Korepetycje
Rozpisana wersja rozdziału pt. ,,Kiedy pierwszy raz uprawialiście seks?".
Postać: Peter Parker i Reader
Opis: Po tym, jak byłaś u niego na korepetycjach, a on musiał ratować świat i wrócił cały poobijany...
[T.I.] była typowym humanistą. No może nie tak do końca typowym. Lubiła historię, a lekcje polskiego sprawiały jej ogromną przyjemność. Wiedzy o społeczeństwie nie darzyła taką sympatią, ale była ona zdecydowanie większa niż do wszelakich przedmiotów ścisłych.
Radziła sobie z biologią, fizyką czy chemią, ale matematyka była dla niej utrapieniem. Na szczęście los się do niej uśmiechnął i postawił na jej drodze Petera Parkera - największego geniusza, jakiego dane jej było spotkać.
Już na początku załapali dobry kontakt. Dziewczyna pomagała mu pisać wypracowania i uczyć się na, najnudniejszy w mniemaniu bruneta przedmiot, jakim była historia. On starał się wpoić jej wiedzę z matematyki, jednak szło to dosyć opornie i nawet z pomocą przyjaciela, jej oceny były na niskim poziomie.
Dlatego stała właśnie przed drzwiami, prowadzącymi do mieszkania Petera, czekając, aż wpuści ją do środka i zaczną kolejne korepetycje w tym tygodniu. Na szczęście był już piątek i to była ich ostatnia lekcja. [T.I.] bardzo lubiła spędzać czas z Parkerem, ale wolałaby przeznaczyć go na coś bardziej interesującego niż matematyka. W końcu drzwi stanęły przed nią otworem, a w progu stanął uśmiechnięty brunet.
-Cieszę się, że przyszłaś. Wchodź, już wszystko uszykowałem. Ciocia May musiała pilnie wyjść, więc mamy cały dom dla siebie - zaczął, wpuszczając cię do środka.
-To miło z twojej strony, że w ogóle chce ci się poświęcać swój czas, żeby mnie czegoś nauczyć. Wiem, że bycie uczniem i bohaterem nie jest łatwe - dziewczyna uśmiechnęła się i zdjęła swoje buty. - Przyniosłam parę przekąsek.
-Daj spokój - machnął lekceważąco ręką. - Dla ciebie zawsze znajdę czas. Znaczy...postaram się... - podrapał się zdenerwowany po karku i ruszył w kierunku kuchni. - Świetnie się składa z tymi przekąskami, bo pomyślałem, że może chciałabyś później zostać i no nie wiem...Obejrzeć jakiś film?
-Z wielką chęcią. Trzeba sobie poprawić humor po tych torturach, które mi zgotujesz - [T.I.] zaśmiała się perliście i podziękowała skinieniem głowy za herbatę, którą właśnie przygotował chłopak.
Dziewczyna odłożyła torbę z jedzeniem na blat i razem z Peterem w ciszy poszli do jego pokoju. Jak zawsze rozsiedli się w dwóch fotelach, stojących przy biurku i wyjęli swoje książki wraz z zeszytami, by rozpocząć naukę.
********************************
-Nie dam już rady - westchnęła, osuwając się z fotela i zakrywając twarz dłońmi. - To jest cholernie ciężkie.
-Daj spokój, nie przerobiliśmy nawet czterech tematów. Nie ma w tym nic trudnego - położył jej dłoń na ramieniu w geście pocieszenia.
-A udław się tymi swoimi liczbami - strzepnęła z irytacją jego rękę, wstając z miejsca. - Nie rozumiesz, że ja nie lubię matematyki? Jest dla mnie jak dla ciebie historia albo esej na polski.
-Już spokojnie. Zrobimy sobie przerwę, co ty na to?
-Nie myśl, że w jakiś sposób mnie to pociesza - mruknęła, ale na jej ustach było widać cień uśmiechu.
Udali się do kuchni, gdzie Peter wstawił wodę na kolejną porcję herbaty, a [T.I.] przeszukała całą torbę, by znaleźć odpowiednie słodycze. Każdy z nich zabrał swój kubek z ciepłym napojem i usiedli na kanapie w salonie. Rozmawiali o "Gwiezdnych wojnach", zajadając się słodyczami i sącząc herbatę.
Właśnie tak lubiła spędzać czas z Peterem. Rozmawiając o mniej ważnych rzeczach, żartować i śmiać się do rozpuku, a nie dyskutować o sinusach i cosinusach. Niestety czas w miłym towarzystwie płynie niezwykle szybko i nim się spostrzegli, musieli znów wracać do nauki.
Będąc już na nogach, coś za oknem przykuło ich uwagę. Trzy zamaskowane postacie z bronią napadały na sklep jubilerski. Peter bez chwili zastanowienia zostawił oszołomioną [T.I.] w salonie i pognał przebrać się w swój kostium. Nim dziewczyna zdążyła zareagować, Spider-Man już szybował na swojej pajęczynie. Wszystko działo się tak szybko, że nie była w stanie zarejestrować, kiedy straciła go z oczu.
Chyba jeszcze nigdy [T.I.] nie była tak zdenerwowana i przestraszona, jak czekając w pokoju przyjaciela na jego powrót.
Nagle coś zastukało w szybę, a dziewczyna z prędkością światła otworzyła okno, przez które wpadł nie kto inny, jak Parker.
-Boże ty żyjesz! - wykrzyknęła z radością, rzucając się na bruneta, ale gdy usłyszała jego cichy syk, odsunęła się jak poparzona. - Przepraszam, jestem taka głupia! Chodź, pomogę ci.
-Daj spokój. Gdyby nie ty, to nawet nie wszedłbym do swojego mieszkania - zażartował, chcąc rozluźnić atmosferę, ale dziewczynie nie było do śmiechu.
Przerzuciła sobie jego rękę przez ramie i powoli pomogła wstać, by później zaprowadzić go do łóżka, na którym go położyła.
-Nie ruszaj się, pójdę po apteczkę. Trzeba to opatrzeć - westchnęła i ruszyła w kierunku łazienki.
Dobrze wiedziała, gdzie znajdzie wszystkie potrzebne rzeczy, ponieważ nie raz zdarzyło jej się bawić w pielęgniarkę i zszywać Petera.
Wróciła do pokoju i zastygła w bezruchu, gdy spostrzegła chłopaka. Leżał w samych bokserkach, a jego ciało zdobiły liczne siniaki, rany i zadrapania. Nie miała czasu, by wpatrywać się w idealną sylwetkę bruneta, ponieważ grymas na jego twarzy, nie pozwolił jej na to. Podeszła do łóżka i delikatnie opadła na miejsce obok przyjaciela.
-Gdyby coś było nie tak, masz mi powiedzieć. Uważaj, może trochę szczypać - powiedziała i przyłożyła wacik nasiąknięty wodą utlenioną do jednej z ran.
-Pewnie...- chciał coś jeszcze dodać, ale syk bólu mu to uniemożliwił.
W ciszy kontynuowała swoje wcześniejsze czynności, raz po raz wyrzucając zakrwawione gazy do kosza.
-No, już skończyłam - zapakowała wszystkie przybory do apteczki i zeskanowała całe ciało chłopaka wzrokiem, by ocenić wynik swojej pracy. - Był pan niezwykle dzielnym pacjentem. Należy się naklejka, jednak pozostawiłam je w domu – oboje zaśmiali się na tę uwagę, a całe napięcie jakby z nich zeszło.
-Za to ja wiem, co możesz mi dać w zamian za naklejkę - powiedział nieśmiało, układając dłonie na policzkach dziewczyny i zbliżając ich twarze do siebie.
Żadne z nich nie protestowało, kiedy ich usta złączyły się ze sobą w delikatnym pocałunku.
-Przepraszam, nie powinienem tego robić - mruknął speszony, i odsunął się od [T.I.] na bezpieczną odległość.
Według dziewczyny Peter nie miał za co przepraszać i właśnie w tym momencie chciała mu to uświadomić.
Usiadła na nim okrakiem, a twarz chłopca była tak czerwona, jak nigdy. Pochyliła się nad jego twarzą tak, że ich oddechy prawie się mieszały.
-Ależ nie masz za co przepraszać - powiedziała szybko i nim Parker zdążył odpowiedzieć, wpiła się w jego usta.
Ten pocałunek był inny niż poprzedni. Bardziej pewny, namiętny oraz przepełniony uczuciami.
Peter nie do końca wiedział, co powinien zrobić, dlatego [T.I.] złapała delikatnie jego dłonie i umiejscowiła je na swojej talii. Chłopak miał co do tego innym plan i zjechał nimi na biodra dziewczyny, która, chcąc mu zrobić na złość, poruszyła nimi, ocierając się o spore wybrzuszenie w bokserkach. Z ust bohatera wydobyło się ciche mruknięcie, skutecznie stłumione pocałunkami.
[T.I.] zjechała wargami na szczękę Parkera, po czym przejechała językiem po umięśnionym torsie chłopaka, tworząc mokrą ścieżkę od linii żuchwy do krawędzi bokserek. Głośny jęk opuścił jego usta, a oddech gwałtownie przyspieszył, gdy twarzą zrównała się z jego przyrodzeniem i zębami zahaczyła o gumkę bokserek.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka niegrzeczna - wysapał z trudem, pomiędzy pocałunkami.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz kochany - uśmiechnęła się przebiegle i dłonią zjechała na podbrzusze bruneta.
-Ja, jednak też muszę cię zaskoczyć - szepnął jej do ucha i jednym ruchem sprawił, że to ona leżała na miękkim materacu, a on zawisł nad nią.
Peter przywarł ustami do jej szyi, na której zostawiał soczyste malinki i mokre ślady, na co zareagowała niekontrolowanym jękiem. Delikatnymi pocałunkami obdarował jej szczękę oraz ramiona, zaraz po tym, jak sprawnym ruchem zdjął z niej koszulkę i pozostawił w samym biustonoszu. Jego zimne dłonie dokładnie badały każdy kawałek ciała dziewczyny, przez które przeszły delikatne dreszcze.
[T.I.] swoimi chciwymi palcami uporała się z bokserkami chłopaka, które opadły mu do kostek. Zaraz po tym zaplotła dłonie na karku bruneta i przyciągnęła go do siebie, łącząc ich usta w kolejnym pocałunku, podczas gdy on pozbawił ją dżinsowych spodni, rzucając je gdzieś w kąt pokoju.
Nim się obejrzała, jej biustonosz dołączył do spodni, a ona leżała przed Parkerem w samych majtkach. Oblała się rumieńcem, gdy zaczął oglądać jej ciało, ale nie trwało to długo. Przelotnie pocałował usta dziewczyny, by za chwilę przenieść je na jej prawy sutek.
Swoim językiem zataczał małe kółka wokół niego, natomiast lewą pierś ścisnął w swojej dłoni. W pokoju dało się słyszeć jęki i pomruki spomiędzy ust dziewczyny. Nie wytrzymując już dłużej napięcia [T.I.] wypchnęła biodra ku górze. Peter gwałtownie oderwał się od jej klatki piersiowej i zerwał koronkowe matki.
Pomyślała, że chyba go zabije, za zniszczenie ulubionej pary, ale dopiero po wszystkim.
Zadrżała, gdy Parker przyciągnął ją do siebie tak, że wszedł w nią całą swoją długością. Jako jeden z niewielu wiedział, że brała tabletki antykoncepcyjne, więc nie martwił się o zabezpieczenie.
Pierwsze ruchy były bolesne, ale szybko ustąpiły przyjemności. Głośny jęk wyrwał się z jej ust, gdy uniósł jej nogi, by móc mocniej i głębiej się poruszać. Pchnięcia były stanowcze, czego kompletnie nie spodziewałaby się po swoim koledze. Narzucając szybie tempo, sprawił, że ich jęki wypełniły całe pomieszczenie, a może nawet mieszkanie.
Dłonie Petera nie przeniosły się nawet o milimetr z bioder dziewczyny, na których widoczne były czerwone i sine ślady będące konsekwencją uścisku. [T.I.] swoje palce oplotła wokół przedramienia chłopaka, by chwilę później zacisnąć lewą dłoń na swojej piersi, potęgując doznania.
Będąc blisko spełnienia, zacisnęła dłonie na pościeli i odchyliła głowę w tył. Brunet wcale nie zamierzając zwolnić, wzmocnił uścisk na biodrach dziewczyny, sprawiając, że jej ciało w pełni oddało się przyjemności. Zaraz po niej sam doszedł w jej wnętrzu, tłumiąc ostatnie jęki namiętnym pocałunkiem.
Opadł obok niej i objął ramionami. Oboje próbowali unormować oddechy, jednak przyszło im to z trudem. Leżeli wtuleni w siebie, rozkoszując się ciszą, aż [T.I.] coś się przypomniało.
-Zabiję cię - powiedziała spokojnie, zwracając swoje spojrzenie na Petera, który patrzył na nią zdziwiony.
-Niby za co? Przecież ci się podobało. Nie mów, że nie. Tak pięknie jęczałaś moje imię - odparł pewny siebie z zawadiackim uśmiechem.
-Zepsułeś moje ulubione majtki - żachnęła i odwróciła głowę.
-Nie martw się. Kupię ci nowe - mruknął, całując ją w szyje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top