Rozdział 16.
Wylądowali w jej mieszkaniu o dwudziestej pierwszej. Sara zastosowała jedyny znany jej sposób na radzenie sobie z wątpliwościami i natłokiem myśli — alkohol i bezwstydny flirt. Po pierwszym kieliszku Tomek zupełnie się rozluźnił, a grobowa atmosfera, w której opuścili siedzibę firmy, uleciała w niebyt.
Zamówili przystawki, dania główne, a później skusili się na deser, więc mieli mnóstwo czasu na beztroską konwersację o wszystkim i o niczym. Sara zdziwiła się, jak łatwo przyszło jej otwarcie się przed przyjacielem. Znali się nie od dziś. Poświęcili półtorej godziny, by powspominać stare czasy, pożartować z ich dawnych nauczycieli, a później przeanalizować sytuację firmy jej ojca.
Tomek zapłacił rachunek bez mrugnięcia okiem i zostawił hojny napiwek, dziękując młodemu kelnerowi za niepowtarzalny widok na uniwersytet. Po wyjściu z restauracji chwycił jej rękę i zabrał na spacer wzdłuż linii Wyspy Słodowej. Gdy znaleźli się na Ostrowie Tumskim, zamówił taksówkę, a ona bez wahania zaprosiła go do siebie.
Wypadli z windy i Sara wcisnęła klucze do zamka. Otworzyła drzwi na oścież i niemalże wepchnęła Tomka do środka. Spożyty alkohol szumiał jej w głowie, a paniczna frustracja związana z brakiem jakichkolwiek sukcesów na polu towarzyskim motywowała ją do podjęcia drastycznych kroków.
Sara odwiesiła swój płaszcz, odebrała kurtkę od Tomka i stanęła w miejscu. „Chwila prawdy", przeszło jej przez myśl. Tomek złapał jej dłoń, uniósł ją do ust i pocałował delikatnie. Uśmiechnęła się nieśmiało. Nie miał pojęcia, z kim miał do czynienia, a ona nie chciała psuć swojego nieskazitelnego wizerunku w jego oczach.
Tomek bez słowa poprowadził ją do sypialni. Odwrócił się w jej stronę i przyciągnął ją do siebie, podchodząc do ściany. Oparł się na jednej ręce, a drugą objął ją w talii. Serce zabiło jej mocniej, a usta rozchyliły się automatycznie.
Pierwszy pocałunek był nieśmiały, jakby żadne z nich nie do końca wiedziało, jak zrobić to poprawnie. Drugi stał się mocniejszy, wilgotny i gorący, a jej złaknione bliskości wargi przywarły do jego ust. Tomek przylgnął do niej całym ciałem i poczuła na biodrze wybrzuszenie w jego spodniach.
Uśmiechnęła się automatycznie. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie popchnęła go w stronę łóżka. Nie chciała dłużej czekać. Wątpliwości gdzieś zniknęły, rozważania schowały się w ciemnym kącie i zostało jedynie palące pożądanie. Nie interesowało jej jutro, chciała tylko dzisiaj.
— Nie masz pojęcia, jak długo na to czekałem — wymamrotał, kładąc ją na łóżko i klękając między jej rozłożonymi udami. — Jesteś taka seksowna.
Pocałował jej szyję i Sara odchyliła głowę do tyłu, oddychając głęboko. Poczuła na sobie jego język i otworzyła oczy. Zamierzała się przespać z Tomkiem. Tomkiem. TOMKIEM. Jej przyjacielem. Jej jedynym przyjacielem. Bez możliwości odwrotu. Czy to oznaczało, że od teraz do końca życia miała sypiać tylko z nim i zrezygnować z klubowych wypraw w towarzystwie koleżanek?
Popatrzyła w bok, jakby mogła tam znaleźć jakąś podpowiedź, co zrobić, ale jedyne, co dostrzegła to czarny kartonik z białym nadrukiem. Jan Sokołowski. Dziennikarz. Przypomniała sobie jego gorący oddech, gęste, zmierzwione włosy i wesołe ogniki w ciemnych tęczówkach.
— Poczekaj — powiedziała trzeźwo, podnosząc się na łokciach.
Tomek momentalnie się wyprostował. Właśnie przemierzał drogę od jej ugiętego kolana w górę.
— Coś nie tak?
Pokręciła głową i usiadła prosto, przyciągając do siebie obute nogi.
— To się dzieje za szybko.
Usłyszała te słowa wychodzące z własnych ust i prawie się roześmiała. Materac obok niej się zapadł, gdy Tomek przysunął się na jej wysokość i objął ją ramieniem.
— Znamy się od ponad piętnastu lat — wysapał.
Wzruszyła ramionami.
— Ale nigdy... no wiesz.
Pokiwał rzeczowo głową.
— Wiem.
W jego głosie pobrzmiewała uraza. Sara złapała go za rękę.
— To dla mnie duża sprawa — powiedziała. — Nie chcę, żebyśmy przeskoczyli zbyt wiele stopni naraz, jeśli wiesz, co mam na myśli. Lubię cię — dodała pojednawczo.
Uścisnął jej bark.
— Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Sarna.
Zaśmiała się, słysząc pieszczotliwą ksywkę.
— Jeśli ja jestem sarna, to ty jesteś jeleń.
— Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że sarna i jeleń nie są... małżeństwem?
— My też nie — oceniła lekkomyślnie.
Tomek odetchnął głęboko.
— Nie chcę dłużej na ciebie czekać — oznajmił.
Spuściła głowę.
— Ja też nie — przyznała.
Więc? Co ją powstrzymywało? Była perfekcyjnie przygotowana, we własnym łóżku, z mężczyzną, który przepadał za nią, odkąd znaleźli się w jednej klasie w gimnazjum. Przełknęła ślinę. Tomek westchnął teatralnie.
— A więc nie dziś.
Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
— Nie dziś — powtórzyła. — Odprowadzę cię.
Zsunęła się z łóżka i popatrzyła na niego oczekująco. Tomek zrobił zażenowaną minę.
— Potrzebuję chwili, żeby... no wiesz — bąknął, wskazując dłonią w kierunku rozporka i Sara prawie zapadła się pod ziemię.
Funkcjonowanie w związku było o wiele bardziej skomplikowane niż jej się kiedykolwiek wydawało. Odwróciła głowę, a po chwili poszła do kuchni i napiła się wody wprost z butelki. Tomek potrzebował dwóch minut, by erekcja podążyła za komunikatem dochodzącym z umysłu.
— Do jutra, Sarenko — pożegnał się, stając w przedsionku z kurtką w dłoni.
— Do jutra.
Pomachał jej w progu i zamknął za sobą drzwi. Przekręciła rygiel, a później wróciła do sypialni. Usiadła na skraju materaca i sięgnęła po wizytówkę. Obróciła czarny kartonik w dłoniach. Co teraz robił Jan Sokołowski?
_________
Dziękuję za wszystkie głosy i opinie!
Uściski, NW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top