Rozdział 27.

Dwa dni przeleciały jej przez palce niczym biały piasek z karaibskiej plaży. Przychodziła do pracy jak wzorcowy pracownik, siadała grzecznie przed komputerem, a później pociła się, sprawdzając co chwila portale informacyjne, plotkarskie i zamknięte grupy finansowe na facebooku w poszukiwaniu informacji na temat Grabowskiego. Albo firmy ojca.

Nic się nie wydarzyło, a i tak strach zaciskał lodowatą łapę na jej szyi za każdym razem, gdy się zapomniała. W dodatku próby Tomka, by przekonać ją do zmiany zdania na temat terminu wyjazdu, jeszcze się nasiliły. Nie wiedziała, co działo się z Sokołowskim, bo odkąd wyszedł od niej w oparach buzującego podniecenia, nie dał znaku życia.

Denerwowało ją, że nie miała nawet jego numeru, więc spróbowała poszukać artykułów autorstwa dziennikarza w internecie. Nie znalazła ani skrawka informacji na jego temat, choć z drugiej strony, mógł podpisywać się jako „gość" w redakcjach online. W przypływie szaleństwa wykupiła wszystkie gazety biznesowe w Empiku i przejrzała każdą od deski do deski, ale nawet tam nie znalazła wzmianki o Janie Sokołowskim. Ostatecznie odpuściła, godząc się z możliwością, że nigdy więcej go nie zobaczy.

Była rozkojarzona i nie potrafiła się skoncentrować na niczym dłużej niż pięć minut, dlatego w piątek po południu zabrała się za porządkowanie mieszkania. Założyła wysłużony dres z metką taniej sieciówki, związała włosy na czubku głowy i zajęła się odkurzaniem, czyszczeniem i polerowaniem, podrygując w rytm hitów lat osiemdziesiątych rozpuszczonych na cały regulator.

Nie chciało jej się gotować, więc zamówiła obiad na wynos. Zdjęła gumowe rękawiczki i otworzyła drzwi, gdy kurier przywiózł jej zamówienie. Stanęła jak wryta, wlepiając zaskoczone spojrzenie w eleganckiego jak zawsze Sokołowskiego. Dziennikarz wmaszerował do środka jak do siebie i przyjrzał jej się od stóp do głów, przywołując na twarz zniesmaczony grymas.

— Chyba jestem za wcześnie — stwierdził, zerkając na żółte rękawice wystające jej z tylnej kieszeni.

Uśmiechnęła się szeroko. Chciała powiedzieć coś błyskotliwego i zapaść się pod ziemię, ale Sokołowski zamknął jej usta swoimi, przyciągając ją do siebie i smakując niczym kremowy włoski deser. Zakręciło jej się w głowie, a rewolucja w podbrzuszu przypomniała o jego magicznym dotyku.

Wypuścił ją z objęć po jakichś trzech minutach. Wydało jej się, że przebudziła się z długotrwałej śpiączki, w innym świecie, w innych czasach. Zdała sobie sprawę ze swojej stylizacji i przygryzła nieśmiało wargę. Sokołowski odwiesił granatowy płaszcz i stanął tuż przed nią. Ich oczy się spotkały. Sara miała do niego całą listę pytań, ale zamiast podzielić się z nim obawami, przylgnęła do niego całym ciałem, nie przejmując się nawet plamami domestosa na nogawkach.

Sokołowski położył wielkie dłonie na jej plecach, przycisnął ją do siebie i rozpalił w niej pożądanie. Pachniał oszałamiająco, a jego włosy przesypywały się gładko między jej palcami. Ich języki zatopiły się w sensualnym tańcu. Sara straciła głowę. Dziennikarz uniósł ją nad ziemię i dopiero gdy weszli do pogrążonej w ogłuszającej muzyce sypialni, zdała sobie sprawę, że po całym dniu fizycznego wysiłku, mogła nie prezentować się tak atrakcyjnie, jakby sobie tego życzyła.

— Sprzątałam łazienkę — wymamrotała gorączkowo w jego usta, przekrzykując oryginalną wersję „Sweet Dreams" sączącą się z głośników.

Sokołowski zmarszczył nos, uśmiechnął się i pociągnął jej dolną wargę zębami.

— W takim razie możemy bezpiecznie wziąć prysznic.

Zawahała się, ale mężczyzna nie czekał na jej odpowiedź. Pociągnął ją za rękę i zaprowadził do łazienki. Popatrzyła na niego niepewnie. Jej intymne relacje z przedstawicielami płci przeciwnej kończyły się dokładnie w tym miejscu. Nikt nie widział jej podczas kąpieli, odkąd skończyła pięć lat, a może i wcześniej. Nie potrafiła sobie wyobrazić dzielenia tak osobistej chwili z kimś takim, jak Sokołowski.

Pokręciła głową, gdy popatrzył na nią wymownie, stając obok przeszklonych drzwi.

— Nie mogę.

W powietrzu wciąż unosił się zapach środka czyszczącego i świeżej bawełny.

— Wstydzisz się? — zadrwił i wyszczerzył zęby.

Skrzyżowała ręce na piersi.

— To nie jest zabawne.

— Daj spokój — powiedział, przestąpił krok do przodu i pochylił się nad jej twarzą. — Widziałem cię już nago — szepnął, a Sara wpatrzyła się w ruch jego warg, wciąż wilgotnych od jej własnej śliny. — Każdy centymetr — dodał i Sara kurczowo zacisnęła uda.

— Nie ma mowy.

Sokołowski westchnął, popatrzył w bok i delikatnie ją pocałował.

— Jak chcesz — stwierdził obojętnie i zostawił ją pragnącą więcej.

Usiadł na zamkniętej klapie toalety i rozwiązał sznurówki ciemnobrązowych sztybletów.

— Co ty robisz? — zapytała ze strachem, gdy skarpetki podzieliły los butów.

— Spokojnie, nie będziesz musiała ich prać.

Dziennikarz wypiął pierś do przodu, wyciągnął koszulę ze spodni, odpiął dwa górne guziki i zdjął ją przez głowę, zapewniając jej niepowtarzalny widok modelowych mięśni w ruchu. Uniósł jedną brew, gdy przyłapał ją na gapieniu się na jego nagi tors.

Sara chrząknęła, zaskoczona tym pokazem. Sokołowski rozpiął pasek i go poluzował, mrugając do niej zawadiacko. Opuścił spodnie, złożył je w kostkę i po chwili zsunął też bokserki. Odwróciła wzrok, choć jej oczy domagały się więcej. Był wyprostowany, kształtny i właściwie perfekcyjny, ale w intensywnym świetle białych żarówek poruszał w niej pokłady dziewczęcego wstydu.

Sokołowski wyszczerzył zęby i wszedł do brodzika, jakby robił to codziennie. Rzuciła płochliwe spojrzenie w kierunku jego pośladków i roześmiała się perliście. Ta sytuacja graniczyła z absurdem i Sara nie mogła jej przyjąć z otwartym umysłem.

Sokołowski się nie odezwał, ale chuchnął na nieskazitelną szybę i namalował dwie kropki i odwróconą podkówkę, robiąc dokładnie tę samą minę, rozbrajając jej wszystkie mechanizmy obronne. Odkręcił wodę i zawołał „brr!", jeszcze bardziej ją rozśmieszając.

Rozpuściła włosy, a później z ociąganiem zdjęła wszystkie części garderoby. Zakryła piersi rękami i zawahała się na etapie majtek. Uchwyciła spojrzenie Sokołowskiego i przestało być jej do śmiechu. Zrzuciła ukradkowo bieliznę i wcisnęła się obok niego.

— Zajęte! — krzyknął, ale przyciągnął ją bliżej i skierował ciepły strumień na jej gołe ramiona.

Uniosła podbródek, a dziennikarz ją pocałował. Woda szumiała wokół nich, a ciepło unoszącej się wokół pary popychało ją w jego ramiona. W końcu mężczyzna cmoknął ją krótko i złapał za butelkę żelu pod prysznic. Przyjrzał się krytycznie etykiecie.

— Kokos?

Wzruszyła niewinnie ramionami.

— Będę musiał uważać, gdy następnym razem zobaczę gdzieś wiórki.

Szturchnęła go łokciem. Sokołowski wylał hojną porcję na swoją dłoń, a później wmasował ją delikatnie w jej mostek. Westchnęła, zaskoczona jego delikatnością i precyzją. Zacisnęła powieki, gdy Sokołowski popatrzył na jej ociekające słodką pianą piersi.

— Ma jakieś znaczenie? — zapytał, gładząc łagodnie jej wytatuowany dekolt.

Pokręciła głową.

— Podoba mi się.

Musnął nosem jej czoło, a później odwrócił ją tyłem, pokrywając jej plecy kokosową pianą. Przesunął śliskie dłonie z jej talii na biodra, a później na pośladki i uda. Wyprostował się i schował twarz w jej rozpuszczonych włosach. Miał wzwód i Sara momentalnie zapragnęła, żeby wziął ją tu i teraz, wsunął się między jej nogi i pozwolił zapomnieć o całym świecie.

Oparła dłonie o kafelki, a nęcąca woń piña colady całkowicie ją odurzyła. Zablokowała ręce w łokciach, wyginając się wymownie. Sokołowski odetchnął głęboko, złapał ją za pierś, a drugą ręką wycelował.

Sara zamknęła oczy, ale rozrywający dzwonek do drzwi wyrwał ją z odrętwienia. Sokołowski rozejrzał się nieprzytomnie i poślizgnął, odskakując od niej jak oparzony.

— Spodziewasz się kogoś? — zapytał urażony, gdy odzyskał równowagę.

Sara przymknęła oczy z rezygnacją.

— Kolacja.

Dziennikarz przewrócił oczami, a Sara otworzyła przesuwane drzwi.

— Ja to załatwię — powiedział.

Wyskoczył na dywanik, ściągnął przypadkowy ręcznik z grzejnika, przewiązał go sobie w pasie i wyszedł na korytarz, zostawiając za sobą mokre ślady.

— Mogę w czymś pomóc? — zapytał, otwierając wejściowe drzwi.

Sara nadstawiła uszu, w międzyczasie dokładnie myjąc miejsca, które pominął Sokołowski. Dziennikarz odebrał papierową torbę z sushi na wynos, przytrzymał drzwi bosą stopą, odłożył pakunek na podłogę i sięgnął po banknot z kieszeni płaszcza wiszącego przy wejściu. Sara uniosła brwi, gdy wręczył kurierowi stuzłotowy banknot.

— To za fatygę — powiedział. — Następnym razem zostaw jedzenie pod drzwiami, zamiast dzwonić, w porządku?

Nie dosłyszała odpowiedzi, ale domyśliła się, że młody chłopak, który zazwyczaj przywoził jej jedzenie, wziął radę do serca. Sokołowski z ciekawością sprawdził zawartość torby, a później wszedł do łazienki i bez skrępowania odrzucił ręcznik na bok. Erekcja zniknęła.

Sara wychyliła się spod prysznica i zarzuciła puchaty hotelowy szlafrok na ramiona. Nie myła włosów. Nie chciała tracić ani chwili na bezsensowne czynności, gdy dziennikarz czekał na nią bez ubrania. Uśmiechnęła się promiennie i wytarła twarz do sucha.

— Co teraz?

— Moment minął — powiedział Sokołowski, rozkładając ramiona. — Zostały nam jedynie planszówki i poczwórna porcja wrocławskiego sushi.

Zaśmiała się gardłowo.

— Lubię próbować nowych rzeczy.

— I dlatego zamawiasz milion sztuk?

— Miało być jeszcze na jutro — obroniła się, nawiązując do gigantycznej porcji przywiezionej przez dostawcę.

Sokołowski pokręcił głową, przyciągnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy. Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Chwyciła za torbę pełną japońskich przysmaków i zaprowadziła go do przestronnego salonu. Usiadła na podłodze i oparła się o kanapę, sięgając do schowka pod siedziskiem.

Sokołowski przyglądał jej się niepewnie.

— Wiem dokładnie, w co zagramy — obwieściła i wyjęła kolorowe pudełko.

Zaprezentowała je gościowi. Dziennikarz wydął wargi, a po chwili uśmiechnął się szeroko. Uznała to za wystarczającą akceptację. Zawinęła kosmyki za ucho, otworzyła wieko i wyłożyła zestaw kart owiniętych celofanem i wciąż przepasanych wstążką z wdzięczną nazwą „Prawda czy Wyzwanie".


___________

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy! 💛

Ściskam, NW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top