ramiączkach, w których spała, poszła do łazienki. Poskromiła swoje włosy, przemyła twarz wodą i umyła zęby. Napełniła niewielką konewkę świeżą wodą i poszła zabrać klucze od domu Stevena, które sam jej dał.
Cicho opuściła swój azyl i poszła do mieszkania obok. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Przekroczyła próg salonu i zamarła.
Zauważyła nagiego bruneta, który był niezwykle umięśniony i wysoki. Nie zwracała jednak uwagi na jego niemalże boską sylwetkę, ponieważ jego obecność niezwykle ją zaniepokoiła.
Stał do niej tyłem i wpatrywał się we włączony telewizor. [T.I.] pomyślała, że przecież nikt obcy nie włamałby się do domu jej przyjaciela, żeby wziąć prysznic i pooglądać telewizję, mimo to była wystraszona. Chciała wykonać jakiś ruch, ale nie potrafiła. Zauważając metalową rękę, która odbijała promienie słoneczne, całe napięcie z niej zeszło. Dopiero teraz rozpoznała w brunecie przyjaciela Kapitana – Jamesa Barnesa.
Sama miała już okazję go poznać, a nawet wymienić parę zdań, ale zawsze towarzyszył im Steve, a mężczyzna zawsze był ubrany. Teraz widziała go kompletnie pozbawionego ubrań i nie mogła powiedzieć, że nie ruszał jej ten widok. Stała, więc w bezruchu, analizując każdy skrawek jego ciała i czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
Niestety, gdy Bucky odwrócił się od telewizora i spostrzegł, że nie jest sam w mieszkaniu, dziewczyna upuściła konewkę, rozlewając wokół siebie wodę, a gdy wzrok spoczął na przyrodzeniu mężczyzny, oblała się rumieńcem. Widząc jej reakcję, brunet szybko sięgnął po ręcznik, leżący na kanapie i zawinął go sobie wokół bioder.
-Bardzo cię przepraszam James. Nie miałam pojęcia, że ktoś tu będzie - odparła, wbijając wzrok w podłogę, ukrywając czerwone policzki pod zasłoną gęstych włosów.
-Szczerze mówiąc, też się nikogo nie spodziewałem. Steve mówił, że wyjeżdża na misję, więc postanowiłem wprowadzić się na chwilę - powiedział, lustrując dziewczynę od góry do dołu i przyznał, że wyglądała niezwykle pociągająco w swojej piżamie.
-Miałam podlewać kwiaty podczas jego nieobecności, ale skoro ty tu jesteś, to chyba nie muszę się już martwić - po raz pierwszy uniosła spojrzenie i uśmiechnęła się życzliwie. - Posprzątam tylko bałagan, który narobiłam i będę lecieć. Mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia - mówiąc to, wskazała na dużą kałużę wody wokół siebie.
Poszła do kuchni, ignorując wzrok mężczyzny na sobie i zaczęła szukać ścierki do podłogi, którą w końcu znalazła pod zlewem.
-To...Co u ciebie?- głos mężczyzny przeszył ciszę, panującą w mieszkaniu. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i spojrzała pytającym wzrokiem w niebieskie oczy, choć miała ochotę spojrzeć gdzieś indziej. Zdziwiło ją, że będzie chciał kontynuować rozmowę. Mimo że rozmawiali ze sobą już kiedyś, Barnes był zazwyczaj niezbyt wylewny i nie próbował na siłę podtrzymać konwersacji.
-Wszystko dobrze. Nie narzekam - uśmiechnęła się nieznacznie i nic więcej nie mówiąc, podążyła w kierunku salonu. Chciała pochylić się nad rozlaną wodą, ale zdała sobie sprawę, że to nie najlepszy pomysł, zważywszy na jej krótkie spodenki od piżamy, dlatego klęknęła obok kałuży i zaczęła ją ścierać. Kilkakrotnie musiała wrócić do kuchni, gdzie odciskała mokrą szmatkę do zlewu. James dokładnie obserwował jej każdy ruch, ale nie odzywał się ani słowem. Gdy podłoga była już sucha, a ścierka odłożona na swoje miejsce, [T.I.] sięgnęła po konewkę. Niespodziewanie poczuła dłonie bruneta zaciskające się na jej talii.
-Co ty wyprawiasz? - sapnęła, gdy przyciągnął ją jeszcze bliżej tak, że była w stanie odczuć erekcję mężczyzny, wbijającą się w jej pośladki.
-Nie mogę tak dłużej - mówił pomiędzy pocałunkami, które składał na jej szyi. - Nie mogę udawać, że nic mnie nie obchodzisz...
-Bucky, ja... - dziewczyna nie zdążyła powiedzieć nic więcej, gdyż brunet gwałtownie odwrócił ją do siebie, tak, że ich nosy się stykały.
-Po prostu powiedz, że czujesz to samo - sapnął ciężko.
-Też nie jesteś mi obojętny James - mruknęła, po czym natarczywie wbiła się w malinowe usta Zimowego Żołnierza.
Tyle wystarczyło, by mężczyzna zaczął działać. Jego dłonie sunęły po całym ciele [T.I.], by w końcu zacisnąć się na jej krągłych pośladkach i unieść ją do góry. Spotkało się to z cichym piskiem ze strony dziewczyny, skutecznie zagłuszonym pocałunkiem. [T.I.] instynktownie oplotła nogi wokół bioder byłego sierżanta, przez co ręcznik, ówcześnie wokół nich zawiązany, spadł na ziemię. Zbyt zajęci swoimi językami, toczącymi walkę o dominację, nie zwrócili na to uwagi.
Bucky szybkim krokiem skierował się do kuchni, gdzie posadził dziewczynę na zimnym blacie stołu. Drewniana powierzchnia przyprawiła [T.I.] o gęsią skórkę, a może było to spowodowane prawą ręką Barnesa, kurczowo ściskającą jej wewnętrzną część uda.
Dłonie dziewczyny płynnie sunęły po torsie mężczyzny, który oderwał się od jej ust, by zacząć wyznaczać ścieżkę mokrych pocałunków na żuchwie, szyi i obojczykach. Nim się obejrzała, James zerwał z niej top, jedyną rzecz okrywającą jej piersi. Gdy językiem dotarł do jej prawego sutka, który niemal boleśnie zaczął ssać i przygryzać, [T.I.] odchyliła głowę w tył. Nawet nie próbowała powstrzymywać jęków, raz po raz opuszczających jej usta.
Nie trudził się, by zdjąć jej spodenki od piżamy, tylko rozerwał je metalową ręką i rzucił gdzieś za siebie. Zimno bijące od drewnianego mebla, bardziej uderzyło w dziewczynę, ale na tamten moment bardziej skupiła się na metalowych palcach, sunących po jej udzie w kierunku jej kobiecości. Sapnęła, gdy wsunął w nią dwa palce, dając początek rozkoszy. Usta, wcześniej zajęte piersiami, złączył w agresywnym pocałunku. Przygryzł dolną wargę dziewczyny, kiedy zaczął poruszać dłonią w jej wnętrzu.
Wraz z tempem, przyspieszył oddech [T.I.], który coraz ciężej było jej złapać. Dłonie zacisnęła kurczowo na barkach Jamesa, który robił na jej szyi kolejną malinkę. Czując zbliżające się spełnienie, dziewczyna jęknęła, przygryzając wargę. Bucky, jednak wyciągnął palce i zacisnął je na biodrze dziewczyny, która sapnęła z niezadowoleniem.
Naparł na nią całym swoim ciałem, zmuszając, by położyła się na stole. Prawą ręką kurczowo załapał za biodro dziewczyny, natomiast metalową delikatnie zacisnął na jej szyi, pokrytej licznymi malinkami.
-Spokojnie...Nie uduszę cię - wysapał, widząc zaniepokojony wzrok [T.I.].
Stanął między jej rozchylonymi nogami i patrząc dziewczynie w oczy, wszedł w nią gwałtownym ruchem. Z gardła [T.I.] wyrwał się głośny krzyk, by następnie łapczywie łapać powietrze, co nie było takie proste, zważając na metalowe palce na jej szyi. Dłonie zacisnęła na brzegach stołu i trzymała je kurczowo, jakby były jej jedyną podporą.
Pierwsze ruchy były wyjątkowo powolne i ociężałe. James dokładnie skanował ciało dziewczyny, na które mógłby patrzeć godzinami. Już podczas ich pierwszego spotkania wyobrażał sobie jak [T.I.] wije się pod jego ciałem, jak jej usta opuszczają głośne jęki przyjemności. Okazało się, że nawet jego wyobraźnia nie była w stanie tego tak dokładnie zobrazować.
Barnes poruszał się naprzemiennie wolno i szybko, dając obojgu niezapomniane wrażenia. Ból mieszał się z przyjemnością, jednak mężczyzna dobrze wiedział, co robi i uważał, by nie zacisnąć dłoni zbyt mocno. [T.I.] zbyt zniecierpliwiona droczeniem się Jamesa, starała się wypchnąć biodra do przodu, jednak uniemożliwiała jej to męska ręka umieszczona na miednicy. Nie spodziewała się, że będzie ona przeszkadzać jej bardziej niż podduszenie.
Była zmęczona, a niewielka ilość tlenu wcale jej nie pomagała. Widząc to, Bucky przeniósł metalową dłoń na pierś kobiety i zcisnął ją boleśnie. Przyspieszył tempo, nie dając im chwili wytchnienia. Ciszę w pokoju zagłuszały ich jęki i odgłos zderzających się ze sobą ciał. Wchodził w nią szybko, agresywnie i całą swoją długością. Jęki przybrały na sile, kiedy byli już blisko spełnienia. Naparł na jej ciało jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe, i złożył pocałunek na jej ustach.
W oczach dziewczyny zalśniły łzy, gdy poczuła nadchodzący orgazm. Mężczyzna wykonał kilka ostatnich pchnięć, które były tak samo zabójcze, jak poprzednie i tyle wystarczyło, by spełnienie ogarnęło ciałem [T.I.], do tego stopnia, że przed oczami pojawiły jej się mroczki, a nogi zadrżały. Barnes, jednak nie zatrzymał się i już po chwili sam doszedł, w ostatniej chwili z niej wychodząc.
Oboje dyszeli ciężko, a dziewczyna nie miała nawet siły, by się podnieść. Bucky wsunął delikatnie dłoń pod jej plecy i przyciągnął do siebie. Zamknął ją w szczelnym uścisku, głaszcząc po włosach. Odsunął się od niej, by pocałować ją w czoło i spojrzeć w nadal zaszklone oczy.
-Nigdy nie pomyślałabym, że zgodzę się na coś takiego - westchnęła i posłała chłopakowi krzywy uśmiech.
-Jesteś moją dziewczyną, więc lepiej przygotuj się na więcej nowych doświadczeń - uśmiechnął się łobuzersko i złapał ją za pośladki, unosząc do góry. - A teraz musimy wziąć prysznic...
Ruszyli razem w kierunku łazienki, zanosząc się śmiechem. Pewne było jedno. Gdyby Steve dowiedział się, co tu wyprawiali, już nigdy nie oddałby swojego mieszkania pod ich opiekę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top