Część 1 „Niespodziewany List"
Leniwie się przeciągnęłam i przekręciłam na drugą stronę łóżka. Byłam niewyspana. Niestety niedane było mi się rozkoszować kolejnymi mijającymi minutami w moim łóżku. Do mojej komnaty weszła jedna ze służek, by poinformować mnie o przyjeździe mojej przyjaciółki Miley. Zdałam sobie sprawę, że całkowicie o tym zapomniałam... Cóż nie pozostawało mi nic innego jak szybko wstać i zacząć się ogarniać. Elfka zapytała jeszcze, czy nie potrzebuje pomocy, od razu spojrzałam na nią z uśmiechem i jej odpowiedziałam.
- Alissa, przecież wiesz, że wolę samą się sobą zająć. Naprawdę nie trzeba.
- Naprawdę Pani, jesteś chyba jedyną osobą, która nie potrzebuje do tego służby. - stwierdziła.
- No już dobrze, dobrze. Przyjdź za jakieś półgodziny, pomożesz mi z włosami. - dałam za wygraną, lepsze to niż jej marudzenie. Zaśmiałam się przy tym, bo sama muszę przyznać, że taka wymiana zdań jest dosyć zabawna i to już z samego rana.
- Oczywiście. - wyszła z mojej komnaty, by powrócić do swoich obowiązków. Czasami, naprawdę jest zbyt zasadnicza, ale i tak ją lubię.
Wyjrzałam przez okno jeszcze nie do końca obudzona, ale to wystarczyło, bym się przebudziła. Dzień zapowiadał się na pogodny. Weszła do łazienki, zabierając ze sobą wybraną sukienkę w kolorze fiołkowym tylko, że bardziej ciemnej jego odmianie. Gdy już udało mi się ogarnąć, wróciłam do sypialni, gdzie czekała już na mnie Alissa. Usiadłam przed toaletką, żebym mogła wszystko dokładnie widzieć. Służka od razu zaczęła rozczesywać moje jasne blond włosy, które zawsze rano były w wyjątkowym nieładzie, ale nie miała z tym najmniejszego problemu i szybko upięła je w piękny warkocz. Podziękowałam jej, a ona życzyła mi miłego dnia, przypominając jeszcze tylko, że powinnam iść już na śniadanie. Miała rację, już najwyższa pora. Nie powinnam kazać ojcu długo na mnie czekać. Muszę też pamiętać, żeby wysłać list do mojej siostry Arweny, która tym razem pojechała do swojego ukochanego. Co prawda spotkało się to z dezaprobatą ojca, ale nie mógł nic na to poradzić. Tak samo, jak na to, że zakochała się w człowieku. W końcu każdy ma prawo być szczęśliwym. Zdążyłam poznać Aragorna, gdy kiedyś do nas przyjechał, jest naprawdę miłą osobą. Pamiętam, jak kiedyś stoczyłam z nim mały pojedynek, nie docenił mojej strategii i tym samym udało mi się go rozłożyć na łopatki. Był zaskoczony, że jestem jeszcze lepszą wojowniczką od mojej siostry, a jeśli chodzi o Arwenę, to miała niezły z niego ubaw. Jedyną osobą, którą była mi równa, jest mój przyjaciel z Mrocznej Puszczy, Legolas. Miło wspominam spędzony czas w królestwie jego ojca.
Znów się zamyśliłam, naprawdę muszę się pośpieszyć.
Kierując się w stronę jadalni, nie mogłabym przeoczyć, jak piękne jest Rivendell o poranku. Chcąc nie chcąc i tak przez to całe podziwianie widoków się spóźniłam.
- Witaj ojcze. - dygnęłam przed nim, zaraz po tym go ściskając.
- Witaj córeczko, widzę, że znów jak to zwykle się spóźniłaś. - uśmiechnął się, kręcąc głową.
- Nic na to nie poradzę, wiesz, że lubię widok Rivendell o poranku. - odwzajemniła uśmiech.
- Wiem, wiem. Sam go przecież uwielbiam, ale śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. - upomniał mnie.
- Wiem, postaram się o tym pamiętać.
- Usiądź, powinnaś coś zjeść. - zasiedliśmy do stołu, spożywając posiłek. Oczywiście jak zawsze były jeszcze inne elfy, które grały na harfach i fletach. Nawet nie spostrzegłam, kiedy zjedliśmy.
- Co tam trzymasz w ręku? - zagadnął mnie ojciec.
- List do Arweny, już za nią tęsknię!
- No tak w końcu wyjechała dwa tygodnie temu, trochę już minęło. Zaczynam się martwić. - zmarszczył swoje czoło, pocierając je ręką.
- Przestań się zamartwiać, jestem pewna, że nic jej nie jest. - zapewniłam go.
- Skąd ta pewność?
- Siostry wiedzą takie rzeczy. - powiedziałam, jakby to była najbardziej oczywistą rzecz na świecie, co spotkało się z wybuchem śmiechu.
- No tak... Nie zapomnij tylko go dać wysłannikowi.
- Dobrze. - posłałam mu kolejny ciepły uśmiech.
- Jakie masz plany na dziś? - kontynuował dyskusje.
- Chyba pójdę do ogrodu i poczekam na przyjazd Miley. - odpowiedziałam po minucie zamyślenia.
- Wiesz, co o tym myślę, prawda... - bardziej stwierdził, niż zapytał, ale i tak odpowiedziałam.
- Yhm...
Na tym się zakończyła nasza rozmowa, a ja pognałam do swojej komnaty się jeszcze przebrać w coś wygodniejszego i poszłam do ogrodu. Długo czekać nie musiałam, bo w ciągu półtorej godziny została powiadomiona o przyjeździe mojej przyjaciółki. Skierowałam się szybki krokiem w kierunku dziedzińca, gdzie udało mi się ją dostrzec. Nie dało się jej pomylić z żadną inną elfką ze względu na jej odcień oczu w odcieniu szarym, bardzo jasnym. Włosy miała koloru bardzo ciemnego brązu przez niektóre kosmyki jej włosów o barwie czerni. Samą karnację miała odrobinkę ciemniejszą ode mnie, a moja była naprawdę bladsza, więc za wielkiej różnicy to nie robiło.
- Miley! - gdy tylko skierowała wzrok w moją stronę, od razu ją przywitałam. - Mae govannen mellon nin!
- Mae govannen mellon nin! - uścisnęłyśmy się, a zaraz potem zawołałam do jakiegoś strażnika, żeby wziął od niej konia.
- Opowiadaj! Co mnie ominęło od ostatniej wizyty? - zapytała, gdy tylko uwolniła się z moich objęć.
- Szczerze powiedziawszy to nic nadzwyczajnego, życie tutaj płynie powoli, przecież wiesz... - zaśmiałam się ironicznie.
- Wiem, a co u Arweny?
- Wyjechała do Gondoru! Chyba się domyślasz z jakiego powodu. - posłałam jej spojrzenie mówiące wszystko, na co mi odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- To widzę, że im się układa!
- Owszem, co jest złą nowiną dla naszego ojca. - Miley przewróciłam oczami z obojętnością.
- Przyzwyczai się! Opowiadaj mi tutaj co u reszty naszych znajomych, przecież wiesz, że jestem ciekawa!
- Spokojnie, będziemy miały na to całą noc. Chodź do środka, rozpakujesz się.
Szłyśmy, podziwiając okolicę, co często sama robiłam, idąc gdziekolwiek.
- Naprawdę nic się tutaj nie zmieniło, jest tak samo pięknie.
- Byś się przeszła ze mną o poranku, to byś miała co podziwiać.
- Ty i poranek? Jasne, akurat. - zaśmiała się.
- Ej, zdarza mi się czasami wstać dla tych widoków.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - droczyłyśmy się trochę na ten temat przez pewien czas, aż doszłyśmy do jej komnaty, która była niedaleko mojej. W czasie jej długiego rozpakowywania rzeczy miałyśmy okazje pogadać o tym, co się u niej działo. Dowiedziałam się, że wioska, w której mieszka z trudem odparła atak orków i goblinów w ostatnim czasie. Bardzo mnie to zmartwiło. Na szczęście nic takiego jej się nie stało, miała tylko parę zadrapań, bo była w głębszej części wioski. Niestety, osoby bardziej na obrzeżu miasta nie miały tyle szczęścia. Część z nich została bardzo ranna albo zginęła w potyczce. Gdy tylko zauważono orków i gobliny, natychmiast postanowiono o zebraniu wszystkich dzieci. Zostały one przeniesione i ukryte w środku wioski, więc nic im się nie stało.
Miley powiedziała, że pójdzie się wykąpać po długiej podróży, więc powiedziałam, że w tym czasie pójdę do swojej komnaty i przygotuje sprzęt na przejażdżkę. Po drodze spotkałam wysłannika i mogłam dać mu list do dostarczenia. Przed samymi drzwiami również spotkałam mojego ojca, który wręczył mi list. Przyniósł go wysłannik z Mrocznej Puszczy. Zabawne, że jeden niedługo wyruszy dostarczyć mój list, a inny z innego królestwa dostarcza mi niespodziewany list. Nie mogłam się doczekać, by go przeczytać. Podziękowałam ojcu, że mi ją przyniósł i weszłam do mojej komnaty. Zamknęłam za sobą drzwi, żeby nikt mi nie przeszkadzał i usiadłam na łóżku z listem w rękach. Zastanawiałam się, co takiego może być zawarte w tym liście. Przyznaje, że dawno się nie widzieliśmy ze względu na dzielącą odległość nasze królestwa, a już, zwłaszcza że inne wioski na dalszych terenach były atakowane przez orków i można było ich spotkać. W Rivendell i jego okolicach raczej nie miałam na to szans, gdyż zanim przekroczyliby granicę naszego królestwa i tutaj weszli, to najpewniej już zostaliby zastrzeleni. Elfy były znane z tego, że są wspaniałymi łucznikami ze względu na ich zwinność i doskonały wzrok. Do Mrocznej Puszczy raczej orkowie też by się nie dostali ze względu na dwie istotne rzeczy. Po pierwsze, las, który zamieszkują przeróżne mroczne stworzenia, a drugą rzeczą było to, że pałac był naprawdę bardzo dobrze strzeżony i nikt bez wiedzy władcy tego królestwa nie mógł tam wejść. Tauriel i Legolas jako kapitanowie straży tego pilnują. Legolas i Tauriel... Tak mi ich brakuje. Chciałabym się z nimi znowu zobaczyć, ale nie wiem, czy obecnie ojciec wyraziłby na to zgodę. Podejrzewam, że z tych samych powodów martwił się tak o moją siostrę. Muszę przyznać, że też się martwię, ale nie chcę się do tego przyznać. Wystarczy, że jedno z nas się zamartwia.
Uświadomiłam sobie, że przez ten cały czas błądziłam gdzieś myślami, wpatrując się w kopertę. Zdobyłam się na odwagę, wzięłam swój sztylet i rozdarłam kopertę, delikatnie ją rozcinając. Nie chciałam, uszkodzi samego listu. Wyjęłam list i zaczęłam go powoli czytać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top