Rozdział 1. Zabójczyni i detektyw


Telefon – rzecz mała, praktyczna i niemal niezbędna dla każdego człowieka. To już nie jest tylko przedmiot używany do komunikacji, lecz teraz ma naprawdę wiele zastosowań. Wszystko w jednym. Nie można się bez niego obejść w pracy, kontaktach towarzyskich, rodzinnych, staje się źródłem informacji, przekaźnikiem danych, zapewnia rozrywkę. Coraz więcej funkcji w jednym małym, niepozornym urządzeniu.

Ma też swoje gorsze strony. Kiedy bateria się rozładuje, a czekamy na bardzo ważny telefon. Kiedy dzwoni w najmniej oczekiwanym momencie, przeszkadzając i przerywając. Kiedy staje się nośnikiem złych informacji, nie można go nigdzie znaleźć, a jest potrzebny. Odciąga uwagę od ważniejszych spraw. Można wiele takich przykładów przytoczyć. Jak wszystko ma dwie strony medalu.

Ten telefon zmieniał bardzo wiele. Wtedy jeszcze o tym nie wiedzieli, bo kto by się spodziewał? Wiedza przyjdzie później, gdy nadejdzie na nią czas. Jednak ten poranek przestał być nijaki, gdy rozległ się dźwięk dzwonka i rozmowa została odebrana.

Obserwował ją, gdy rozmawiała przez telefon po hiszpańsku. Dawno nie słyszał tego języka, ostatni raz chyba pod koniec szkoły, może jeszcze nawet na lekcji. Nie pamiętał, to było mało istotne. Od tamtego czasu nie miał okazji obcować z hiszpańskim, ale nie zapomniał, jak się nim posługiwać.

Wyszła do pustej o tej porze jadalni i krążyła wokół stołu. Nie przysłuchiwał się słowom, mając nadzieję, że sama mu powie, kiedy skończy. W pewnej chwili zatrzymała się gwałtownie, zbladła, a w jej szarych oczach pojawił się szok. Coś ją wzburzyło. Na moment zacisnęła usta w wąską kreskę, jakby starając się opanować emocje. Znał tę minę aż za dobrze. Coś się wydarzyło. Coś złego.

Pochyliła głowę, przysłuchując się swojemu rozmówcy. Wolną dłonią oparła się o oparcie jednego z krzeseł, przeciwległą nogą zaczęła kreślić jakieś wzory po panelach. Chwilę później pożegnała się i spojrzała w stronę okna, myśląc o czymś intensywnie.

Wstał z fotela i podszedł do niej. Szare spojrzenie kobiety uchwyciło ruch i odwróciło się na niego. Nie odezwała się jednak pierwsza, czekając aż zada oczywiste pytanie.

– Co jest?

– Nie będzie mnie przez jakiś czas – powiedziała tylko.

Minęła zaskoczonego mężczyznę i wyszła szybkim krokiem. Skierowała się na drugie piętro prosto do gabinetu i tym razem weszła bez pukania, choć akurat mało ją to obchodziło. Miała inne rzeczy na głowie niż kurtuazja.

Pomieszczenie było spore, ściany pomalowane na jasnobrązowy kolor, pod jedną stała wielka szafa z aktami, pod drugą niewielki regał z książkami, których nikt nie czytał i barek. Centralne miejsce zajmowało potężne biurko i fotel, trochę dalej stała sofa, dwa fotele i niski, szklany stolik. Wszystko to bardzo drogie i gustowne. Od razu było widać, że pracuje tu ktoś naprawdę ważny.

– Zapukałabyś.

Właściciel głosu stał przy barku i nalewał whisky do szklanki. Nawet nie odwrócił na nią spojrzenia czarnych oczu zbyt zajęty wykonywaną czynnością. Był to trzydziestoletni brunet o śniadej karnacji i przystojnej twarzy. Białą koszulę miał rozpiętą u góry, widać było umięśniony tors, krawat zniknął gdzieś, choć mogła przysiąc, że przy śniadaniu wchodził w skład stroju mężczyzny.

– Potrzebuję urlopu. Od dzisiaj – bez ogródek przeszła do sprawy.

– Chyba kpisz – parsknął i wrócił na fotel.

Nogi w czarnych spodniach wyłożył na blat biurka i otaksował kobietę spojrzeniem. Była od niego dobre dziesięć, może nawet piętnaście centymetrów niższa o figurze modelki, co podkreślały wąskie, płócienne spodnie w kolorze dojrzałej śliwki i biała bluzka z krótkim rękawem i niewielkim dekoltem, na którym połyskiwała zawieszka o kształcie ważki. Długie, czarne włosy luźno opadały na plecy. Nieco owalna twarz o delikatnych rysach, prostym nosie, malinowych, drobnych ustach i szarych, czujnych oczach była w pełni spokojna mimo wieści, które niedawno usłyszała.

– Mówię jak najbardziej poważnie – odparła niezrażona.

– Nie.

– Jeśli go nie dostanę, i tak pojadę – wzruszyła ramionami. – Chcę nam obojgu oszczędzić kłopotu.

– Eleno, uważaj, do kogo mówisz.

– Zawsze uważam, szefie.

– Nie powiedziałbym. Szczegóły.

To nie była prośba, lecz rozkaz. Doskonale o tym wiedziała, zdążyła się przyzwyczaić. Zresztą brunet zawsze rozkazywał wszystko i wszystkim dookoła. Taką miał naturę.

– Ważne i niecierpiące zwłoki sprawy osobiste poza granicami kraju. Potrzebuję kilku wolnych dni, żeby to załatwić.

– Mowy nie ma. Coś się szykuje i muszę mieć cię do dyspozycji w każdej chwili.

– Nie prosiłabym, gdyby to nie było ważne, szefie.

– To, co jest ważne dla ciebie, nie zawsze ważne jest dla mnie.

– Nie jadę na drugi koniec świata, więc mój powrót nie jest utrudniony.

– Nie nadwyrężaj mojej cierpliwości, kobieto.

– Jak już mówiłam, pojadę, jeśli nawet mi zabronisz.

Jej spokój był niezachwiany. Wzburzenie otrzymaną informacją schowała głębiej i teraz skupiła się tylko na osiągnięciu celu. Jak zawsze. Naprawdę niewiele rzeczy potrafiło wyprowadzić ją z równowagi.

– Jaki jest charakter tej osobistej sprawy? – zapytał.

Nie pokazywał tego po sobie, ale był ciekawy, dlaczego tak nagle przybiegła prosić o urlop. Wszyscy czuli nadchodzącą burzę i to było odrobinę nieprofesjonalne z jej strony, a ta cecha była obca tej czarnowłosej kobiecie.

– Ktoś stanął mi po raz drugi na odcisk. Nie znam jeszcze wszystkich szczegółów, te mają zostać mi przekazane na miejscu.

– Jesteś pewna źródła informacji?

– Oczywiście. Poinformuję cię o szczegółach, gdy tylko zapoznam się bliżej z sytuacją.

– Jedź, ale pamiętaj. Jeden telefon i wracasz, choćby świat się walił. Będziesz też mi coś winna.

– Dobrze się z tobą robi interesy, szefie.

Obróciła się i wyszła szybkim krokiem, nie zważając na czekającego w korytarzu mężczyznę. Ten wszedł do gabinetu bez zapowiedzi i spojrzał niemal oskarżycielsko na bruneta.

– Dałeś jej urlop? – zapytał.

– Masz z tym jakiś problem?

– Dokąd ona jedzie?

– Sam powinieneś ją o to zapytać, Fabio – zaśmiał się brunet.

To go zawsze bawiło. Ta zazdrość o Elenę, pożądanie wszelkiej wiedzy na jej temat, kiedy kobieta rzadko dopuszczała go do swoich spraw. Ten ich związek wydawał się polegać tylko na seksie i wspólnej przeszłości. Jedna wielka kpina.

Elena tymczasem organizowała sobie wyjazd. Jeśli dobrze pójdzie, niedługo będzie w Barcelonie, a im wcześniej zajmie się tą sprawą, tym lepiej. Zamówiła bilet na najbliższy lot, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, zadbała też o to, by broń czekała na nią na miejscu. Jak zwykle szybko i sprawnie. W końcu po tylu latach życia na walizkach miała już wprawę w organizowaniu wyjazdu.

Nie zwracała uwagi na sylwetkę jasnowłosego mężczyzny opartego o futrynę. Przydługawe włosy miał związane, część kosmyków i tak umknęła spod gumki i opadały swobodnie na jego twarz. Szare oczy obserwowały od jakiegoś czasu kobietę. Ta myślami była już gdzieś dalej, przy tym, czym miała się zająć, gdy będzie już na miejscu. To było ważniejsze.

– Długo zamierzasz mnie ignorować? – usłyszała.

– Długo zamierzasz tu sterczeć? – sparafrazowała jego słowa.

– „Nie będzie mnie przez jakiś czas" niczego nie wyjaśnia.

– Nie muszę się tłumaczyć z każdego kroku, Fabio. Jestem już dorosła i nie muszę się chować za twoimi plecami – odparła spokojnie.

Jasnowłosy podszedł do niej i chwycił ją za podbródek. Ich szare spojrzenia skrzyżowały się. Jej ciemniejsze, bardziej spokojne, jego jasne i pełne wyrzutu.

– Zawsze masz taką minę, kiedy w coś się wplączesz i chcesz to rozwiązać sama – powiedział poważnie. – To zawsze zwiastuje kłopoty.

– Nic mi nie będzie. Niedługo wrócę, więc nie musisz się o mnie martwić.

– El, mówię poważnie.

– Ja też – uśmiechnęła się. – Nie martw się – pocałowała go lekko w usta. – Niedługo będę z powrotem. Ciao.

Zabrała walizkę, małą torebkę i wyszła, pozostawiając go w pokoju z wiązanką przekleństw na końcu języka. Zbyt łatwo dawał się ponosić emocjom, ale zawsze taki był. Najpierw się wściekał, potem używał głowy. Przyzwyczaiła się i zamiast ułagadzać jego wybuchy, pozostawiała mężczyznę, aby ochłonął. To był na niego najlepszy sposób.

Kilka godzin później znalazła się na barcelońskim lotnisku. Broń już na nią czekała dostarczona jak zwykle niezbyt oficjalnymi kanałami poza jakimikolwiek podejrzeniami. Te wszystkie obostrzenia, które weszły w życie w ostatnich latach, bardzo utrudniały jej pracę, kiedy musiała wyjechać poza kraj. Jeśli nie będzie uważać, szybko skończy martwa – tego nauczyła się od mistrza i była to najważniejsza zasada, którą kierowała się w życiu. Zawsze w takich chwilach czuła niepokój i lęk, wchodzenie na obcy teren działania było ryzykowne, ale nie mogła postąpić inaczej. Nie w tym przypadku.

– Elena!

Jej szare spojrzenie od razu uchwyciło sylwetkę o krótkich, czekoladowych włosach i brązowych oczach w błękitnej koszuli i granatowych płóciennych spodniach. Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki, lekko uwodzicielski uśmiech. Nie zmienił się zbytnio od ich poprzedniego spotkania, powiedziałaby wręcz, że nadal jest taki sam.

– Witaj, Nick – pocałowała go lekko w policzek. – Dziękuję za informację.

– Dla ciebie wszystko. Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki.

– Masz już jakieś szczegółowe informacje?

Wyprowadził ją z gwarnego lotniska na parking, gdzie zaparkował samochód. Bagaż kobiety wrzucił do bagażnika, otworzył jej także drzwi od strony pasażera.

– Tak jak mówiłem przez telefon, twoja przyjaciółka została rozpuszczona w kwasie – odpowiedział, odpalając silnik. – Wszelkie ślady wskazują, że sprawcą jest seryjny morderca poszukiwany przez Interpol i FBI. Niedługo powinienem mieć na biurku wszystkie zebrane dotąd dokumenty. Nie zabiorę cię do kostnicy. To zbyt przykry widok.

– Nie muszę tam jechać – odparła spokojnie. – Wiem, jak wygląda ciało. Wystarczy raport koronera. Na pewno chcesz mi to udostępnić, detektywie Nickolasie Bordo?

Uśmiechnął się. Miał świadomość, z kim ma właśnie do czynienia. On, funkcjonariusz barcelońskiego wydziału zabójstw i ona, zabójczyni należąca do elitarnego składu zabójców Rabbii podlegającej mafijnej rodzinie Tovarro. Połączenie, które nie powinno istnieć, przeczy zasadom, które wyznają. Dwa przeciwne bieguny jednego świata tak spokojnie siedzące obok siebie.

– Robię to po starej znajomości, Eleno Salevannov z Rabbii. Przy tym mam nadzieję, że nie nabałaganisz za mocno na moim terenie.

– Wiesz, że dbam o porządek – uśmiechnęła się pod nosem.

– No to w porządku – wzruszył ramionami. – Dlaczego właściwie aż tak się zainteresowałaś tą sprawą? Tylko ze względu na tę dziewczynę?

– Nie. Osoba, która to zrobiła, już wcześniej stanęła mi na odcisk.

– Prywatna zemsta trochę do ciebie nie pasuje.

– Nie jestem idiotką, która działa pod wpływem emocji. Szukam tego człowieka od dawna. Możliwe, że teraz będę bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.

– Zemsta na zimno – stwierdził. – Jak zwykle czysty profesjonalizm i zimny spokój. Oziębła z ciebie kobieta, Eleno.

– Raczej skupiona na swoich celach – uśmiechnęła się lekko.

– Jeszcze piękniejsza i okrutniejsza – westchnął. – Aż dziwne, że mężczyźni się o ciebie nie zabijają.

– Masz mnie za femme fatale? – zaśmiała się.

– Zawsze nią byłaś.

– Chyba mnie przeceniasz, Nick.

– Absolutnie. Taka już jesteś. Nie możesz temu zaprzeczyć, ale to jest w tobie bardzo pociągające.

– Nie czaruj, Nick. Jedziemy na posterunek?

– Nie, pomyślałem, że pewnie jesteś głodna, więc jedziemy na obiad. I tak bez wszystkich informacji nie ruszymy śledztwa.

– W porządku – zgodziła się bez wahania.

Owszem, mogłaby na nim wymusić ruszenie sprawy, ale wtedy wszystko byłoby trudniejsze. Dzięki dostępowi do dokumentów policji, Interpolu i FBI zaoszczędzi sobie sporo trudu w szukaniu świeżych informacji. Poza tym morderca mógł zostawić jakąś wskazówkę na miejscu zbrodni, o czym Nick mógłby jej nie poinformować. Hiszpan był dość kapryśny i zanim sobie przypomni, że jej nie należy lekceważyć, minie trochę czasu. Poza tym obiad w restauracji to dobry pretekst, żeby dowiedzieć się paru rzeczy o Bordo, które wydarzyły się po jej wyjeździe z Barcelony. Sam da jej broń do ręki. Może i był inteligentny, ale to ona tu dominowała. Inny układ nie mógł funkcjonować.

Nick wybrał niewielką knajpkę, do której dawniej często zaglądali. Akurat wolny był „ich" stolik, przy którym usiedli.

– Przywodzi wspomnienia – stwierdził mężczyzna, gdy kelner odebrał ich zamówienie.

– Sentymentalny jesteś.

– Staram się stworzyć dobrą atmosferę mimo nieprzyjemnego powodu twojego przyjazdu.

– Jestem ci za to wdzięczna – odparła nieco ironicznie. – Nadal pracujesz z tymi samymi ludźmi?

– Nie. Emmanuel zginął w czasie akcji niedługo po twoim wyjeździe, Martina wzięła urlop macierzyński. Przydzielili mi dwóch młodzików. Są nieźli, ale wciąż się kłócą o błahostki i sposób prowadzenia śledztwa.

Zaśmiała się na to ostatnie zdanie, które w rzeczywistości było przyznaniem się do tego, że sobie z nimi nie radzi. Trochę to do niego niepodobne, ale najwyraźniej tamtych dwóch nie uznało autorytetu lidera zespołu. Czyżby rogate dusze? Z pewnością pozna ich w najbliższym czasie, więc sama oceni.

– Musi więc być ciekawie. Szkoda, że Emmanuel zginął, ale takie rzeczy się zdarzają – powiedziała.

– Po obu stronach.

Miał coś jeszcze powiedzieć, kiedy zadzwonił jego telefon. Przeprosił ją na moment i odszedł od stolika, żeby spokojnie porozmawiać. W tym czasie kelner przyniósł ich zamówienie, więc Elena zaczęła jeść, przyglądając się tym samym Nickolasowi. Coś tłumaczył swojemu rozmówcy, co chwilę machał ręką, parę razy nerwowo potargał włosy. Wyglądał na niezadowolonego z rozmowy i próbował ją jak najszybciej skończyć, co najwyraźniej nie było takie proste. Stąd nie słyszała słów, a była odrobinę ciekawa, czego dotyczy ta dyskusja.

Nick skończył rozmowę i z niezadowoloną miną wrócił do stolika.

– Przepraszam cię – odezwał się.

– Zazdrosna dziewczyna? – zagaiła pomiędzy kęsami sałatki.

Mężczyzna zmieszał się widocznie. Już zapomniał, jak przenikliwa potrafi być Elena. Wystarczy jej krótka obserwacja człowieka, żeby właściwie określić, kim jest i jakie ma cechy. Nic się przed nią nie ukryje.

– Narzeczona – sprostował. – Jest w czwartym miesiącu ciąży i strasznie marudzi. Nie chce zrozumieć, że nie mogę urywać się z pracy, gdy ona tego chce.

Uśmiechnęła się złośliwie na to stwierdzenie, ale nie wypowiedziała na głos myśli, która właśnie przyszła jej do głowy. Tego się mogła spodziewać po Nickolasie. Nigdy nie należał do zbyt opiekuńczych facetów.

– No wiesz, kobieta w ciąży potrzebuje oparcia i czułości – powiedziała. – Dobrze jest się do kogo przytulić.

– Stanowczo przesadza. Dzwoni po kilka razy dziennie.

– Ale ją kochasz, skoro się jej oświadczyłeś – rzuciła mu powłóczyste spojrzenie.

– Można tak powiedzieć. A ty kogoś masz? – zmienił temat.

Rozmowa o narzeczonej nie była dla niego korzystna. Pewnie by się nawet nie przyznał, gdyby nie okoliczności. Zresztą sposób, w jaki się zachowuje, jasno świadczy, że narzeczeństwo i ciąża są mu nie w smak.

– Nikogo na stałe – odparła.

– Ale ktoś jest? – dociekał.

– To nic poważnego.

Nie zamierzała go wtajemniczać w swoje sprawy. To było niepotrzebne. Nikomu nigdy nie zdradzała zbyt wiele o sobie i swoich sprawach, nie licząc Fabio. To jednak teraz nie miało znaczenia. Opowie mu, gdy wróci. Wtedy przestanie się gniewać. W końcu nie musi wciąż chować się za jego plecami, a to była osobista sprawa. Potrafi to zrozumieć.

– Tajemnica – zaśmiał się Nick.

– Nie, nic wartego opowieści – wzruszyła ramionami.

– Aż tak?

– Nick, czy ty mnie przesłuchujesz? – uśmiechnęła się słodko.

– Gdzieżby? To tylko ciekawość, ale skoro twierdzisz, że nie ma to znaczenia, to nie będę cię dalej pytać. Możemy już jechać na posterunek, powinnyśmy mieć już wszystkie dokumenty.

– To dobrze.

Zapłacili i niedługo później wchodzili już do klimatyzowanego budynku komisariatu. W środku jak zwykle panował gwar, funkcjonariusze różnych wydziałów biegali w różne strony, interesanci próbowali wyjaśniać swoje sprawy. Panował tu przyjemny chłód, który dał odetchnąć po upalnym popołudniu na zewnątrz. Elena poczuła gęsią skórkę na odkrytych ramionach, ale się nie skarżyła. Wiedziała, że za kilka chwil zaaklimatyzuje się w nowych warunkach i przestanie jej to przeszkadzać. Różnica temperatur nie była aż tak duża, jak się początkowo wydawało.

Nick załatwił sprawę przepustki dla Eleny tak, aby nikt nie zwracał na nią zbytnio uwagi, a ona mogła poruszać się po budynku bez asysty. Nie zamierzała spędzać tu zbyt wiele czasu, chodziło jej tylko o dostęp do dokumentów sprawy i Nick przestanie być potrzebny. Z łatwością go spławi, żeby w pełni zająć się mordercą.

Wjechali na drugie piętro, gdzie znajdowało się biuro zespołu Bordo. Niewiele się zmieniło, od kiedy wyjechała z Barcelony. Te same trzy biurka: dwa obok siebie po jednej stronie i jedno po drugiej, biała tablica do zapisywania najważniejszych rzeczy dotyczących śledztwa i jakieś niskie szafki z dokumentami. Nic specjalnego. Elena nigdy nie czuła się tu najlepiej i twierdziła, że to totalne bezguście. Wolała coś bardziej gustownego, bo przecież miejsce pracy też powinno być miłe.

Tak jak się spodziewała, zastali tam dwóch nowych podwładnych Nikolasa. Obaj wysocy i dobrze zbudowani przyglądali się kobiecie z uwagą i ciekawością. Najwyraźniej szef nie powiadomił ich jeszcze o gościu, co skwitowała krótkim uśmiechem pod nosem. Zaczynało się ciekawie.

– Sa już wszystkie papiery? – zapytał Nick.

– Tak, ekspertyzy z laboratorium też udało się załatwić szybciej. Lydia powiedziała, że jesteś jej winny – odparł jeden z nich o jasnobrązowych włosach i orzechowych oczach.

Na oko Eleny nie był pełnej krwi Hiszpanem, najwyraźniej jedno z rodziców pochodziło z innego kraju, ale na pewno z Europy. Jego akcent też był inny. Francuski? Angielski? Nie była pewna.

– Świetnie.

Elena oparła się o biurko Bordo, tylko obserwując mężczyzn. Przelotnie spojrzała na tablicę ze śledztwem. Dwa zdjęcia: jedno przedstawiające ofiarę, Inez Morenno, drugie bardzo niewyraźne mordercę. Do tego większość niepotrzebnych jej danych dotyczących przede wszystkim zabitej kobiety. To akurat do niczego nie prowadziło, potrzebowała konkretów. Miała nadzieję, że nie będzie to kolejna strata czasu. Chciała go dorwać i teraz była bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Tak przynajmniej sądziła.

Nick wziął do ręki teczki i przejrzał je pobieżnie. Wiedział, że najważniejsze rzeczy jego podwładni nanieśli już na tablicę. Nigdy nie tracili czasu chyba, że zaczynali się kłócić.

– Zrobię ci kopię – powiedział.

– Przynajmniej nie będę musiała siedzieć w tym bezguściu – odparła.

– Już zapomniałem, że ci się tu nie podoba – zaśmiał się.

– Mógłbyś zadbać o swoje miejsce pracy – prychnęła.

– Nie ma na to środków w budżecie – wzruszył ramionami.

– Biedactwo – zironizowała.

– Masz wysokie wymagania, Eleno.

– Przynajmniej moje miejsce pracy nie wygląda jak z niskobudżetowego tasiemca o glinach – prychnęła. – Co to za przyjemność pracować w tak obskurnym miejscu?

– Nam tu jest dobrze – odparł. – Nawet nowy ekspres do kawy dostaliśmy w zeszłym roku.

– A podobno nie macie środków w budżecie – zmrużyła oczy.

– Fundusz pracowniczy. Mówi ci to coś?

Tylko prychnęła, na co Nick się uśmiechnął. Mógł jedynie podejrzewać, że zabójcy Rabbii pozwalają sobie na wszystkie rozrywki, jakie uda im się wymyślić i nie patrzą na koszta. Mafię stać, a skoro są najlepsi w swoim fachu, to rodzina ich rozpieszcza. Byłoby źle, gdyby ktoś postawił wyższą stawkę, choć pewnie lojalność też gra tu niemałą rolę.

– Szefie, kim jest ta kobieta? – padło pytanie.

– Ano tak, nie przedstawiłem. To Elena Salevannov, będzie naszą konsultantką przy tej sprawie. Eric Fernandez – wskazał na czarnookiego bruneta, który siedział przy biurku – i Allan Rodrigez – i brązowowłosego. – Moi nowi współpracownicy, o których ci opowiadałem.

– Miło poznać, panowie – posłała im jeden z najlepszych uśmiechów.

Była ciekawa ich reakcji. Zwykle taki gest wystarczył, żeby większość mężczyzn jadła jej z ręki, część musiała zachęcić bardziej, ale to nie było takie trudne. Mało kto w mafii potrafił powiedzieć, że jest zabójcą, a co dopiero ludzie z tym niezwiązani.

– Nikt nie wspominał o konsultantce – zauważył Rodrigez. – Poza tym wynoszenie dokumentów poza biuro przez osoby nieupoważnione jest niezgodne z prawem.

– Elena już z nami pracowała kilka lat temu, gdy studiowała w Barcelonie – odpowiedział Nick. – Wszystko załatwiłem z górą, więc to nie jest problem.

– Skoro jest konsultantką, może pracować z nami w biurze – upierał się mężczyzna.

– Mogłabym panów rozpraszać, Allanie – odparła z uśmieszkiem. – Swoją drogą „Allan" to mało hiszpańskie imię. Mylę się?

– Nie myli się pani. Moja matka jest Angielką.

– Ma pan po niej urodę. Musi być z pana dumna.

Rodrigez zmieszał się odrobinę na te słowa. Chyba nie był przygotowany na tak swobodną zmianę tematu.

– Prawdę mówiąc, to nie bardzo – odpowiedział. – Wolała, żebym rozwijał się w pracy akademickiej.

– Jednak pana to nie pociągało.

– A kogo pociąga? – mruknął.

– Mój ojciec mawiał, że jeżeli ktoś nie czuje misji na swoim stanowisku, to powinien zmienić pracę.

– Pani czuje misję na swoim stanowisku?

– Owszem. Robię coś ważnego i potrzebnego moim bliskim.

Nick prychnął z rozbawieniem na te słowa, ale Elena nawet się nie poruszyła. W pewnym sensie nie kłamała, w końcu zlecenia Rabbia dostawała na wrogów rodziny, przez których mogłoby niekiedy dojść do prawdziwego rozlewu krwi. Bronienie bliskich nie było przecież niczym złym.

Rodrigez trochę spuścił z tonu. Ta kobieta go zaskoczyła swoim opanowaniem i odpowiedzią na wszystko. Szybko przejęła kontrolę nad przebiegiem rozmowy i nie potrafił jej tego odebrać. Mimo to nadal mu się to nie podobało.

– Chciałby pan jeszcze o coś zapytać? – dodała po chwili.

– W jaki sposób może nam pani pomóc, señorita Elena? – odezwał się drugi z młodszych detektywów, Fernandez.

Do tej pory milczał i tylko obserwował całe zajście. Czarnowłosa zauważyła, że mimo oceny Bordo, ten mężczyzna jest bardziej inteligentny i skłonny do podejrzeń.

– Tak się składa, że pisałam pracę dyplomową o mordercach, więc sporo o nich wiem. Wydział Zabójstw chyba niezbyt często ma do czynienia z seryjnymi, prawda? – spojrzała na niego uważnie.

– Większość spraw, które tu trafiają, mają prostsze motywy – odparł Nick. – Sama dobrze wiesz.

– Nasz podejrzany zabił już naprawdę dużo osób – zauważył Rodrigez. – Pani wiedza może coś tu zmienić? Portret psychologiczny został stworzony przez biegłego FBI.

– Nie twierdzę, że jestem mądrzejsza od psychologa FBI, Allanie. Jednak FBI nadal go nie schwytało.

– Elena nie ma sobie równych na naszym, europejskim, podwórku – rzucił Bordo. – Przy tym zwraca uwagę na detale, o których tobie nawet się nie śniło, młody. Eric, opowiedz krótko o sprawie i tym, co mamy – polecił.

– Ofiara to dwudziestoczteroletnia Inez Morenno. Pracowała jako specjalista od public relations przy ratuszu. Została znaleziona dzisiaj rano przez gospodarza budynku, który chciał zgłosić awarię. Według patologa zgon nastąpił jakieś dwa dni temu. Do tego została wrzucona do kwasu, kiedy jeszcze żyła. Mieszkanie było nienaruszone, brak śladów włamania, więc musiała wpuścić sprawcę do środka. Nie ma też innych śladów, które byłyby istotne dla śledztwa. Analiza chemikaliów i sposób zabójstwa jednoznacznie wskazuje na tak zwanego Kwasowego Zabójcę. Podejrzany jest o dwadzieścia trzy zabójstwa na terenie Europy i Ameryki Północnej. Za wiele o nim nie wiadomo, dodatkowo prawdopodobnie pracuje również na zlecenie, głównie mafii.

– Dwadzieścia trzy to oficjalna liczba – dodał Nick. – Mogą być ofiary, o których nie wiemy z różnych przyczyn.

– Muszę przeanalizować dane, które udało się zgromadzić – odparła. – Nadal jest jakaś szansa, że sprawca jest w Barcelonie.

Nickolas podał jej teczkę z kopią dokumentów. W sumie oboje liczyli na to, żeby dopaść mordercę na miejscu, ale będzie to bardzo trudne. Elena zdawała sobie z tego sprawę dużo lepiej od detektywów, w końcu od lat próbowała go wyśledzić wszelkimi sposobami.

– W każdej chwili ktoś z góry może odebrać nam śledztwo – zauważył Eric.

– Chyba, że my będziemy szybsi – uśmiechnęła się Elena. – Poza tym liczy się, aby sprawiedliwości stało się zadość, prawda?

– Racja.

– Nick, możemy pojechać do mieszkania ofiary, zanim wrócę do hotelu?

– Oczywiście. Sprawdziliście wszystko w związku z ofiarą? – zwrócił się do podwładnych.

– Zostały bilingi ze służbowej komórki i monitoring w pobliżu mieszkania do przejrzenia.

– To chyba nie muszę wam mówić, co macie robić.

Elena przewróciła wymownie oczami na ten ton Nickolasa, jakby chciał jej pokazać, że świetnie daje sobie radę jako lider. Chyba zapomniał, że tak jej nie zaimponuje, nie była taka płytka. Współczuła tylko tym chłopakom, że mają takiego szefa, ale to nie był jej problem.

Ostatnia ofiara mordercy i przyjaciółka Eleny mieszkała niedaleko centrum. Budynek był dwupiętrowy, zadbany i w sumie nijaki wśród innych, które tu stały. Otoczenie w ogóle nie przypominało o tym, że doszło tu do brutalnego aktu przemocy. Jeżeli był tu jakikolwiek bałagan z tym związany, to został już uprzątnięty.

Drzwi mieszkania były zaplombowane, Bordo jednak miał uprawnienia do złamania plomby. Elena dokładnie obejrzała zamek, tak dla pewności. Policja niekoniecznie nadąża za mordercami i innej maści przestępcami oraz ich metodami. Ona jako zabójczyni była bardziej na bieżąco, cały czas się doszkalała. Wszechstronność zawsze była w cenie.

– Ślady włamania? – zapytał Nick.

– Nie, rzeczywiście go wpuściła.

W mieszkaniu pełno było niepotrzebnych bibelotów i rupieci, w sypialni bałagan, więc charakter Inez nie mógł się zbytnio zmienić od czasu wyjazdu Eleny. Doskonale znała jej słabostki i przyzwyczajenia, więc wiedziała jakich ustępstw szukać.

Przez dobrą godzinę myszkowała po mieszkaniu martwej kobiety, nie zwracając uwagi na detektywa, który usiadł w salonie i bawił się komórką.

– Nie zajrzysz do łazienki? – zapytał w końcu.

Zauważył, że Elena rozmyślnie opóźnia wejście do miejsca zbrodni. Dawniej ruszała najpierw tam, gdzie było ciało, dzisiaj jakoś jej się nie śpieszyło. Uśmiechnął się na myśl, że znalazł coś, czego kobieta się boi.

– Za moment.

– Tam już nie ma ciała i kwasu.

– Takie to zabawne? – zmrużyła oczy. – Czyżbyś tak dobrze czuł się, patrząc na ciało zanurzone w kwasie?

– Wszystkich nas to odrzuca. Trzech moich funkcjonariuszy wymiotowało, gdy tylko tam weszło.

– Bo to wstrząsający widok.

– Ty masz to już za sobą.

– To znaczy, że się przyzwyczaiłam? – rzuciła z chłodem.

Nie czekała odpowiedzi, odwróciła się i weszła do łazienki. Nadal czuć było chemikaliami. Dobrze pamiętała ten zapach, wrył się jej głęboko w pamięć i prawdopodobnie nigdy go nie zapomni. Nieświadomie zacisnęła pięści, starając się uspokoić. Nie czas teraz na chwile słabości, nie teraz, gdy za plecami miała Nickolasa. Nie był kimś, komu mogła pokazać słabszą siebie, to było niebezpieczne, a musiała być zawsze gotowa do akcji. Nikt nie zdobędzie nad nią przewagi, a już na pewno nie ten przeciętny detektyw-kobieciarz.

Rozejrzała się uważnie. Łazienka pasowała wystrojem do reszty mieszkania, choć następny właściciel na pewno wymieni wannę. Może zamontuje prysznic, chyba lepsze rozwiązanie pod wieloma względami.

Początkowo nie zauważyła niczego interesującego, a wszelkie ślady z pewnością zebrała już policja i ma to w aktach. Choć wydawało jej się to głupie, odkręciła gorącą wodę w umywalce, patrząc, jak para skrapla się na lustrze. Kilka chwil później na gładkiej powierzchni zobaczyła ślad układający się w litery. „Czekam, skarbie" – głosił napis.

– Stara szkoła... – westchnęła.

Wytarła wiadomość jakimś ręcznikiem, który wisiał pod ręką. Lepiej, żeby nikt więcej tego nie widział, choć możliwe, że ktoś ciekawski już odczytał notkę, ale z jakiegoś powodu zostawił ją nietkniętą. Trochę amatorskie i niepewne przedsięwzięcie.

Weszła do salonu, gdy miała pewność, że nie widać po niej żadnych zbędnych emocji. Nie do końca była pewna samej siebie, ale na Nicka tyle wystarczyło. Wobec większości był dość bystry, ale jej nigdy nie potrafił rozgryźć. W końcu była profesjonalistką.

– Znalazłaś coś ciekawego? – zapytał.

– Nie, nic, co byście przeoczyli. Czysta robota zawodowcy.

– Szkoda.

– Odwieź mnie do hotelu.

Milczeli całą drogę. Elena nie była zbyt rozmowna, poza tym popsuł jej się humor i wpatrywała się w widoki za szybą, zniechęcając Nicka do rozpoczynania konwersacji.

– Dzięki. Zadzwonię jutro, gdy będę coś dla ciebie miała – powiedziała pod hotelem.

– Odprowadzę cię.

Wyciągnął jej walizkę z bagażnika i z uśmiechem na ustach ruszył do drzwi. Elena machnęła na to ręką, teraz myślała już tylko o sprawie. Przed nią długa noc, a jeszcze musiała zadzwonić do szefa i poinformować go o szczegółach. Umowa to umowa, zawsze istniało ryzyko, że za złamanie słowa nigdy więcej nigdzie jej nie puści, a to mogłoby popsuć jej plany. Lepiej być w dobrych stosunkach z tym człowiekiem.

Odprawiła chłopca hotelowego jeszcze zanim zrobił trzy kroki w jej stronę. Znała plan hotelu na pamięć, przestudiowała go w samolocie. Tak na wszelki wypadek, więc teraz doskonale wiedziała, jak dotrzeć do swojego apartamentu. Nie szczędziła sobie luksusu, było ją na to stać, ale też nie robiło większego wrażenia. To był dla niej standard.

– To tutaj – otworzyła drzwi i odebrała od Nicka walizkę.

Dopiero wtedy zauważyła torbę z markowego sklepu z alkoholami w jego ręce. Spojrzała na mężczyznę pytająco.

– Pomyślałem, że ci pomogę. Jak za dawnych lat – uśmiechnął się czarująco.

– Szampan i truskawki? – zapytała.

– Zawsze je lubiłaś.

– I nadal lubię.

Wyciągnęła z torby koszyczek z czerwonymi owocami i wciągnęła w płuca ich słodki zapach. Uśmiechnęła się na myśl o deserze.

– Zawsze o mnie myślisz – dodała.

– Kobietom należy się sporo dobrego – odparł.

– Owszem. Zwłaszcza takim, które potrzebują mnóstwa uwagi w stanie nazywanym przez niektórych błogosławionym – uśmiechnęła się cynicznie.

Nickowi zrzedła mina. Chyba sądził, że Elena nie będzie zwracać uwagi na tę „drobną" niedogodność, ale się przeliczył. Kobieta nie zamierzała go wpuszczać do pokoju i pozwalać na coś więcej.

– Miło było cię spotkać, a teraz wybaczysz, ale mam sporo pracy – usłyszał.

Chwilę później stał pod zamkniętymi drzwiami sam nadal z butelką szampana. Elena zaśmiała się szyderczo i weszła głębiej do apartamentu. Mina mężczyzny była bezcenna, a ona uwielbiała grać innym na nosie. Ani myślała wznawiać romansu i nie chodziło o tę biedną dziewczynę czy Fabia, to po prostu było niepotrzebne. Nie skorzysta na tym.

– Idiota pozostanie idiotą. Ale przynajmniej mam truskawki.


Rozdział 2. Poszlaki i wspomnienia - 10.4.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top