Rozdział 9| Szkoła
-Hej...
-H-hej...-powiedziałam podchodzac dp swojej szafki.
-Ale ciacho, mrau-mrukneła Kinia w strone chlopaka.
Odwróciłam sie i spojrzałam na chlopaka. Max stał i sie przygladał innym aż w końcu mnie znalazł.
-Em... Stars?-szturchnela mnie w ramie.
-A tak... przepraszam...-powiedziałam i powróciłam do reszty zajeć.
-I oto nasza gwiazda!-powiedział Blake z Drakiem.
-Nie strasz mnie!-pisnęłam a Kinia przybliżyła sie do Drake'a.-czy ja o czyms nie wiem?-dodałam.
-Jesteśmy razem!-powiedzieli chórem.
Posmutniałam i zamknęłam szafkę.
-Sory muszę iść...-powiedziałam i przecisnelam sie miedzy Blake'iem a Drake'iem.
-Poczekaj...
-Nie mam czasu... ide na lekcje.
Poszłam troszke dalej ale na mojej drodze stanął jakiś goryl... to był Max...
-Przesuniesz się?
Obejrzał sie za siebie ale ponownie wrócił do rozmowy.
-Mógłbys się przesunać?-spytałam ponownie.
-Co?-powiedział glupio i sie już odwrócił-Czego chcesz szmato?-powiedział.
Zrobiło mi się smutno z tego jak mnie nazwał. Przecież przeznaczenia nie zmienisz? Chyba?
-Co ja ci takiego zrobiłam?!-powiedziałam zapłakana. Ruszyłam w stronę Maxa żeby mu wygarnąć ale Blake mnie zatrzymał.
Obiął mnie w talii i przytulił sie siebie.
-Bedzie wszystko okej zobaczysz-max popatrzył sie na Blake'a jakby zobaczył ducha.
-Stars...-powiedział Max patrząc na mnie jak cierpię.
-Nie!-odkrzyknęłam i sie jeszcze bardziej rozpłakałam.
-Max!-powiedział Marco i podszedł do Maxa.
-Co jest?-powiedział a Marco go zabrał ode mnie.
-Stars...-powiedział i poszedł ze mna na lekcje.
***
>Jak się czujesz?
<J-jakoś...
>Em... jeśli mogę spytac to co cię łączyło z Maxem?
<Był moim Mate a ja jego... ale już koniec z nami...
>Kochałaś go?
<Bardzo, a teraz żałuje swoich czynów, żałuje wszystkie wypowiedziane słowa które powiedziałam ostatnio w jego stronę...
>Chcesz pogadać w cztery oczy?
<Yhym...
>Zaraz bedę, buziaki pa
>3maj się;)
SMS którego przysłał mi Blake, i jaką przeprowadziliśmy rozmowę powyżej.
-Puk puk!-powiedział Blake naciskając na klamke.
-Wejdz-pociagnęłam nosem spoglądając na ciemno włosego chłopaka o piwnych oczach.
-Jak się czujesz...uf...-podbiegłam do niego z płaczem i przytuliłam.
-Dziekuje że jesteś...-mruknęłam do Blake'a.
-Nie ma za co...-powiedział, pocałował mnie w czółko i odrzekł-Jesteś taka jaką chcę mieć...
-Co?!-pisnełam kiedy zaczął mnie gilgotać.
-Kocham cię...-pocałował w policzek.
-Ej!-pisnełam ponieważ jego usmieh mówił sam za siebie. Wiedział doskonale że się rumienię.
-Wygladasz słodko gdy się rumienisz...
-EJ!-Wrzasnęłam kiedy znów powiedział.
-Co jest?-powiedział.
-Bo ja...
-Wiem... nie kochasz mnie...-co on sobie myśli?!
-Nie o to mi chodzi, Blake...
-A o co chodzi?! Mate to przeznaczony, ale ja nim nie jestem... racje idz do Maxa...
-Pezestańcie! Ja was obydwu kocham na inny sposub... każdy z was jest dla mnie ważny... Blake!-popłakałam się upadajac na kolana.
-S-stars...-powiedział płaczac razem ze mną.-nie chciałem...
***
-Blake?!-krzyknęłam spogladając na Blake'a spiacego obok mnie.
-Um... słucham?-powiedział zaspanym głosem.
-Nie wierze...
-Do niczego tu nie doszło okej?-uspokił mnie.
KWADRANS PÓŹNIEJ
-Zmeczona jestem, i poco ny tyle szliśmy?!-powiedziałam opierajac sie o Blake'a.
-Sama chciałaś...
-A no tak, nie ważne... lubie cie wiesz?-kolejne pytanie wyrwane z kontekstu. Eh...
-Ale pytania zadajesz...-powiedział po czym jego BANAN zszedł z twarzy.-chodźmy stad...-powiedział i spojrzał na Max'a stojącego obok blondynki... AURA?!
-Ty suko!-krzyknełam do Maxa i Aury.
-Odpierdol się od niej szm...-zacial się.
-Co ona ma że ją wolisz? Czego ja nie mam a ona ma?-powiedziałam-Max... kocham cie nad życie, jestem przeciez twoja popierdzielona Mate... max ja cie kocham...-powiedziałam ledwo przełykając ślinę.
On ani drgnął, stał i nawet sie nie przejął tym że leca mi łzy.
-Wiesz co?
-No co? Pobiegniesz do swojego Blake'a?
-NIENAWIDZE CIĘ!-chlopak zesztywniał.
-Stars...-powiedział i zrobił krok w przód w moja stronę.
-Choć do domu...-powiedział Blake zabierajac mnie stamtąd.
Wróciliśmy do domu i poszliśmy do mnie na górę. Blake jeszcze zachaczył o lodówkę i zrobił nam coś do jedzenia. Ja natomiast się przebrałam w luźną piżamę:
Czekając na Blake'a poukładałam książki na pułce. Ogarnęłam legiwisko psa. Z nudów zeszłam na dół sprawdzić gdzie te jedzienie.
-Blake?-spytałam wchodząc do kuchni.
Na podłodze znajdował się lekko zakrwawiony nóż, przestraszyłam się go lekko wienc zrobiłam krok w tył. Po chwili poczułam takie jakby czyjeś twarde ciało. Odwróciłam się a to był Blake.
-Aaa!-krzyknęłam ze łzami już wczesniej w oczach.
-Nic mi nie jest...-powiedział i prubował mnie uspokoić.
-Jak to nic... a to?-wskazałam na zakrwawiony nóż na podłodze.
-A to?-powiedział i mnie wyminął-Kroiłem ogórka kiedy twoj pies mnie szturchnął naciąłem sobie palce, ale wszystk jest okej-powiedział i objoł mnie zabandażowaną ręką.
-Głupi pchlarz...
-Ej ja też nim jestem?!-powiedział obużony Blake i mnie pogilgotał.
-DING! DONG!-usłyszeliśmh razem dzwonek do drzwi.
-Kto to?!-powiedzieliśmy razem.-He he...-znów powiedzielismy razem.
-Okej ja może pójde?-zaproponował i poszedł do drzwi.
-Kto to?-spytałam gdy usłyszałam szmery.
~Mówie przecież że chcę ją przeprosić, no nie?-to był głos Maxa.
-B-blake?-powiedziałam wchodząc na korytarz.
-Stars... ja... ja przepraszam okej? Nie chciałem byc z Aurą. Zaczęła mnie szantarzować o to że jak nie bedę z nia to wygada sie komus o małym kłamstwie... proszę...-powiedział po czym do oczu naleciały mi i jemu łzy.
-N-nie wiem...-powiedziałam-nie wiem co ci powiedzieć...
-Stars ja ciebie kocham...-popłakał się na progu. Jego wyraz twarzy przybrał załamanego.
-Ja już pójdę...-powiedział Blake przytulając mnie przed wyjściem.
-Stars... ja... przepraszam że byłem wredny dla ciebie.. przepraszam za wypowiedziane słowa w twoim kierunku... ja przepraszam...-rozpłakał sie jeszcze raz.
-M-max...-powiedziałam podchodzac do goryla w progu.-to ja przepraszam...-rozpłakałam sie wpadając prawie w chisterię.
Chlopak prubował mnie uspokoic ale nic nie pomogło.
W końcu poszliśmy do kuchni. Skończyłam robic kanapki i je zjedliśmy w grobowej ciszy.
Została ostatnia kanapka... w tym samym czasie po nią siegnęliśmy. Nasze dlonie sie styknęły. Lekko sie usmiechnęliśmy lecz później ten banan z ust nam zszedł.
-Ty ja weź...-kurwa! Co jest? Mniejsza o to powiedzieliśmy miej wiecej w tym samym czasie.
-Poczekaj-wstałam z krzesła i podeszłam do lady w kuchni. Wyjełam z szuflady nóż do masła, ale taki metalowy lekko ostry. Podeszłam do kanapki i ja przecięłam na pół.
-Już...-powiedziałam. Niezręczna cisza dalej trwała. Nie wiele myślac podeszłam do Maxa.-Max ja... ja ciebie kocham, przeznaczenie jest inne niż nam sie zdaje, a może własnie to jest te przeznaczenie?-powiedziałam.
Jego to nawet nie ruszyło że coś powiedziałam. Powróciłam do swojej kanapki i zaczęłam ja jeść.
-Stars...-odezwał się po dłuższej ciszy.-ja wiem że nawaliłem jako, przyjaciel, kumpel, ziomeczek a jako chłopak zawaliłem najbardziej. Chcę ci wyjasnić że pomimo tego wszystkiego bardzo cie kocham, i pomimo tych bolących słów które ostatnio wypowiedzieliśmy... na prawdę kocham cię i nic tego nie zmieni.
-Ja nie wiem co powiedzieć... serio... nie to że uważam.że nic nie zrobiłam ja po prostu...eh... nie wiem jak co to wytł...-pocałował mnie.
-Nie musisz sie tłumaczyć... i tak cie kocham-powiedział spogladając na moją część niedokończonej kanapki.
-No możesz ją zjeść-usmiechna się i ze smakiem wział kanapke do ręki.
-Dziekuję kochanie-pocałował mnie w policzek.
-Mrr...-powiedziałam a Max sie zarumienił.-pięknie wygladasz kiedy się rumienisz...-zrobił wielkie oczy a po chwili schował twarz w rękach.-oj ty pchlarzu...
-Ej wrrr...-powiedział i sie zaśmialismy oboje.
-No dobrze dobrze kotku-posłałam mu buziaka i poszłam na górę.
***
-Zmeczona jestem...-powiedziałam spogladając na zegarek w telefonie.
Była dopiero 18.00, a ja już byłam śpiaca. Max to przyuważył i przysunął się na kanapie. Chwile potem czułam jak oczy mi sie zamykają.
-Ej miśka!-powiedział szturchajac mnie.-Powiedziałaś że nie zaśniesz!-powiedział oburzony.
-No wiem... ale... to jest silniejsze ode mnie okej?-powiedziałam i wstałam z jego kolan. On natomiast mnie zatrzymał i kazał z powrotem na nie usiąść.
To było podejrzane lekko.
-No weż chce sie isć umyć...-powiedziałam i prubowałam mu się wyrwać.
Nagle poczułam jakby jego ręka wsuwała mi się pod bluzke. Szybko zareagowałam.
-M-max...-chwile później byłam pod nim.
-Nie bój sie będę delikatny...-pocałował mnie w szyje następnie zaczął schodzic coraz to niżej.
-MAX!-krzyknęłam kiedy ściągnął ze mnie bluzkę. Do oczu napłynęły mi łzy. Cicho zaszlochałam a wtedy tak jakby Max sie opamiętał.
-O boże Stars... ja przepraszam...
-Nie...-wstałam zakrywając sie koszulką.
Wstałam i pobiegłam na górę. Zamknęłam sie w łazience.
-S-stars.. ja nie wiem jak to sie stało... ja..ja nie chciałem cie zgwałcić...-powiedział.
Szubko założyłam bluzkę i otworzyłam drzwi.
-Stars...-powiedział gdy mnie zobaczył przestraszoną.
-Do niczego nie doszło...-powiedziałam a Max mnie przytulił.
Poczułam jego łzę na swoim nosie. Spojrzałam na niego. Jego oczy były najbardziej szkliste jakie mogłam zobaczyc w swoim życiu.
Był taki przybity że aż krztuśił sie swoimi łzami. Myślał że zrobił coś mega złego tak na serio nic sie nie stało choc musze przyznac że na serio się bałam o siebie i o swoje dziewictwo.
-Max...-powiedziałam do niego kiedy nieco sie uspokoił.
-Prawie by do tego doszło... nie wiem co we mnie wstąpiło...-powiedział.
Patrzył sie wszędzie aby tylko nie na mnie, jego oczy były piękne, czemu je ukrywał?
-Spujrz na mnie...-powiedziałam a on jeszcze bardziej odwrócił wzrok-Spujrz na mnie, ej-naprostowałam jego wzrok na mnie-Masz piekne oczy gdy płaczesz...-pocałowałam go w usta.
-...Stars ja...-zająkał sie-Ja ciebie zdradziłem...
-Żartujesz sobie? Tak beke se ze mnie robisz...-jego oczy były serio szkliste-ty nie żartujesz sobie?! Powiedzi że to nie prawda...-zapłakałam.
-Przykro mi...-powiedział a ja sie rozpłakałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top