Rozdział 10.

Dziewczyny dołączyły do nich pół godziny później i ze względu na obłożenie klubu zdecydowały się zostać w loży zarezerwowanej przez zespół inżynierów. Sara siedziała ściśnięta między Tomkiem a Eweliną, ale tłok bynajmniej jej nie przeszkadzał. Nieformalne otoczenie zdjęło ciężar presji z ramion współpracowników i Sara świetnie się z nimi dogadywała. Żartowali, tańczyli i pili przez dobre cztery godziny.

Zespół Tomka, jak na absolwentów polibudy z krwi i kości przystało, składał się w większości z mężczyzn, a jedyne dwie dziewczyny pracujące z nimi odrzuciły zaproszenie, więc Sara cieszyła się, że nie musiała robić dobrej miny do złej gry w towarzystwie nowej miłości najlepszego przyjaciela.

O drugiej czuła już poważne skutki upojenia. Kręciło jej się w głowie, a język rozwiązał. Tańczyło jej się łatwiej niż kiedykolwiek i nie przeszkadzało jej nawet to, że od czasu do czasu któryś z gości deptał jej ukochane szpilki od Louboutina ubłoconymi buciorami.

— Już nie mogę — wysapała i opadła na kanapę zajmowaną przez pogrążonych w rozmowie kolegów.

Ewelina podała jej swojego kolorowego drinka przez stół.

— Masz, to ci pomoże.

Sara wzięła kieliszek i wychyliła kilka łyków. Gardło zapiekło od alkoholu.

— Co to jest?! — krzyknęła, wykrzywiając twarz w niezadowolonym grymasie.

Otarła usta i odstawiła wybuchową mieszankę na stół. Spodziewała się jakiegoś słodkiego koktajlu z subtelną wkładką, ale to, co wypiła, smakowało jak bimber jedynie zabarwiony sokiem żurawinowym.

— Wzmocnione Cosmo! — odparła z radością tancerka. — Pyszne, no nie?!

Sara pokręciła głową, złapała za przypadkową szklankę z wodą i opróżniła ją pospiesznie.

— Piotrek, miej na nią oko — zwróciła się do jednego z przyjaciół Tomka. — Idę do toalety — poinformowała koleżankę.

Podniosła się z miejsca i zachwiała na wysokich obcasach. Uśmiechnęła się, gdy kilku młodzieńców stojących obok wysokiego filaru otaksowało ją pożądliwym spojrzeniem. Pomachała do nich jak księżniczka wychodząca ze złotej karety. Mężczyźni wymienili między sobą kilka słów, a Sara się odwróciła.

Z głośników dobiegła znajoma melodia i ktoś chwycił ją za nadgarstek.

— Sarna, czy ty to słyszysz?! — zagaił Tomek, szczerząc zęby.

— Nirvana...?! — odkrzyknęła, gdy rozpoznała charakterystyczny gitarowy riff. — Tutaj?

— To jakiś remiks. Musimy zatańczyć!

Opierała się tylko chwilę. W czasach liceum ich muzyczny gust ograniczał się do Nirvany, Metalliki i kilku innych legend sceny rockowej. Pozwoliła się poprowadzić na parkiet i krzyknęła z radością, gdy w jej uszach zadudniły pierwsze słowa piosenki.

Tomek śpiewał razem z nią, podskakiwał i co jakiś czas osłaniał ją przed wpadającymi na innych ofiarami zbyt wielu drinków. Sara zamknęła oczy i całkowicie oddała się rytmowi. Po jej ciele rozchodziło się przyjemne ciepło, a mięśnie powtarzały wyuczone ruchy w zmysłowym tańcu. Uniosła ręce i odrzuciła włosy do tyłu, uśmiechając się mimowolnie.

Tomek stanął tuż obok niej, dostosowując się do jej ruchów. Położył ręce na jej talii. Zamrugała nerwowo, ale nie wykonała żadnego gestu, by mu przeszkodzić. Z dysz umieszczonych przy suficie wypłynął słodki dym i postacie w oddali rozmyły się we mgle. Ich ciała się zetknęły, a Sara wbrew zdrowemu rozsądkowi zarzuciła mu ręce na szyję.

Piosenka się zmieniła i DJ zaserwował gościom chwilę odpoczynku, włączając jeden z największych hitów Lionela Richiego w nieco ożywionej wersji. Sara uniosła oczy i pochwyciła spojrzenie Tomka. Powinna się odsunąć. Wycofać. Odejść. Czuła jego ciepły oddech na swojej twarzy, rozgrzane ciało ocierające się o jej własne. Odetchnęła głęboko i przygryzła wargę, przypominając sobie falę zazdrości, gdy dowiedziała się o zauroczeniu koleżanką z pracy.

Tomek uśmiechnął się nieśmiało, a jego dłonie przesunęły się w górę. Przyciągnął jej łopatki do siebie i Sara automatycznie położyła głowę na jego ramieniu. Poczuła jego usta tuż obok swojego ucha.

— Zerwałem z Kasią — oznajmił.

Sara drgnęła i wspięła się wyżej na palce.

— Więc teraz będziesz próbował swoich sił z... eee — urwała, nie wiedząc nawet, jak jego nowa wybranka miała na imię.

Tomek się roześmiał.

— Nie ma żadnej „eee" — odparł, naśladując jej głos. — Skłamałem.

Sara odchyliła się na piętach i popatrzyła na niego jak na wariata.

— O czym ty mówisz?

Tomek wbił spojrzenie w podłogę i pokręcił głową. Jego policzki płonęły, częściowo od wysiłku, częściowo od alkoholu, a częściowo ze wstydu. A przynajmniej Sara miała taką nadzieję.

— Próbowałem być z Kasią przez dwa lata. To nic nie dało. Nadal nie mogę przestać o tobie myśleć.

Sara znieruchomiała. Muzyka, tłum, a nawet promile w jej krwi — wszystko wyparowało. Została tylko ona i Tomek, jej płytki oddech, niepewność i gęste napięcie między nimi. Jak miała na to zareagować? Czy nie właśnie tego chciała? Czy nie właśnie do tego prowokowała go przez te wszystkie lata?

Przełknęła ślinę i poczuła nagłą sensację w żołądku. Wciągnęła powietrze do płuc i gwałtownie zgięła się wpół. Coś zapiekło ją w przełyku, a treść żołądkowa podeszła do gardła. Rzuciła się do przodu, mijając przestraszonego Tomka i zakryła usta dłonią. Przez opary alkoholowego otępienia przedzierała się paniczna myśl, by nie zwymiotować przy wszystkich.

Wypadła na schody i biegiem pokonała dwie kondygnacje. Przecisnęła się przez zbiegowisko w przedsionku, puszczając gniewne uwagi mimo uszu, i niemalże wyskoczyła z budynku. Odzyskała równowagę i chwiejnie podeszła do najbliższego kosza na śmieci. Pochyliła się nad dziurą pełną odpadów i opróżniła trzewia, trzęsąc się z obrzydzenia.

— Wszystko w porządku? — zapytał zaaferowany głos, ale Sara nie miała siły odpowiedzieć.

Przełknęła kwaśną ślinę, popełniając przy tym ogromny błąd, i zwymiotowała ponownie. Czyjeś delikatne dłonie odsunęły włosy z jej twarzy. Sara otarła wilgotne wargi wierzchem dłoni. Ktoś pogłaskał ją po plecach.

— Musiałaś się czymś zatruć — stwierdził Tomek. — Chodź, Sarenka, zabiorę cię do domu.

Nie zaprotestowała. Wyprostowała się ostrożnie i z wdzięcznością chwyciła jego ramię. Tomek objął ją mocno i podparł własnym ciałem. Poprowadził ją w stronę taksówek i wystukał krótkiego SMSa do pozostałych uczestników imprezy. Wpakował ją na tylne siedzenie i ułożył jej głowę na swoich udach, delikatnie gładząc jej czoło. Sara opanowała kolejny napad torsji i odetchnęła dopiero wtedy, gdy milczący kierowca wysadził ich tuż pod wejściem do budynku.

— Nigdy więcej nie piję — wyrzęziła, gdy Tomek położył ją na łóżko i bezceremonialnie zdjął jej wysokie buty.

— Oczywiście, że nie — powiedział, a w jego głosie czaiło się rozbawienie. — Śpij, Sarenka. Kolorowych snów.

Zamknęła oczy i na granicy świadomości zarejestrowała, że pocałował ją w czoło.


_________

Dziękuję za wszystkie głosy i opinie!

Uściski, NW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top