18
Zaświeciło mi coś.
Ja tak chwile temu powiedziałam! To on jest na jego idealnej randce i ja! To o mnie chodzi?
- Alan? Czy ty...czy ty o mnie mówisz?- spytałam patrząc w jego oczy
- Coś ty!- machnął ręką- Jesteś tylko i aż przyjaciółką, nie możesz liczyć na więcej zachłanna żmijo- zażartował by rozluźnić atmosfere
- Przepraszam. Jestem głupia.
- To chyba ja źle dałem ci do zrozumienia kto jest tą dziewczyną
- Może, Alan wracaj do domu. Ja się jeszcze przejde- mruknęłam i przyspieszyłam- Chce chwilę pobyć sama, spotkamy sie jutro w kawiarnii.
Zostawiłam go tam i poszłam przed siebie.
Ominęłam zgrabie ognisko tych pół mózgów, widziałam Caleb'a, który z zaciętą miną układał domek z kart na piasku.
To idiotyczny pomysł jak każdy już zauważył, a jednak ja bym chciała tego spróbować
Usiadłam kilkadziesiąt metrów od nich przy brzegu. Pozwalałam by letnia woda oblewała moje stopy a wiart muskał moje włosy. Zamknęłam oczy i chwilę odetchnęłam.
Uśmiech wpłynął na moją twarz, ale wtedy moja pamięć postanowiła przypomnieć mi o moim bracie, o mojej winie.
Jego krzyk, pisk opon..Aaish!! Nie chce tego pamiętać
Schowałam twarz w dłoniach i dałam upust łzą.
Nagle coś ciepłego okryło moje ramiona, uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Leo, który usiadł obok mnie.
- Kujoneczko- westchnął- Wiem, że życie jest ciężkie dla takich jak ty, ale nad oceanem powinnaś być szczęśliwa i odprężona.
- Zabierz te bluzę, proszę- szepnęłam
- Nic nie słyszałem. Chodź- wstał i podał mi ręke.-Dobrze że sie nie malujesz bo byś była rozmazana w chuj.- zaśmiałam się z jego słów
Chłopak zaciągnął mnie nad ognisko i posadził obok Caleb'a.
- Po co ona tu?- spytał brunet
- Musi sie rozgrzać, nie widzisz jej stanu amebo?- spytał niemiło Caleb'a
- Rób co chcesz- brunet napił się piwa i położył się na strasznie grubym kocu
- Głodna?- Amar podstawił mi pod nos szaszłyki- No wiem że chcesz, bierz- uśmiechnął się
Wzięłam jednego i powoli żułam wycierając przy okazji łzy które zostały
- Logan- usłyszałam głos Caleb'a
- Tak?
- Zjedz to i połóż sie obok.- powiedział z zamkniętymi oczami
- Ale..
- Ryj kurwa. Położysz się tutaj bez słowa.
Spojrzałam na Leo i Amar'a a oni na mnie.
- Czy on..on się napił?- spytałam
- Nie, on jest całkowicie trzeźwy, popijał tylko sok
-O-wydałam zaskoczona ten odgłos a Leo się zaśmiał
- Caleb się chyba zakochał- Amar zagwizdał a brunet od razu się podniósł i histerycznie zaśmiał
- W kim? Że w niej?- prychnął- Nie widzisz jak ona wygląda? Jest tylko głupią korepetytorką, która niedługo skończy karierę.
Zrobił mi się przykro, ale czego można oczekiwać po kimś takim jak Caleb..?
- Pójdę już. Dziękuje- powiedziałam do Leo i oddałam mu bluzę
- A mi? Nakarmiłem cie!- Amar się oburzył
- Tobie też dziękuje Amar- uśmiechnęłam się lekko
- Odwieźć cię?- zignorowałam pytanie Caleb'a i poprostu odeszłam stamtąd.
Po drodze zadzwoniłam po taksówke. Kierowca ma wyczucie czasu, akurat gdy kupiłam sobie pucharek lodowy, taksówka się pojawiła.
Odstawiłam jedzenie i wsiadłam do auta.
Siedziałam obok kierowcy dzięki czemu mogłam się mu przyjrzeć
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top