6
9:00
Sobota! Piękny dzień gdzie nawet kujony odpoczywają. Dzień w którym świat staje się piękny. Wstajesz o której chcesz i kładziesz się soać też o której chcesz. Dodatkowo nie oglądasz żadnych niskich ilorazów inteligencji oraz debili.
Możesz oglądać filmy, jeść nawet co minute, pić również. Nie ma hałasu,dzwonku, śmierdzącej od źle dobranych perfum toalety ani takiego Caleb'
W bonusie Sobota zaczyna się w piątek po południu a kończy się w niedziele rano. Idealny timing!
Rodzice wyszli już do pracy a ja zostałam sama w domu. W za dużej bluzie i dresowych spodenkach, rozwalonym koku z pudełkiem lodów. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, jękłam i poszłam otworzyć.
-Dzień dobry- powiedziałam spodziewając się listonosza.
Spojrzałam na osobę stojącą przede mnie i w szoku stałam jak wazon
- Przyszłam wyciągnąć cię z domu na zakupy. Mam dzisiaj Caleb'a za prywatnego kierowce więc trzeba to wykorzystać
- Nie mogłaś zadzwonić? Napisać? Akurat dzisiaj nie chciałam go widzieć- szepnęłam jej na ucho
- Leć się ogarnąć ja mu wleje aloesu.- weszli do środka
Poszłam na górę i ubrałam się w białą sukienkę w stylu boho z wąskim brązowym paskiem, do tego sandałki i ramoneska.
Rozczesałam włosy i zeszłam na dół.
- Gotowa- powiedziałam - Pojedziemy po drodze do jakiegoś bankomatu? Musze wypłacić pieniądze na zakupy
- Jasne
Uśmiechnęłam się do Maddie i całą trójką wyszliśmy z domu. Po chwili drogi Caleb zatrzymał się przy bankomacie bym mogła wypłacić pieniądze a potem pojechaliśmy prosto do centrum.
Maddie uparła się na kawę więc poszliśmy do jakiejś kawiarni i tam kupiliśmy sobie napoje. Ja zamówiłam gorącą czekoladę w odróżnieniu od nich.
Nie pije kawy bo psuje zęby
- To co? Idziemy na zakupy?- Maddie podekscytowana zaciągnęła mnie do pierwszego z lepszych sklepów i dobierała mi ubrania, Caleb za to podrywał ekspedientki i wychodził z nimi na zaplecze
Na wieszaku zauważyłam przepiękną bluzkę z tak zwanymi cold shoulder. Podbiegłam do niej i złapałam za nią w jednoczesnym momencie co jakaś inna kobieta. Przez jej zaciętą minę widziałam, że nie odpuści mi bluzki, ale postanowiłam zawalczyć
- Proszę pani, mogłaby być pani tak uprzejma i puściłaby tą bluzkę?- spytałam dość miło
- Byłam pierwsza
- Em... chyba jednak nie. Wydaje mi się, że to byłam ja- uśmiechnęłam się życzliwie
- Dziewczynko, szkoda twojego czasu. Puszczaj te bluzkę- warknęła
- Logan- usłyszałam Maddie za plecami
Dziewczyna podeszła do nas i zaśmiała się
- Walcz dziewczyno- poklepła mnie po ramieniu
- Niech pani ją puści
- Ty ją puść wstrętna dziewucho
- To i tak nie pani rozmiar- powiedziałam trochę za ostro
- Ty mi nie będziesz mówiła jaki rozmiar mam nosić- kobieta się wściekła i wyrwała mi prawie bluzkę
- Dobra, koniec- usłyszałam Caleb'a- Oddasz mi te bluzkę kochanie?- spytał patrząc na kobietę
Ta jak zaczarowana wzięła swoje ręce z bluzki. Chłopak uśmiechnął się, wziął bluzkę i dał ją Maddie.
- Ona miała racje- wskazał na mnie- To nie twój rozmiar- zaśmiał się lekko
Szybko poszłam z Maddie zapłacić za bluzkę podczas gdy Caleb kręcił bajerę. Po tym w trójkę wyszliśmy ze sklepu do kolejnego.
Na moje szczęście Caleb powiedział, że musimy już wracać bo on jedzie na imprezę.
- Czy ty zawsze musisz psuć plany bo chcesz się pierdolić z jakąś dziwką?- Maddie warknęła w kego stronę
- Odpierdol się. Mogłaś nie brać kujonki na zakupy to byśmy zostali tam dłużej a potem od razu na imprezę. Oczywisty jest fakt, że wstyd się pokazać z czymś takim gdziekolwiek- wskazał na mnie kciukiem nawet nie patrząc
W moich oczach stanęły łzy, ale szybko je ,,zmrugałam,, i siedziałam jak kamień aż do mojego domu.
Pożegnałam się z Maddie a Caleb'owi rzuciłam tylko spojrzenie po czym wyszłam z auta i weszłam do domu.
Rodzice byli jeszcze w pracy co oznaczało jeszcze chwilę samej w domu.
Poszłam do kuchni po gorzką czekoladę którą zjadłam na kanapie oglądając mój ulubiony nowy serial ,,Shadow Hunters ,,
- Logan!!- z przedpokoju usłyszałam krzyk mojej mamy- Logan gdzie jesteś?
- Salon!!
- O kochanie- podeszła i ucałowała moje czoło- Musimy porozmawiać o pewnej kwestii. Jak wiesz zbliża się przerwa świąteczna i razem z twoim ojcem chcemy polecieć do Londynu
- To świetnie
- Tylko... ty z nami nie lecisz. Przez to, że udzielasz korepetycji Caleb'owi zostaniesz w mieście.
- Jak to?
- Biorąc na siebie odpowiedzialność korepetycji jednocześnie zgodziłaś się na to. Aby Caleb poprawił oceny musi mieć regularne korepetycje racja?- poruszyła brwiami
- Ale mamo..
- Racja?- nacisnęła
- Racja- westchnęłam
- Cieszę się, że się rozumiemy
- Pójdę już- powiedziałam i z łzami w oczach weszłam po schodach do mojego pokoju
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top