Rozdział 28.

Sara przygotowała dwa kieliszki, a Sokołowski otworzył wino. Ułożyli pałeczki na niskim kawowym stoliku i usiedli na dywanie, ona w szlafroku, on w samych spodniach. Nie pozwoliła mu włożyć koszuli i napawała się widokiem jego potężnych ramion.

— Prawda czy wyzwanie? — zagadnęła wesoło, wyciągając przed siebie pierwszą kartę.

Sokołowski wpakował maki z łososiem do ust, przeżuł i upił łyk wina.

— Rewelacyjne — powiedział. — Wyzwanie.

Odrzuciła włosy na jedną stronę i zmarszczyła czoło. Miała nadzieję, że dziennikarz wybierze drugą opcję.

— Zjedz słoik majonezu.

Sokołowski zmarszczył czoło.

— To na pewno nie jest wyzwanie z tej karty — mruknął i wyciągnął rękę, żeby odebrać jej kartonik.

Przyciągnęła rekwizyt do piersi niczym lwica broniąca kocięcia.

— Nie wolno podglądać! — zaprotestowała.

— Przecież i tak wiem, jakie było wyzwanie.

— Zgodziłeś się zagrać, więc graj według zasad.

Sokołowski pokręcił głową, ale kąciki jego ust zadrżały, prowokując uroczą zmarszczkę.

— Niech będzie. Prawda.

Wyszczerzyła zęby.

— Dlaczego tak naprawdę chciałeś, żebym dostarczyła ci dokumenty?

Dziennikarz się skrzywił, a Sara spróbowała pierwszy kawałek sushi. Przełknęła z lubością i popatrzyła na niego poważnie. Nie zapomniała o zdjęciach, którymi ją szantażował, choć intuicja podpowiadała jej, że nie zamierzał ich nigdzie publikować. Ani o nich myśleć.

— Myślałem, że zaczniemy od czegoś prostszego.

— Na przykład?

— Znak zodiaku, ulubiony kolor albo zespół. Choć jeśli chodzi o to ostatnie, chyba wiem, na którym koncercie powinienem cię szukać w razie potrzeby.

Uśmiechnęła się mimowolnie na wspomnienie koszulki, która przyniosła jej tyle szczęścia.

— Niech będzie — westchnęła. — Jesteś baranem, prawda?

Sokołowski popatrzył na nią spode łba.

— Strzelec. A ty?

— Jeszcze nie wybrałam kategorii.

Dziennikarz chwycił za kolejną kartę ze stosu.

— Prawda czy wyzwanie?

— Prawda.

Zmrużył powieki, najwyraźniej rozbawiony jej wyborem. Wiedziała, że gdyby wybrała wyzwanie, właśnie maszerowałaby do kuchni po słoik z majonezem.

— Dlaczego wciąż jesteś sama?

Przewróciła oczami, chwyciła rolkę z tuńczykiem w dwa palce, zanurzyła ją w sosie sojowym i ugryzła.

— Ni łozumiem pytania — wymamrotała z pełnymi ustami.

Sokołowski pokręcił głową.

— Jaki masz znak zodiaku?

Uśmiechnęła się i oblizała nieskromnie wargi.

— Lew.

— Powinienem się tego spodziewać.

— Moja kolej.

Porwała następny kartonik. Spędzili godzinę, zadając sobie ogólne pytania, śmiejąc się i opróżniając tacę z kolacją. Sokołowski za każdym razem wybierał wyzwanie, a ona za każdym razem kazała mu zjeść majonez. Obawiała się, że w pewnym momencie mężczyzna nie wytrzyma i faktycznie posili się tłustym sosem.

W miarę obniżania się poziomu wina w butelce ich wzajemne pytania stawały się coraz bardziej osobiste, a Sara poczuła się nieswojo, gdy Sokołowski pogładził jej wyciągniętą stopę i położył ją sobie na udach, jakby byli starym małżeństwem spędzającym niedzielne popołudnie przed telewizorem.

Rozbawiony dziennikarz zabrał kolejną kartę ze stosu i przyjrzał jej się uważnie. Właśnie wylosował kolejkę pięciu darmowych pytań, na które musiała odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Uśmiechnął się szelmowsko.

— Robiłaś kiedyś striptiz? — zapytał zjadliwie.

Sara zrobiła oburzoną minę. Uniosła kieliszek i upiła kilka łyków. Właśnie zbliżała się do granicy między przyjemnym upojeniem a prostą drogą do kaca. Wolała zostać po rozsądnej stronie.

— Tak — odparła hardo.

— Więcej niż raz?

Wbiła spojrzenie w sufit. Odpowiedź przychodziła jej z większym trudem, niż się spodziewała.

— Marnujesz pytanie.

Sokołowski wzruszył ramionami.

— Zaryzykuję.

Zawahała się, przeciągając opuszkiem palca po wilgotnej krawędzi obszernej czaszy.

— Nie.

Sokołowski zagwizdał i pokiwał głową z uznaniem. Wlepił w nią złośliwe spojrzenie.

— Brałaś kiedyś prysznic w towarzystwie mężczyzny?

Przełknęła ślinę. Poczuła się nieswojo, a jej dłonie pokryły się potem. Popatrzyła na regał pełen książek, żeby nie musieć znosić świdrującego spojrzenia jego ciemnych tęczówek.

— Tak.

— Więcej niż raz?

Pokręciła głową. Zaschło jej w gardle, a gra, którą sama zaproponowała, właśnie wypaliła tyłem, czyniąc z niej naczelną idiotkę Rzeczypospolitej.

— Będę musiał to usłyszeć — zacytował, naśladując jej urzędowy ton sprzed kilku kolejek.

— Nie.

Sokołowski znów pokiwał głową, odłożył karty na bok i popatrzył na nią poważnie. Bała się ostatniego pytania.

— Byłaś kiedyś zakochana?

Przeklęła w myślach. Sokołowski ewidentnie traktował ją jak kompletną kretynkę, naigrywał się z jej słabości i tego, że bez oporu przeskakiwała przez kolejne postawione przez niego płotki. Złość zawrzała jej w umyśle, a żądza mordu zablokowała racjonalne myśli. Jak mogła zupełnie przepaść, poświęcić się i odkryć?

Mimo wewnętrznej walki z rosnącym gniewem, jego słowa zmusiły ją do refleksji. Czy była kiedyś zakochana? Jeśli liczyło się licealne zauroczenie wokalistami metalowych zespołów, to owszem. A jeśli chodziło o mężczyzn... kochała ojca. I Tomka. Ale nie w taki sposób, który zaowocowałby namiętną nocą i zmysłową kąpielą.

— Moja kolej — rzuciła oschle.

— Nie zamierzasz odpowiedzieć?

— Może innym razem.

Sokołowski nie naciskał. Opróżnił swój kieliszek.

— Prawda czy wyzwanie? — zapytała, siląc się na pogodny ton.

— Wyzwanie.

Popatrzyła na niego napastliwie.

— Majonez.

— Prawda — odpuścił, przewracając oczami.

— Dlaczego tak naprawdę chciałeś, żebym zdobyła te dokumenty?

Sokołowski odetchnął głęboko. Sielankowy nastrój gdzieś zniknął i pojawiło się między nimi napięcie, dokładnie takie samo, jak wtedy, gdy wtargnął do jej gabinetu po raz pierwszy i jeszcze nie wiedziała, że przystojny pismak wywróci jej poukładane życie do góry nogami.

— Już mówiłem — odparł niecierpliwie. — Jestem dziennikarzem śledczym.

— Której redakcji? — skontrowała niemalże natychmiast. — Nie znalazłam twojego nazwiska w żadnej gazecie ani na żadnej stronie internetowej.

Gdy tylko to powiedziała, ceglany rumieniec rozlał jej się na szyi. Właśnie głośno i wyraźnie przyznała się do swojej obsesji na jego punkcie. „Gratulacje, Sara", powiedział złośliwy głos w jej głowie. „Zwariowałaś".

— Nie mogę...

— Nie możesz powiedzieć? — zakpiła, a jej głos stał się wyższy o pół oktawy. — Wiąże cię jakaś tajemnicza umowa, przysięga, czy może po prostu NIE CHCESZ, żebym się tego dowiedziała? Mam dziwne wrażenie, że w polskich warunkach pracodawcy nie zabezpieczają się ani pierwszym, ani drugim.

Sokołowski znalazł się przy niej w mgnieniu oka. Rozbawione ogniki zniknęły i zastąpiła je grobowa powaga. Dziennikarz pogłaskał ją po ramieniu.

— Chciałbym ci powiedzieć — oznajmił twardo. — I zrobię to w odpowiednim czasie.

Miała ochotę go rozszarpać, ale gdy musnął jej usta swoimi, poddała się chwili. Może mówił prawdę? Może naprawdę miał powód, by ukrywać dane pracodawcy? Poza tym... skoro ich romans był krótkotrwałym epizodem, dlaczego miałaby się tym przejmować? Powinna zaciągnąć go do sypialni, wykorzystać jego umiejętności i wystawić za drzwi, by mógł w spokoju zająć się zleceniem.

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie — szepnął.

Przyciągnęła jego głowę, rezygnując z dyskusji. Znała trzy skuteczne sposoby, by zamknąć mężczyźnie usta i wszystkie uwzględniały udział jej nagiego ciała. Sokołowski wsunął dłoń pod połę szlafroka i Sara westchnęła demonstracyjnie, by jak najszybciej przejść do rzeczy.

— Pytam poważnie — powiedział, gdy złapała za wypukłość w jego spodniach.

Popatrzyła mu w oczy i zmiękła. Nawet jeśli kłamał, robił to tak dobrze, że była gotowa powiedzieć mu wszystko, co chciał usłyszeć.

— A ty? — zapytała cicho.

Uśmiechnął się prawie ze smutkiem i trącił jej nos.

— Nie — wyszeptał, prawie nie poruszając wargami i coś przewróciło jej się w żołądku. — A przynajmniej do wczoraj.

Zakręciło jej się w głowie. Nie potrafiła wytrzymać jego spojrzenia, dlatego zatopiła się w jego ustach, przeczesała palcami włosy i wciągnęła go na siebie, rozrzucając wokół niewinne karty. Pomogła mu opuścić spodnie, a później rozsunęła nogi i jęknęła, gdy w nią wszedł, wprawiając w upojne drżenie każde najmniejsze włókienko jej rozgorączkowanego ciała.


___________

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy! 💛

Ściskam, NW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top