Rozdział 9 część 1/2
❀ KYLE ❀
#prawdatkwiwsercu #ptwsnawatt
– Ja pierdole – wyrwało się z moich ust, kiedy zauważyłem, z kim miałem do czynienia. – Jeszcze jego tu brakowało – Z niedowierzaniem lustrowałem Ace'a Haydena, którego szczerze nienawidziłem. Raz już prawie go załatwiłem, za drugim nie zamierzałem się wahać. Chłopak najwidoczniej prosił się o powtórkę. Gdyby nie dziewczyna stojąca za mną, natychmiast razu bym się na niego rzucił i sprawił, by do końca życia usunął z pamięci Lenore Morgan.
– Tak szybko przejąłeś rolę Nicka? – zakpił, wskazując głową na osobę za moimi plecami. – A może jest ci to na rękę? – dodał, ukazując ten swój cwaniacki uśmieszek. Był jak kobra plująca jadem na odległość. Różnica polegała na tym, że nie było to typowo do obrony, ale właśnie do ataku. Mierzył słowa w ten sposób, aby mnie sprowokować na oczach dziewczyny. Ostatkami silnej woli powstrzymywałem się, żeby nie zetrzeć mu z twarzy tej zadowolonej miny.
– Idź do auta Lenore – rozkazałem stanowczo, nawet nie starając się na nią spojrzeć. Za bardzo byłem wkurzony, żeby zachowywać jakiekolwiek resztki człowieczeństwa. Odwróciłem się tylko i wsadziłem klucze w jej rękę.
– Niech zostanie – wtrącił się Ace, bo oczywiście nie potrafił się zamknąć. – Wybacz, ale przyszedłem się z nią zobaczyć, nie z tobą. Chociaż jeśli jesteś chętny, poszukam terminu na wspólne piwo – Puścił mi oczko, na co wziąłem głęboki oddech, wypuszczając buzujące emocje. Zamorduję go zaraz.
– Czy ostatnia lekcja w liceum nie wystarczyła? Mam ci złamać coś jeszcze? – zagroziłem, odkładając torbę, którą trzymałem i dając krok do przodu. Strzeliłem kostkami, rozgrzewając dłonie do prawego sierpowego. Z przyjemnością dołożyłbym też lewy.
– To byłeś ty – wyszeptała Lenore za moimi plecami. Zaskoczony obecnością dziewczyny, przymknąłem oczy, niedowierzając z własnej głupoty. Dlaczego nie upewniłem się, że poszła, skoro była na tyle uparta, że lekceważyła prawie każde moje polecenie?
Spojrzałem na nią z wymownym znakiem, że nie byłem zadowolony, że nadal tu stała. Ona natomiast wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami, a przez jej twarz przelatywało kilka emocji na sekundę. Nie miała się o tym dowiedzieć. Nie w ten sposób.
– Było do przewidzenia, że jej nie powiedzieliście – Zacisnąłem usta na słowa Ace'a. który dalej drążył temat.
– Nick wiedział? Przecież mi obiecał – Zawiedziony głos Lenore łamał mi serce. Nie mogłem pozwolić, aby zmieniła obraz naszego przyjaciela, który zapamiętała.
– On nic nie zrobił – zarzekałem, aby uratować jego dobre imię. – Przestań mieszać jej w głowie – Zdenerwowany podszedłem do Ace'a i poniosłem go za kołnierz, przyciskając do najbliższej ściany.
– Dwóch na jednego nigdy nie było równą walką, nie sądzisz? – Ace nie przestawał i robił to celowo. Chciał zasiać w niej wątpliwości co do Nicka, a teraz i do mnie. Chciał ją przeciągnąć na swoją stronę, więc wyjawił sekrety z przeszłości. Nie mogłem do tego dopuścić.
– To było wtedy, kiedy na chwilę zasnęłam? Ale wydawało mi się, że... Nick obiecał mi... – Dziewczyna miała trudności ze skończeniem zdania. To był dla niej szok. Do tej pory wierzyła, że Nick był idealny, a przede wszystkim niezdolny do kłamstwa. Ten incydent był czymś ponad wszelkie normy i popierałem przyjaciela. Bezpieczeństwo Lenore było zawsze wyżej niż złożone obietnice i gdybym był na jego miejscu, nie wahałbym się ani chwilę.
– Jeśli zaraz się nie przymkniesz to... – przycisnąłem go mocniej do budynku, tak że głową uderzył o chropowatą powierzchnię. Jak śmiał przywoływać zmarłych? Jak śmiał oczerniać dobre mienie Nicka i to w dodatku przy osobie, która najgorzej znosiła jego odejście? – kipiałem ze złości.
– To co zrobisz? Pobijesz mnie na jej oczach? – Ace prowokował mnie w dalszym ciągu, co mu się udawało. Marzyłem tylko o powtórzeniu dla niego nauczki sprzed kilku lat.
– Lenore do auta! Już! – wycedziłem przez zęby, czując że traciłem nad sobą kontrolę. Jego zachowanie doprowadziło mnie do stanu, że jedyne o czym myślałem to pomszczenie przyjaciela. Potem zamierzałem martwić się o inne sprawy.
– Dawaj. Wal śmiało. Niech w końcu Lenore zobaczy, z kim ma do czynienia – Gość śmiał mi się w twarz. Zdecydowanie był psychopatą.
– Z kim?! Chcesz się kurwa licytować, jak i tak jesteś na przegranej pozycji?! Mam ci przypomnieć, co zrobiłeś?! – Jedną ręką przeniosłem na szyję chłopaka i zacząłem uciskać jego drogi oddechowe, aby odciąć tlen. – Pewnie robisz to nadal?! Wykorzystujesz niewinne dziewczyny, aby... – nie dokończyłem. Ręka gotowa do zamachu zastygła w miejscu, kiedy poczułem dotyk na ramieniu. Zamarłem.
Poznawałem ten dotyk. Chociaż niewiele dane mi było go doświadczyć, nigdy nie pomyliłbym go z innym. Był delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla, jak muśnięcie skrzydeł anioła. Ona nim była, nie tylko dla Nicka, ale i dla mnie. Z subtelnym dotykiem doszedł do mnie też ten charakterystyczny zapach kwiatu wiśni, który kojarzył mi się z tajemniczym ogrodem. Owładnął mną na tyle, że nie potrafiłem się ruszyć.
– Proszę, przestań – Lenore zacisnęła drobne palce na moim ramieniu. Zamknąłem oczy, ciężko oddychając. Wahałem się. Jedna część mnie bardzo chciała doprowadzić do końca to, co zacząłem, a druga... Ta druga była za bardzo skupiona na dziewczynie za mną, która rozpraszała swoją bliskością. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz byliśmy tak blisko, nie wliczając zeszłej nocy, która i tak nie miała znaczenia, skoro ona zachowywała się, jakby to nigdy się nie wydarzyło.
– Musisz stąd odejść. Nie chcę, żebyś widziała mnie w tym stanie – zmusiłem się do spokojnego tonu, bo mimo wszystko nie chciałem jej przestraszyć. Dzisiaj rano i tak za bardzo mnie poniosło.
Nagle ręce Lenore zniknęły, ale tylko na ułamek sekundy. Dziewczyna oplotła mnie nimi w pasie, przyciskając policzek do moich pleców. Dziwny prąd przepłynął przez moje całe ciało, a każdy mięsień spiął się na ten gest.
– Bez ciebie nie idę – oświadczyła zdecydowanie, nie odstępując mnie na krok.
Wariowałem. Nie umiałem skupić się na niczym innym, tylko na ogarniającym mnie cieple w miejscu, gdzie trzymała dłonie.
– On nie może... – Potrzebowałem przełknąć ślinę i zebrać myśli. Lenore robiła ze mną, co tylko chciała – ... znieważać Nicka po śmierci. Nie pozwolę na to.
– To nie wróci mu życia ani... – przerwała, zapewne rozważając kolejne słowa. Trwało to dokładnie jej sześć oddechów, które policzyłem przez unosząca się klatkę piersiową, stykającą się z moim ciałem. – Ani nie zmieni mojego zdania na jego temat – dokończyła cicho. To nadal było dla niej bolesne. Złamanie obietnicy przez osobę, której bezgranicznie ufała, zabrało jej pewność co do osoby, którą dotychczas znała lepiej od siebie. To było jak odbicie w krzywym zwierciadle. Za wizerunkiem perfekcyjnego chłopaka kryło się drugie oblicze, które znałem tylko ja, a może nawet i ja nie znałem go w całości? Patrząc na to, z czym mierzyliśmy się z policjantką, miałem coraz więcej wątpliwości.
Potrząsnąłem głową, wracając do teraźniejszości i mojej ofiary, która wbiła nóż prosto w serce Lenore. Co gdyby zrobić to samo z nim? – zastanawiałem się, pragnąc aby cierpiał tak samo albo i bardziej. Dziewczyna nie zasługiwała na to, by dokładać jej bólu. Nikt na to nie zasługiwał, a jednak były osoby, które nie posiadały takiej cechy jak współczucie. Owładnęła mnie jeszcze większa złość. Chęć zemsty nadal wygrywała. Mocniej zacisnąłem rękę na szyi Ace'a, a ten zaczął się dusić.
– Kyle – upomniała mnie Lenore, bardziej zmniejszając dystans między nami. Czułem jakbyśmy stali się jedno. Sam zacząłem mieć trudności z oddychaniem, przez to jak bardzo blisko była. – Nie jesteś taki.
Ale skąd mogła wiedzieć? Byłem dla niej tylko pionkiem w grze, podczas gdy Nick obejmował pozycję króla. W grze pionki znikały jako pierwsze. W końcu to najsłabsze ogniwo. To król był centrum tak jak Nick dla Lenore. Dlaczego chciała teraz, abym poczuł się jak on?
– Znam cię – mówiła dalej, łapiąc od tyłu za moje ramiona, aby odciągnąć je od Ace'a.
Ona mnie znała... Znała, a i tak wstawiała się za osobą, która kiedyś była powodem jej łez. Przez to, jak ją traktowałem, powinna już dawno zrzucić mnie z planszy. Miała większą wiarę we mnie niż ja sam. Nie zasługiwałem na takie traktowanie. Nie zasługiwałem na nią – Złość powoli zamieniała się w poczucie przygnębienia.
– Jeśli jest jakaś cząstka ciebie, która mnie nie nienawidzi to zrób to dla niej – Tymi słowami zagięła mnie na tyle, że puściłem chłopaka, który upadł na kolana, desperacko łapiąc powietrze.
Cząstka, która jej nie nienawidziła? O ironio, nie było cząstki, która nie pragnęłaby jej bardziej, niż mogła to sobie wyobrazić. Ona była na najwyższym szczeblu w hierarchii mojego życia. Ona i tylko ona, która od pierwszego spojrzenia zawróciła mi w głowie. Byłem bezbronny, gdy znajdowała się w pobliżu, bo jej urok był nie do odparcia. Nie potrafiłem nazwać tego, co do niej czułem, ale na pewno było to ponad nienawiścią.
– Chodźmy stąd – zadecydowała, chwytając mnie za łokieć.
Zanim przeszliśmy kilka metrów, ona odwróciła się niespodziewanie, puszczając moją rękę i pewnym krokiem skierowała w stronę Ace'a. Mój instynkt obronny sprawił, że od razu ruszyłem za nią, by w razie czego być w gotowości. Wyciągnęła dłoń, by mnie zatrzymać i dała znak, że da sobie radę. Nie wątpiłem w to, ale nie mogłem znieść tego, że tak niewiele ich dzieliło. Zacisnąłem pięść, powstrzymując się od pobiegnięcia za dziewczyną.
Właśnie wtedy, kiedy spojrzałem w jej oczy, dostrzegłem ich zaczerwienie, a na policzkach świeże ślady łez, co mnie dobiło. Obiecałem Nickowi, że będę ją chronił, a teraz pozwalałem, aby osoba która ją skrzywdziła, od tak poszła wolno. Musiałem dość mocno się powstrzymywać, aby nie zrobić czegoś głupiego. W myślach planowałem, jak mu się odpłacę, oczywiście już bez Lenore w pobliżu, która teraz pochylała się nad prawie leżącym chłopakiem. Uśmiechnąłem się do siebie, obserwując jego mizerny stan.
– Nie chcę cię więcej widzieć – odezwała się lekko drżącym głosem. – Nick nie powinien mnie okłamywać, ale to że wyciągnąłeś jego sekrety po śmierci i to dla własnych korzyści jest po prostu podłe.
– Ale... – Dziewczyna odskoczyła, gdy Ace chciał złapać ją za nogę, by zatrzymać przy sobie. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, momentalnie pomknąłem w ich stronę, aby stanąć przed dziewczyną w formie żywej tarczy.
– Słyszałeś, co powiedziała – dołożyłem swoje trzy grosze. Gość o mało co nie wylądował przeze mnie w szpitalu, a śmiał się jeszcze odzywać i w dalszym ciągu próbować swoich słabych sztuczek. – Tylko spróbuj podejść do niej bliżej niż kilometr a ... – Przerwałem, bo Lenore wzięła mnie za rękę, kierując nas w stronę samochodu. Było to na tyle zaskakujące, że prawie potknąłem się o własne stopy. Jej dłoń spleciona z moją wydawała się jak sen na jawie. Zrobiłbym wszystko, aby stało się to naszą codziennością. Nie odrywając oczu od naszych rąk, posłusznie szedłem jej śladem.
Wygrała ze mną. Przecież zawsze to robiła. Mogłem udawać twardziela przed światem, ale to właśnie jedno jej słowo wystarczało, abym rzucił wszystko i był na jej każde skinienie.
– Klucze – usłyszałem, gdy stanęliśmy obok samochodu. Na potwierdzenie swojej prośby, a raczej rozkazu, dziewczyna wystawiła dłoń w moją stronę. Zdezorientowanie na mojej twarzy zmusiło ją do wyjaśnienia swojego żądania.
– Daj mi klucze od auta – rozwinęła myśl, na co się spiąłem.
– Nie ma mowy – od razu się sprzeciwiłem. – Jesteś osłabiona, a wczoraj... – Zamilkłem. Wolałem nie kończyć tego zdania i nie wracać do trudnego dla niej tematu. To mogłoby spowodować nawrót ataku.
– A ty musisz ochłonąć – postawiła swój argument.
Słowo przeciwko słowu. Jak miałem wyjść z tego zwycięsko? Musiałem wysunąć najlepszą kartę, ale czy ją posiadałem? W końcu nic nie równało się z tymi hipnotyzującymi oczami i słodkim jak miód głosem.
– Jest dobrze. Daj mi być facetem, którym powinienem być.
– Kyle – Moje imię nigdy nie brzmiało lepiej w czyiś ustach i karciłem się za to, że właśnie o tym myślałem jako pierwszym, zamiast o ważniejszej sprawie, jakim było przekonanie dziewczyny do współpracy, gdyż tylko tak mogłem odwieźć ją do domu. Czy chciałem, aby znowu była tak daleko ode mnie? Zdecydowanie nie, ale to było najlepsze dla jej zdrowia psychicznego. Jeśli chodziło o Lenore, nie potrafiłem być samolubnym.
– Straciłam już Nicka. Nie chcę stracić też... – Przerwała zaskoczona, jakby te słowa nigdy nie miały być wypowiedziane na głos. Odchrząknęła. – Nie zniosę kolejnego pogrzebu – oznajmiła, uciekając ode mnie wzrokiem.
– Dam sobie radę. Nie martw się – Próbowałem utwierdzić ją w poczuciu, że ze mną było wszystko dobrze. W końcu musiała ustąpić, bo ja nie zamierzałem się na nic zgadzać.
Dziewczyna niezadowolona rozwojem sytuacji, z lekko naburmuszoną miną wsiadła do samochodu na siedzenie pasażera. Potrzebowałem chwili, aby ruszyć się z miejsca. Kiedy moje stopy odkleiły się wreszcie od asfaltu, wrzuciłem do bagażnika torbę Lenore, którą zgarnąłem po drodze i zająłem fotel kierowcy. Zanim przekręciłem kluczyk, musiałem poruszyć jeszcze jedną kwestię. Z myślą, która nie dawała mi obecnie spokoju, zmagałem się od momentu, gdy przyjaciel opowiedział mi o ponownym spotkaniu Lenore z Ace'em po czasach liceum.
– Dlaczego mu wybaczyłaś?
– Skąd wiesz? – Była zaskoczona, ale zaraz sama odpowiedziała sobie na zadane pytanie: – Nick.
Na tym etapie rozmowa się urwała. Siedzieliśmy w ciszy ze wzrokiem utkwionym w przednią szybę. Nie byłem pewny, czy zamierzała kontynuować, więc odpaliłem samochód.
– Każdy na to zasługuje – wyjaśniła cicho, jakby po dzisiejszej akcji żałując swojej decyzji.
– Nawet on? – dopytywałem, a tak naprawdę porównywałem jego sytuację do swojej. Mając na uwadze co zrobił, zastanawiałem się, w czym byłem od niego gorszy. Skoro on dostał upragnione przebaczenie i to prawie za darmo, dlaczego ja nadal znajdowałem się na czarnej liście?
– Zmienił się.
Ja też się zmieniłem! – krzyczałem w środku.
– Nie zauważyłem – burknąłem lekko urażony. Jak Ace mógł być wyżej ode mnie? Miałem wiele za uszami, czego szczerze żałowałem, ale przecież się starałem.
– Dzisiaj nie wiem, co w niego wstąpiło – dodała, wstawiając się za tym bydlakiem.
– Nie broń go – skrytykowałem jej czyn. – Powinienem był przyłożyć mu w tą porcelanową twarzyczkę i dać taką nauczkę, żeby zapamiętał do śmierci, aby się do ciebie nie zbliżać – znowu się nakręcałem, co nie było odpowiednie po tym, jak zarzekałem się, że byłem w stanie prowadzić samochód ze spokojem.
– Nie – zaprzeczyła. – On nie jest wart twoich problemów.
– Ale ty jesteś – wyznałem, wzrokiem mimowolnie zjeżdżając na jej usta. Ciekawe, jak smakują – rozmarzyłem się. To było jak zakazany owoc.
– Jak mam ci uwierzyć, Kyle? Skąd mam pewność, że to nie gra? – Głos Lenore przywołał mnie do porządku. Spojrzałem na jej niepewne oczy, które obawiały się podjęcia kolejnego kroku. Ona nie chciała mi wybaczyć, bo żyła w przekonaniu, że interesowałem się nią tylko, aby zostawić ją z jeszcze większą dziurą w sercu. Niedorzeczne!
– Bo mnie znasz. Byłem wredny i robiłem złe rzeczy, ale nigdy nie bawiłbym się uczuciami drugiej osoby – próbowałem uzasadnić moje szczere intencje.
Szczególnie twoimi uczuciami – dopowiedziałem bezgłośnie, ale widziałem po jej twarzy, że nie była przekonana. Gdybym powiedział, że reakcja Lenore nie wpłynęła na moje samopoczucie, skłamałbym. Zabolało, ale byłem na to przygotowany. Za te wszystkie lata do prawdziwych cudów zaliczyłbym to, że rozmawialiśmy ze sobą jak cywilizowani ludzie.
– Dam ci czas – zaproponowałem, aby od razu nie spisywać naszej relacji na straty. Nawet nie przeszło mi to przez myśl – Dam ci go, ile tylko potrzeba. Jednak musisz obiecać mi jedno – postawiłem warunek, zważając na ostatnie wydarzenia.
– Tak?
– Nie zrezygnujesz z siebie – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. – Nigdy. Nawet jeśli będziesz chciała się poddać to przyjdziesz z tym do mnie. I choć nie zawsze znajdę sposób, żeby wyciągnąć cię z ciemności to zawsze będę u twego boku do samego końca. Razem przez to przejdziemy. Razem pogodzimy się ze śmiercią naszego przyjaciela. Razem spróbujemy żyć bez niego. On by tego dla nas chciał, wiem to, bo zależało mu na naszym szczęściu bardziej niż na jego własnym. Dlatego teraz my żyjmy dla niego, spełniając jego ostatnią wolę.
────»»❀❀❀««────
Do tej pory nie mogę się pozbierać po spotkaniu z Wami na Targach Książki w Warszawie - było niesamowicie! Mam nadzieję, że zakładki Wam służą ♡
Dziękuję za cierpliwość, bo znowu była przerwa z rozdziałami. Zajmowałam się robieniem zakładek na targi hah, ale wracamy do pisania i publikacji! :)))
Czytanie Waszych komentarzy tutaj i oglądanie Waszych filmików to moje ulubione zajęcie! Cieszę się, że historia Nicka, Kyle'a i Lenore idzie w świat i to dzięki Wam ♡ Love!
Nowe rozdziały w środy o godzinie 20:00. Do zobaczenia już za tydzień 。◕‿◕。
Dbajcie o siebie!
Justyna
┄┄┄┄・♡・┄┄┄┄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top