CZTERY KOLORY NA ŚWIĘTA - CZEROWONY

Moja osoba była tu. Wreszcie była razem ze mną. W moich ramionach. Z uśmiechem na twarzy wtulała się we mnie. Czułem jej ciepło i bicie jej serca. A te słowa, które chciałem od niej usłyszeć tak pięknie zabrzmiały w jej ustach.

Czy to wystarczający dowód? Czy to wystarczy, by mieć pewność i już nigdy nie zawahać się i nie zwątpić?

Wydaje mi się, że to w zupełności wystarczy...

*

Kamil pomagał babci w kuchni, a ja z salonu, gdzie ubierałam choinkę słyszałam, że śmiali się z czegoś. Uśmiechnęłam się do siebie. Bardzo cieszyło mnie to, że tak dobrze się ze sobą dogadywali. Od kiedy wróciłam ze szpitala prawie każdy dzień spędzaliśmy we troje i między nami wytworzyła się cudowna rodzinna więź...

Mimo tego wciąż jeszcze nie powiedziałam Kamilowi o moich uczuciach. Nie chciałam rozmawiać o tym przy babci, a jakoś tak przez większość czasu wciąż byliśmy we troje... A jeśli już byłam gdzieś z Kamilem sama, to zazwyczaj nie był odpowiedni moment i miejsce do miłosnych wyznań. Takie rzeczy wolałam robić w zaciszu jego domu, a nie przy półkach z mąką, czy przyprawami do pieczenia. Uznałam jednak, że zanim siądziemy do wigilijnego stołu, powinnam o wszystkim mu powiedzieć. Czas niestety niemiłosiernie biegł do przodu i nie miałam go już za wiele.

Kiedy w końcu wyszedł z kuchni, ruszył w moją stronę, by pomóc mi ubierać choinkę. Sięgnął po bombkę i zawiesił ją na choinkowej gałązce. Stałam dłuższą chwilę i patrzyłam na niego niepewnie. Był elegancki i przystojny, a jednocześnie taki skromny... Uśmiechnęłam się patrząc na niego z rozmarzeniem kompletnie zapominając, że miałam z nim porozmawiać. Dopiero kiedy zorientowałam się, że i on na mnie patrzy, z wielkim znakiem zapytania wypisanym na twarzy, przywołałam się do porządku i powiedziałam:

– Kamil, możemy porozmawiać?

– Jasne, coś się stało?

Podszedł do mnie, ale zachował dystans.

– Nie... Ja tylko... – zawahałam się. Uśmiechnęłam się do Kamila, a on odpowiedział tym samym. Spojrzałam mu w oczy. Były takie duże, ciemne, jednak teraz lśniły jasno odbijając blask lampek choinkowych. Kamil uśmiechał się do mnie, jednak w jego oczach wciąż nieprzerwanie od naszego pierwszego spotkania, widziałam ten smutek.

– Tęsknisz za nimi? – zapytałam sama zaskoczona swoimi słowami. – Za twoją rodziną? Wciąż widzę, że jesteś smutny...

Westchnął i skinął nieznacznie głową. Odwrócił się i sygnał po kolejną babkę.

– Wspomnienia z nimi wciąż są świeże. Wiem, że po paru latach to nie powinno mnie już tak bardzo przejmować i nie powinienem się na tym aż tak bardzo skupiać i... Na co dzień w zwykłe dni ja wcale o tym tak bardzo nie rozmyślam, już nie... Ale... Teraz w Święta, to jakoś tak samo się dzieje... Tak jakby wbrew mojej woli.

Pokiwałam głową. Mogłam sobie tylko wyobrażać, jak to było. W końcu ja nie pamiętałam Świąt spędzonych z rodzicami. Zawsze byłam tylko z babcią. On tymczasem pamiętał bardzo dobrze...

– Ale jest jeszcze coś innego, prawda? – ciągnęłam dalej.

Popatrzył na mnie, zatrzymując się w połowie ruchu, by zawiesić gąbkę, po czym po podjął tę czynność. Milczał dłuższą chwilę.

– Chyba wiesz... – powiedziała wreszcie nie patrząc na mnie. Kiedy zorientował się, że patrzę na niego wyczekująco, dodał: – Naprawdę chcemy rozmawiać o tym teraz? Przed Wigilią?

Zrozumiałam, że swoimi słowami nie chciał psuć atmosfery. Z pewnością spodziewał się, że znów go dorzucę. Podeszłam do niego i położyłam mu ręce na ramionach, by zwrócić jego uwagę na siebie.

– Możesz mi jeszcze raz powiedzieć? – Poprosiłam.

Westchnął głęboko. Popatrzył na mnie w milczeniu, po czym na chwilę odwrócił się, by potem spojrzeć mi w oczy. Widziałam, że lekko się wahał. W końcu jednak powiedział:

– Dziewczyna, którą kocham ponad wszystko i która jest dla mnie całym światem nie... – Zanim dokończył, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go w usta. Nie chciałam by to powiedział. Że go nie kocham... W zupełności wystarczył mi początek...

Uśmiechnęłam się lekko widząc zaskoczenie malujące się na twarzy Kamila i powiedziałam:

– Wiesz, jestem szczęśliwa. Właśnie przygotowuję się do cudownych Świąt w towarzystwie babci i mężczyzny, którego kocham bardziej niż można to sobie wyobrazić, a ten mężczyzna właśnie powiedział mi, że mnie kocha...

Znów go pocałowałam. Tym razem załączyliśmy się w pocałunku na dłużej. Kamil chwycił mnie delikatnie w pasie, przyciągnął do siebie i objął mocno. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę. Kiedy odsunęliśmy się nieznacznie od siebie, zapytał jakby chciał się upewnić:

– Kochasz mnie?

Jego niedowierzanie trochę mnie rozbawiło, ale nie powinnam mu się dziwić, że tak reagował. Przecież wcześniej zareagowałam zupełnie inaczej.

– Kocham...

Kamil przysunął się nieznacznie i oparł swoje czoło o moje. Poczułam, jak delikatnie w czułym geście przesunął po moim policzku dłonią. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Moje serce biło mocno. W tej chwili biło tylko dla niego, dla mojego Anioła.

– Ja ciebie też – wyszeptał Kamil.

– Przepraszam – powiedziałam zawstydzona.

– Za co? – zdziwił się.

– Za to, jak zachowałam się tamtego dnia, kiedy powiedziałeś mi o swoich uczuciach... Nigdy wcześniej nie byłam w związku i trochę się tego wystraszyłam... Poza tym my...

– W porządku. Nie przejmuj się tym. – Pocałował mnie delikatnie w czoło.

Przytuliłam się do niego mocno wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Czułam jak mocno i szybko biło mu serce, zupełnie tak jak moje... Byłam szczęśliwa i czułam, że to właśnie tu, przy nim, znalazłam wreszcie swoje wymarzone miejsce.

Brzęk naczyń, które babcia położyła na stole i jej głośne, znaczące chrząknięcie szybko sprowadził nas na ziemię.

– No już już, moje śliczne gołąbki i na to przyjdzie czas później! – Uśmiechnęła się i pogroziła nam palcem.

Odsunęliśmy się od siebie i lekko skrępowani uśmiechnęliśmy się. Potem wróciliśmy do wieszania bombek na choince. Od tego momentu jednak wszystko już było całkiem inne. Piękniejsze i szczęśliwsze...

*

Babcia już jakiś czas temu udała się do pokoju, który przygotował dla niej Kamil i pewnie dawno już spała. Kiedy wzięłam szybki prysznic, i wskoczyłam w moją świąteczną piżamę przedstawiającą renifery, wróciłam do salonu. Kamil miał do mnie dołączyć, ale sam chciał się wcześniej odświeżyć.

Byłam sama w salonie i wyglądałam przez okno. Światło w pokoju było zgaszone, a pomieszczenie oświetlone na złoto-pomarańczowo lampkami choinkowymi i blaskiem ognia płonącego na kominku. Choinka rzeczywiście stała w kącie między oknem, a kominkiem. A ta mała na zewnątrz, tak jak kiedyś zgadywałam, była teraz przyozdobiona kolorowymi światełkami. Pokryta warstwą śniegu wyglądała niesamowicie uroczo. Zalegający na niej biały puch sam jakby lśnił kolorami... I było go coraz więcej!

Obserwowałam padający za oknem śnieg, kiedy Kamil wszedł do pokoju. Uśmiechnęłam się na jego widok. Wcześniej poprosiłam go, by i on założył na siebie typową świąteczną piżamę. Nie miał nic takiego, więc kupiłam mu jako przedświąteczny prezent. Nie był zbyt wielkim entuzjastą tego pomysłu, ale najwyraźniej zmienił zdanie. Teraz miał na sobie piżamę zdobioną w małe prezenciki.

– Czuję się w tym dziwnie... – mruknął, a ja podbiegłam do niego i zarzuciłam mu ręczna szyję.

– Ale wyglądasz uroczo! – Uśmiechnęłam się.

Zaśmiał się i cmoknął mnie w usta.

– Zrobię nam coś do picia... – Zaproponował, a ja zgodziłam się z chęcią. Spodziewałam się, że znów dostanę przepyszną gorącą czekoladę z górą pianek. Kidy Kamil wyszedł do kuchni, by przygotować dla nas słodycznosci, ja przygotowałam przed kominkiem miłe gniazdko, w którym moglibyśmy sobie posiedzieć. Potem zajęłam swoje miejsce i zarzuciwszy koc na ramiona czekałam na Kamila.

Przyszedł chwilę później trzymając w dłoniach dwa kubki znad których unosiła się para i w których pływały pyszne pianki. Słodki zapach poinformował mnie, że nie pomyliłam się i niósł gorącą czekoladę. Podszedł do mnie i podał mi kubek. Ujęłam go w dłonie i upiłam powoli jeden łyk. Była pyszna, zupełnie tak jak wtedy, kiedy byłam w tym domu po raz pierwszy... I potem, kiedy byliśmy na sankach...

Odłożyłam kubek na stolik i tym razem mając więcej odwagi zaprosiłam Kamila pod mój koc. Mężczyzna usiadł obok mnie i poczułam, jak wsunął rękę za moje plecy obejmując mnie. Tym samym gestem przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej. Przytuliłam się do niego opierając głowę na jego ramieniu. Było mi tak dobrze, miło i ciepło. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Obecność Kamila sprawiała, że czułam się tak przytulnie!

Kamil odłożył swój kubek na bok.

– Dziękuję – wyszeptał mi do ucha i pocałował mnie delikatnie w skroń.

– Za co? – zdziwiłam się.

– Za to, że jesteś tu razem ze mną...

Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w jego szyję.

– Od teraz już na zawsze... – powiedziałam i pocałowałam go. – Kamil... Powiesz mi dziś?

Popatrzył na mnie nie rozumiejąc, o co mi chodziło, więc szybko powiedziałam:

– Czerwony kolor. Powiesz mi, co symbolizuje?

Uśmiechnął się słysząc moje słowa. Nie odpowiedział jednak od razu.

– Przecież wiesz... – powiedział popijając swoją czekoladę. Kręcąc głową sama sięgnęłam po swój kubek. Przełknęłam kilka razy patrząc na niego wyczekująco.

Kamil uśmiechnął się lekko, po czym przysunął się do mnie i wyszeptał mi do ucha:

– Miłość.

Spojrzeliśmy sobie w oczy i w tamtej chwili wyraźnie dostrzegłam, że jego są nią wręcz przepełnione. Ciekawe, czy on widział w moich to samo? Czy moja miłość do niego była równie mocno widoczna?

– Mówiłaś, że czerwony symbolizuje ogień, który rozgrzewa w zimę. Cóż, niewiele się w tym pomyliłaś. Przecież miłość robi dokładnie to samo, prawda?

Patrząc na niego, w jego oczy, skinęłam lekko głową. Zamiast mu odpowiedzieć, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go. Jego usta były rozkosznie słodkie od czekolady, którą pił chwilę wcześniej. Kamil natychmiast odpowiedział na mój pocałunek przytulając mnie mocniej do siebie.

Kiedy po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza po intensywnym pocałunku, znów oparłam głowę o ramię Kamila. Mężczyzna wciąż obejmował mnie i przyciskał mocno do siebie. W milczeniu wpatrywaliśmy się w ogień trzaskający na kominku.

Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Wiedziałam, że właśnie teraz zaczynał się zupełnie nowy okres w moim życiu. Wkraczałam w coś, czego do tej pory nie znałam, ale już od samego początku wydawało się niesamowite i cudowne! Nie bałam się już, szczególnie, że Kamil od tej pory będzie mi w tym wszystkim towarzyszył.

– Kamil?

– Tak?

– Wiesz, kiedyś moja babcia opowiadała mi, że w okresie świątecznym po ziemi chodzą aniołowie. – Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. – Jesteś moim Aniołem.

Kamil uśmiechnął się lekko. Ujął moją dłoń i ucałował ją delikatnie.

– To ty jesteś moim. Przywróciłaś mi prawdziwe życie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top