Rozdział 45.
Recepcjonistka odprowadziła ją do drzwi z nazwiskiem Alka na drzwiach.
— Dziękuję! — rzuciła za nią Sara, a dziewczyna tylko się uśmiechnęła.
Sara przestąpiła z nogi na nogę, nacisnęła klamkę i wsunęła papierową torbę z lunchem do środka.
— Puk, puk! — zawołała wesoło, machając pakunkiem.
— Proszę wejść, panno Romatowska — odezwał się Alek oficjalnym tonem.
Sara otworzyła szerzej drzwi i stanęła jak wryta. Alek rozwalił się na krześle przy swoim biurku z nieprzeniknionym uśmiechem, a obok niego siedziało trzech poważnie wyglądających mężczyzn w mundurach. Zamrugała panicznie.
— To jest ten cenny świadek, o którym tyle mówiłeś? — zapytał jeden z nich, wskazując na nią kciukiem i odwracając się do gospodarza, jakby nie mogła go usłyszeć.
— We własnej osobie — potwierdził Alek, rozsiadł się wygodniej i założył ręce za głowę.
Na jego twarzy malowała się duma, a ona nie mogła powstrzymać uśmiechu.
— A w dodatku przynosi ci obiady — powiedział drugi rozmarzonym tonem.
— Nie ma czego zazdrościć. Nie potrafi gotować.
Zrobiła nachmurzoną minę, nie wiedząc jak się zachować, ale Alek ani na chwilę nie spuszczał z niej rozbawionego spojrzenia, więc uznała, że jest bezpieczna.
— W takim razie na pewno nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli się podzielimy.
Wyciągnęła torbę w kierunku siedzącego najbliżej niej mężczyzny. Policjant wlepił w nią ciekawskie spojrzenie, więc obdarzyła go zabójczym uśmiechem.
— Dobra, dobra, koniec tego spoufalania — zarządził Alek, a zgromadzeni popatrzyli na niego jak jeden mąż. Wstał i przedstawił ich sobie, krótko opisując kto jest kim. Uścisnęła dłonie funkcjonariuszy. — Dokończymy jutro — zwrócił się do mężczyzn pogodnym tonem. — Jak zawsze, widzimy się o siódmej.
Opuścili pomieszczenie, mamrocząc coś pod nosem.
— Nie wiedziałam, że jesteś czyimś szefem — powiedziała, stawiając torbę na stole.
Alek obszedł krzesła dookoła, objął ją w talii i pocałował.
— To jest akurat mniej przyjemna strona mojej pracy.
— Myślałam, że po to wstąpiłeś do służby.
Alek zaśmiał się krótko.
— Kiedyś byłem idealistą.
— A teraz?
— Teraz jestem tylko idealny.
Szturchnęła go łokciem, a on wyszczerzył zęby. Zerknęła na zegarek i sięgnęła do torby. Pogrzebała w niej ręką i wyłowiła czarne bawełniane bokserki. Uniosła jej wysoko.
— Chyba wczoraj czegoś zapomniałeś.
Rzuciła w niego krótkimi szortami. Alek zmarszczył czoło.
— Zaraz, zaraz... Chcesz mi powiedzieć, że jechałaś przez całe miasto, ściskając pod pachą torbę z brudną bielizną?
— Jest czysta — wycedziła przez zęby i skrzyżowała ramiona na piersi.
— Masz na nie wystarczająco miejsca w swojej garderobie. Mogły tam na mnie bezpiecznie czekać.
Sara uśmiechnęła się drwiąco.
— Skąd pewność, że jeszcze tam wracasz?
Niczego nie ustalili, na nic się nie umawiali. Po tym, jak wrócili do jej mieszkania w sobotę wieczorem, po prostu byli, ciesząc się swoim towarzystwem i rozprawiając o minionych wydarzeniach.
— Intuicja śledczego.
Posłał jej rozbrajający uśmiech i nie powiedziała nic więcej. Wyciągnęła dwa plastikowe pudełka i zestaw drewnianych pałeczek. Podała mu jedno i znów skontrolowała czas.
— Masz jeszcze godzinę — powiedział, wychwytując jej zmieniający się nastrój.
Wzruszyła ramionami.
— W takim razie, mam nadzieję, że znajdziesz jakiś sposób, by czymś mnie zająć.
Uniosła zalotnie jedną brew, a Alek tylko się uśmiechnął.
***
Wycieczka po gmachu Komendy Wojewódzkiej może nie mieściła się w jej definicji rozrywki, ale Alek postarał się, żeby choć na chwilę zapomniała o nieznośnym czekaniu. Ojciec wychodził z aresztu o czternastej. Zaparkowała iks szóstkę między aresztem a komendą, więc Alek odprowadził ją na miejsce pieszo.
W weekend pogoda zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Drzewa obsypały się białym kwieciem, a lekki wiaterek przynosił rychłą zapowiedź nadchodzącego lata. Alek złapał ją za rękę i przycisnął ją sobie do ust, zanim przestąpiła próg aresztu.
— Myślę, że powinniście załatwić to między sobą — stwierdził.
— Nie wiem jak mam mu o tym powiedzieć.
— Dowie się prędzej czy później, a najlepiej będzie, jeśli usłyszy to od ciebie.
Zgodziła się z nim niechętnie. Ojciec nadal nie wiedział, że to Tomek odpowiadał za jego aresztowanie. Okazało się, że pupil prezesa nie tylko wynosił z firmy poufne dane, ale sam wszedł w komitywę z Grabowskim, podpisując wszystkie lewe papiery nazwiskiem jej ojca. Na nielegalnym procederze dorobił się kilkuset tysięcy, ale nie potrafił odpuścić, bo jego ostatecznym celem było przejęcie firmy.
Alek pocałował ją w czoło, oddalił się i pomachał do niej, zanim zniknął za rogiem. Przestąpiła z nogi na nogę. Po pięciu minutach drzwi się otworzyły, a strażnik wyprowadził jej ojca. Objęła go czule za szyję i pocałowała w policzek. Nie mogła się doczekać, by opowiedzieć mu, jak śpiewająco poradziła sobie z ogarnięciem firmy. Ale zanim się pochwaliła, musiała wyjawić mu prawdę.
— Cześć, tato — przywitała się i przeszła do rzeczy. — Firma żyje — zaczęła. — Wszyscy zaangażowali się...
— To nie ma znaczenia, dziecko — przerwał jej, a ona popatrzyła na niego ze zdziwioną miną. Czy ktoś mu coś zrobił? Zastraszył? Przeprowadził na nim lobotomię? — Mój adwokat wszystko mi opowiedział. Lepiej powiedz, jak ty się czujesz.
Pytanie kompletnie zbiło ją z tropu, ale troska wymalowana w jego łagodnych rysach dowodziła, że naprawdę go to interesowało.
— Wszystko w porządku, tato — zapewniła i chwyciła go pod ramię, ciągnąc w stronę BMW.
Ojciec nie ruszył się z miejsca.
— Przepraszam, córeczko — powiedział, a głos mu się załamał. — Powinienem cię chronić. Dbać o ciebie. A jak głupi dałem się nabrać na sztuczki tego oszusta. Byłem gotowy mu cię oddać, rozumiesz?!
Trwożny ton zupełnie ją rozczulił. Pogłaskała go po szorstkim policzku.
— Jestem dorosła, tato — przypomniała mu. — Nawet jeśli czasem się tak nie zachowuję.
Ojciec przytulił ją mocno, a później kaszlnął.
— Jestem z ciebie taki dumny. Po prostu nie chciałem, żebyś była sama.
Uśmiechnęła się smutno i popatrzyła mu niepewnie w oczy.
— Właściwie... chyba musisz kogoś poznać.
Ojciec zmarszczył poprzetykane siwizną brwi, a ona mocniej złapała go za ramię.
— Chodź. Zabieram cię do domu. I nawet nie waż się wspominać o pracy — zastrzegła, a ojciec bez protestów pozwolił poprowadzić się do samochodu.
__________
Dziękuję za wszystkie opinie i głosy!
Ściskam, NW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top