CZTERY KOLORY NA ŚWIĘTA - ZIELONY

Więc tak to właśnie było. Świat daje i świat zabiera... Daje nadzieję, która uskrzydla człowieka, by mógł wznieść się wysoko ku szczęściu, a potem... Potem zabiera mu te skrzydła i pozwala spaść na samo dno jego nieszczęśliwego życia. Tak po prostu...

Ale ja się na to nie zgadzam! Nie! Nie odchodź! Nie zostawiaj mnie! Proszę, nie zostawiaj mnie! Nie po tym, jak skradłaś mi serce i przewróciłaś mój świat do góry nogami! Nie po tym, jak pokazałaś mi, że mogę jeszcze być szczęśliwy!

*

Krążyłam samotnie po parku. Mimo że było tu niesamowicie pięknie, jak zawsze, ja nie zwracałam na to tak bardzo uwagi, jak wcześniej. Tego dnia wszystko wyglądało tak, jakby piękno i blask nieco zmalały, przygasły.

Po tym, co poprzedniego dnia powiedział mi Kamil, czułam się bardzo źle. Właściwie to po jego wyznaniu czułam się cudownie, ale to przez moją reakcję miałam teraz tak podły humor. Miałam wrażenie, że pogarszał się coraz bardziej za każdym razem, kiedy tylko przypominałam sobie, jak uciekłam od niego z samochodu. Zachowałam się okropnie... Domyślałam się, że Kamila wiele kosztowało zaproszenie mnie i babci na Święta i później wyznanie mi swoich uczuć, a ja w żaden sposób się do tego nie ustosunkowałam... No jasne, powiedział, że nie muszę mu na to nic odpowiadać, ale przecież mogłam zachować się inaczej, lepiej! Co prawda Kamil nie mógł żądać ode mnie, bym również podzieliła się swoimi uczuciami, nawet jeśli bardzo chciał je poznać, ale mogłam coś powiedzieć...

To nie było tak, że go nie kochałam. Wręcz przeciwnie. Poczułam do niego coś szczególnego już podczas naszej pierwszej rozmowy u niego w domu. To dlatego chciałam częściej się z nim spotykać... Mimo to, jego wyznanie wystraszyło mnie. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam coś w rodzaju wewnętrznego lęku przed tym, że miałabym być z nim w związku. Do tej pory łączyła nas cudowna przyjaźń i zaczęłam się bać, że taki związek mógłby wszystko zniszczyć... Nie chciałam tego... Poza tym, nigdy wcześniej z nikim nie byłam. Oczywiście spotkałam się kiedyś raz czy dwa z różnymi chłopakami, jednak z nikim dotąd nie miałam tak cudownej relacji, jak z Kamilem... I nie chciałam tego stracić... Choć z drugiej strony to moje zachowanie właśnie do tego mogło doprowadzić...

Walczyłam ze łzami, ale w końcu nie potrafiłam już dłużej się powstrzymywać i pozwoliłam im płynąć z moich oczu po policzkach. Byłam na siebie tak bardzo zła, byłam też jednak zagubiona i już sama nie wiedziałam, co właściwie powinnam była zrobić. Z jednej strony chciałam pobiec do Kamila i go przeprosić, z drugiej jednak obawiałam się to zrobić. Poza tym teraz i tak z pewnością był w pracy...

Westchnęłam. Wstrząsnął mną nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł przez mój kręgosłup. Było mi zimno i czułam dziwną słabość w całym ciele. Miałam wrażenie, że moja głowa jest niezwykle ciężka. Z każdym nienaturalnym dreszczem zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że się rozchorowałam... Pierwszy raz od bardzo dawna byłam chora...

Nagle świat zawirował mi przed oczami, a ja miałam wrażenie, że wiruję razem z nim. Wszystko wydawało się takie dziwne, jak w zwolnionym tempie... Nawet kiedy leciałam w dół, a świat zaczął niknąć w ciemnościach... W końcu jednak zderzyłam się z zimną, zaśnieżoną ziemią i straciłam przytomność.

*

Biegłam przez park. Śniegowy tunel jak zawsze wyglądał cudownie. Nie poświęcałam mu jednak za wiele uwagi. Czułam się jakby coś przyciągało mnie w jego głąb. Nie potrafiłam oprzeć się temu przyciąganiu. Właściwie nawet nie chciałam. Było takie miłe i przyjemne. Może tam gdzie zmierzałam znajdowało się coś, czego od zawsze pragnęłam? Coś na co od dawno oczekiwałam? Coś, co było spełnieniem mich marzeń?

Albo ktoś?

Stał przy cudownie rozświetlonej choince.

Kamil.

Mój Anioł.

Przyśpieszyłam, by jak najszybciej znaleźć się koło niego. Kiedy byłam już blisko, odwrócił się i spojrzała mnie. Widziałam, że uśmiechnął się szeroko. Rozłożył ręce zapraszając mnie do uścisku. Podbiegłam i skoczyłam mu w ramiona. Poczułam, jak natychmiast przytulił mnie do siebie mocno. Ze śmiechem tuliliśmy się do siebie dłuższą chwilę.

Kiedy wypuściliśmy się z ramion, spojrzeliśmy na siebie. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy i po raz pierwszy od kiedy go poznałam, nie wdziałam w jego spojrzeniu smutku. Te jego duże oczy wreszcie przepełnione były szczęściem! Poczułam nagłe wzruszenie na ten widok. Mój Anioł wreszcie był szczęśliwy!

Kamil uśmiechnął się i pochylił się nieco. Poczułam, jak złożył delikatny pocałunek na moim czole. Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się lekko. To było takie przyjemne. Spojrzałam na niego i już otworzyłam usta, by wyznać mu swoje uczucia, kiedy on uprzedził mnie i pierwszy się odezwał:

– Miło było cię spotkać, ale teraz... Żegnaj. – Odsunął się i tak po prostu odwrócił ode mnie. Zaczął się oddalać.

– Kamil! – zawołałam za nim zdezorientowana, ale nie zagregował. – Kamil! – zawołałam jeszcze raz, ale z takim samym skutkiem. Pobiegłam więc za mężczyzną. Kiedy znalazłam się wystarczająco blisko spróbowałam złapać go za rękę, ale nie udało mi się. Kolejna próba również spełzła na niczym. Nie mogłam go dotknąć, choć był tak blisko mnie.

– Kamil! – Spróbowałam jeszcze raz, ale to też nic nie dało. Mężczyzna nie zareagował. Zupełnie jakby mnie nie słyszał, jakby w ogóle nie było mnie koło niego! Zatrzymałam się patrząc na odchodzącego Kamila z rezygnacja. Czułam, jak ogarniała mnie rozpacz. Zostawiał mnie, odchodził. Tak po prostu...

Stałam tak i ze łzami w oczach patrzyłam za nim, aż w końcu Kamil zniknął między drzewami parku. Przez cały ten czas, kiedy oddalał się ode mnie, nie odwrócił się ani raz by na mnie spojrzeć, nie zatrzymał się, nic. Po prostu mnie zostawił...

*

Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w niewielkim szpitalnym pokoiku. Aparatura obok łóżka wydawała miarowe dźwięki. Za oknami było jasno. Nie byłam jednak pewna, czy to był jeszcze ten sam dzień, czy już następny, albo w ogóle było już kilka dni później... A co jeśli było już po Świętach?

Sięgnęłam do twarzy i otarłam łzę, która zaczęła spływać mi po policzku. Przypomniałam sobie ten... sen, tę dziwną wizję, jaką miałam, kiedy byłam nieprzytomna.

Kamil... Mój Anioł. Zostawił mnie... Na samą tę myśl poczułam, jak wewnątrz mnie narastał płacz, którym lada moment mogłam wybuchnąć. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że ktoś trzymał mnie za lewą rękę. Spojrzałam w bok i zobaczyłam go! Siedział na krześle obok mojego łóżka i opierał się o jego kraj. Lewe ramię opierał na materacu, a na nim głowę. Prawą ręką trzymał mnie. Spał.

Poczułam, jak do oczu napływały mi łzy. Wcale mnie nie zostawił! Znów był tu przy mnie. Mój cudowny Anioł. Łzy popłynęły mi z oczu, jednak nie były powodowane smutkiem, a wzruszeniem. Przeczesałam delikatnie dłonią włosy Kamila. Spojrzałam na jego twarz. Była taka spokojna i w ogóle spał tak spokojnie, jakby nigdy nic złego nie wydarzyło się w jego życiu...

Po moich policzkach spływały łzy... Kamil był Aniołem, który nieustannie się o mnie troszczył i pilnował, by nic złego mi się nie stało... Zaczynałam mieć wrażenie, że wcale nie zasługiwałam na to, by mieć kogoś takiego w moim życiu. Nie zasługiwałam na jego miłość i troskę, na jego bliskość. Mimo to egoistycznie chciałam, by Kamil był nieustannie przy mnie obecny, tak jak do tej pory. Chciałam mieć go dla siebie i by on miał mnie. Byśmy byli razem na zawsze...

*

Nawet nie wiem kiedy sama zasnęłam. Nie chciałam budzić Kamila i tylko siedziałam w milczeniu patrząc na niego i zastanawiając się, jak naprawić sytuację między nami. Kiedy później znów otworzyłam oczy, jego już nie było.

Westchnęłam przeciągle. Odwróciłam się, by wtulić się w pościel, kiedy zauważyłam na półce obok łóżka złożoną na pół karteczkę. Zmarszczyłam brwi. Byłam gotowa się założyć, że wcześniej, kiedy Kamil tu jeszcze był, nie było jej tutaj! Czy to on ją tu zostawił? Może to była wiadomość od niego?

Drżącą ręką sięgnęłam po karteczkę. Nagle dopadły mnie straszne myśli. A co jeśli napisał tam, że nie chciał już mieć ze mną nic wspólnego? Co jeśli odwoływał naszą wspólną Wigilię? Pokręciłam szybko głową. Na pewno nie! Przecież on taki nie był! Zbierając się na odwagę, rozłożyłam karteczkę. Moim oczom ukazało się drobne, lekko pochylone i całkiem ładne pismo.

Zielony.

Kolor nadziei. Nadziei na lepsze jutro. Kończy się stary rok i wkrótce zaczyna nowy. Ludzie mają nadzieję na nowe rzeczy, mają nowe marzenia, nowe plany i nowe siły do spełniania tego wszystkiego.

Mają nadzieję, że się uda.

K.

Uśmiechnęłam się do siebie czytając jego słowa. Czy mogłam je rozumieć tak, że nic jeszcze nie było stracone? Miał nadzieję, że jednak będziemy razem? Czy ja mogłam mieć nadzieję, że mnie nie odrzuci? Skoro był tu u mnie wcześniej, to może mogłam? Choć z drugiej strony... Może chciał się tylko upewnić, że wszystko jest u mnie w porządku i tyle?

Przyciskając liścik do piersi, padłam na poduszkę. Westchnęłam głęboko i rozejrzałam się po pokoju. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że rzeczy mojej babci leżały na stołku obok tam, gdzie wcześniej siedział Kamil. Babci jednak nie było w pokoju. Pewnie rozmawiała z lekarzem.

– No nareszcie się obudziłaś kochana. Czujesz się lepiej? – zapytała mnie, kiedy weszła po chwili do pokoju. Podeszła i pocałowała mnie w czoło.

– Dużo lepiej babciu... Kamil już poszedł?

– Więc to ten uroczy chłopak wykrada mi moją wnuczkę? Teraz, kiedy już go poznałam wcale się nie dziwię, że ciągle chcesz u niego przesiadywać i nie będę się już o to złościć. – Zażartowała babcia, a ja uśmiechnęłam się na to, jak go określiła. Kamil rzeczywiście był uroczy. Co prawda nie był już chłopakiem, a mężczyzną, ale dla babci najwyraźniej wszyscy młodsi od niebyli dziećmi.

– Babciu... – jęknęłam.

– Niesamowite. – Babcia pokiwała głową na moje poprzednie słowa i uśmiechnęła się. – Odkąd cię tu przywiózł, nie odstępował cię nawet na krok... Widzę, że bardzo mu na tobie zależy... No, ale przecież nie mógł tu siedzieć w nieskończoność. Musiał w końcu wrócić do swoich obowiązków.

– Kamil mnie przywiózł? Kiedy? – zdziwiłam się.

Babcia znów pokiwała głową i usiadła na skraju łóżka koło mnie.

– Przedwczoraj w południe. Powiedział, że miał wracać z pracy do domu, kiedy zobaczył tłum ludzi zebrany na placu koło parku. Kiedy podszedł, by zobaczyć, co się stało, okazało się, że leżałaś na ziemi. Nieprzytomna. Ludzie stali dookoła i nikt nic nie robił... Kamil zabrał cię i jak najszybciej przywiózł tutaj. – Babcia westchnęła, a z jej oczu popłynęły łzy. – Prawdopodobnie uratował ci życie... Gdyby nie on...

Otarłam babci łzy z twarzy i przytuliłam ją mocno.

– Nie płacz babciu, nic mi się nie stało... To tylko moja głupota, już więcej się to nie powtórzy. – Nagle sama poczułam, jak pod moimi powiekami znów wzbierały łzy. – Ale... Chyba, kiedy widzieliśmy się ostatni raz, bardzo go zraniłam... Powiedział, że mnie kocha, a ja... No nie powiedziałam, że go nie kocham, ale... Spanikowałam... – przyznałam z rezygnacją.

– Kochanie, strach nie jest niczym złym... Szczególnie, kiedy nigdy nie byłaś w takiej relacji i nie wiesz czego się spodziewać. Ale kochasz go, prawda? – wtrąciła babcia.

Pokiwałam głową ocierając łzy z policzków.

– Skarbie – powiedziała więc stanowczo i westchnęła głęboko – prostu mu to powiedz. Wyjaśnij mu wszystko i nie przejmuj się niczym. To dobry człowiek, na pewno zrozumie twój punkt widzenia.

Znów pokiwałam głową pociągając nieznacznie nosem i uśmiechnęłam się do babci, a ona odwzajemniła uśmiech.

– A teraz chodź kochanie. Możesz już wrócić do domu. Czas się jakoś przygotować do tej naszej wspólnej Wigilii.

– To ty wiesz? – Zdziwiłam się. Przecież nie zdążyłam jej jeszcze o tym powiedzieć. Najwyraźniej musiała rozmawiać już o tym wcześniej z Kamilem. Jej słowa potwierdziły moje domysły.

– Oczywiście. Kamil mi o wszystkim powiedział. To znaczy o tym zaproszeniu. To takie miłe z jego strony. W dodatku nie uważasz, że ciekawie będzie zrobić coś inaczej w te Święta? – Babcia westchnęła, a ja patrzyłam na nią zaskoczona. Jednocześnie cieszyłam się, że tak po prostu, bez żadnych oporów się zgodziła. W końcu nie znała Kamila, wcale nie musiała chcieć spędzać z nim tak wyjątkowego, typowo rodzinnego czasu.

Uśmiechnęłam się na słowa babci i wstałam z łóżka.Szybko przebrałam się w swoje ciuchy i po chwili byłam gotowa do wyjścia. Iprawie gotowa na spotkanie z Kamilem, moim Aniołem i miłością mojego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top