Rozdział 15.
— Gotowa? — zapytał wesoło Tomek, wchodząc do jej gabinetu o umówionej godzinie.
Pokiwała głową bez przekonania i wrzuciła do ust pastylkę gumy do żucia. Zablokowała ekran iMaca, wyjęła torebkę spod biurka i odsunęła krzesło.
— Gotowa — potwierdziła, stając tuż obok niego i lekko stresując się perspektywą wspólnej kolacji.
Tomek przytrzymał jej płaszcz, jak na dżentelmena przystało, a Sara wsunęła ramiona w rękawy i odrzuciła włosy z pleców. Uśmiechnęła się do przyjaciela i pozwoliła przepuścić się w drzwiach. Tomek wyszedł za nią i opowiedział jej branżowy żarcik związany z pracownikami niższego szczebla.
Sara zaśmiała się uprzejmie, choć humor nieszczególnie jej dopisywał. Zjawiła się w biurze w miarę punktualnie, ale po prawie bezsennej nocy nie mogła się na niczym skupić. Pytanie Sokołowskiego i nieposkromiony apetyt wwiercały się w jej czaszkę niczym pneumatyczny świder, więc przez osiem godzin przewracała się z jednego boku na drugi, próbując znaleźć dla siebie komfortową pozycję w aksamitnej pościeli.
Pożegnali się z mijanymi kolegami i popatrzyli po sobie niezręcznie, zatrzymując się w recepcji. Katarzyna wyglądała, jakby nie spała od tygodnia, czuwając przy łożu śmierci bliskiej osoby. Sara nie miała serca oglądać jej w takim stanie, więc uśmiechnęła się krzywo i wyszła na zewnątrz, oglądając się niepewnie przez ramię.
Tomek stanął jak zaczarowany, wpatrując się w byłą narzeczoną, ale żadne z nich nie odważyło się powiedzieć słowa. Ugh, to musiało być niezręczne. Sara skrzywiła się na samą myśl, że musiałaby spotykać drugą połowę zerwanych zaręczyn każdego dnia i od razu zrewidowała randkowe plany.
„Tomek to co innego", pocieszyła się w myślach. Był w niej zadurzony od stu lat i nawet to nie powstrzymało go przed przyjęciem oferty pracy od jej ojca i codziennemu stawiania czoła plotkom i legendom na jej temat. Przystanęła przy budce ochroniarzy i przyjrzała mu się przez szybę.
Tomek podszedł do kontuaru, za którym siedziała Kasia i zaczął żywo gestykulować. Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach, rzuciła Sarze wściekle spojrzenie, zerwała się z miejsca, po czym zniknęła za drzwiami na zaplecze. Tomek pokręcił bezradnie głową, zacisnął zęby i wyszedł na zewnątrz. Sara przełknęła głośno ślinę.
— Wybacz — powiedział.
— Przejdzie jej. Prędzej czy później.
Tomek popatrzył na nią spode łba i Sara wzruszyła ramionami. Właśnie dlatego unikała udzielania rad w kwestiach sercowych. Po prostu się na tym nie znała, a większość związków wydawała jej się tylko fasadą, kłamstwem wmawianym sobie do poduszki, by wyrzucić z głowy prawdę o świecie — w rzeczywistości każdy był sam, niezależnie od tego, czy zasypiał w towarzystwie wibrującej zabawki, czy chłopaka.
— Moim czy twoim? — zapytała, stając przy iks szóstce.
Tomek się zawahał. O ile dobrze pamiętała, jeździł starym Passatem.
— Pokierujesz następnym razem — stwierdziła rezolutnie i mrugnęła do niego przyjacielsko.
Podszedł bez słowa do drzwi pasażera i Sara momentalnie wyczuła zmianę w jego zachowaniu. Nie miała ochoty wozić się starym kombi, skoro mogła wsiąść do benzynożernej bestii i dojechać do miasta we względnym komforcie.
— Robert wspominał, że niedługo dostaniesz awans — powiedziała, gdy wyjechali na krajówkę, a Tomek nadal się nie odzywał.
Zawsze, gdy opowiadała o swoim ojcu współpracownikom, używała jego pierwszego imienia. Wspomniała o awansie, by pomóc przyjacielowi odzyskać pewność siebie po tym, jak jawnie podkopała jego męską pozycję wyborem środka transportu.
Tomek wzruszył ramionami.
— To dopiero za miesiąc.
— Założę się, że wiąże się z tym gigantyczna premia i służbowe auto.
— Prawdopodobnie.
Zamilkli, powoli sunąc wśród setki innych samochodów. Nawet bonus związany z awansem nie mógł się równać zarobkom dziedziczki fortuny właściciela spółki. Sara przygryzła wargę. Nigdy wcześniej nie myślała o pieniądzach jako kwestii spornej w kontaktach z mężczyznami.
Owszem, oczywiście, wolała spędzać czas z bogatymi biznesmenami niż pucybutami na dorobku, ale Tomka nigdy nie oceniała przez pryzmat sukcesów. Znała go na wylot i jeśli miałaby rozważyć związanie się z kimś na stałe, nie widziała do tej roli lepszego kandydata. Przeszedł ją dreszcz na myśl o tym, że byłaby odpowiedzialna za utrzymanie rodziny. „Rodzina", powtórzyła w myślach i przeszedł ją dreszcz, jakby wymówiła czarnoksięskie zaklęcie po starołacińsku.
Nie chciała mieć dzieci, psa ani nawet świnki morskiej. Czy Tomek myślał o takich rzeczach? Na pewno tak, skoro zdążył się już zaręczyć. Mimo łączącej ich więzi, nigdy nie poruszali aż tak intymnych tematów. Skrzywiła się. Czy ich wspólne wyjście znaczyło, że będzie musiała dyskutować o swoich planach na przyszłość, wizji dorosłości i perspektyw na emeryturę? O przywiązaniu? Brzydziła się zobowiązaniami.
Już sama myśl sprawiła, że miała ochotę zjechać na pobocze, włączyć światła awaryjne i uciec przez pola w siną dal. Dotychczas jej randki polegały na tym, by jak najwcześniej i jak najskuteczniej zelektryzować atmosferę między nią, a aktualnym partnerem, po czym wydobyć z niego wszystko, co miał do zaoferowania, w łóżku lub innym dogodnym miejscu.
Jakoś nie wyobrażała sobie podobnego scenariusza z udziałem Tomka. Opadł na nią blady strach. Nigdy wcześniej nie była na randce, która uwzględniała wyłącznie rozmowy. Boże, znali się tak dobrze, że to nie była ich pierwsza randka — bardziej trzydziesta. Czy Tomek oczekiwał, że pójdą do łóżka?
Sara zwolniła do bezpiecznej prędkości, mimo tego, że nic nie zagradzało jej drogi, a iks szóstka potrafiła mknąć niczym tornado w sprzyjających warunkach. Co też strzeliło jej do głowy, że przyjęła propozycję wspólnego wyjścia? Po co w ogóle zaczęła z nim flirtować? Nagle uświadomiła sobie, że na tej drodze nie mogła po prostu zawrócić.
O ile przebywała w bezpiecznej szarej strefie, od czasu do czasu flirtując ze starym przyjacielem, wszystko było w porządku. Ale jeśli zamierzała go pocałować albo co więcej, spędzić z nim noc... Ich relacje traciły ostatnią szansę na powrót do normy. Tylko skoro nie chciała iść krok dalej, dlaczego poczuła wtedy tak silną zazdrość, gdy powiedział jej, że w jego życiu pojawił się ktoś inny?
— Którą restaurację wybrałaś? — zagadnął Tomek, przerywając galopujące myśli.
— Marina — odparła bez wahania i od razu się zarumieniła.
Kolejne miejsce, na które prawdopodobnie nie było go stać, a w którym za żadną cenę nie pozwoliłby jej zapłacić.
— Ale możemy pójść gdzieś indziej — dodała po chwili. — Pewnie mają tłok.
— Nie zarezerwowałaś stolika?
Technicznie rzecz ujmując, nie. Zrobiła to jedna z asystentek HR, bo Sara okazała się na tyle wspaniałomyślna, by nie angażować w to jego porzuconej narzeczonej, która zwykle zajmowała się rezerwacjami.
— Nie — skłamała. — Więc mamy wolną rękę.
— Pójdźmy do Mariny — zdecydował. — Uwielbiam ich przegrzebki.
Popatrzyła na niego niepewnie. Może pomyliła się co do zawartości jego kieszeni? Przeklęła w duchu i zganiła się za materialistyczne nastawienie. Jej wewnętrzny kompas wariował. Winiła za to natłok wydarzeń, Sokołowskiego i imprezowy ciąg. Dotarli na miejsce pół godziny później.
— Pani Romatowska! — wykrzyknął dwudziestoletni kelner w eleganckim uniformie i Sara się zaczerwieniła.
Tomek uniósł wysoko brwi.
— Czekaliśmy na panią — dodał młodzieniec. — Mamy pani ulubiony stolik, tuż przy rzece.
Poprowadził ich na zewnątrz i Sara owinęła się płaszczem.
— Co za przypadek — powiedziała słabym głosem, gdy zostali sam na sam.
Tomek rozsiadł się wygodnie i wziął kartę dań do ręki.
— Mam nadzieję, że jesteś głodna — mruknął i Sara natychmiast przypomniała sobie słowa Sokołowskiego.
Zaschło jej w gardle. Przymknęła na chwilę powieki, a później przywołała w pamięci pytanie o to, dlaczego przez cały czas była sama. Może nie przez przypadek przez tyle lat trzymała Tomka tak blisko, nie pozwalając mu o sobie zapomnieć?
— Umieram z głodu — przyznała.
_________
Dziękuję za wszystkie głosy i opinie!
Uściski, NW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top