Rozdział 6
❀ LENORE ❀
- Na pewno chce pani dzisiaj wyjść? – zapytał starszy lekarz, którego kolor włosów świadczył o dość dużym doświadczeniu zawodowym. Przeglądał moje dzisiejsze wyniki badań, marszcząc brwi co jakiś czas. – W pani stanie sugeruję jeszcze kilka dni obserwacji – dodał, przenosząc na mnie wzrok. Na pewno moja historia szpitalna została mu przekazana, dlatego obchodził się ze mną ostrożnie i zlecił aż tyle testów. Obawiał się, zresztą jak wszyscy dotąd, o pomyślność zabiegu, który niedawno przeszłam. Czułam się o wiele lepiej niż wczoraj i nie zamierzałam po raz kolejny być więźniem tego budynku. Oficjalnie nienawidziłam szpitali. Spędzałam w nich więcej czasu niż przeciętny pacjent i nie było to czymś, czym mogłam się pochwalić. Z tego powodu unikałam dłuższych pobytów, jeżeli była taka możliwość.
- Jestem zdecydowana, ale będę na siebie uważać – zapewniłam lekarza, aby zmniejszyć jego wątpliwości. Pokiwał głową ze zrozumieniem i podał mi dokumenty do podpisania.
W tej samej chwili do środka wszedł Kyle, co wprawiło mnie w niemałe osłupienie. Przerwałam dotychczasową czynność i utkwiłam w nim swoje spojrzenie.
Co on tu robił i jeszcze wyglądając jak zombie? Jego podkrążone oczy i włosy w nieładzie świadczyły o tym, że nie przespał nocy i stał na nogach tylko dzięki dużej ilości kofeiny. Aż tyle czasu siedział w szpitalu? Zresztą, kogo ja oszukiwałam. Bez wątpienia miał ciekawsze zajęcie niż ślęczenie na korytarzu w oczekiwaniu na osobę, za którą nie tylko nie przepadał, ale i nie tolerował.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przywitał się z lekarzem i wdał się z nim w krótką rozmowę o moim stanie zdrowia. Po zostawieniu podpisów w wyznaczonych miejscach, wróciłam do przyglądania się tej abstrakcyjnej scenie z szeroko otwartymi oczami. Po ludzku nie mogłam uwierzyć, że chłopak, który miał mnie totalnie gdzieś, nagle zachowywał się, jakbyśmy byli przyjaciółmi od dobrych kilku lat.
Słysząc, że wymiana zdań panów dobiegała końca, wstałam powoli z łóżka. Mój niewerbalny sygnał spowodował, że Kyle od razu przysunął się bliżej, gotowy asekurować mnie, gdyby zaszła taka potrzeba. Stał blisko, ale na szczęście trzymał ręce przy sobie, zachowując dystans. Uścisnął dłoń z rozmówcą i podziękował za opiekę nade mną.
- Proszę przypilnować siostrę, aby nawadniała organizm i dostarczała niezbędnych witamin – Słowa lekarza nie zrobiłyby na mnie wrażenia, gdyby nie nazwał nas rodzeństwem.
- Jaką sio...? – zaczęłam zdezorientowana, ale nie dane mi było dokończyć.
- Oczywiście – wtrącił się Kyle i ułożył rękę na moich plecach, prowadząc mnie do wyjścia.
Po opuszczeniu sali błyskawicznie się od niego odsunęłam.
- Co ty wyprawiasz? – naskoczyłam na niego ściszonym głosem, aby nie wzbudzać zainteresowania ciekawskich pielęgniarek.
- Inaczej nie mógłbym cię odebrać – odparł, jakby było to normalne, a my nie pałaliśmy nienawiścią do siebie nawzajem. Postąpił tak, bo nagle stał się dobroduszny i zaczął postrzegać mnie jak równego sobie człowieka – z niedowierzeniem pokręciłam głową na odgrywany przez niego teatrzyk.
- Wcale nie musiałeś. Umiem poruszać się autobusami – podkreśliłam dobitnie, splatając ręce na klatce piersiowej.
- Ale nie możesz – Uśmiechnął się triumfalnie, mając cholerną rację. A niech go szlag trafi! – wzburzyłam się, mordując go wzrokiem.
- Skąd nagle u ciebie tak szeroka wiedza medyczna? - zagadnęłam wkurzona na to, że nagle miał na wszystko odpowiedź. Przecież my ledwo wymieniliśmy ze sobą kilka zdań jak człowiek z człowiekiem w sposób przyzwoity, gdyż zazwyczaj były to kąśliwe uwagi i złośliwe docinki. Nie było szans, aby Kyle wiedział o mnie więcej ponad podstawowe dane jak imię czy wiek.
- Czytałem trochę.
- Czytałeś? – powtórzyłam, nie dowierzając w to, co usłyszałam. Czy ktoś podmienił tego chłopaka? Od kiedy on zaczął się mną interesować?
Na chwilę straciłam czujność zaskoczona jego postawą. Skoro wiedział o autobusach to nie blefował. On naprawdę o tym czytał. Od momentu gdy pojawił się w szpitalu, cały czas mnie zaskakiwał. A może czekał aż stracę czujność, by zaatakować?
Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że definitywnie był górą w tym starciu. Wróciłam do mojego mechanizmu obronnego, jakim było bezpośrednie uderzenie.
- Gdybym wiedziała, że ty mnie odbierasz, poszłabym pieszo nawet na drugi koniec świata - przytknęłam mu, wzrokiem ciskając gromami. W odpowiedzi westchnął, przeczesując ręką włosy. Coś mi się nie zgadzało, bo zawsze odbijał pałeczkę, a nie się wycofywał.
- Lennie... - Na to jedno określenie od razu przed oczami stanął mi Nick. Wszystko nagle ucichło, a ja czułam się, jakby ktoś wbił ostrze w moje serce. Spuściłam głowę, zmagając się z narastającym uciskiem w gardle. Zacisnęłam usta, próbując powstrzymać moją naturalną reakcję na wspomnienie zmarłego przyjaciela. Nie mogłam pokazać słabości przy Kyle'u, szczególnie nie przy nim. Zwinęłam dłonie w pięści i pewnie zadarłam głowę do góry, maskując wszelkie emocje. W środku płakałam jak dziecko, a na zewnątrz obojętność stała się moją tarczą.
- Lenore – poprawiłam go. - Mówiłam ci to już wczoraj.
- Dobrze - Wziął głęboki oddech, powstrzymując się od uszczypliwego komentarza. Najwyraźniej dla niego obecna sytuacja też była trudna – Lenore, czy możemy porzucić broń i zaprzestać walki? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy. Widziałam, że żałował, ale jaką miałam pewność, że to nie jego kolejna gra? Na jakiej podstawie miałam ocenić szczerość jego intencji? Ludzie się nie zmieniali, nie tak szybko.
- Jakoś przedtem ci to nie przeszkadzało – przypomniałam jego zachowanie jeszcze sprzed dwóch miesięcy. Szkoda, że obudził się teraz, akurat wtedy, kiedy ostatnią rzeczą o której myślałam było pojednanie.
- Zachowywałem się jak szczeniak. Naprawdę przepraszam za...
- Jedno słowo nie wymaże tych kilku lat, kiedy byłeś dla mnie po prostu podły – syknęłam, nadal siląc się, aby zaraz się nie rozpłakać. Karuzela emocjonalna nadal się kręciła, powodując, że tłumione emocje chciały rozsadzić mnie od wewnątrz. Musiałam uciec i to jak najszybciej.
- Nie liczę na to, że mi wybaczysz. Chcę tylko, żebyśmy nie skakali sobie do gardeł na każdym kroku. Oboje straciliśmy bliskiego nam przyjaciela. Nie traktujmy siebie jak wrogów – poprosił, wyglądając przy tym przeraźliwie autentycznie. Zaczynałam mu wierzyć.
- Chociaż raz pozwól mi pomóc, a obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, aby cię nie zawieść.
Po jego wyznaniu nastała cisza. Moje serce toczyło walkę z rozumem. Mimo tego, że to co mówił wydawało się prawdziwe, z tyły głowy pozostała nieufność względem osoby, która na moje rozejmy odpowiadała sarkazmem. Nie da się od tak zapomnieć o wszystkich raniących cię słowach. Może i odpowiadałam mu tym samym, ale w głębi duszy brałam każdą wypowiedź do siebie, dokładnie ją analizując. Nie potrafiłam wymazać tego z pamięci, chociaż każdy zasługiwał na drugą szansę, czego od najmłodszych lat uczyła mnie mama.
- Prowadź – zdecydowałam pod wpływem impulsu, jednocześnie ruszając naprzód i zostawiając go w tyle. Miałam wrażenie, że im dłużej tam staliśmy, tym trudniej było mi utrzymać maskę chroniąca mnie przed rozpadnięciem się na drobne kawałki. Nick ponownie wypełniał moje myśli, których nie umiałam ignorować. Ucieczka w tym wypadku była najlepszą opcją, nawet jeśli równała się z tymczasowym kompromisem z własnym wrogiem.
Po tym jak Kyle dogonił mnie na korytarzu, razem wyszliśmy ze szpitala. Mocniej otuliłam się płaszczem, odczuwając niską temperaturę powietrza. Chłopak wskazał mi drogę do swojego samochodu, do którego niedługo później wsiedliśmy. Zanim jednak Kyle odpalił auto, jego telefon oznajmił o przyjściu wiadomości. Kiedy ją przeczytał, zamknął oczy i ścisnął kierownicę obiema rękami tak, że prawie ją zmiażdżył. Odwróciłam wzrok, wpatrując się w drzewa za szybą uginające się od silnego wiatru. Nie pytałam o powód zdenerwowania, jak również nie próbowałam go uspokoić. Nasza relacja nadal była dla mnie skomplikowana i na pewno nie byłam kimś, kto był w stanie do niego jakkolwiek dotrzeć.
- Musimy podjechać do twojego mieszkania – rzekł po chwili już spokojnie. Wyglądało to, jakby reakcja na tajemniczego smsa poszła w zapomnienie, a złość magicznie wyparowała. Chłopak chciał ukryć prawdziwy powód jego zachowania, ale ja byłam zbyt spostrzegawczą osobą, aby tego nie zauważyć. Przyglądałam się mu ze skupieniem, czekając na dalszy obrót rzeczy.
- Isabelle prosiła, żeby zabrać twój laptop i książki – poinformował mnie, uruchamiając silnik. Jego drżąca dolna warga świadczyła o tym, że kłamał. Zresztą zdanie samo w sobie brzmiało dość abstrakcyjnie.
Co on kombinował? Dlaczego chciał jechać do mieszkania Nicka?
Tego musiałam się dowiedzieć.
Droga nie zajęła nam dużo czasu i dwadzieścia minut później parkowaliśmy obok bloku. Kyle odpiął pas i już miał wychodzić, gdy zatrzymałam go słowami:
- Chcę iść z tobą.
- Nie – odpowiedział bez wahania, odwracając głowę w moją stronę. Stanowczość w jego głosie jak i oczach mówiła, że trudno będzie go przekonać.
- Beze mnie nie znajdziesz tych książek – nawiązałam do jego kłamstwa. Skoro bawiliśmy się w teatrzyk, musiałam też wcielić się w rolę, aby dotrzeć do sedna sprawy.
- Nie zgadzam się.
- Kyle – posłużyłam się jego imieniem. Nawet nie pamiętałam, kiedy ostatnio tak go nazwałam. Na pewno było to dawno temu. Jego imię w moich ustach brzmiało dość dziwnie, ale najwyraźniej podziałało. - Proszę – dodałam błagalnym tonem, wymownie się na niego patrząc. Chciałam, żeby zmiękł i dał się namówić i chyba się udało.
- Zgoda, ale nie zostajemy długo – postanowił, na co kiwnęłam głową, przyjmując jego warunek.
Choć kod do drzwi wejściowych znałam na pamięć to gorzej było z otworzeniem mieszkania, gdyż klucze zostały w Brookings. Ku mojemu zdziwieniu, mój towarzysz miał swój komplet, czego nie skomentował. Nie zamierzałam pytać, przypuszczając, że Nick dorobił je specjalnie dla niego. Innego racjonalnego wyjaśnienia nie znalazłam, niemniej jednak dzisiaj działy się cuda jak na przykład niesamowite nawrócenie Kyle'a, dlatego nie mogłam bagatelizować pozostałych pokręconych opcji.
- Wejdę pierwszy i sprawdzę, czy jest bezpiecznie – powiadomił mnie, kładąc rękę na klamce. Trzy sekundy trwało moje rozkojarzenie spowodowane jego słowami. Ocknęłam się, łapiąc go w ostatniej chwili za ramię, by uzyskać wyjaśnienia.
- Dlaczego miałoby nie być?
- To na wszelki wypadek – zbył mnie banalną wymówką i wszedł do mieszkania, przymykając za sobą drzwi.
Sytuacja nie tylko mnie zaskoczyła, ale i przeraziła. Działo się coś, o czym nie miałam pojęcia i w co zamieszany był Kyle. Tylko dlaczego miało to związek z moim miejscem zamieszkania?
Lekko uchyliłam drzwi, uważając, aby nie wydać przy tym żadnego dźwięku. Wytężyłam wzrok, śledząc ruch w środku. Nikogo nie dostrzegłam, więc chłopak był obecnie w sypialni mojej lub Nicka. Spędził tam dobre kilka minut, po czym udał się do tej drugiej. Jego cień przemknął szybko przez korytarz, więc ledwo go zarejestrowałam. Ewidentnie się spieszył, co nie umknęło mojej uwadze.
W końcu zakończył oględziny i wrócił po mnie, oczywiście przed tym jak pojawił się obok, zamknęłam drzwi tak, jak je zostawił. Nie chciałam wzbudzać podejrzeń względem własnej osoby. Moje małe śledztwo miało pozostać tajemnicą, inaczej nie miałoby sensu.
Przekroczyłam próg mieszkania i rozejrzałam się po wnętrzu. Wyglądało znajomo, a zarazem było mi zupełnie obce. Ten sam kolor ścian, te same meble, a mimo to było jakoś inaczej. Być może dlatego, że właśnie tutaj odebrałam telefon, który na zawsze zmienił moje życie.
Przytrzymałam się krzesła, bo zrobiło mi się słabo. Walczyłam z własnymi myślami i emocjami, już prawie przegrywając.
Nie przy Kyle'u. Nie przy Kyle'u – powtarzałam jak mantrę, która miała dodać mi sił.
Tak się nie stało, ale wybawieniem stał się sygnał pochodzący z komórki chłopaka.
- Przepraszam. To ważne – oznajmił, po czym ulotnił się na klatkę schodową, zostawiając mnie samą.
Stanęłam w kuchni i przejechałam dłonią po blacie, który nie był taki brudny, jak go zostawiłam. Wróciłam wzrokiem do stołu, który stał zupełnie pusty. Nigdzie nie było żadnych śladów kolacji powitalnej dla Nicka, co sprawiało wrażenie, jakby akcja rozegrała się tylko w mojej głowie. Ktoś najwyraźniej posprzątał cały bałagan, a ja zastanawiałam się, czy wolałabym o tym zapomnieć, czy wyryć w pamięci ostatnie chwile, kiedy beztrosko oczekiwałam powrotu przyjaciela, kiedy po prostu byłam szczęśliwa.
Pierwsza łza spadła na drewnianą posadzkę, na której stałam. Do niej zaraz dołączyła druga i trzecia. Nie hamowałam ich, będąc i tak na skraju wytrzymania.
Hałas dochodzący sprzed mieszkania spowodował, że popatrzyłam w tamtym kierunku, a przed oczami pojawiła mi się roześmiania twarz Nicka. Też się uśmiechałam, ręką ocierając ciesz gromadzącą się na policzkach.
────»»❀❀❀««────
- Lama?! Co tu robi lama?! – krzyknęłam tak głośno, że na pewno usłyszeli mnie sąsiedzi z całego piętra. Moja gwałtowna reakcja była spowodowana widokiem Nicka stojącego w drzwiach wejściowych i trzymającego na smyczy duże włochate zwierzę.
- Moja droga, to alpaka, nie lama – Spojrzał na mnie z politowaniem dla mojej wąskiej wiedzy biologicznej. Był przy tym nad wyraz spokojny, jakby obecna sytuacja była dla niego codziennością. Nie, nie była, bo z tego co pamiętałam, w tym mieszkaniu nigdy nie było żadnego zwierzęcia. Jakim cudem on sprowadził tu tą ogromną alpakę?!
Przetarłam oczy, upewniając się, że nie był to kolejny absurdalny sen. Kiedy jednak ponownie ujrzałam Nicka i zwierzę, utwierdziłam się w tym, że nie spałam. To działo się tu i teraz.
- Kupiłeś alpakę?! – podniosłam głos po raz drugi, próbując zrozumieć, co się właściwie działo. Ktoś powinien mnie porządnie uszczypnąć. Chyba zwariowałam.
- Na szczęście tylko wypożyczyłem.
- Jak do tego doszło? – To pytanie cisnęło się do moich ust od momentu zobaczenia tego włochatego stworzenia w naszym mieszkaniu. Nick o niczym wcześniej nie wspominał i sam wyglądał na dość zaskoczonego przesyłką, którą zastał przed blokiem.
- Dwa kieliszki za dużo – Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nigdy więcej tego zdradliwego wina – oświadczył, patrząc na mnie znacząco.
Fakt, wino było moim pomysłem, a że kupiłam dwa różne to chciałam spróbować wszystkich. Ze względu na mój stan zdrowia nie mogłam pozwolić sobie na wiele, więc sama wypiłam mniejszą część kieliszka, a reszta butelki pozostawała Nickowi. Do tej pory nie potrafiłam rozpracować tego, jak to wszystko zmieścił. Najwidoczniej to były skutki uboczne.
- Dobrze, że nie jest to słoń czy krokodyl – zagadnęłam na rozluźnienie, ale nie spodziewałam się, że było to możliwe.
- Mógłby być, ale na szczęście nie mieli na stanie – Chłopak odetchnął z ulgą, a ja przypadkowo rzuciłam okiem na alpakę.
- Ej! Ona pożera mój koc! – Podbiegłam do zwierzęcia, łapiąc za róg materiału i ciągnąc go do siebie. Alpaka nadal nie puszczała, mieląc w swoim pysku butelkową zieleń.
- Benio zostaw! – Nick upomniał zwierzę i próbował odciągnąć je w przeciwną stronę.
- Czekaj – Zatrzymałam się, a poszarpany koc wylądował między nami. - Już ją nazwałeś? Skąd wiesz, że to samiec?
- Widać po oczach. Twardziel jak ja – Zaśmialiśmy się razem nie tylko z jego słów, ale również z okoliczności, w których się znaleźliśmy.
Przez tydzień mieliśmy w mieszkaniu własne nietypowe domowe zwierzę. Zamiast psa, którego chciałam od dawna, dostałam alpakę, która chciała pożreć wszystko, co ujrzała. Życie jednak porafiło zaskakiwać. Z Nickiem u boku nie mogło być nudno. Aż bałam się pomyśleć, co by było, gdyby zamiast włochatego słodziaka przyprowadził jakiegoś małego krokodyla czy słonia. Wtedy mielibyśmy prawdziwy problem.
────»»❀❀❀««────
Wróciłam do rzeczywistości, z niepokojem rozglądając się w poszukiwaniu Kyle'a. Na szczęście jeszcze nie wrócił, więc miałam czas na doprowadzenie się do porządku. Przeszłam do salonu, zgarniając ze stolika paczkę chusteczek.
Im dłużej tu przebywałam, czułam się coraz gorzej i nie umiałam nad tym zapanować. Naprawdę powinnam była zostać w samochodzie.
Ignorowanie rad innych i ich intuicji często doprowadzało mnie do zguby. Tak było nie tylko w tym przypadku, ale i w relacji z Ace'em Haydenem – chłopakiem, który złamał mi serce.
────»»❀❀❀««────
Kolejne łzy spływały po moich policzkach, mieszając się z deszczem, który strumieniami lał się z nieba. Po cichu weszłam do domu, nie chcąc wzbudzać sensacji moim aktualnym stanem. Celem stało się niezauważalne dostanie się do pokoju i zakopanie się w łóżku na cały tydzień albo miesiąc. Szkoda, że mój plan legł w gruzach wraz z potknięciem się o stojak z parasolkami, którego przez półmrok nie zauważyłam.
- Lennie, to ty? – Wzdrygnęłam się przestraszona obecnością Nicka w salonie. Oprócz pytania, w tle potrafiłam wyłapać melodię z jego ulubionej gry na konsoli, w którą czasami grał z Kyle'em, co oznaczało, że on też tu był. Świetnie! – mruknęłam pod nosem niezadowolona z dodatkowego świadka mojego przedwczesnego powrotu do domu.
- Lenore? Nie miałaś być u Ace'a? Umówiliśmy się, że przyjadę po ciebie o dwudziestej – Głos Nicka stawał się coraz głośniejszy, co sugerowało, że szedł w moją stronę. Zestresowałam się jeszcze bardziej i bezszelestnie próbowałam przemieścić się na schody. Nadal się nie odzywałam, mając nadzieję, że obejdzie się bez rozmowy i afery.
Nagle w pomieszczeniu rozbłysło światło. Zastygłam w bezruchu, a stojąc do niego tyłem, mogłam ukryć łzy. Może gdybym coś powiedziała, może gdybym zasugerowała, że wszystko było w porządku, Nick odpuściłby dociekania prawdy. Niestety moja bierność spowodowała, że zaraz usłyszałam za sobą kroki, a potem zostałam obrócona o sto osiemdziesiąt stopni, zatrzymując się naprzeciwko chłopaka. Pierwsze co pojawiło się na jego twarzy to zaskoczenie, które zaraz przerodziło się w niepokój pomieszany z troską i zdenerwowaniem.
- Co się stało? – Przeniósł ręce z moich ramion na policzki. Kciukiem starł jedną z łez, skupiając się na moich oczach.
- Ace, on... - nie potrafiłam dokończyć zdania. Tak trudno było mi wracać do tej sytuacji. Najchętniej wymazałabym dzisiejszy wieczór z pamięci.
- Co ci zrobił? – Po usłyszeniu tego jednego imienia zdenerwowanie Nicka zamieniło się we wściekłość. Nigdy w życiu nie widziałam go w takim stanie i to przerażało mnie najbardziej. Bałam się wyznać mu prawdę, bo nie wiedziałam, do czego był zdolny.
Po tym jak chłopak prześledził każdy skrawek mojej twarzy, szukając odpowiedzi na pytanie pozostawione bez odpowiedzi, zatrzymał się na moich oczach. Wtedy pękłam. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, co sprawiło, że jego płonące furią oczy, delikatnie złagodniały.
- Lenore, błagam, powiedz – Mimo wszystko nadal utrzymywał ten sam stanowczy ton. Wzięłam głęboki oddech, zawieszając wzrok za plecami Nicka, gdzie przez chwilę mignął mi Kyle, pewnie zaniepokojony hałasem.
- Był nachalny i chciał... - przerwałam, łkając. – A ja nie... i uciekłam. Zanim wybiegłam krzyknął, że powie... powie o tym wszystkim w szkole – płakałam dalej, czując że cała twarz była już mokra od łez.
- Zaraz wyjaśnię tego gnoja! – Jego ręce opuściły moje ciało, a on sam zaczął kierować się do garażu. W ostatniej sekundzie zdążyłam złapać go za rękę i zwrócić na siebie jego uwagę.
- Nie! Proszę! Nie rób nic! To jeszcze wszystko pogorszy! – próbowałam go przekonać, bojąc się, że sprowadzi na siebie kłopoty. Nie mógł wpakować się w coś przeze mnie, a widząc natężenie jego złości, przeczuwałam najgorsze.
- Zostań, proszę. Potrzebuję cię – dodałam już ciszej, oplatając go rękami w pasie. Nie poruszył się nawet o milimetr, zapewne bijąc się z własnymi myślami. Objęłam go jeszcze ciaśniej, pokazując, że nie zamierzałam go puszczać. Staliśmy w takiej pozycji przez dłuższą chwilę, aż w końcu przycisnął mnie bliżej siebie. W między czasie usłyszeliśmy trzask drzwi, sygnalizujący wyjście Kyle'a.
Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Za bardzo bałam się, co mnie tam spotka. Nick nie namawiał mnie do tego, choć oświadczył, że Ace'a też nie będzie z powodu kontuzji. Jego słowa na tyle mnie zaintrygowały, że skontaktowałam się z przyjaciółką, która przekazała mi plotki krążące wśród uczniów. Ace Hayden nie pojawił się, a to dlatego że miał złamaną rękę i poturbowaną twarz. Ktoś napadł go podczas nocnego biegania, akurat trzy godziny po tym, jak opuściłam jego dom. To nie mógł być zbieg okoliczności, chociaż twierdziły tak osoby ze szkoły jak i policja, która na zlecenie jego rodziców poszukiwała sprawcy. Ace nic nie widział i nie potrafił go opisać. Miałam mętlik w głowie. Nick nie opuścił mnie przez całą noc, którą w większości przepłakałam wtulona w jego ciało. Skoro to nie był Nick, kto mógł to zrobić?
────»»❀❀❀««────
Traumatyczne wspomnienie wstrząsnęło mną jak zawsze, gdy wracałam do dnia, kiedy o mały włos mogła zdarzyć się tragedia. Przez cały miesiąc po tej sytuacji Nick albo jego przyjaciel zawozili i przywozili mnie ze szkoły, abym czuła się pewniej. Spędzali ze mną czas, próbując odciągnąć mnie od rozmyślania nad scenariuszami opierającymi się na tym, co by się stało, gdybym jednak nie zdołała uciec. Zadręczanie się przeszłością i nadmierna jej analiza należała do moich zgubnych nawyków. Zamknięta w swoich czterech ścianach mimowolnie cofałam się do wieczoru, kiedy zostałam uratowana przez gaz pieprzowy, który dostałam wcześniej od Nicka. Pomyśleć, że na początku wkurzałam się na to, że kazał mi wszędzie go ze sobą nosić i w dodatku to sprawdzał. Wtedy zrozumiałam, że Nick naprawdę był moim ziemskim aniołem stróżem, który sumiennie dbał o moje bezpieczeństwo i samopoczucie. Wierzyłam, że gdziekolwiek teraz był, też nade mną czuwał, tak jak robił to dotąd.
Usiadłam na sofie i zaczęłam wyciągać chusteczki, aby wytrzeć mokre policzki. Chwilę zawiesiłam wzrok na miejscu obok, gdzie po raz ostatni widziałam zmarłego przyjaciela. Długo nie dopuszczałam do siebie tej sceny, bo powodowała ogromny ból. Wszystko przez to, że zaczęła ona coś, co nie dawało mi spokoju aż do tej pory. Wtedy stało się coś, co wzbudziło moje wątpliwości dotyczące naszej relacji.
────»»❀❀❀««────
- Musisz jechać? – zapytałam z naiwną nadzieją, że szkolenie zaplanowane od trzech miesięcy nagle zostało odwołane. Przecież dobrze wiedziałam, że wczoraj przyszedł email z potwierdzeniem terminu.
- To tylko kilka dni – Przyciągnął mnie do siebie, a ja zawiesiłam ręce na jego szyi.
Nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Nie dzisiaj. Nie w momencie gdy dostałam złe wieści ze szpitala, że operacja na którą czekałam, nie mogła być przeprowadzona. Lekarze mieli związane ręce, choć z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Rozważałam w głowie najczarniejsze scenariusze, jednocześnie będąc przerażona wizją śmierci. Bałam się własnych myśli, które piętrzyły się głównie w samotności. Właśnie dlatego potrzebowałam Nicka. Sama jego obecność w nieznany mi sposób powodowała, że czułam się spokojniej.
- Coś się stało? – odezwał się nagle, odczytując emocje z mojej twarzy. Zdezorientowana popatrzyłam w jego brązowe oczy, próbując przyjąć jak najbardziej naturalną postawę. Jednocześnie myślałam nad tym, w jaki sposób obrócić zaistniałą sytuację, aby wyjść wiarygodnie, a Nick nic nie podejrzewał.
Nie mogłam powiedzieć mu o informacji ze szpitala. Znałam jego charakter i na pewno sczułby się zobligowany do pozostania ze mną. W związku z tym wolałam milczeć, niż rujnować wyjazd, który był dla niego bardzo ważny. Miał spełniać swoje marzenia i plany, a nie zajmować się chorą przyjaciółką. Na rozmowę będzie jeszcze czas po jego powrocie.
- Będę tęsknić – Te dwa słowa najszybciej pojawiły się w mojej głowie, co po części było prawdą, więc nie musiałam zbytnio się wysilać. Kłamanie nie szło mi dobrze, ale zatajanie prawdy już o wiele lepiej.
- Ja za tobą też – odpowiedział szeptem przy moim uchu i jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie, jakbym zaraz miała rozpłynąć się w powietrzu. Nie potrafiłam go puścić tak samo jak on mnie. W jego ramionach szukałam pocieszenia jak i oparcia, których odczuwałam silny brak.
- Pożegnalna piosenka? – poprosiłam, odrywając się od niego po paru minutach. Zapewne moglibyśmy tak stać w nieskończoność, ale wtedy chłopak spóźniłby się na samolot, a ja zrzuciłabym całą winę na siebie.
- Dla ciebie wszystko – Uśmiechnął się, po czym odsunął się ode mnie i przyniósł gitarę ze swojej sypialni. Usiedliśmy na sofie, a on zaczął grać piosenkę, którą śpiewał mi od jakiegoś czasu do snu. Było w niej coś wyjątkowego, a Nick wczuwał się w każdy wyśpiewany wers, jakby płynął prosto z jego serca. Zamknęłam oczy, całkowicie oddając się tej chwili.
Pierwsze słowa dotarły do moich uszu, a ja wiedziałam, że przepadłam:
"And I'd give up forever to touch you
'Cause I know that you feel me somehow
You're the closest to heaven that I'll ever be
And I don't want to go home right now
'Cause all I can taste is this moment
And all I can breathe is your life
So and sooner or later, it's over
I just don't wanna miss you tonight
And I don't want the world to see me
'Cause I don't think that they'd understand
When everything's made to be broken
I just want you to know who I am."♫
Nawet nie zauważyłam, kiedy skończył, gdyż całkowicie wciągnął mnie do swojego świata. Jego głos był ukojeniem dla mojej duszy, która pragnęła więcej i więcej. Nagle wszelkie problemy i obawy znikały. Być może była to magia muzyki, która przenosiła człowieka w inne miejsce, z dala od własnych myśli i trosk, a być może był to głos osoby, którą znałam na tyle, że poszłabym za nim w ogień.
Podniosłam powieki, rejestrując niezidentyfikowany ruch po mojej lewej stronie. Gitara Nicka została przez niego odłożona, a on sam wrócił na swoje miejsce. Był jednak jakiś inny. Jego oczy nieustannie wpatrywały się w moje, a on sam przysunął się bliżej. Jego twarz wyrażała kilka emocji w jednej sekundzie. Wyglądał, jakby się wahał i toczył bój sam ze sobą. Po chwili uniósł swoją dłoń i delikatnie musnął mój policzek. Następnie zatrzymał tam rękę i dołożył drugą z drugiej strony. Powoli zaczął nachylać się w moją stronę, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Wszystko robił bez pośpiechu i wydawało mi się, że dawał mi przez to czas na przerwanie tego, co miało się zaraz wydarzyć. Nie protestowałam. Z jednej strony byłam na tyle w szoku, że nie mogłam się poruszyć, a z drugiej coś w środku nie pozwalało mi tego zrobić. Niepewna, czekałam na to, co miało nadejść. Ponownie zamknęłam oczy, skupiając się na jego ustach, które zaraz dotknęły moich. Było to na tyle odrealnione, że wyciągnęłam ręce, aby dotknąć jego dłoni, które obejmowały moją twarz. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, Nick odsunął się na znaczną odległość.
- Przepraszam – wyszeptał od razu. - Musiałem to zrobić – dodał i uśmiechnął się delikatnie. Następnie wziął swoją walizkę i wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie zupełnie samą.
Patrzyłam na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą siedział, nie potrafiąc otrząsnąć się po tym, co się stało. Nie wiedziałam, czy znaczyło to coś więcej, czy tylko tak podpowiadało mi serce. Byliśmy przyjaciółmi, odkąd pamiętałam, więc czy umiałam spojrzeć na niego inaczej? Czy umieliśmy być dla siebie kimś więcej? Wątpliwości pojawiły się razem z wieloma pytaniami, na które nie znałam odpowiedzi, a najważniejsze z nich brzmiało: czy ja tak naprawdę tego chciałam?
────»»❀❀❀««────
Trzask spowodowany rozbiciem ceramicznego wazonu sprawił, że oprzytomniałam. Spojrzałam na odłamki leżące na podłodze, które rozprysły się na pokaźną odległość. Większość z nich zlewała mi się przed oczami w jedną całość przez to, że moja twarz była mokra od łez. Płakałam, trzymając dłoń na ustach, które dobrze pamiętały zetknięcie się z ustami Nicka podczas naszego ostatniego spotkania. Ucisk w klatce piersiowej pojawił się razem z trudnościami prawidłowego oddychania.
Ciągle siedząc, pochyliłam się do przodu i oparłam łokcie na kolanach, chowając w rękach swoją twarz. Próbowałam się uspokoić, ale nic nie działało. Zanosiłam się płaczem, nie umiejąc tego zahamować, bo dopiero teraz zrozumiałam, kim w głębi serca był dla mnie Nick. Nie chodziło o samo wspomnienie naszego pożegnania, ale świadomość, że to od zawsze był on. To on był tym jedynym, o którym nie przestawałam myśleć. To on był tym jedynym, który wzbudzał we mnie emocje, których nie potrafiłam określić. To on był tym jedynym, dla którego bez wahania oddałbym wszystko, nawet własne życie. Dlaczego? Ja go kochałam. Kochałam Nicka Shermana. Kochałam tak mocno, że sama myśl o nim teraz bolała. Kochałam go na zabój, ale na to było już za późno. Straciłam go, zanim tak naprawdę zdążyłam go pokochać nie jako przyjaciela, ale jako brakującą część mnie, bez której nie dało się funkcjonować.
A co jeśli byliśmy dla siebie stworzeni? Co jeśli wszechświat postawił nas sobie na drodze, a my nie umieliśmy tego odpowiednio wykorzystać? Co jeśli wykorzystując naszą szansę, mogliśmy zmienić bieg wydarzeń?
Nagle ramka ze zdjęciem uderzyła o najbliższąścianę, krzesło w kuchni zostało przewrócone, talerze jeden za drugim rozbite opodłogę, a ja stałam pośrodku bałaganu, bałaganu własnego serca.
♫ Fragment piosenki Iris (Goo Goo Dolls):
„Oddałbym całą wieczność, żeby cię dotknąć,
Bo wiem, że jakimś cudem też mnie rozumiesz.
Sprawiasz, że jestem bliżej nieba niż kiedykolwiek byłem.
Nie chcę iść teraz do domu.
Czuję tylko tę chwilę.
Oddycham tylko twoim życiem.
Prędzej czy później to się skończy,
A ja nie chcę stracić cię tej nocy.
Nie chcę, aby widział mnie świat
Bo nie sądzę, że mnie zrozumieją.
Skoro wszystko i tak się kiedyś dobiegnie końca
To chcę, byś wiedziała, kim jestem"
────»»❀❀❀««────
17.01.2024 - dodatkowy fragment i ostatnia aktualizacja tego rozdziału ;))
Dziękuję za cierpliwość przy czekaniu na kolejne rozdziały. Naprawdę doceniam to, że nadal ze mną jesteście, mimo tego że rozdziały nie pojawiają się tak często. Może tak być jeszcze przez jakiś czas, co jest powiązane ze szkoleniem, które zaczęłam 8-go stycznia.
Myślę, że mogę już zdradzić co nieco :P Szkolę się właśnie na członka personelu pokładowego na samolocie, co jest dość pracochłonne i czasochłonne. Mamy testy pisemne, egzaminy praktyczne i inne zaliczenia, a tok dość intensywny :D Ale jak nie my to kto, prawda? Przesłanie dla Was: wszystko jest możliwe! Sama nie wierzyłam, że będę to kiedykolwiek robić, i oto jestem. Trzymajcie proszę kciuki za zdanie wszystkich egzaminów ♡
Jeśli chodzi o rozdziały to nie chcę zostawiać Was z niczym, więc będą pojawiały się w częściach, np. jedna część rozdziału siódmego w jednym tygodniu, a druga w kolejnym. Ważne jest tylko to, że będę je aktualizować, więc być może nie dostaniecie powiadomień. Zobaczymy jeszcze, jak to będzie działać. Postaram się, żeby powiadomienia były :))
Dziękuję bardzo za każdy komentarz, filmik czy post! Jesteście przekochani i zawsze umiecie poprawić mi humor, gdy mam ciężki dzień ♡ Witam też wszystkie osoby, które dopiero zaczęły przygodę z PTWS. Cieszę się, że jesteście! Love!!
Dodając post na twitterze (X) czy tiktoku nie zapominajcie o hasztagach, żebym mogła Was znaleźć: #ptwsnawatt oraz #prawdatkwiwsercu ♡ Tam też możecie dzielić się swoimi odczuciami po rozdziale. Dodatkowo na Spotify znajdziecie specjalną playlistę pod tytułem #PTWS, która na pewno umili wam czytanie.
Nowe rozdziały w środy o godzinie 20:00. Do zobaczenia już za tydzień 。◕‿◕。
Dbajcie o siebie!
Justyna
┄┄┄┄・♡・┄┄┄┄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top