Rozdział III
Biedronka była gotowa użyć swojego jo-ja, gdy właściciel trawiastozielonych oczu złapał ją odrobinę mocniej za nadgarstek i powiedział:
— Nie płacz, proszę — szepnął, zerkając w jej piękne, niebieskie oczy.
— Nie warto dla mnie.
— Ale... — urwała, gdy Czarny Kot zaczął kręcić głową na boki.
— Zostaniemy dalej przyjaciółmi, tak? Nie zostawisz mnie, ja nie zostawię ciebie. Obiecaj... — Jego wypowiedź brzmiała jak prośba, choć w sumie właśnie nią była.
— Obiecuję, Kotku... — powiedziała cichutko, mrużąc oczy na kilka chwil.
Blondyn odetchnął ciężko, ale z lekką ulgą. Cmoknął jej czoło, a później dłoń, by później puścić ją wolno z niegłośnym:
— Do następnego, ma dame~
Marinette po obiedzie znowu poszła nad rzekę. Była smutna, co można było zauważyć z daleka. Dużo myślała: to o Adrienie, to o Kocie. Rozmyślała też czy powiedzieć Adrienowi prawdę. W pewnym momencie usłyszała bardzo dobrze jej znany męski głos:
— Mari? Wszystko ok?
— Adrien? Eh tak... — przez głowę przechodziła jej jedna myśl:
"Powiem mu. Powiem mu! Muszę to z siebie wyrzucić bo oszaleję w końcu!"
- Halo? Ziemia do Marinette!
- Adrien, muszę Ci coś powiedzieć...
- Co takiego?
- Wiesz...nie ważne, to głupie.
- Hej, mów o co chodzi?
- No dobrze... - wzięła głęboki wdech - od jakiegoś czasu...tak bardzo cię lubię...no...wiesz... - fiołkowooka zarumieniła się.
- Oh...Mari ja nie wiedziałem...
Nastała niezręczna cisza, którą przerwał blondyn:
- Marinette naprawdę mi przykro, ale jest już ktoś kogo lubię...sama rozumiesz.
- Oh tak, rozumiem - zrobiła się cała czerwona i się uśmiechnęła - dobra ja muszę iść, pa! - odeszła już kilka kroków, gdy usłyszała jego głos:
- Marinette stój!
- Hm? - oczy miała pełne łez.
- Przepraszam.
W tym momencie dziewczyna przyspieszyła kroku i jak najszybciej chciała wrócić do domu. Było już ciemno, a gwiazdy migotały na niebie.
Marinette wróciła do domu i pobiegła do łazienki. Znów przesiedziała dobrą godzinę pod prysznicem. Ubrała się w ciepłą piżamę i zmusiła się do odrobienia lekcji, których wcześniej sobie odpuściła. Potem położyła się do łóżka. Popisała trochę z Alyą i położyła się spać. Umówiła się z nią na następny dzień, na spotkanie.
Trudno było jej zasnąć. Gdy w końcu się jej to udało, obudził ją koszmar. W tedy zaczęła też myśleć o dzisiejszym, jej zdaniem wygłupie. Znów się rozpłakała.
I tak przepłakała całą noc. Wcześnie rano zauważyła, że dostała wiadomość od Czarnego Kota: "Przepraszam, ale nie mogę jednak dzisiaj przyjść, wybacz :/ Dobrych snów." Przez to wszystko zapomniała, że chłopak miał ją odwiedzić, jednak nie miała mu tego za złe. Z resztą sam mówił, że POSTARA się przyjść. Rozumiała, że ma też swoje sprawy.
Zasnęła.
*Bzzzz...bzzzz* - telefon zaczął wibrować. Zmęczona nastolatka podniosła go i zobaczyła, że jej przyjaciółka do niej dzwoni. W ostatniej chwili odebrała.
- Halo? Dziewczyno, piszę do ciebie i piszę, wstałaś?
- *ziewnięcie* no właśnie mnie obudziłaś...czekaj która godzina?
- Południe.
- Co?!
- Masz pół godziny, ani minuty dłużej! Czekam w parku. Elo.
Granatowowłosa zerwała się momentalnie na nogi. Wzięła pierwsze lepsze ubrania i pobiegła do łazienki.
Pięć minut później była już gotowa. Ubrała jeansową spódniczkę z szelkami i brzoskwiniową bluzkę, a do tego zwykle Adidasy. Nałożyła lekki makijaż i zbiegła po schodach na dół, potem udała się do kuchni. Rodziców nie było, mieli jechać na cały dzień do centrum załatwić swoje sprawy. Wzięła croissanta z czekoladą i wybiegła z domu. Za chwilę znalazła się w parku, gdzie czekała już Alya.
- Oo! Marinette nie spóźniona i przed czasem? Nowość! - mówiąc to przytuliła przyjaciółkę - znaczy prawie - roześmiały się obie.
- Przepraszam, prawie nic nie spałam.
- Coś się stało?
- Wczoraj powiedziałam Adrienowi...
- Ou i co?
- A jak myślisz? - jej twarz
natychmiast posmutniała
- Ojej...przykro mi - wstała i przytuliła Marinette
Marinette zaszkliły się oczy, a widząc to Alya rzekła:
- Ej! Nie ma co płakać, nie wie co stracił! Mam pomysł!
- Jaki?
- Pójdziemy na lody, a potem pojeździmy na rowerach, co ty na to?
- Okej - na jej twarzy zawitał uśmiech.
Dziewczyny spędziłe świetne popołudnie. Udało im się jeszcze pogadać.
Adrien spędził je mniej świetnie, po prostu jak zwykle. Uczył się grać na fortepianie i w samotności spożył obiad. W między czasie myślał też o wyznaniu jego przyjaciółki. Ciągle trapiło go to, że odbiegła z płaczem. Tak, Adrien widział, że Marinette się rozpłakała.
Wiedział, że ją zranił, choć bardzo tego nie chciał. Bardzo zależało mu na przyjaźni z nią.
"Muszę się wybrać do Marinette, wczoraj nie miałem jak, ale dzisiaj nie chce jej zostawić samej. Widać, że była załamana po naszej rozmowie. Napiszę do niej, że przyjdę około północy, nie chce, żeby ojciec mnie nakrył."
Marinette od razu wyświetliła wiadomość. Miała już lepszy humor, natomiast dalej było jej trochę smutno.
- *Przyjdę o północy dobrze? Przepraszam, że tak późno*
- *Ok nie ma problemu :)*
Nastolatka odłożyła telefon, by za chwilę znów wziąć go do ręki. To Alya dzwoniła na kamerze.
- Hej, co tam?
- A nic takiego, a u ciebie?
- Też spoko, powiedz mi wszystko dobrze?
- No tak, trochę jeszcze mnie trzyma, ale bardzo poprawiłaś mi humor tym popołudniem - mówiąc to czule się uśmiechnęła - dobrze, że wczoraj zrobiłam lekcje, super, że nie ma narazie sprawdzianów i nie muszę się uczyć. Nie mam siły, haha!
- Dziewczyno?
- Co?
- Naprawdę zapomniałaś o jutrzejszym sprawdzianie z chemi?
- CO?! Jutro jest sprawdzian?!
- No, haha!
- Jak ja nic nie umiem, egh...szykuje mi się kolejna zarwana noc. Życz mi powiedzenia, bo czarno to widzę!
- Powodzenia! Haha! Dasz radę, za dwa tygodnie koniec roku, to ostatnie sprawdziany.
Fiołkowooka pożegnała się z przyjaciółką i sięgnęła po plecak, w którym znajdowały się książki i zeszyty. Wyjęła co potrzebowała i zasiadła do nauki. Po pół godziny niezrozumiałego czytania notatek stwierdziła, że weźmie króciutki prysznic i na świeżo podejdzie do sprawy. Wzięła piżamkę w kotki, którą niedawno dostała od mamy i popędziła w kierunku łazienki. Po dziesięciu minutach była już z powrotem w pokoju.
"No dobra, jeszcze raz. To nie może być takie trudne, jak się wydaje. Powoli. To zjawisko nazywamy reakcją..."
Minęły dwie godziny, a Marinette przysypiała nad książkami dalej analizując przeczytany tekst. Wybiła dziesiąta trzydzieści, telefon zawibrował dwa razy. Na ekranie wyskoczył dwa powiadomienia o SMS'ie. To Alya pytała czy śpi, czy dotrwała i czy wszystko wkuła. Pół przytomna odpisała jej na wiadomości. Następnie wstała i rzuciła się na łóżko. Oczy momentalnie jej się zamknęły i wpadła w objęcia Morfeusza.
---------------------------------------------------------
No! Jak na razie rekord, 1012 słów
😁
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym Polsatem ostatnio i ten rozdział również wam się spodobał❤️
Wiem, że kolejny rozdział miał być dopiero, ale postanowiłam, że póki mam czas(czyli mniej więcej tydzień) będę wstawiać je codziennie lub prawie, bo zajmuje mi to trochę czasu 😛
Chciałabym jeszcze pozdrowić Kornelia532 i Wikitra to których także zapraszam 😁
Buziole i do następnego!
😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top