࿙༽༺11༻༼࿚
Robiło się ciemno. Jutro był poniedziałek, jednak nie miałam zamiaru iść do szkoły. Nawet nie musiałam. Od jutra moja klasa jechała na trzydniową wycieczkę. Ja nie chciałam, mimo że nauczyciele chcieli mi ją zasponsorować.
Korzystając z tego, że nie muszę jutro rano wstawać, postanowiłam iść na wieczorny spacer po centrum. Z Sanem... Niedaleko parku jest alejka, gdzie młodzi zdolni wykonują wokalne i taneczne covery znanych artystów. Taka mała wersja słynącej z tego dzielnicy w Seulu. Najwięcej artystów zawsze jest w niedzielne wieczory, jednak nigdy nie miałam okazji tam się przejść.
Dlatego idąc przez park i skręcając w alejkę, uśmiechałam się szerzej niż zawsze. Rozglądałam się wokół z takim samym zainteresowaniem i podziwem jak San. Czułam tylko na sobie spojrzenie Mingi'ego, który szedł za nami.
Byłam bardzo podekscytowana samym faktem, że tu jestem, o tej porze i do tego nie jestem sama. Ludzi zadawało się być coraz więcej. Zwłaszcza młodych.
Przystanęłam gdy zauważyłam pierwsze większe zgromadzenie. Usłyszałam piękny męski śpiew, więc zaczęłam bardziej się wychylać, by zobaczyć kto to. Mimo że był przysłonięty, udało mi się zobaczyć jego twarz na milisekundę. Oczy mi wyszły z orbit gdy okazało się, że twarz wydała mi się znajoma. Jongho. Chłopak z równoległej klasy i przyjaciel Yeosang'a. Więc często spędza przerwy w naszej klasie. Śpiewał piosenkę IU, ale nie pamiętałam niestety jej tytułu. I robił to obłędnie. Nigdy bym nie pomyślała, że może mieć taki głos. Obok niego siedział jakiś chłopak, przygrywając mu na gitarze. Miałam ochotę iść dalej, bo wiedziałam, że zapewne inni występujący są ta samo bardzo utalentowani jak on. Jednak nie mogłam, za bardzo spodobał mi się jego głos.
- Co ty tak patrzysz na niego jak na porcję twoich ulubionych lodów? - usłyszałam głos Sana. Odwróciłam głowę w jego stronę, śmiejąc się pod nosem, jednak on nie był taki wesoły.
- Bo jego głos jest równie słodki jak te lody - odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech.
- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony, zapewne nie rozumiejąc metafory.
- Nieważne - zaśmiałam się - chodźmy dalej - dodałam z lekkim bólem serca. W końcu przyszliśmy tu pooglądać różne występy osób, nie wiem, czy warto zatrzymywać się przy pierwszym. Może się okazać, że w dalszej części alejki właśnie mnie coś omija.
Idąc dalej, jakoś nikt nie przykuł szczególnie mojej uwagi. Nie zatrzymywałam się na dłużej niż na chwilę, mimo że ludzie byli bardzo utalentowani.
- Też umiem śpiewać - prychnał nagle San gdy ponownie przystanęłam, zaczynając się przyglądać jakiemuś chłopakowi i dziewczynie. - I wcale nie gorzej - dodał, na co odwróciłam głowę w jego stronę - Każdy anioł umie - dodał ciszej
- N-nie każdy - usłyszałm głos Mingi'ego. W momencie spojrzałam na stojącego po drugiej stronie mnie, Mingi'ego. Spuścił głowę, widocznie nie bawiąc się najlepiej. Usłyszałam tylko śmiech Sana, na co dałam mu kuksańca w bark, by przestał. Jęknął niezadowolony, a mi humor się pogorszył, widząc ostatnio wiecznie przygnębionego Mingi'ego.
- I co w tym strasznego? - spytałam, posyłając mu uśmiech, jednak on nawet na mnie nie spojrzał. Dopiero po chwili podniósł wzrok tylko po to, by po chwili zniknąć. Westchnęłam, czując się źle. Mingi naprawdę musi być wrażliwy. - M-może wróćmy do domu - odwróciłam się w stronę Sana
- Czemu? - spytał
- Martwię się o Mingi'ego
- Skąd pewność, że wrócił do domu? - odpowiedział, na co spuściłam wzrok. Faktycznie nie byłam tego pewna. - Nie przejmuj się nim tak - dodał po chwili
- Łatwo ci mówić - oznajmiłam - Założę się, że jest zazdrosny, odkąd się pojawiłeś. Sama zauważyłam, że poświęcam mu coraz mniej uwagi. Nie obwiniam cię, tylko... no wiesz o co chodzi
- Nie bardzo... - jęknął, a ja zdałam sobie sprawę, że on może nie wiedzieć co to empatia. Spojrzałam na niego, wzdychając.
- Wiesz co to empatia? - spytałam, na co San pokiwał głową przecząco - Jako upadły anioł, nie dziwi mnie, że nie wiesz. Oznacza to, że rozumiesz, jak się czuje inna osoba, do takiego stopnia, że sam to odczuwasz - powiedziałam - tak się właśnie czuję w stosunku do Mingi'ego - wyznałam, na co on patrzył na mnie, jednak ja nie mogłam odczytać nic z jego wyrazu twarzy.
Poczułam, jak ktoś z tyłu mnie popycha. Wpadłam na Sana, szukając wzrokiem potencjalnej osoby, która mogła to zrobić. Jednak nikt nie przykuł mojej uwagi. Stanęłam prosto, mówiąc Sanowi, byśmy poszli dalej.
Jednak im dalej szliśmy, tym atmosfera między nami stawała się bardziej spięta. Milczeliśmy oboje, tylko co jakiś czas stając i przyglądając się występom. Nie wiem, dlaczego tak to teraz wygląda. Może San za bardzo wziął do siebie moje słowa. A po prostu nie wiedziałam już jak się odezwać, by znów rozluźnić sytuację. Nie jestem dobra w te klocki.
Szliśmy do momentu gdy nie zauważyłam kolejnej znajomej twarzy. Jakaś grupa wykonywała taneczny cover do jednej z piosenek SEVENTEEN, ale poznałem osobę, która im się przyglądała z wielkim uśmiechem na twarzy. Uśmiechnęłam się i przyspieszyłam kroku.
- Zamknij usta, bo jeszcze ci jakaś mucha wleci - skomentowałam, by zwrócić uwagę Gahyeon. Spojrzała na mnie i się zaśmiała.
- Są niesamowici - oznajmila, wracając wzrokiem do grupy, jednak po chwili obok mnie stanął San, co zwróciło jej uwagę.
- Właśnie. To mój kuzyn San - powiedziałam, na co Gahyeon z uśmiechem wyciągnęła dłoń w jego stronę
- Jestem Gahyeon - powiedziała. Spojrzałam na Sana, który patrzył na nią jak na ducha. Powoli uścisnął jej dłoń, jednak wciąż milczał. Zachowywał się dziwnie. Zauważyłam, że gdy cofał dłoń, to cała się trzęsła. Spojrzałam na niego, by zobaczyć, jaki jest blady. Mój uśmiech lekko zmalał, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Przerwała go jednak Gahyeon, która zaczęła nas wypytywać o różne rzeczy. Od tego co tu robimy do już typowo szkolnych tematów. Chwilę po tym występ się skończył, więc zaczęłyśmy razem spacerować po alejce. Jednak San trzymał się na uboczu i tylko przytakiwał gdy któraś z nas go o cos pytała. Wydało mi się to dziwne...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top