࿙༽༺13༻༼࿚

Cisza panowała tak długo, że na chwilę zasnęłam. Zwłaszcza że przez to jak martwiłam się o Sana, nie spałam tej nocy za dobrze.

Siedziałam na podłodze i opierając się na łóżku, ściskając dłoń Mingi'ego gdy się obudziłam. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam leżącego na boku Mingi'ego. Przyglądał mi się. Poderwałam się z natychmiastowo, lekko zaniepokojona. Zaczęłam szukać wzrokiem Sana, który ostatecznie siedział przy blacie w kuchni, przyglądając się nam.

- Dobrze się czujesz? - spytałam, patrząc na Mingi'ego. Ten z szerokim uśmiechem pokiwał głową twierdząco. - Naprawdę? Pokaż rany... - podniosłam się, by usiąść obok niego. Spojrzałam na jego plecy i zobaczyłam dwie blizny na łopatkach. Były duże, bardziej żółte niż czerwone. Jakby rany się już wygoiły. Wróciłam wzrokiem do Mingi'ego, który mi się przyglądał. - Wiesz, jak się martwiłam...- westchnęłam 

- Nie wiem, co się stało - powiedział w końcu, po dłuższej chwili ciszy. - Nie mogłem się ruszyć. Przepraszam, że sprawiłem kłopot - dodał spuszczając głowę

- Mingi, nic się nie stało. Nie przepraszaj. Ważne, że nic ci nie jest - mówiłam, obejmując go - Ale wciąż się obawiam, że to się powtórzy - wymamrotałam, wtulając się w niego mocnej. 

Po chwili poczułam, jak sam mnie obejmuje. Cała się trzęsłam z nadmiaru emocji. Obawiałam się, że to tylko ostrzeżenie przed czymś większym skoro tak łatwo mu przeszło. 

- Nie martw się już - usłyszałam jego łagodny głos - czuję że coś jest nie tak. Już po wszystkim. Gdy jesteś ze mną, nic mi nie będzie

- Obyś miał rację - odpowiedziałam. Słyszałam tylko bicie jego serca. 

Zdziwiło mnie to lekko, bo biło dość szybko, jednak po chwili usłyszałam delikatne chrząknięcie Sana. Odsunęliśmy się od siebie i oboje spojrzeliśmy w jego stronę. Przyglądał się nam nie do końca przyjaznym spojrzeniem. 

- Wszytko okej? - spytałam, obawiając się, że jego też to czeka. San posła niemrawy uśmiech i pokiwał głową twierdząco. Uśmiechnęłam się pod nosem - Pasowałoby cos zjeść - dodałam, wstając.

Podeszłam do blatu, gdzie stał San. Miałam go wyminąć, jednak przystanęłam. 

- Na poprawę humoru ugotuję coś dobrego dla nas - powiedziałam, posyłając mu uśmiech, przypominając sobie, że sam miał ciężką noc. 

Atmosfera wydawała mi się dziwna. Chociaż czego innego mogłam się spodziewać. Oparłam się o blat, zaczynając myśleć o tym, co mogłabym ugotować na wczesny obiad. 

- Nie jestem głody - powiedział San, przerywając chwilową ciszę - Nie musisz się męczyć z gotowaniem - dodał, na co podniosłam na niego wzrok. 

Kontem oka widziałam, jak w naszą stronę kieruje się Mingi. Zwróciłam uwagę, że wciąż jest bez koszulki. Przystanął obok nas, jednak ja nie mogłam odciągnąć od niego wzroku. Onieśmielał mnie ten widok, zwłaszcza że nie był chuderlakiem, tylko naprawdę dobrze zbudowanym chłopakiem. Mimo że czułam, jak moje policzki się wręcz palą przez to, że stoi tak blisko, to nie mogłam odwrócić wzroku. 

- Ubierz się - skomentował w końcu San lekko zirytowanym tonem. Otrząsnęłam się, słysząc jego głos i wracając do rzeczywistości. Po chwili na ciele Mingi'ego pojawiła się koszulka, a ja spojrzałam w twarz Mingi'emu. Przyglądał mi się, jednak ja natychmiastowo odwróciłam wzrok w inną stronę. 

- Wszystko okej? Jesteś cała czerwona na twarzy - powiedział Mingi 

- Tak, tak - odpowiedziałam, kiwając głową. Dotknęłam dłońmi moich policzków. Były gorące i chciałam je zasłonić. 

Spuściłam głowę, by żaden z nich tego nie zauważył. Odwróciłam się, by sięgnąć po stojący na blacie dzbanek z wodą i  nalałam sobie wody do szklanki. Gdy wzięłam łyk, dopiero teraz poczułam, jak szybko bije mi serce, jak trzęsą mi się dłonie i jak trudno mi teraz spojrzeć na Mingi'ego. 

Znam to uczucie. To gdy w pierwszej klasie Wooyoung był bardziej uśmiechnięty. Gdy wtedy na walentynki roznosiłam z nim po szkole listy miłosne. Jak wymieniliśmy się walentynkami, bo nikt do nas nie napisał. To jest to samo uczucie.

Ale to nie jest możliwe... Mingi nie może mi się podobać. To nie jest nawet człowiek... W każdej chwili jego kara może się skończyć. Może zniknąć... Nie mogę sobie zaprzątać tym głowy. To nie ma sensu... Nie. Proszę nie. On nie może mi się podobać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top