࿙༽༺19༻༼࿚
Dziś już poszłam do szkoły. Mingi zapewniał mnie, że wszystko jest już w porządku. Chodził, uśmiechał się i zachowywał jak po staremu. Jednak wciąż był blady, miał sińce pod oczami, rumieńce i wyraźnie słyszałam, jak mówi przez nos. Dlatego na każdej lekcji siedziałam jak na szpilkach. Każda lekcja wyjątkowo mi się dłużyła. Akurat wtedy gdy jak najszybciej potrzebuję wrócić do domu. Gahyeon najwyraźniej zauważyła moje dzisiejsze, lekko nerwowe zachowanie.
- Coś ty dzisiaj taka nieobecna? Coś się stało? - spytała na przerwie gdy klasa trochę opustoszała.
- Nie, jest okej. - powiedziałam, chociaż byłam pewna, że mi nie uwierzyła. - Po prostu wczoraj miał mały wypadek i trochę się obawiałam zostawić go samego w domu - wymyśliłam na poczekaniu - dlatego mnie wczoraj nie było - zasmiałam się czego od razu pożałowałam, bo Gahyeon zbombardowała mnie pytaniami.
- Jaki wypadek? Co się stało? Jak czuje się San?
- Nic poważnego...
- San miał wypadek? - przerwał mi głos Wooyoung'a, który właśnie wszedł do klasy.
- T-tak... - brnęłam dalej - tylko spadł ze stołu i uderzył się w głowę - wymyśliłam po chwili, by nie przesadzić - śpieszę się do domu, bo odezwała się jego trauma z dzieciństwa - odwróciłam głowę w stronę Gahyeon, kontem oka widząc zdziwienie Wooyoung'a. Wolałam już nic więcej nie mówić, by nie pogarszać sytuacji i przypadkiem nie wydać Wooyoung'owi, że mieszkam sama z Sanem.
- A rozumiem... - Gahyeon pokiwała głową - Biedny... - jęknęła
Podniosłam wzrok na Wooyoung'a posyłając mu uśmiech. Po krótkiej chwili spojrzałam na niego znacząco, dając do zrozumienia, żeby sobie poszedł. Dopiero wtedy kiwnął głową i odszedł do swojej ławki. Po minie Gahyeon wnioskowałam, że była zaniepokojona. Już miałam powiedzieć, by się nie przejmowała, ale przypomniał mi się wczorajszy widok Mingi'ego. I tak jak szybko udało mi się na chwilę o tym zapomnieć, tak znów westchnęłam zestresowana.
Wracałyśmy z Gahyeon z łazienki gdy na korytarzu zatrzymała nas nasza wychowawczyni.
- Muszę chwilę porozmawiać z Tanashiri - powiedziała, patrząc na Gahyeon. Dziewczyna odeszła a ja lekko zaintrygowana spojrzałam na panią Lim - nie było cię wczoraj w szkole. Coś się stało? - Pani Lim to wzorowa wychowawczyni. Naprawdę czułam się przy niej swobodnie i wiedziałam, że mogę jej zaufać. Miałam szczęście, że moją wychowawczynią jest jedna z najmilszych nauczycielek w szkole. Jest mojego wzrostu. Młoda, ładna a mimo to chłopaki oszczędzają sobie żarty.
- Trochę się źle czułam - odpowiedziałam. Wiedziałam, że to nie jest idealne usprawiedliwienie. Nikt tego nie potwierdzi. Rodzic usprawiedliwienia nie napisze... Ona to wie. Ale nie wie, że mieszka ze mną jeszcze dwóch chłopaków, których muszę niańczyć - Miałam lekkie zatrucie pokarmowe, nie chciałam co pięć minut wychodzić na lekcji do łazienki - zaśmiałam się, spuszczając wzrok. Dziwne, że kłamanie ostatnio przychodzi mi tak łatwo.
- A jak się teraz czujesz?
- Lepiej, o wiele - podniosłam głowę patrząc na nią pewnym siebie spojrzeniem
- Jedna nieusprawiedliwiona obecność w dzienniku u ciebie będzie wyglądała co najmniej dziwnie. Także bądź spokojna, usprawiedliwię ci ją, żeby twój kurator nie miał pretensji - posłała mi uśmiech, na co uśmiechnęłam się do niej szeroko, kłaniając się w podzięce.
Kobieta mnie wyminęła, na co jeszcze raz jej się ukłoniłam. Już miałam kierować się w stronę sali gdy usłyszałam znajomy głos.
- Kurator? - zatrzymałam się, spoglądając w bok. Zobaczyłam Wooyoung'a ze zmarszczonym czołem stojącego przy wejściu do męskiej ubikacji
- Czy ty zawsze musisz wszystko podsłuchiwać? Nie masz nic innego do roboty? - jęknęłam, nie chcąc wierzyć, że do tego doszło.
- Czemu jesteś pod nadzorem kuratora?
- A no wiesz, siedziałam w więzieniu za morderstwo - powiedziałam, podchodząc bliżej niego głosem, z którego wylewał się sarkazm - nie twoja sprawa, jak to miałeś w zwyczaju mówić - dodałam, śmiertelnie poważnym tonem patrząc w jego oczy.
Odeszłam, powstrzymując płacz. Czy on się wygada teraz wszystkim? Powie, że jestem pod opieką kuratora, wszyscy zaczną wypytywać dlaczego. Wszystko wyjdzie na jaw, a moje spokojne życie w tej szkole będzie skończone. Nie chcę tego... Zastanawiałam się, czy zdążę się uspokoić przed powrotem do klasy, czy jednak skręcić w inny korytarz i iść do łazienki i się rozpłakać w spokoju na drugim piętrze.
Po niedługiej chwili ponownie pojawił się przede mną Wooyoung, który zdążył mnie dogonić. Zatrzymałam się, prawie na niego wpadając. Jednak po moich policzkach już spływały pojedyncze łzy.
- Shiri, nie martw się, nie powiem nikomu - powiedział. Miał zaniepokojoną minę, jednak trudno mi było w to uwierzyć. Lekko nerwowo wytarłam łzy, wzdychając głęboko.
- Dziękuję - wyszeptałam, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Poczułam się lekko onieśmielona, przypominając sobie, że on mi się podoba. PODOBAŁ. Shiri, czas przeszły. Spuściłam wzrok na dłonie, którymi cały czas nerwowo się bawiłam. Przymknęłam oczy, chcąc sobie uświadomić, że to jeszcze nie koniec mojej sielanki. I że jednak wszystko będzie dobrze. Próbowałam się uspokoić. Dłonią wachlowałam oczy, by łzy już przestały mi lecieć.
- Wciąż widać, że płakałaś - powiedział Wooyoung łagodnie. Dalej tam stał, ale tym razem posyłał mi uśmiech pełen wsparcia. Podał mi nawet chusteczkę, którą z uśmiechem przyjęłam. Nie mam wiele czasu, żeby się ogarnąć. W końcu trzeba wrócić na lekcję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top