Rozdział 35.
Tej nocy nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, odtwarzając w nieskończoność wymianę zdań między nowym ukochanym a zapracowanym ojcem. „Cieszę się, że moja córka wreszcie zmądrzała. Niestety odziedziczyła temperament po matce". „Zamierzam się jej oświadczyć. Chciałem poprosić o jej rękę".
Czy wspólny wyjazd do Karpacza był tylko pretekstem do romantycznych oświadczyn w bajkowej scenerii? Powinna skakać z radości, a czuła jedynie niesmak, rozczarowanie i tęsknotę. Zabroniła sobie wracać myślami do Sokołowskiego, ale wielki bukiet rozkwitających goździków przypominał jej o tych kilku upojnych nocach, chciwych pocałunkach i nienasyconych ciałach.
O pierwszej wrzuciła kwiaty do pustego kubła. O drugiej wyjęła je z powrotem i ustawiła w sypialni. Delikatna woń kwiatów zmieszała się z zapachem świeżej pościeli i Sara nie wytrzymała. Była rozpalona, zdenerwowana i zmęczona. Znała tylko jedno remedium na te dolegliwości. Seks i alkohol, najlepiej połączone.
Zwlekła się z łóżka, poszła do kuchni i nalała sobie wina. Wypiła je duszkiem, więc napełniła kieliszek ponownie. Zabrała go do sypialni i postawiła na szafce nocnej. Nie jadła kolacji, a opróżniła żołądek kilkukrotnie, więc wypity alkohol trafił prosto do jej krwiobiegu.
Nie potrafiła nad sobą zapanować. Położyła głowę na poduszce i popatrzyła na miejsce obok. Wspomnienie jego dotyku wróciło do niej z taką siłą, że westchnęła, a jej ciało przeszył dreszcz. Wyprostowała nogi i przesunęła dłonią po piersiach okrytych jedynie lekkim materiałem satynowej koszulki na ramiączkach.
Jej sutki stwardniały, odznaczając się na tkaninie. Odtworzyła w pamięci jego ruchy, a jej uda machinalnie się zacisnęły. Zwilżyła wargi językiem, odchyliła głowę do tyłu i przesunęła dłoń niżej. Dotknęła materiału krótkich szortów i drgnęła pod wpływem własnego dotyku.
Potrzebowała tego. Spełnienia, zapomnienia, przyjemności. Wsunęła palce za luźną gumkę i dotknęła łechtaczki. Powiodła palcami w górę i w dół, a rozkosz eksplodowała w jej ciele. Zacisnęła powieki, a po plecach popłynął jej pot. Napięła wszystkie mięśnie i wbiła się w materac. Zagryzła dolną wargę tak mocno, że na języku poczuła metaliczny posmak krwi. Nie przejęła się tym, kontynuując pieszczoty.
Jej umysł podziałał niczym kino 5D, bo nagle otoczył ją jego zniewalający zapach, gorący oddech połaskotał delikatną skórę na szyi, a sprawne palce przeczesały jej włosy, wprawiając jej ciało w drżenie. Rozchyliła usta, jakby spodziewała się, że dziennikarz zmaterializuje się obok niej i ją pocałuje, wysyłając ją w podróż przez otchłań ekstazy. Przycisnęła palce mocniej do ciała i wygięła plecy w łuk, wydając z siebie gardłowy jęk.
Odłożyła ręce wzdłuż bioder i rozluźniła nogi. Podbrzusze pulsowało, a serce próbowało uwolnić się z klatki piersiowej. Potrzebowała oddechu, świeżego powietrza. Otworzyła oczy i wpatrzyła się w sufit własnej sypialni. Obraz Sokołowskiego się oddalił i rozmył, zostawiając po sobie jedynie słodką pustkę.
Oprócz bukietu różowych goździków, nie miała żadnego dowodu, że dziennikarz kiedykolwiek istniał naprawdę.
***
Zerwała się wcześnie, obiecując sobie, że dołoży wszelkich starań, by weekend z Tomkiem się udał. Rozważała, czy nie zaprosić go na górę, zaciągnąć do sypialni i nie rozebrać, by mieć to już za sobą, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Przyjaciel zapewne planował dla nich bardziej romantyczny scenariusz, o którym na razie starała się nie myśleć.
Stanęła w łazience i po raz tysięczny zadała sobie pytanie, dlaczego zmuszała się do czegoś, co ewidentnie pogrążało jej organizm w panice. Co próbowała osiągnąć? Fundowała sobie terapię szokową, by pozbyć się złych nawyków? Bała się samotności? Próbowała wybić sobie z głowy kogoś innego? Odpowiedź jak zwykle pojawiła się nieproszona. Nie chciała go stracić. Tomek był jej jedynym przyjacielem, jedyną osobą, której ufała. Czy to wystarczało, by podjąć tak poważną decyzję?
Poszła do garderoby i upewniła się, że spakowała wszystkie potrzebne rzeczy. Dołożyła kosmetyczkę, szczoteczkę do zębów i kokosowy żel pod prysznic. Zerknęła niepewnie na jedwabny woreczek skrywający jej delikatną bieliznę. Nie mogła tego unikać w nieskończoność, a była gotowa się założyć o własne nazwisko, że Tomek potrafił zadowolić w łóżku każdą kobietę, w końcu rewelacyjnie całował.
Zapięła walizkę i wyciągnęła ją do przedsionka. Tomek powinien zjawić się u niej za kwadrans. Podeszła do okna w salonie i zapatrzyła się na chodnik. Wciąż miała kilkanaście minut, by się rozmyślić. Tylko co ją wtedy czekało? Samotność. Imprezowy ciąg. Obleśne spojrzenia napalonych typów spod ciemnej gwiazdy. Odkąd odkryła, jak przyjemne może być po prostu słodkie lenistwo w towarzystwie błyskotliwego rozmówcy, nie chciała robić nic innego.
Za pięć dziesiąta zadzwonił jej telefon. Czyżby Tomek się spóźniał? To nie było w jego stylu. Odebrała komórkę, ściągając brwi. Dzwonił ojciec.
— Cześć, tato — przywitała się pogodnie, ignorując skurcz w dołku.
— Sara, córeczko — odezwał się ojciec i serce podeszło jej do gardła. — Musisz zająć się firmą.
Jego głos się łamał, a w tle odzywały się nieznajome głosy.
— Tato, co się dzieje?
— Musisz zająć się firmą — powtórzył niczym mantrę. — Przyjedź. Tomek ci pomoże. Muszę iść.
— Poczekaj! — wrzasnęła. — Musisz mi wyjaśnić...
Ojciec wydał z siebie dźwięk niebezpiecznie podobny do urywanego szlochu.
— Mam kłopoty, ale nie przejmuj się tym. Zajmij się firmą, proszę córeczko. Obiecaj, że zajmiesz się firmą.
W normalnych warunkach przewróciłaby oczami, słysząc jego oddanie organizacji, ale powaga sytuacji ściągnęła ją na ziemię. Chciała zadać mu milion pytań, ale gruby głos tuż obok niego polecił mu odłożyć telefon i połączenie zostało przerwane.
Sara opuściła aparat, stuknęła kilka razy w wyświetlacz i przyłożyła słuchawkę do ucha. Odpowiedziała jej poczta głosowa. Ojciec znalazł się poza zasięgiem. Wybiegła do przedsionka, a donośne pukanie wyrwało ją z dzikiego pędu. Przebiegły głos podpowiadał jej, co oznaczał telefon ojca, ale nie przyjmowała tego do wiadomości. Musiała dowiedzieć się więcej. Szarpnęła za klamkę.
— Tata ma kłopoty — powiedziała, a później rzuciła się na Tomka, przytulając się do jego klatki piersiowej i tłumiąc krzyk przerażenia, zanim ten opuścił jej gardło.
__________
Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy!
Ściskam, NW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top