Rozdział 30.

W poniedziałek rzeczywistość uderzyła w nią z siłą rozpędzonego pociągu. Wbiegła do biura spóźniona, w niewyprasowanej bluzce i spodniach z brzydką plamą tuż pod kolanem. Zapomniała, że tego dnia umówiła trzy spotkania, a pierwsze z nich zaczynało się o dziewiątej.

Popatrzyła na srebrny zegarek i przeklęła, gdy zorientowała się, że krótka wskazówka utknęła na piątce. Skompletowała garderobę w pośpiechu, bo zawsze przed ważnymi wydarzeniami szykowała ubrania poprzedniego wieczoru, by oszczędzić czas, ale tym razem nie miała głowy ani do stylizacji, ani do spotkań.

Wpadła do Toyoty w tym samym momencie, w którym jej kontrahent ściskał rękę uśmiechniętego Tomka i obiecywał rychły kontakt. Otworzyła szerzej oczy, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Przyjaciel posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, więc przybrała niewinną minę.

Gdyby potrafił odczytać jej myśli, zapewne zapomniałby o niej w dziesięć sekund. Pożegnał się z klientami i podszedł do niej z naburmuszoną miną. Wbiła spojrzenie w swoje buty. Tomek uwielbiał niewinne kobietki, dlatego właśnie tę rolę zamierzała przed nim odegrać.

— Przepraszam — wymamrotała, sądząc, że wyraz twarzy zbitego psa zmiękczy jego złość.

— Po raz kolejny zawaliłaś spotkanie — upomniał ją.

— Przepraszam — powtórzyła. — Ja...

— Nie chcę słuchać twojego tłumaczenia. Po prostu następnym razem połóż się o ludzkiej godzinie, zamiast szlajać się po klubach.

Zamrugała. W jego głosie zabrzmiała agresja.

— Przepraszam, Sarenka — zmitygował się, widząc zmianę w jej zachowaniu. — Zapowiada mi się dramatyczny tydzień — powiedział i chwycił jej rękę. — Wybaczysz?

Pokiwała głową i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

— Nasz wyjazd wciąż jest aktualny? — upewnił się, a Sara uciekła spojrzeniem w bok.

Planowanie romantycznego weekendu w górach w jego towarzystwie było ostatnim, na co poświęcała ostatnio energię. Zmarszczyła czoło, gdy jej uszu dobiegły wrzaski z korytarza. Posłała mu pytające spojrzenie. Wycofała się za drzwi w poszukiwaniu źródła hałasu, zostawiając go bez odpowiedzi. Pobiegła w stronę kantyny. W przejściu do recepcji zgromadził się mały tłum.

Wysunęła się na przód zgromadzenia i zamarła w pół kroku.

— Zrobiłaś to, dziecko? — Usłyszała pytanie ojca.

Jego głos był spokojny, ale z oczu ciskały pioruny. Recepcjonistka Kasia zanosiła się łzami i kręciła głową.

— Co tu się dzieje?

Ojciec popatrzył na nią władczo.

— Załatwiam sprawy między mną a moim personelem — odparł tonem dyrektora.

Przekrzywiła głowę, podeszła do niego i chwyciła go za ramię, ignorując nieprzyjemny skurcz pod żebrami i błyskawicznie łącząc kropki.

— Naprawdę chcesz urządzać scenę przy wszystkich pracownikach? — wyszeptała gorączkowo.

— Ta dziewczyna... — zaczął oficjalnie, ale mu przerwała.

— Ta dziewczyna nie ma zielonego pojęcia, o czym mówisz — warknęła, nie wiedząc czemu broni Kasi.

Powinno jej zależeć, by jak najszybciej pozbyć się byłej narzeczonej Tomka z firmy.

— Może porozmawiamy o tym na osobności, a później zdecydujemy, jak sobie z tym poradzić?

— Nie będę tolerował kradzieży, nawet gdy w grę wchodzi złamane serce.

Sara popatrzyła niepewnie na zaczerwienioną twarz recepcjonistki.

— Nic się jeszcze nie stało, tato — spróbowała.

Ojciec prychnął wściekle i jeszcze bardziej odsunął się od tłumu gapiów.

— Nic się nie stało?! Jeden z naszych klientów, Piotr Grabowski, został aresztowany, a dzisiaj rano jego prawnik przysłał nam pismo, sugerujące, że to my odpowiadamy za naruszanie tajemnicy biznesowej i dostarczenie dokumentów władzom! Wyobrażasz sobie, jak bardzo nasza firma ucierpi przez coś takiego?

Powietrze w jej płucach zamarzło, a kryształki lodu ukłuły żywą tkankę. Przełknęła ślinę z nieludzkim wysiłkiem.

— Jeśli aresztowali Grabowskiego, musieli mieć dobre powody.

Ojciec machnął ręką.

— Nawet go nie znałem — stwierdził obojętnie. — Ale choćby był winny, wizerunek naszej firmy legnie w gruzach.

Sara myślała gorączkowo.

— I sądzisz, że to Kasia sprzedała dokumenty?

— Tylko ona miała powód, żeby próbować się na nas zemścić. Wszystkich — podkreślił. — Kobiety są w stanie zrobić największe głupstwo, gdy w grę wchodzi walka o mężczyznę.

Sara drgnęła, jakby poraził ją prąd. Słowa ojca podziałały na nią niczym kubeł zimnej wody. Czy Sokołowski wykorzystał dokładnie ten mechanizm, by ją zmanipulować i wyciągnąć od niej poufne dane?

— Czy możesz mieć przez to problemy?

Ojciec westchnął niecierpliwie.

— Nie wiem. Grabowski jest, a raczej miał zostać, klientem Tomka. Dopiero w zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że już podpisywaliśmy z nim jakieś umowy.

Sara pokiwała powoli głową.

— Kto był za to odpowiedzialny?

— Nie mam pojęcia. Osoba, której podpisy widnieją na dokumentach, już nie pracuje... szkoda gadać.

Nagle znów zmienił się w jej ojca, tatę, który zaplatał jej warkocze, a później odwoził do szkoły, gdzie spotykała się z jedynym przyjacielem.

— Wstrzymaj się z decyzjami, tato. W porządku?

Ojciec popatrzył jej w oczy, dokładnie takimi samymi złoto-zielonymi tęczówkami jak jej własne. Uśmiechnęła się, widząc swoje odbicie w jego twarzy. Jego mina momentalnie złagodniała.

— Porozmawiamy później, Katarzyno — zwrócił się do sekretarki i zniknął między współpracownikami w drodze na drugi kraniec siedziby.

Kasia otarła policzki z błyszczących łez i popatrzyła na nią z wdzięcznością. Sara zostawiła ją bez słowa, krzyknęła do wszystkich, że przedstawienie się skończyło i stanęła przy ekspresie do kawy. Napełniła bezmyślnie kubek i poparzyła sobie wargę, gdy przytknęła go do ust. Zamieniła kilka słów z zespołem Tomka, a później zapatrzyła się w okno.

Grabowski został aresztowany, a kluczowe dowody jego winy wyciekły z firmy jej ojca. Jej firmy. Prychnęła pod nosem. Nie wyciekły. To ona wyniosła je z biura i oddała w ręce czarującego nieznajomego, który od początku stosował wyrafinowane sztuczki, by zadurzyła się w nim bez pamięci.

Jedno musiała mu przyznać — ograł ją śpiewająco, w dodatku w jej własną grę, w której dotychczas nie miała sobie równych. Coś ukłuło ją w dołku. Piątkowe wyznanie doskonale wpisywało się w schemat. Która dziewczyna oparłaby się zapewnieniu o miłości? W dodatku od pierwszego wejrzenia?

Ich znajomość od początku miała krótki termin przydatności, ale Sara sądziła, że po prostu znudzi się uwodzeniem dziennikarza, zanim w ogóle skonsumują płomienną relację w łóżku. Pomyliła się. Myliła się ostatnio coraz częściej. A to znaczyło, że musiała zrewidować swoje decyzje.

Miała prawie trzydzieści lat, do cholery, a właśnie dała się podejść i zmanipulować niczym przygłupia nastolatka stercząca pod autobusem gwiazdy rocka. Jak mogła wpuścić do swojego życia szantażystę i manipulatora, gdy u boku miała lojalnego i poświęconego jej w stu procentach przyjaciela?

Popatrzyła na Tomka przez jadalnianą salę. Wygłupiał się właśnie w towarzystwie pozostałych inżynierów. Posłała mu krótki uśmiech. Nawet jeśli nie był tak pociągający, jak Sokołowski, zamierzał zrobić wszystko, by zmienić jej życie w niekończącą się bajkę.

Gorycz porażki, świadomość błędu i ślepej wiary w perfekcyjnie utkaną iluzję sprawiła, że zapałała nagłą nienawiścią do dziennikarza. Nadal nie miała jego numeru, nie wiedziała, gdzie mieszka ani gdzie pracuje. Była gotowa się założyć, że codziennie wracał do jakiejś naiwnej żony, a później wychodził na piwo z kolegami z redakcji, śmiejąc się, że zaliczył kolejną panienkę, która uwierzyła, że zakochał się w niej po jednej nocy.

Łzy zapiekły ją pod powiekami, ale nie pozwoliła sobie na płacz. Pociągnęła nosem. Musiała jak najszybciej wyrzucić z głowy wspomnienie dziennikarza i skupić się na tym, co mogło zmienić jej życie na lepsze. Przełknęła ślinę.

Wstała, ściągnęła łopatki i przestąpiła do przodu, stukając obcasami w wyłożoną płytkami podłogę. Zamrugała, a spojrzenia zgromadzonych mężczyzn skupiły się na jej długich nogach, wąskiej talii i małym fragmencie tatuażu, który wystawał spod górnej części eleganckiej bluzki.

Odstawiła kubek, przeczesała włosy palcami, a później podeszła do zespołu Tomka. Inżynierowie zamilkli, patrząc na nią z oczekiwaniem, ale ona prawie ich nie widziała. Wlepiła spojrzenie w przyjaciela, pochyliła się do przodu i pocałowała go w usta.

— Wyjeżdżamy w piątek — powiedziała, a później minęła go bez dalszych wyjaśnień, odprowadzana przez głośne oklaski rozentuzjazmowanych współpracowników.


___________

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy! 💛

Ściskam, NW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top