Nieporozumienie | one-shot

Rosita Espinosa x damski czytelnik

(T.i.) - Twoje imię

Dwie kobiety siedziały na kanapie i ze sobą rozmawiały. Atmosfera była radosna i przyjemna więc obie czuły się wyjątkowo dobrze w swoim towarzystwie. Tematy się nie kończyły, a śmiechy roznosiły się echem po pokoju, który był spowity w pół mroku co nadawało odrobinę romantycznego klimatu. Było już późno. Część mieszkańców Alexandrii spała w swoich domach, ale Rosita i (T.i.) bawiły się w najlepsze nie przejmując się która jest godzina.

-Skończył się alkohol.- stwierdziła czarnowłosa gdy spojrzała na stolik gdzie stała pusta butelka po trunku oraz dwie puste szklanki.

(T.i.) przeczesała włosy opierając ramię o oparcie kanapy gdy marzycielskim wzrokiem spojrzała na kobietę. Zamyśliła się przyglądając się jej rysom twarzy przez co zapanowała cisza. 

Rosita odwróciła głowę napotykając jej spojrzenie i uśmiechnęła się szczerze. Przesunęła się na kanapie zmniejszając dystans między nimi do zaledwie pół metra. Ich kolana stykały się ze sobą przez co (T.i.) urwała kontakt wzrokowy i przeniosła spojrzenie na ich kolana. Dostała gęsiej skórki i poczuła jakby miała motyle w brzuchu. To był mały gest, który był niewinny i może nawet nic nie znaczył dla czarnowłosej, ale dla (T.i.) znaczył znacznie więcej niż mogło by się wydawać. Szczególnie że od dłuższego czasu darzyła swoją przyjaciółkę głębszym uczuciem, ale bała się wyjawić prawdę.

-Chyba już pójdę. Jutro jedziemy przecież na wypad.- mruknęła dziewczyna odwracając głowę w bok. Nerwowo przeczesała włosy dłonią czekając na odpowiedź ze strony kobiety.

-Racja, ale możesz zostać na noc. Kanapa jest przecież taka wygodna.- stwierdziła żartobliwie. (T.i.) uśmiechnęła się delikatnie, a przez myśl przeszło jej że wolałaby spać z nią w jednym łóżku, a nie na kanapie, ale to prawdopodobnie nie było możliwe.

-Po prostu już pójdę.- dziewczyna wstała z kanapy i spokojnym krokiem skierowała się na korytarz. Rosita poszła w jej ślady. (T.i.) zatrzymała się przy drzwiach wyjściowych i odwróciła się. Przełknęła z trudem ślinę gdy okazało się jak blisko niej była czarnowłosa, ich twarze oddzielało tylko kilka centymetrów. Kobieta uśmiechała się i wyglądała przy tym tak pięknie. (T.i.) niekontrolowanie zerknęła na jej usta, zarumieniła się gdy zdała sobie sprawę co zrobiła. Otworzyła drzwi i już miała zamiar wyjść gdy lekki uścisk dłoni na jej ramieniu zatrzymał ją. Odwróciła się marszcząc brwi.

-A gdzie buziak na dobranoc?- zapytała Rosita z czarującym uśmiechem na ustach. (T.i.) rozchyliła wargi nie wiedząc co odpowiedzieć bo mógł to być tylko zwykły flirt z strony kobiety, który nic nie znaczył. Dziewczyna zmieszała się gdy cisza między nimi zapanowała. Czarnowłosa nadal uśmiechała się i poruszyła brwiami dając do zrozumienia by (T.i.) wykonała ruch. Dziewczyna niepewnie przysunęła się do niej i złożyła czuły pocałunek na jej policzku.

-Dobranoc.- mruknęła zawstydzona i szybkim krokiem wyszła z domu.

-Dobranoc.- powiedziała za nią Rosita i przez parę chwil stała przy otwartych drzwiach obserwując jak dziewczyna oddala się.

~~~~~~~~~~~~

(T.i.) wyszła z domu zakładając plecak. Miała wyjątkowo dobry humor. Po wczorajszym wieczorze z Rositą stwierdziła, że ma dość ukrywania tego co czuje. Postanowiła że dzisiaj porozmawia z czarnowłosą i wszystko jej powie. Była możliwość że kobieta nie odwzajemni jej uczuć i to bardzo ją przerażało bo nie chciała jej stracić. Ale nawet jeśli tak się stanie, to przynajmniej miała nadzieje że Rosita nadal będzie chciała się z nią przyjaźnić i nie skreśli ich relacji tylko dlatego że (T.i.) bezpamiętnie zakochała się w niej.

Gdy zeszła z altany stanął na jej drodze mężczyzna o ciemnych blond włosach. (T.i.) wywróciła oczami gdy uśmiechnął się do niej. John wielokrotnie próbował ją poderwać, ale oczywiście bezskutecznie. 

-Zejdź mi z drogi.- stwierdziła dziewczyna.

-Chciałem tylko życzyć ci udanej wyprawy. I zrobić coś... - blondyn niespodziewanie zbliżył się do niej i pocałował ją. (T.i.) była na tyle zaskoczona że zanim zareagowała mężczyzna odsunął się.- Powodzenia (T.i.).- powiedział radośnie i odszedł zostawiając (T.i.), która przez parę chwil stała zaskoczona i nie poruszyła się. Nie była świadoma że całe to  zdarzenie widziała pewna osoba. W końcu otrząsnęła się, zniesmaczona przetarła usta dłonią i ruszyła w kierunku bramy.

-Gotowi do drogi?- zapytała (T.i.) gdy podeszła do samochodu stojącego przed bramą wyjazdową z Alexandrii. Rosita, która stała przy pojeździe i była zajęta przygotowaniem się nawet nie spojrzała na nią. Eugene który również stał obok spojrzał na czarnowłosą, a później na (T.i.) zauważając dziwne napięcie. Zwykle obie radośnie się witały za każdym razem gdy się widziały więc brak reakcji Rosity na widok (T.i.) był nietypowym zjawiskiem.

-Możemy ruszać.- powiedział Daryl, który podszedł do nich. Mężczyzna spojrzał na całą trójkę.- Jedziemy?

-Tak.- powiedziała dość ostrym tonem Rosita.- Eugene siedzisz z przodu.- stwierdziła po czym usiadła na miejsce kierowcy.

Daryl skinął głową po czym odszedł i wsiadł na swój motocykl. 

(T.i.) zmarszczyła brwi skołowana zachowaniem czarnowłosej. Bez słowa wsiadła na tylne siedzenie samochodu. 

Jazda minęła im w napiętej atmosferze. Rosita z jakiegoś powodu nie chciała rozmawiać z (T.i.), a gdy już się odezwała to była dla niej niemiła. Eugene kilkukrotnie próbował przerwać ciszę w samochodzie, która była uciążliwa. Starał się rozluźnić atmosferę, ale to było bezskuteczne.

Zatrzymali się przed centrum handlowym. Budynek był zapuszczony, a wejście było całkowicie zniszczone dzięki czemu mieli dobry widok na wnętrze budynku. Kawałki szkła i śmieci walały się na ziemi.

-Podobno jest tu apteka i dwa spożywczaki.- powiedział Eugene trzymając w dłoni mapę miasta, którą uważnie przeglądał.

-Działamy szybko. Bierzcie to co najpotrzebniejsze i zmywajcie się. Nie wiadomo ilu jest tam sztywnych.- oznajmił Daryl. Kusznik miał zamiar iść w parze z Eugene, ale Rosita go uprzedziła i trącając mądrale w ramię poszła z nim do budynku. Brązowowłosy zerknął na (T.i.), która smętnie westchnęła.

-Też nie wiem o co jej chodzi.- odezwała się dziewczyna.- Miejmy to już za sobą.

Weszli do centrum handlowego i poszli w inną stronę niż Rosita i Eugene. 

(T.i.) razem z Daryl'em szybko uwinęli się w przeszukiwaniu swojej części. Nie zebrali za dużo zapasów, ale nie mieli na co narzekać. Przynajmniej coś mieli. We dwoje czekali przy samochodzie aż Rosita i Eugene wrócą. Dość długo na nich czekali przez co zaczynali się niepokoić.

-Powinniśmy sprawdzić czy wszystko jest w porządku.- powiedziała (T.i.) spoglądając na kusznika. Mężczyzna skinął głową po czym ponownie weszli do budynku.

Gdy szli w tym samym kierunku co Rosita i Eugene napotkali po drodze kilka rozkładających się ciał z roztrzaskanymi głowami. Gdy weszli do sklepu spożywczego usłyszeli huk. Ruszyli w tamtym kierunku. Wtedy zobaczyli jak Rosita i Eugene są otoczeni przez sporą ilość sztywnych. Nie radzili sobie. Od razu ruszyli im na pomoc. 

(T.i.) wbiła maczetę w czaszkę truposza, który chciał zaatakować czarnowłosą od tyłu. Kobieta postała jej tylko krótkie spojrzenie, które nawet nie sugerowało że była jej wdzięczna. Choć gdyby nie ona to prawdopodobnie sztywny by ją dorwał. Ale (T.i.) przemilczała to, w tej chwili najważniejsze było wyjść żywo z całej tej sytuacji. Później porozmawia z nią.

Jak najszybciej wyszli z budynku, z którego wnętrza zaczęły wychodzić truposze. Wsiedli do pojazdów po czym odjechali w pośpiechu. 

-Nic wam nie jest?- zapytała (T.i.) gdy już byli w bezpiecznej odległości od centrum handlowego.

-Żyjemy, to się liczy.- odpowiedział Eugene zdyszanym głosem.

(T.i.) spojrzała na Rositę, która prowadziła samochód. Nie rozumiała czemu czarnowłosa tak się zachowywała. Może tamten pocałunek w policzek ją zraził. Może odebrała go źle i stwierdziła że nie chce już się przyjaźnić. (T.i.) nie znała przecież myśli czarnowłosej więc nie była świadoma co dzieje się w jej umyśle.

Gdy wrócili do Alexandrii przekazali zapasy do spiżarni po czym rozeszli się. (T.i.) wróciła do siebie i przebrała się w czyste ubrania. Postanowiła najpierw odszukać Johna zanim pójdzie porozmawiać z Rositą. Gdy (T.i.) znalazła w końcu mężczyznę powiedziała mu w prost że woli dziewczyny. John z początku myślał że żartuje, ale gdy dotarło do niego jej słowa w złości mruknął coś pod nosem po czym stwierdził że nie chce mieć z nią więcej do czynienia. (T.i.) była zadowolona że chociaż jedną sprawę załatwiła. Teraz czekało ją coś trudniejszego.

Dziewczyna ustała przed jasnymi drzwiami. Zapukała w nie dwa razy, a gdy się otworzyły uśmiechnęła się sądząc że to Rosita, ale jej uśmiech opadł gdy okazało się że to był jedynie Eugene.

-To ty (T.i.).- powiedział mężczyzna poddenerwowanym głosem.- Rosity nie ma.- dodał pospiesznie. 

-Więc czemu słyszę że ktoś bierze prysznic?- powiedziała (T.i.) gdy usłyszała szum wody kiedy zapanowała między nimi cisza.- Nie wiem czemu kazała ci tak powiedzieć, ale nigdzie nie idę.- bezceremonialnie weszła do domu.

-Uprzejmie proszę byście nie wciągały mnie w swój konflikt.- powiedział Eugene. (T.i.) weszła na schody i poszła na górę. Postanowiła że poczeka aż Rosita skończy prysznic. Poszła do jej pokoju i usiadła na jej łóżku. 

Gdy czekała mimowolnie położyła się na łóżku. Poczuła delikatny zapach cynamonu i orzechów, którym pachniała pościel. Właśnie o takim zapachu Rosita używała szamponu do włosów. (T.i.) przymknęła oczy odpływając w do krainy fantazji. Tak bardzo pragnęła poczuć ją przy sobie, poczuć ciepło jej ciała, usłyszeć jej głos o poranku. Tyle by dała by jej miłość została odwzajemniona. Jej fantazjowanie pękło niczym bańka mydlana gdy usłyszała ostry głos kobiety.

-Co ty tu robisz?

(T.i.) podniosła się gwałtownie do siadu i spojrzała na Rositę, która z założonymi rękoma na klace piersiowej stała przed łóżkiem. Jej włosy były wilgotne przez co moczyły jej beżowy podkoszulek. 

-Ja... - (T.i.) zacięła się będąc rozproszoną przez nagłe przyjście kobiety.

-Zabarkowało ci języka w gębie? Wyjdź stąd. Eugene do niczego się nie nadaje.- warknęła z złością.

-Nie mieszaj go w to.- powiedziała dziewczyna gdy w końcu ogarnęła się. Wstała z łóżka i zbliżyła się o krok w stronę czarnowłosej, ale pozostała przy odpowiednim dystansie.- Chciałam z tobą porozmawiać.

-Niby o czym?

-Po prostu mnie wysłuchaj. Nie wiem czemu się tak na mnie złościsz. Jeśli to przez wczorajszy pocałunek, to przepraszam. To się więcej nie powtórzy...

-Nie chodzi o tamten pocałunek.- wtrąciła się w jej zdanie czarnowłosa. Westchnęła ciężko jakby coś mocno ciążyło na jej sercu.- Czuje się zmieszana. Tyle czasu flirtuje z tobą, a do niczego to nie doprowadziło. Jestem zła bo myślałam, że wczoraj miałyśmy swój moment, że coś zaiskrzyło. Ale to co dziś rano zobaczyłam uświadomiło mnie w jakim błędzie byłam. Nie czuje się dobrze wiedząc, że jesteś z kimś innym. Nie potrafię tego znieść. To za bardzo boli.

(T.i.) patrzyła z szokiem na czarnowłosą, której oczy zaszkliły się od łez. W pierwszej chwili nie miała pojęcia co powiedzieć. To wyznanie ją zamurowało. Ale później uśmiechnęła się szeroko. Wszelkie obawy że jej miłość może nie być odwzajemniona zniknęły.

-Czy się mnie teraz brzydzisz?- zapytała z żalem Rosita. 

-Nigdy w życiu. Kocham cię.- gdy to powiedziała tym razem to czarnowłosa była zaskoczona.- Już od dłuższego czasu coś do ciebie czułam, bałam się do tego przyznać bo nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni. A tamto z Johnem było nieporozumieniem. Stanowczo wolę dziewczyny.

-Mówisz poważnie?- czarnowłosa nadal nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. (T.i.) uśmiechnęła się uroczo i zbliżyła się do niej. Położyła dłoń na jej policzku delikatnie gładząc kciukiem jej skórę po czym pochyliła się do przodu i złożyła krótki ale czuły pocałunek na jej wargach.

-Nadal uważasz że nie jestem z tobą szczera?

-Nie.- powiedziała Rosita, a na jej twarzy zawitał psotny uśmiech. Kobieta wzięła twarz (T.i.) w dłonie po czym przywarła wargami do niej. (T.i.) wydała z siebie zaskoczone jęknięcie, a po chwili odwzajemniła pocałunek. Była taka szczęśliwa że w końcu to się wydarzyło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top