࿙༽༺9༻༼࿚
Miałam nadzieję, że dziś Mingi nie będzie mi przeszkadzał w szkole. Kazałam mu zostać z Sanem w mieszkaniu. Chociaż zdawałam sobie sprawę, że mogą tam się pozabijać. Jeśli mogę to tak nazwać, mając na uwadze, że to anioły...
Pierwsza lekcja miała się zacząć za niedługo. Siedziałam na swoim miejscu, przeglądając media społecznościowe na telefonie, nie mając ochoty powtarzać poprzedniej lekcji.
- Słyszałyście? - usłyszałam za sobą podekscytowany głos przyjaciółki Sihyeon - Podobno ma dziś do naszej klasy dołączyć ktoś nowy - dodała, czym spowodowała, że podniosłam głowę znad ekranu zaintrygowana.
- Nie dziwne, że ktokolwiek przenosi się w takim momencie roku szkolnego? Zostały dwa miesiące do egzaminów - skomentowała Yoohyeon. I miała rację, przez co coraz bardziej przekonywałam się, że to mogłyby być plotki.
Jednak nie długo po tym do sali weszła nauczycielka a osoba, która weszła za nią, rozwiała moje wątpliwości. Patrzyłam na stojącą obok niej dziewczynę. Miała czarne proste włosy i nieśmiałym spojrzeniem rozglądała się po pomieszczeniu, by nie nawiązywać z nikim kontaktu wzrokowego. Zażyte rozmowy mojej klasy przerwała nauczycielka, stukając wskaźnikiem o mównicę. Nastała cisza, na co dziewczyna spuściła wzrok.
- Jak zauważyliście, od dzisiaj w tej klasie macie nową koleżankę - zaczęła nauczycielka. Wszyscy o dziwo milczeli, ale rozglądali się po sobie - przedstaw się - dodała łagodnie widząc spiętą dziewczynę
- Cześć, nazywam się Seo Gahyeon i mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło - powiedziała, lekko się kłaniając i starając się uśmiechnąć. Jednak widziałam, jak nerwowo bawiła się palcami. Nauczycielka posłała jej zachęcający uśmiech.
- Usiądź na wolnym miejscu - powiedziała i wtedy to do mnie dotarło. Tylko obok mnie jest wolne miejsce...
Przywitałam ją uśmiechem i poczułam ulgę gdy go odwzajemniła, siadając. Ale na tym to się skończyło. Przez resztę lekcji obie byłyśmy zajęte pisaniem notatek.
Biłam się z myślami czy by do niej nie zagadać. Jednak gdy nastała przerwa Sihyeon mnie wyprzedziła. Otoczyły moją ławkę we rójkę, przez co jeszcze bardziej utrudniało mi wyjście, gdyż siedziałam przy ścianie. Nie chciałam się pchać, dlatego wyjęłam słuchawki i puściłam sobie ulubioną playlistę.
Kontem oka widziałam, że Gahyeon wciąż czuła się niezręcznie, rozmawiając z dziewczynami. W jej zachowaniu widziałam swoje podobieństwo. Rumieniła się i wszelkimi siłami starała się nie patrzeć im w oczy. Głównie mówiły one. Nie musiałam długo czekać, by w końcu wstała i gdzieś z nimi wyszła.
Oparłam głowę na dłoni, wsłuchując się w lecącą aktualnie piosenkę. Przymknęłam oczy, wzdychając. Po nie długiej chwili ponownie je otworzyłam. W klasie nie było już nikogo. Tylko ja i Mingi... Westchnęłam zrezygnowana na jego widok, siadając prosto. Znów zostawił Sana samego.
- Mówiłam ci, żebyś nie zostawiał go samego w mieszkaniu - powiedziałam, wyjmując słuchawki z uszu.
- Nie jest sam w mieszkaniu. Aktualnie stoi przed szkołą - odpowiedział z bananem na twarzy, na co oczy wyszły mi z orbit.
- Że co? - zdziwiłam się. Miałam ochotę wstać i to sprawdzić, ale widok z okna tej klasy nie był na stronę szkoły, gdzie jest brama. - Wróć z nim do domu - westchnełam
- No nie wiem, bardzo truł, by tu przyjść
- To przyjdźcie gdy skończę lekcje - westchnęłam - widzisz? - pokazałam na zegar wiszący nad tablicą - podobny wisi u mnie w kuchni. Jak te dwa paski staną się jednym poziomym, wtedy możecie przyjść - powiedziałam, na co Mingi z zainteresowaniem przyglądał się zegarowi.
- Wiem co to zegar - zaśmiał się po chwili, patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Idź już lepiej - weschnęłam na co jego uśmiech zmalał. Zniknął zaraz po tym.
༽༺༻༼
Trwał Wf. Pogoda dopisywała, więc lekcję mieliśmy na szkolnym boisku. Spora większość mojej klasy odbijała ze sobą piłkę do siatkówki jednak ja, Wooyoung z jednym chłopakiem i Gahyeon woleliśmy to spacerować, to truchtać wokół boiska. Nigdy nie lubiłam siatkówki. Wolałam koszykówkę. Nawet nie umiem porządnie odbić piłki do siatki, nie robiąc z siebie debila.
- Nie wiem, czy miałyśmy okazje się poznać - usłyszałam głos. Odwróciłam głowę w bok, by zobaczyć uśmiechniętą twarz Gahyeon.
Miała rumieńce na policzkach spowodowane ciągłym biegiem. Ja jednak głównie spacerowałam. Chociaż znając życie, miałam większe rumieńce niż ona. Zdziwiłam się lekko tym, jak inaczej wyglądała. Była o wiele mniej spięta i o wiele bardziej uśmiechnięta. Jak widać, szybko się adoptuje.
- Tak, cześć. Na imię mi Tanashiri, ale mów mi Shiri - powiedziałam z uśmiechem. Jednak wciąż byłam trochę spięta rozmową. - Gdzie wcześniej mieszkałaś? - spytałam chcąc podtrzymać rozmowę
- W Busan - powiedział - Miałam ostatnio duże problemy osobiste i chcieliśmy zacząć wszystko od nowa - dodała, wyprzedzając tym sposobem moje następne pytanie.
- Czyli dlatego przeniosłaś się w takim momencie roku szkolnego... - westchnęłam
- Nie miałam wyjścia - odpowiedziała z uśmiechem, jednak spuściła wzrok. - Jestem tu kilka dni, a już zdążyłam zauważyć, że ludzie tu są o wiele milsi i bardziej pomocni - skomentowała
- Urok Daegu - odpowiedziałam z dumą.
Dużo czytałam w internecie, o tym jak wyjątkowo mili są tutaj ludzie. Teraz po raz pierwszy sama to usłyszałam. Jednak bolał mnie fakt, że prócz kilku wyjątków, osobiście nie doświadczyłam tej fali serdeczności.
Gahyeon zaczęła temat tego, że gdy rozmawiała z Siyeon, zauważyła, że raczej odcinam się od świata. Wypytywała mnie, czy Siheon coś mi zrobiła, jednak ja zapewniałam ją, że po prostu taka jestem. Dowiedziałam się, że ona też jest nieśmiała i ostatnie wydarzenia z jej życia spowodowały, że trudno jej jest komukolwiek zaufać. To sprawiło, że przestałam się stresować rozmową z nią, bo widziałam w niej siebie. Czułam ulgę, rozmawiając z nią, jednak nie chciałam sobie robić nadziei, że kiedykolwiek mogłabym być z nią bliżej, niż jako koleżanka z ławki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top