Rozdział XVII Lód topnieje
Budzik zaczął dzwonić. Ósma rano. Rozpoczęcie roku miało odbyć się o dziesiątej. Para nastolatków wstała te dwie godziny wcześniej, żeby na spokojnie zjeść śniadanie i się wyszykować. Oboje zeszli na dół, gdzie czekało już na nich przepyszne śniadanie: jajecznica z cebulką i pomidorami, świeże pieczywo posmarowane masłem i dwa kubki z herbatą malinową. Pani Dupain-Cheng musiała niestety już wcześniej jechać odebrać swojego męża z lotniska, który wracał ze szkoleń i nie zdążyła zjeść z nimi.
Dwójka zabrała tacę z pysznościami i zasiadła na kanapie w salonie.
Po posiłku umyli naczynia i powędrowali się przygotowywać. Fiołkowooka wdziała na sobie nowokupiony zestaw i pofalowała lekko swoje granatowe włosy. Nałożyła lekki, dziewczęcy makijaż, ale trochę bardziej podkreśliła usta i oczy niż zwykle.
Adrien założył na siebie białą koszulę, której rękawy zawinął pod łokieć. Na dół wciągnął ciemne, ale eleganckie jeansowe spodnie. Do tego wszystkiego dobrał białe adidasy i szarą marynarkę.
Nastolatka wrzuciła do swojej czarnej torebki klucze od domu, telefon, portfel i razem wyszli z domu. Przyjemnym spacerkiem udali się do wielkiego budynku swojej szkoły.
Gdy weszli na salę ich oczom ukazały się tłumy młodszych i starszych dzieciaków. Oboje poczęli wypatrywać swojej klasowej rodziny, lecz szybko ją znaleźli. Granatowowłosa wraz z zielonookim ustawiła się obok pary ich najlepszych przyjaciół - Alyi i Nino. Dyrektor szkoły serdecznie powitał uczniów i zaczął mówić to samo co zawsze na początku każdego roku szkolnego. Podczas swojej wypowiedzi podkreślił to, iż ich klasa rozpoczyna swój ostatni rok nauki w tej szkole i ma nadzieję, że egzaminy końcowe pójdą im jak najlepiej.
Po godzinnym apelu wszyscy rozeszli się do swoich wychowawców i klas, gdzie poznali swoje nowe plany lekcji i najważniejsze informacje.
Nie trwało to długo, maksymalnie pół godziny. Panie Bustier jeszcze raz powitała swoich uczniów i życzyła im świetnych wyników w nauce.
Po całym wydarzeniu paczka poszła na lody by uczcić ten ostatni rok nauki, a po nim "wolność". To znaczy nie dla wszystkich, ponieważ cześć od razu wybiera się na wymarzone (lub nie) studia. Jak narazie żadne z nich się na nie nie wybiera, bo chcą potem ten rok odpocząć, może coś pozwiedzać. Możliwe, że komuś się jeszcze odmieni. Ale nie wyprzedzajmy tyle do przodu, narazie zostało trochę czasu. Co prawda niewiele, ale jednak. Wróćmy do teraźniejszości...
- No dobra, teraz kolejny rok nauki - Nino zrobił skwaszoną minę.
- Nie narzekaj, to tylko dziesięć miesięcy! W dodatku już tu potem nie wrócisz - wtrącił Alya.
- Może i wróci. - młody Agreste dołączył do dyskusji.
- Tak? Jak nie zda no to faktycznie - zaśmiała się.
- Nie, nie - porozumiewawczo mrugnął do Marinette, na co ta się zaśmiała - że swoimi dziećmi.
- E, ziom! My narazie nic nie planujemy, ok?
- Ja tam swoje wiem! - wszyscy się roześmiali.
Po jakimś czasie każdy poszedł w swoją stronę. Siedemnastolatka razem z Adrienem poszła do domu. Rodziców nastolatki dalej nie było w domu, ponieważ lotnisko znajdowało się na drugim końcu kraju, przy granicy z Hiszpanią. Postanowili razem ugotować obiad. Padło na lasagne ze szpinakiem. Niestety brakło jednego ważnego składnika - makaronu i blondyn musiał wybrać się do sklepu.
Podczas oczekiwania na przyjaciela, do drzwi zadzwonił dzwonek. Nastolatka od razu powędrowała do przedpokoju, by je otworzyć. Stała w nich Chloe. Ewidentnie wyglądała na zakłopotaną, ale ucieszyła się gdy zobaczyła granatowowłosą.
- Chloe? Co tu robisz? - zapytała zdziwiona.
- Jak dobrze, że cię widzę, moge wejść?
- Jasne - wpuściła blondynkę do środka i zamknęła za nią drzwi.
- Wiem, że pewnie mnie nie chcesz widzieć i tak dalej, ale potrzebuję rady.
- Rady?
- Tak, ale najpierw chciałabym cię przeprosić...
- ... - fiołkowooka tylko pomrugała oczami.
Obie usiadł na kanapie. Niebieskooka zaczęła przepraszać Marinette i tłumaczyła swoje zachowanie. Trwało to chwilę, ale żadnej to nie przeszkadzało.
- Naprawdę przepraszam!
- Okej, już mówiłam, że ci wybaczam - uścisnęły się - wróćmy do twojego problemu.
- A tak! Potrzebuję rady w sprawach sercowych...
- Sercowych? A-ale czemu akurat ja?
- No ty masz chłopaka, ja go nigdy w sumie nie miałam.
- Czekaj, ja mam chłopaka?
- No Adriena?
- Co? My nie jesteśmy razem - klepnęła się w czoło.
- Nie? A wygląda to całkiem inaczej - uśmiechnęła się - Jeśli chodzi o mnie...
- Kto to taki?
- Luka.
- Serio?
- Ja wiem, że ja mu się nie podobam, w końcu byłam dla niego wredna i tak dalej, ale od jakiegoś czasu czuje się przy nim tak inaczej...z czego się śmiejesz?
- Nie, przepraszam tylko coś mi się przypomniało w nieodpowiednim momencie - chodziło tutaj oczywiście o ostatnie wyznanie Luki.
- Ok, no to co ja mam zrobić?
- Myślę, że powinnaś mu to powiedzieć.
- Ale tak po prostu?
- No tak.
- Eh, ale ja przecież nie dam rady!
- No to ja mam mu powiedzieć?
- NIE! Broń boże!
- Dobra, więc sama mu to powiesz.
- Ale on mnie odrzuci, to pewne! Wyjdę tylko na głupią!
- Może cię jeszcze zaskoczyć - pocieszyła niebieskooką.
- Może masz rację, kiedyś mu powiem.
- Kiedyś?
- Na pewno nie dzisiaj!
- Ok, trzymam cię za słowo.
- Będę się już zbierać, dziękuję za pomoc i jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia!
- Hej!
Granatowowłosa zamknęła drzwi po to by je za chwilę znów otworzyć. Adrien wrócił z paczką makaronu do lasagni, a dziewczyna wszystko mu opowiedziała.
Hej!
Postarałam się napisać kolejny rozdział jak najszybciej i ta dam! 😄
Mam nadzieję, że się podobało?
Piszcie co sądzicie❤️
Glosik? ✨
Do następnego kochani! 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top