1
Jak zwykle w Asgardzie było spokojnie. Miasto tętniło życiem już od dobrych, paru godzin, ale Thor dopiero co zaczynał dzień.
-Gdzie mój syn!?-krzyczał zdenerwowany Odyn-Zawołać go!
Straże posłuchali rozkazu i poszli szukać zguby. Znaleźli mężczyznę w jego pokoju jeszcze nie ogarniętego.
-Król pana wzywa-powiedział jeden ze strażników.
-Oznajmijcie mu, że zaraz przyjdę-odpowiedział.
***
-Gdzie się podziewałeś Thorze? Ja i Loki czekamy od paru godzin na ciebie-powiedział władca po tym jak jego syn wszedł do sali.
-Przepraszam za spóźnienie ojcze.
-Jak zwykle... Ale nie po to was tu zwołałem. Mam już swoje lata... Nie zawsze będę zarządzał dziewięcioma krainami. W przyszłości jeden z was będzie musiał przejąć po mnie obowiązek. Ja i twoja matka Thorze, pokładaliśmy w tobie wielkie nadzieje. Niestety popełniłeś i popełniasz wiele błędów. Na tą chwilę muszę odsunąć cię od królewskiego tronu.
-Ale ojcze...-blondyn nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
-Przykro mi synu. Jesteś zbyt mało odpowiedzialny. Na razie do przejęcia władzy zbliża się twój brat. Jeżeli się nie poprawisz tak pozostanie-oznajmił, po czym kazał mężczyznom opuścić salę.
-Nie do wiary-mówił Thor-Jak on mógł to zrobić?
-On ma racje-odezwał się Loki-Jeśli się nie poprawisz... Odyn nie może narażać kraju, jesteś zbyt nieodpowiedzialny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top