Już nie dziewica
Rozpisana wersja rozdziału pt. ,,Kiedy pierwszy raz uprawialiście seks?".
Postać: Steve Rogers i Reader
Opis: Po jednej z bardzo niebezpiecznych misji, w której prawie zginęłaś Kapitan zebrał się na odwagę by wyznać ci, co czuje i potwierdzić swoje słowa czynami...
[T.I.] westchnęła zmęczona, przekraczając próg swojego pokoju w Stark Tower. Dopiero co wróciła z misji, na której mogła zginąć, a Fury już upominał się o raport. Rozbrajanie ładunków wybuchowych należało do jej profesji, ale na pewno nie było jej ulubionym zajęciem do wykonywania jako agentka S.H.I.E.L.D.
Spojrzała z utęsknieniem na łóżko, które kusiło świeżą pościelą i wygodnym materacem, ale jak na złość musiało poczekać. [T.I.] obrała sobie za cel szybki prysznic, który chciała wziąć przed przystąpieniem do papierkowej roboty. Wierzyła, że zimna woda choć trochę pobudzi ją do życia, które jeszcze nie dawno mogła stracić. Leniwie ruszyła w kierunku, przylegającej do jej sypialni, łazienki, nim jednak zdążyła chwycić klamkę, usłyszała ciche pukanie.
Drgnęła, gdy drzwi ustąpiły, a w wejściu zobaczyła swojego przyjaciela - Steve'a Rogersa. Przyglądając mu się uważniej, dostrzegła, że blondyn zdążył już wziąć prysznic oraz przebrać się w koszulę, wyraźnie podkreślającą jego mięśnie.
-Mogę? - zapytał z niepewnym uśmiechem, robiąc niewielki krok w głąb pokoju.
-Oczywiście - odparła, odpychając się dłońmi od drewnianej powierzchni drzwi, by podejść do fotela obok łóżka i opaść na niego z cichym westchnięciem.
Steve bardziej ośmielony, zamknął za sobą drzwi i usiadł na brzegu łóżka, nie chcąc zniszczyć ładu, idealnie ułożonej pościeli.
Zawsze tak robili. Ona rozsiadała się wygodnie na dużym, szarym fotelu, a kapitan układał się wygodnie na łóżku i rozmawiali ze sobą godzinami. Nie ważne były tematy rozmów, ważne było, że świetnie się ze sobą dogadywali oraz mogli spędzić razem czas.
Tym razem było inaczej. Blondyn siedział cały spięty, a wzrok miał utkwiony w puszystym dywanie.
-Co cię do mnie sprowadza? - [T.I.] postanowiła przerwać niezręczną ciszę, na co mężczyzna delikatnie się wzdrygnął.
-Wiesz... Mam do ciebie pewną sprawę - zaczął powoli, przenosząc wzrok na dziewczynę. -Jesteśmy przyjaciółmi od dawna i ufam ci bezgranicznie, do tego jesteś dziewczyną, więc stwierdziłem, że najlepiej będzie, jeśli przyjdę z tym do ciebie.
-Postaram się, pomóc Ci, jak tylko potrafię - [T.I.] uśmiechnęła się życzliwie, a całe zmęczenie odeszło w niepamięć.
Chciała być dla niego oparciem i nie kryła radości spowodowanej obecnością Rogersa.
-Ja nie wiem jak to powiedzieć. Bo ja... Ja zakochałem się w pewnej dziewczynie. Tylko jest mały problem, bo nie mam pojęcia jak jej to wyznać- oznajmił z zakłopotaniem.
Nie od dziś było wiadomo, że blondyn nie posiadał dużego doświadczenia z kobietami i był zacofany, ale [T.I.] to nie przeszkadzało. Lubiła Steve'a takiego, jakim był i akceptowała to, że był w pewnym stopniu staroświecki.
-Oh... Ktoś w końcu ci się spodobał! - przez początkowe zdziwienie dziewczyna zareagowała nazbyt entuzjastycznie, co spotkało się z badawczym spojrzeniem kapitana.
[T.I.] nigdy nie przyznałaby się, że czuje do Rogersa coś więcej niż przyjaźń. Nie chciała psuć relacji pomiędzy nimi. Przyjaźniąc się z nim, mogła być blisko niego, z pewnością nie w taki sposób, jaki by ją satysfakcjonował, ale dla niej liczyły się nawet najdrobniejsze gesty. Wiedziała, że ktoś taki, jak Kapitan Ameryka nie spojrzy na nią w ten sam sposób co ona, a wiadomość o miłości Steve'a tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu.
- Uważam, że najlepiej będzie, jeśli powiesz jej to wprost. W dzisiejszych czasach większość dziewczyn nie lubi zbytniego owijania w bawełnę. Jesteś świetnym facetem i z pewnością żadna ci się nie oprze - odparła z uśmiechem, ale nie do końca szczerym.
-Tak zrobię. Jesteś wspaniała - podniósł się z łóżka i wolnym krokiem zaczął podchodzić w stronę fotela.
[T.I.] również wstała ze swojego miejsca, myśląc, że blondyn chce się pożegnać. Zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje, lewa ręka mężczyzny wylądowała na jej plecach i delikatnie przyciągnęła w jego kierunku. Drugą dłoń umiejscowił na spowitym różem policzku dziewczyny, której wzrok mimowolnie powędrował na usta kapitana.
-Kocham Cię [T.I.]. Szkoda, że zrozumiałem to dopiero teraz, gdy prawie straciłaś życie- Steve musnął delikatnie wargi dziewczyny, a kiedy odwzajemniła gest, pogłębił pocałunek.
[T.I.] palce jednej dłoni wplątała w złociste włosy mężczyzny, a drugiej zacisnęła na umięśnionym ramieniu. Rogers objął dziewczynę w talii i delikatnym szarpnięciem pociągnął za sobą w kierunku łóżka.
Usiadł na miękkim materacu, a [T.I.] wylądowała na jego kolanach. Przesunął dłońmi po jej biodrach i talii, by dotrzeć do suwaka jej kombinezonu. Powoli zaczął rozsuwać zamek, wciąż trwając w namiętnym pocałunku. Gdy doszedł już do końca, zsunął materiał z jej ramion.
Przerwał pocałunek, by móc zlustrować ją wzrokiem i ze zdziwieniem odkrył, że nie ma na sobie biustonosza. To była pierwsza sytuacja, w której nie przeszkadzał mu brak tej części garderoby u kobiety. Zachwyt wygrał nad zawstydzeniem i gdyby nie dłonie kobiety przyciągające jego twarz do ponownego pocałunku, to Rogers nadal wpatrywałby się w biust [T.I.].
Przygryzła wargę blondyna, czując jak gładzi jej talię. Narastające w niej podniecenie nie pozwalało jej dłużej czekać, dlatego dłońmi powędrowała do guzików jasnoniebieskiej koszuli należącej do Rogersa. Starała się opanować drżenie i rozpiąć guziki, niestety z marnym skutkiem. Zniecierpliwiona rozerwała koszulę jednym szarpnięciem, a guziki posypały się po podłodze. Zsunęła materiał z ramion blondyna i rzuciła gdzieś za siebie. Dłońmi zaczęła wędrować w dół mięśni torsu, by już po chwili w pośpiechu rozpinać zamek spodni.
Steve nie przerywając pocałunku, obrócił ich tak, że nagie plecy [T.I.] zetknęły się z zimną pościelą. Sapnęła w odpowiedzi, wciąż zajęta spodniami blondyna. Wszedł pomiędzy jej rozchylone nogi, napierając na jej ciało. Jęknęła głucho, gdy wargi Kapitana przeniosły się na jej szyje, gdzie składał mokre pocałunki oraz delikatnie przygryzał skórę. Była pewna, że pozostawił na jej skórze niejeden ślad.
Usłyszała, jak spodnie Rogersa opadają na podłogę, na co odrobinę się spięła. Nie dane było jej o tym jednak długo rozmyślać, gdyż chwilę później dołączył do nich jej kostium. Dłonie mężczyzny błądziły po jej ciele, nie omijając żadnego miejsca. W końcu jego palce zahaczyły o materiał jej majtek. Zamknęła oczy, odchylając głowę w tył, gdy powoli zaczął ściągać je w dół. Steve oderwał wargi od jej obojczyków, by móc spojrzeć głęboko w jej oczy. Nie czekając na pytanie, [T.I.] przyciągnęła jego twarz do swojej i wpiła się w malinowe usta. Serce biło jej niemiłosiernie szybko, a kumulujące się w niej gorąco usilnie szukało ujścia.
Zadrżała, gdy złapał ją pewnie za biodra. Jej tęczówki na chwile spotkały się z przytłaczającym błękitem oczu Steve'a. Nie trwało to jednak długo. Odchyliła głowę w tył, wciągając gwałtownie powietrze. Nie potrafiła powstrzymać jęku, gdy powoli wszedł w nią całą swoją długością. Oddech zamarł jej w piersi, a obraz stracił na ostrości, gdy wykonał pierwsze, delikatne pchnięcie.
- [T.I.]...
Nic nie odpowiedziała, nie była w stanie przez nadmiar bodźców. Wypchnęła tylko biodra do góry, dając tym samym niemy znak, by kontynuował. Kapitan nie zastanawiając się długo, zaczął powoli poruszać biodrami. Robił to delikatnie, jak gdyby bojąc się, że ją przestraszy lub – co gorsza – zrobi krzywdę.
Odnalazł jej wargi i połknął jęk, opuszczający jej usta. Każdy pocałunek zapewniał ją, że jest w dobrych rękach i nie stanie jej się nic złego. Że kocha i jest kochana.
Na oślep odszukała jego umięśnione ramiona, będące teraz jej jedynym oparciem. Zacisnęła na nich swoje smukłe palce i zadrżała, czując, że przyspieszył. Nie próbowała już powstrzymywać jęków i w pełni oddała się przyjemności. Usłyszała sapnięcie koło ucha, by chwilę później poczuć miękkie wargi Steve'a na swoich. Tłumił każdy jej jęk rozkoszy, w obawie, że ktoś może je usłyszeć. A one należały tylko do niego...
Czując zbliżające się spełnienie, [T.I.] wygięła plecy w łuk i rozdzieliła ich wargi, by nabrać gwałtownie powietrza. Chwilę później orgazm zawładnął jej ciałem, pozbawiając ją na moment świadomości. Jej zmysły zostały stłumione, a pisk w uszach nie pozwalał się na niczym skupić. Mimo to Steve nadal poruszał biodrami, tylko potęgując doznania. Sam doszedł zaraz po niej z gardłowym jękiem.
Opadł na materac obok dziewczyny, która wtuliła się w jego klatkę piersiową. Objął ją szczelnie ramionami i złożył krótki pocałunek na jej czole. Westchnęła głęboko, analizując wydarzenia sprzed chwili. Na jej twarzy mimowolnie pojawił się szczery uśmiech.
-Też Cię kocham Steve- mruknęła i złączyła ich usta w pełnym uczuć pocałunku.
-W końcu nasza Mrożonka nie jest już dziewicą! - dało się słyszeć zwycięski krzyk Tony'ego za drzwiami...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top