Rozdział 4

LENORE

- Nienawidzę cię! Nienawidzę! Nienawidzę! – krzyczałam ile sił w płucach w stronę oceanu. Stałam nad przepaścią i wyzbywałam się tego, co tak bardzo mi ciążyło. Pode mną potężne fale rozbijały się o skały. Panował półmrok, a zachodzące słońce odbijało się w lustrze wody.

- Dlaczego mi go zabrałeś?! – dalej zdzierałam gardło, czując że to za mało. Miałam w sobie zbyt wiele negatywnych emocji, które rozsadzały mnie od środka. Chciałam poczuć ulgę, choć przez chwilę, a nie ten cholerny ból przeszywający całe serce. Łudziłam się, że przyjście tutaj pomoże w tęsknocie, która pochłaniała nie tylko moje myśli, ale i ciało.

Myślałam, że byłam silna, ale to cholerstwo mnie przerosło. Być może dlatego, że nie było już osoby, która podtrzymywała mnie w takich momentach. Cokolwiek robiłam, wszystko prowadziło mnie do Nicka. Na każdym kroku widziałam jego twarz, czułam jego zapach, słyszałam jego śmiech. Gdziekolwiek byłam, jego cień był razem ze mną.

Czułam się, jakby część mnie umarła razem z nim, a reszta organizmu nie potrafiła funkcjonować bez niej. Mój rozum podpowiadał mi, że powinnam dać mu odejść, ale serce szalenie się buntowało. Ono było nim przepełnione. Tyle wspomnień. Ich nie dało się wymazać. Zapomnieć o nim to tak jak zapomnieć o oddychaniu – niemożliwe, a do tego prowadziło do śmierci. Może tylko to mi pozostało, skoro moje życie i tak stało się piekłem?

Do głowy wpadła mi niebezpieczna myśl: Tylko krok i będę z nim.

Spojrzałam w dół. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz. Byłam na tyle wysoko, aby uaktywnił się mój strach przed wysokościami. Wystarczył krok, a byłabym martwa. Jeśli nie przez skały wystające z oceanu to przez wzburzone fale, które łapiąc ofiarę, ciągnęły ją na samo dno.

Skocz, a nie będziesz dłużej cierpieć. To jedyne wyjście, aby uwolnić się od problemów i zmartwień. Po drugiej stronie będziesz szczęśliwa. Będziesz szczęśliwa razem z Nickiem, który tam na ciebie czeka. Nie wahaj się, bo co masz do stracenia? Zrób to. Zrób to. Zrób to.

Przełknęłam ślinę. Wizja zobaczenia przyjaciela była zachęcająca. To przecież było dokładnie to, czego teraz pragnęłam. Już prawie podniosłam nogę, podejmując ostateczną decyzję.

Nie rób tego. Żyj dalej dla mnie – Nagle w mojej głowie rozległ się nowy głos, a ja cofnęłam się o krok. Rozum płatał mi figle, bo wydawało mi się, że usłyszałam Nicka. Ale czy to było możliwe? Byłam zdezorientowana walką, którą rozgrywała się wewnątrz mnie.

Tyle razy rozmyślałam o śmierci, o samym momencie oddania ostatniego oddechu, a także o tym co czekało mnie już po tym życiu, jeżeli coś takiego istniało. Ze względu na mój stan przed operacją musiałam być przygotowana na wszystko. Jednak jakakolwiek wzmianka o śmierci zawsze wzbudzała we mnie strach związany z niepewnością i niewiedzą. Nikt, żaden profesor czy lekarz, nie potrafił odpowiedź na pytania, które sobie zadawałam. Temat śmierci pozostawał wielką niewiadomą, która spędzała ludziom sen z powiek, szczególnie nieuleczalnie chorym. Sama buntowałam się przeciwko niej, gdyż uparcie twierdziłam, że razem z Nickiem dożyjemy starości. Tego się trzymałam, bo wierzyłam w cuda. One dawały mi nadzieję na wyzdrowienie.

Mimo tego że wcześniej próbowałam oswoić się ze śmiercią, chociaż bez skutku, nigdy nie rozważałam opcji, że to ja miałabym zdecydować o własnym końcu. Stojąc teraz nad przepaścią, uzmysłowiłam sobie, że było to dla mnie zupełnie nowe, więc nie potrafiłam się zachować.

Której strony siebie słuchać? Czy po śmierci na pewno będzie lepiej niż tutaj? Czy oby na pewno spotkam Nicka? Co się stanie, gdy zrobię ten decydujący krok?

Fala pytań napłynęła do mnie ponownie, a razem z nią coraz więcej wątpliwości. Zamęt w mojej głowie przyprawił mnie o jej ból. Nie wiedziałam, co zrobić, której strony posłuchać. Nie miałam też nikogo, kto mógłby mi pomóc w obecnej sytuacji. Byłam zdana wyłącznie na siebie. Wahałam się, bo nie ufałam teraz nawet sobie. Nie myślałam racjonalnie, czego byłam świadoma przez ostatni miesiąc, który wykończył mnie zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie byłam sobą, odkąd Nick umarł, ale czy kiedykolwiek będą znów tą radosną i pełną energii dziewczyną? Czy miałam, o co walczyć? Czy miałam, dla kogo żyć? Czy miałam, dla kogo być zdrowa?

Twoja mama cię potrzebuje – Ten sam głos zabrzmiał ponownie, a przed oczami pojawił się mi obraz zapłakanej mamy stojącej nad moją trumną. To wyobrażenie było na tyle silne, że cofnęłam się jeszcze o kilka kroków. Nie mogłam jej tego zrobić. Nie w ten sposób. Nie teraz. Ona by tego nie wytrzymała. Jej serce by tego nie wytrzymało.

Musiałam przetrwać. Musiałam zrobić to dla niej, jeśli nie dla siebie. Poświeciła tak wiele, abym mogła żyć normalnie i nareszcie się udało. Nie mogłam skończyć czegoś, co dopiero się zaczęło. Tyle osób było w to zaangażowanych, nawet Nick wspierał mnie całym sercem. Nie mogłam zaprzepaścić szansy, którą dostałam, bo byli też tacy, którzy jej nie dostawali.

Przeniosłam załzawiony wzrok na plażę i słońce, które chowało się za horyzontem. Kiedyś kochałam zachody słońca. Teraz były mi obojętne. Kojarzyły się tylko ze zdjęciami wysyłanymi przez Nicka za każdym razem, gdy był świadkiem tego niezwykłego zjawiska. Moja galeria w telefonie była przepełniona pięknymi zdjęciami, które po jego śmierci straciły znaczenie. Z kim miałam teraz dzielić się ekscytacją na widok kolorów nieba zmieniających się pod wpływem słońca?

Odruchowo dotknęłam łańcuszka zawieszonego na mojej szyi z literką N. To właśnie on był osobą, która sprawiała, że każdy zachód był fascynujący. On sprawiał, że nawet codzienne czynności, jak wspólne śniadania robiły się wyjątkowe, bo był moim domem – miejscem, do którego wracałam z radością i w którym czułam się bezpiecznie.

────»»❀❀❀««────

- Zaspałam! – Spanikowana po sprawdzeniu godziny wyskoczyłam z łóżka i wleciałam do kuchni, gdzie zastałam Nicka, który w ogóle nie był zaskoczony moją reakcją. Można by nawet powiedzieć, że zachowywał kamienny spokój. To najbardziej mnie rozzłościło.

- Nie obudziłeś mnie! – zarzuciłam mu od razu, zmierzając w jego stronę szybkim krokiem, a przy tym zabijając go wzrokiem. Byłam wściekła, bo pierwsze zajęcia były najważniejsze z całego dnia ze względu na test półroczny. Gdy w nocy zasnęłam nad książkami, kazał mi się kłaść, odkładając wszystkie materiały i obiecał, że mnie rano obudzi, skoro i tak miał wychodzić pierwszy. Najwidoczniej zapomniał, ale że musiał akurat dzisiaj?!

- Zaraz ci wyja... - zaczął, ale przerwałam mu gotowa do boju. Nie byłam pewna, czy bardziej byłam zła na niego czy na siebie, że mu zaufałam. Jednak trzeba było nastawić ten cholerny budzik własnoręcznie.

- Wiedziałeś, że mam kolokwium, a mimo to dałeś mi zaspać!

- Lenore! Daj mi coś powiedzieć – podniósł nagle głos, co spowodowało, że zamilkłam. Jego postawa wyprowadziła mnie z równowagi, ale na chwilę. Kiedy się otrząsnęłam, znowu wróciłam do mojego wrogiego nastawienia. Nie mogłam mu tak łatwo odpuścić.

- Słucham! Jaka jest twoja linia obrony? - Splotłam ręce z przodu i wyczekująco spojrzałam w jego stronę. Nadal byłam zła.

- Nie mamy dzisiaj zajęć. Zasypało miasto i wszystko odwołali, bo prowadzący nie mogli dojechać na uczelnię – wytłumaczył ze spokojem, którego teraz mi brakowało. Czy taki scenariusz był w ogóle możliwy? – zastanawiałam się, nie mogąc uwierzyć w jego wersję wydarzeń.

- Mówisz prawdę? – Zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem.

- Przecież nie pozwoliłbym ci zaspać na kolokwium, o którym mówiłaś od tygodnia. A skoro tak wyszło z tymi zajęciami, to należał ci się porządny odpoczynek za siedzenie do późna. Zresztą moje zajęcia też odwołali, więc mamy cały dzień dla siebie.

Złagodniałam. Negatywne emocje zeszły ze mnie, a uśmiech powoli pojawiał się na mojej twarzy. Było mi głupio, że tak łatwo przyszło mi wysnucie pochopnych wniosków i oskarżenie przyjaciela. Ta postawa nie była godna przyszłego prawnika. Muszę się zacząć hamować – zaśmiałam się sama do siebie i pokręciłam głową na własną pochopność.

- Robię twoje ulubione naleśniki – Nick odwrócił się w moją stronę, trzymając w dłoni łopatkę do przewracania. Widząc mój dobry humor, sam się rozweselił. Zaraz ponownie wrócił do smażenia, kontrolując, aby nic się nie przypaliło.

- Moje czy twoje? – Podeszłam bliżej, stając obok niego i przyglądając się temu, co przygotowywał. Nick w kuchni to był mój ulubiony serial kulinarny. Zawsze opowiadał mi, co robił i to ze szczegółami. Czułam się, jak w prawdziwym programie prowadzonym przez wybitnych szefów kuchni. On sam był dla mnie takim szefem, w dodatku na wyłączność.

- Nasze. To poprawna odpowiedź – Palcem dotknął czubka mojego nosa, co wywołało mój śmiech. Nie chcąc mu przeszkadzać, usiadłam przy wyspie kuchennej, gdzie miałam dobry widok na jego działania. Oprócz smażenia naleśników dostałam darmowy pokaz taneczny, połączony z nuceniem i śpiewaniem piosenki, która akurat leciała w tle.

- Czekaj, to płyta Taylor Swift? – zapytałam zdziwiona. Czy ja się przesłyszałam, czy naprawdę leciało You Belong With Me?

- Akurat była pierwsza w zasięgu ręki – próbował mnie przekonać, że był to przypadek, ale ja wiedziałam swoje. Chociaż zawsze narzekał, kiedy włączałam Taylor, w rzeczywistości lubił ją tak samo jak ja. Tajemnica się wydała. Nie mógł nawet zaprzeczyć, bo fakty mówiły same za siebie.

Nick nie dodał nic więcej, mając świadomość, że go przejrzałam. Nie zmienił też płyty, ani nie przestał tańczyć i śpiewać. Robił to dalej, i to jeszcze głośniej. Ja śmiałam się i śpiewałam razem z nim. Poranki jak te stały się tym, czego potrzebowałam minimum raz w tygodniu. Do tej pory nie mogłam zapomnieć widoku Nicka smażącego naleśniki i podśpiewującego piosenki Taylor Swift. Oddałabym wszystko, żeby przeżyć to jeszcze raz.

────»»❀❀❀««────

Zawieszka z pierwszą literą jego imienia stała się gorąca, gdyż cały czas ściskałam ją w dłoni. Nie zdjęłam łańcuszka po jego śmierci, gdyż miał dla mnie znaczenie sentymentalne. Jednak czy miało to teraz jakikolwiek sens? Litera wiszącą na mojej szyi stale przypominała mi, że druga znajdowała się razem z nim pod ziemią, a wraz z jego odejściem spłonęła moja bezpieczna przystań, do której wracałam, kiedy potrzebowałam ciepła i odpoczynku od przytłaczającego świata. Co zrobiłam nie tak, że zasłużyłam na to, co się działo w moim życiu?

W złości pociągnęłam za łańcuszek, który rozerwał się na dwie części, tak jak i nasza relacja z Nickiem, która już nie istniała. Następnie uniosłam go na wysokość moich oczu, skupiając wzrok na zwisającej literze N. Zaraz przeniosłam się do dnia moich osiemnastych urodzin, kiedy przyjaciel przygotował dla mnie niezapomnianą niespodziankę.

────»»❀❀❀««────

- Daleko jeszcze? – zapytałam po raz kolejny. Niecierpliwiłam się, chcąc jak najszybciej ściągnąć chustkę z oczu. Byłam tak podekscytowana, że zadawałam to pytanie średnio co minutę. Czułam, że Nick kombinował coś od rana, a że ukrywał to dość dobrze, niczego się nie dowiedziałam. Moja nadzwyczajna ciekawość nie mogła zostać zaspokojona.

- Już niedaleko – Gdy to powiedział zawadziłam o coś nogą i straciłam równowagę. Na szczęście Nick od razu mnie złapał, panując nad sytuacją. Dobrze, że to zrobił, bo wizja uraty zębów nie była przyjemna.

- Obym dotarła tam cała i zdrowa – zaśmiałam się, a on zaraz za mną.

- Jestem obok. Nie musisz się o to martwić – upewnił mnie, wzmacniając uścisk na potwierdzenie swoich słów.

Późniejsza część trasy przebiegła już bez żadnych niespodzianek. Dokładne wskazówki Nicka odnośnie stawianych kroków zapobiegły powtórki sprzed chwili.

Z obserwacji mogłam stwierdzić, ze szliśmy po jakieś ścieżce, która co pewien czas skręcała raz w lewo raz w prawo. Zresztą po zaparkowaniu samochodu na odludziu spodziewałam się właśnie takiego klimatu. Nie miałam jednak pojęcia, dokąd zmierzamy, bo po wyjściu z auta nie widziałam nic. Ta chustka była dość gruba, nawet na moje podglądanie. Skubany mnie przejrzał. Jeśli chodzi o pozostałe zmysły to głównie słyszałam szum drzew, ale coraz wyraźniej przebijał się szum oceanu połączony z delikatną muzyka i cichymi rozmowami ludzi. To jakaś impreza niespodzianka? Piknik na plaży? Koncert? – zaczęłam stawiać swoje hipotezy.

- Jesteśmy – oznajmił Nick, ale jeszcze nie pozwolił mi na zdjęcie chustki. Jego ręce opuściły moje ciało, co trochę mnie przestraszyło. Zadrżałam pod wpływem mocniejszego powiewu wiatru. Temperatura przy wodzie była zdecydowanie niższa niż ta w naszym miasteczku.

- Cały czas jestem – usłyszałam jego głos przy uchu i poczułam na ramionach coś ciężkiego, jakby kurtkę dżinsową. Gdybym wiedziała, dokąd zmierzamy, na pewno wzięłabym coś cieplejszego. Nick sam wybrał tą sukienkę, argumentując tym, że była w kolorze moich oczu i oceanu, który kochałam całym sercem. Teraz zrozumiałam, że odcień był dostosowany specjalnie do miejsca, w którym się znajdowaliśmy.

- Gotowa?

- Jak nigdy – powiedziałam z ogromnym entuzjazmem, pragnąc w końcu poznać tą urodzinową tajemnicę. Przyjaciel stanął za mną i zaraz chustka z mojej głowy została zdjęta. Zamrugałam oczami, starając się przyzwyczaić do warunków panujących wokół. Po krótkim czasie mój wzrok się wyostrzył i zaczęłam postrzegać coraz więcej szczegółów.

- Nie wierzę! – Zaskoczona przystawiłam ręce do ust na widok rozciągający się przede mną. Znajdowaliśmy się nad brzegiem oceanu, a wokół nas gromadziło się wiele par z lampionami w rękach. Nie było ich wiele, przez co wydarzenie robiło wrażenie kameralnego, co jeszcze bardziej stwarzało niesamowity klimat. Spokojna muzyka w tle oraz świece na piasku dodawały bajkowego uroku. Wszystko było tak piękne, że aż wydawało się nierealne.

Kiedy Nick podał mi nasz własny lampion, w kącikach moich oczu pojawiły się pierwsze łzy. Przyjrzałam się napisowi na białym materiale. Dużymi literami zostały nakreślone nasze inicjały, a pod nimi znajdowały się dwa słowa.

- Na zawsze – Chłopak przeczytał to, na co właśnie patrzyłam. Obraz zaczął zamazywać mi się jeszcze bardziej. Wszystko przez to, że był to najbardziej niesamowity i wzruszający gest, który ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił.

Puszczanie lampionów było moim marzeniem od dzieciństwa, kiedy to obejrzałam bajkę o Roszpunce i zapragnęłam przeżyć scenę jak z filmu. Opowiadałam Nickowi o tym dawno temu, ale w okolicy nie znaleźliśmy żadnych takich wydarzeń. Mimo to on pamiętał do dnia dzisiejszego, by spełnić to marzenie i w dodatku w moje urodziny. Zadał sobie tyle trudu specjalnie dla mnie.

- Kochanie, nie płacz – Przyjaciel pojawił się przede mną i chwycił moją twarz w obie dłonie. Jego zmartwione spojrzenie było utkwione w moich załzawionych oczach. Nie potrafiłam zahamować łez, bo tak bardzo dotknął mnie ten gest.

- To ze szczęścia – wyznałam, jednocześnie się do niego uśmiechając. W odpowiedzi poczułam jego usta na swoim czole. Nick starł kciukami łzy, a następnie złapał za krawędź lampionu, by przygotować go do wypuszczenia. Dobrze wiedział, co robić, a ja z uwagą obserwowałam jego ruchy. Po wspólnym odliczeniu z wszystkimi parami nasz lampion uniósł się w kierunku nieba. Byłam zachwycona widokiem świecących obiektów, które oddalały się coraz dalej. Nawet nie zauważyłam, gdy przyjaciel zniknął mi sprzed nosa.

- Wszystkiego najlepszego moja dorosła kobieto – wyszeptał mi do ucha, zapinając coś na mojej szyi. Spojrzałam w dół i ujrzałam pierwszą literę jego imienia, która spoczywała na mojej nagiej skórze. Wzruszyłam się ponownie, a kiedy spod koszuli wyjął taki sam łańcuszek tylko z literą L, rozpłakałam się na dobre.

Od tego momentu miałam wrażenie, że byliśmy ze sobą związani jeszcze silniej.

Ja należałam do niego, a on należał do mnie.

Księżniczka odnalazła swojego czarującego księcia.

────»»❀❀❀««────

Po raz ostatni popatrzyłam na zawieszkę w moich dłoniach, zanim fale oceanu zabrały łańcuszek na samo dno. Litera N już zawsze będzie kojarzyć mi się z chłopakiem, któremu bez wahania oddałabym wszystko, nawet własne życie. Naprawdę wolałabym być osobą, której serce przestało bić niż osobą, której serce brutalnie zostało wyrwane z piersi. Wolałabym umrzeć, niż żyć z uczuciem tej cholernej pustki, której nie dało się wypełnić niczym innym.

Dlaczego nawet myśl o nim tak bardzo bolała?

Może dlatego, że znałam jego plany, marzenia i cele, których nie będzie mógł już zrealizować? Od dawna chciał zobaczyć zorzę polarną, mamę idącą do ołtarza w sukni ślubnej i swój dyplom ukończenia studiów, ponieważ ciężko na niego pracował. Marzył o założeniu rodziny, swoim gabinecie psychologicznym i wydaniu książki, która pomagałaby młodym ludziom wchodzącym w dorosłość. Miał całe życie przed sobą, więc dlaczego już się zakończyło? Dlaczego nie mógł doświadczyć tych wszystkich pięknych momentów? Był przecież taki jak my wszyscy. My nadal żyliśmy, więc dlaczego los zdecydował się zabrać jego? Dlaczego on, a nie na przykład człowiek, który zamordował niewinną kobietę? Kto decydował o tym, że jedno życie było więcej warte niż inne?

W tym momencie coś zakłuło mnie w sercu, a ja poczułam się słabiej. Upadłam na kolana, nie potrafiąc dłużej utrzymać się na nogach. Dotknęłam miejsca, gdzie wcześniej znajdował się łańcuszek. Jego brak uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, jak i pustka z powodu braku przyjaciela. Dusiłam się łzami, próbując co jakiś czas łapać oddech, ale stawało się to coraz trudniejsze. Próbowałam zagłuszyć to uczucie muzyką, którą słyszałam w uszach, jednak nic nie poprawiało mojej obecnej sytuacji. Byłam przerażona, bo nie wiedziałam, co się działo.

To było jak fala, która wciągała mnie pod wodę. Gdy już odpływała, gwałtownie wynurzałam się nad powierzchnię, by napełnić płuca tlenem. Nie mogłam jednak tego zrobić. Miałam za mało czasu. Zaraz pojawiała się kolejna i kolejna, i kolejna, a ja walczyłam o każdy najpłytszy oddech. Bez skutku. Chciałam krzyczeć, ale woda wlewała się do moich ust. Tonęłam w samotności na środku oceanu. Tonęłam powoli i po cichu.

"I'm so heavy.

Jump into my ocean.

Can't you see me sinking?

Love the fear of falling.

Don't you know I'm too young?

Can't you hear me calling you?

Nothing hurts me now."♫

────»»❀❀❀««────

Siedziałam nad brzegiem oceanu, wpatrując się w burzliwe fale. Ostatnie promienie słońca żegnały dzień i robiło się coraz ciemniej. W zasięgu wzroku nie było żywej duszy, a ja zaczynałam się bać. Potrzebowałam miejsca na nocleg, ale nie miałam, dokąd się udać. Na pewno nie do domu, gdzie mógł zjawić się już on. Na samo wspomnienie sytuacji z dzieciństwa zadrżałam. Być może był to też zimny powiew wiatru.

Z plecaka wyjęłam bluzę, którą spakowałam z kilkoma innymi rzeczami. Założyłam ją, żeby się nie przeziębić – wtedy mój plan ległby w gruzach. Zresztą jaki plan? Raczej jego brak. Chyba czekałam na znak z góry, który pokierowałby mnie dalej.

Jedno wiedziałam na pewno – nie wrócę do domu.

Trzask gałęzi sprawił, że moje serce chciało wyskoczyć z piersi. Strach sparaliżował mnie do tego stopnia, że nie rzuciłam się do ucieczki.

- Lennie! – Głos Nicka rozniósł się po echem po lesie nieopodal i dotarł do mnie. Nie chciałam, żeby mnie znalazł, dlatego milczałam. On nie zrozumie – powtarzałam sobie w myślach, odkąd zdecydowałam się na ucieczkę. Pewnie by mnie powstrzymał, gdyby powiedziała mu wczoraj.

- Lennie! – Był bliżej mnie niż wcześniej. Podciągnęłam kolana do brody i ukryłam w nich twarz, wcześniej narzucając na głowę kaptur. Chciałam się przed nią schować jak i przed całym światem.

- Tu jesteś – Usłyszałam za plecami, ale nie poruszyłam się o milimetr. Jeszcze mocniej skuliłam się w sobie, a w oczach poczułam pojawiające się łzy. Nie chciałam wracać do domu.

Po chwili Nick był obok. Delikatnie ściągnął mój kaptur i wziął moją twarz w swoje dłonie. Widząc mój stan, chyba się zasmucił. Nie chciałam, żeby był przeze mnie smutny.

- Hej, co się stało? – Patrzył prosto w moje oczy, szukając odpowiedzi na widok, jaki zastał, a kciukiem ścierał moje łzy.

Ja dalej nic nie mówiłam, a on dawał mi potrzebny czas. Jednak ani na moment nie pozwolił mi opuścić głowy. Wpatrywał się we mnie z pełną powagą i czekał, a ja wahałam się, czy mogę mu zaufać. Mogłam, prawda? W końcu był moim najlepszym przyjacielem.

- Mama mówiła, że tata nas znalazł i że tu przyjedzie – wyznałam na jednym wdechu, czując że znowu chciało mi się płakać. - Ja nie chcę – Rozpłakałam się na dobre.

- Kochanie, mama ci to powiedziała? – dopytywał, co dla mnie było niezrozumiałe. Przecież sobie tego nie zmyśliłam.

- Nie mi. Twojej mamie.

- A ty to usłyszałaś? – Pokiwałam twierdząco głową, na co chłopak westchnął.

- Myślę, że nie o to jej chodziło – Zmarszczyłam brwi. - Może zapytamy jej razem? – zaproponował Nick, na co od razu zaprzeczyłam, wyrywając się z jego rąk. Niestety był silniejszy ode mnie i nie ustępował.

- Lennie, jest zimno i ciemno. Musimy wracać.

- Nie – byłam stanowcza w swoim postanowieniu. Nie wrócę tam.

Obrażona patrzyłam wszędzie byle nie na Nicka. Chyba przestał być już moim przyjacielem, skoro nie trzymał mojej strony. Dlaczego mi nie wierzył? Posmutniałam jeszcze bardziej.

- Obiecuję, że jeśli wrócimy i to co mówisz będzie prawdą, zabiorę cię daleko stąd – Na jego słowa uniosłam wzrok. Zainteresował mnie swoją propozycją, bo przecież tego właśnie chciałam od początku. - Uciekniemy razem – dodał, na co kąciki moich ust lekko się uniosły, a łzy przestały gromadzić się w moich oczach. To był mój ukochany Nick.

Niestety radość nie trwała długo, bo przypomniałam sobie o jednej, ważnej sprawie.

- Ale masz tylko dwanaście lat – zauważyłam, a mój zły humor powrócił. Sami nie mogliśmy uciec. Nie byliśmy dorosłymi.

- Nie martw się. Załatwię to i nie spotkasz swojego taty nigdy więcej – obiecał mi. - A teraz wracajmy. Nasze mamy się o nas na pewno martwią. Zgoda?

- Zgoda – Uśmiechnął się na moje słowa i szeroko rozłożył ramiona, czekając na mój ruch. Nie zastanawiając się długo, wtuliłam się w niego. Wiedziałam, że jeśli Nick coś obiecał, zawsze dotrzymywał danego słowa. Gdyby coś się działo, on był po mojej stronie. Z nim byłam bezpieczna.

────»»❀❀❀««────

Czyjeś ramiona podniosły mnie do góry, wybudzając mnie z pięknego wspomnienia, a może snu? Miałam wrażenie, że przez dłuższy czas leżałam na czymś zimnym, być może piasku. Moje całe ciało było zdrętwiałe. Zaczęłam drżeć z zimna, które nagle mnie ogarnęło. Nie umiałam określić, gdzie się znajdowałam, gdyż równie mocno czułam przeszywający ból głowy i to on zajmował całą moją uwagę. Próbowałam otworzyć oczy, ale wymagało to ode mnie zbyt wiele energii.

Oszołomiona skupiłam się na ramionach, które teraz trzymały mnie w objęciach. Może wydawało się to niemożliwe, ale przypominały ramiona Nicka. Przecież je znałam, bo tak wiele czasu w nich spędziłam. To musiał być on. To był Nick. On żył i przyszedł po mnie. Przyszedł mnie uratować. Zawsze to robił.

Wiedząc, że to Nick, starałam się zmusić oczy do otwarcia, aby go zobaczyć. Nic tak bardzo nie pragnęłam, jak ujrzenie jego twarzy. Walczyłam ze swoim ciałem, aby zaczęło mnie słuchać. Kiedy już prawie wygrywałam, niespodziewany ruch sprawił, że wróciłam do punktu wyjścia. Już nie staliśmy w miejscu, a poruszaliśmy się w nieznanym mi kierunku.

- Nick nie opuszczaj mnie już – wyszeptałam resztką sił, zdesperowana aby dostać choć odrobinkę przyjaciela, nawet jedno słowo z jego ust. To zdecydowanie by mi wystarczyło.

- Nigdy więcej – usłyszałam w odpowiedzi, ale ten głos nie należał do Nicka.

To nie był on. Tyle mi wystarczyło, żeby zdecydować, że nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam, aby mnie ratowano. Było mi zupełnie wszystko jedno.

♫ Fragment piosenki Mum (Luke Hemmings)

Jestem taki zmęczony. Zanurkuj w moim oceanie. Nie widzisz, że tonę? Kocham lęk na myśl o upadku. Nie wiesz, że jestem za młody? Nie słyszysz, jak cię wołam? Nic mnie już nie zrani.

────»»❀❀❀««────

Dzisiejszy rozdział nieco smutniejszy, ale także pełen radosnych wspomnień z Nickiem - jest w pewnym sensie tutaj jakaś dziwna równowaga. Kto już jest kupiony przez Nicka? Ja na pewno - naleśniki i Taylor to najlepsze połączenie ♡

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, filmiki na tiktoku oraz posty na twitterze! Moje serducho raduje się, gdy dostaje od Was tak wielkie wsparcie. Kocham!

Zachęcam też do dalszego dzielenia się historią Nicka, Lenore i Kyle'a. Niech nasza cudowna rodzinka się powiększa :)) Pamiętajcie o hasztagach, żebym mogła Was znaleźć: #ptwsnawatt oraz #prawdatkwiwsercu ♡ Dodatkowo na Spotify znajdziecie specjalną playlistę pod tytułem #PTWS, która na pewno umili wam czytanie.

Nowe rozdziały w środy o godzinie 20:00. Do zobaczenia już za tydzień 。◕‿◕。

Dbajcie o siebie!

Justyna

┄┄┄┄・♡・┄┄┄┄  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top