Wychowawca i kochanka

- Ellie! Ellie! Słyszałaś?!

- Co znowu się stało, Alex?

- Ponoć Prawa Ręka dokonała kolejnego zabójstwa!

- Przecież jest mordercą? To... nie mogę powiedzieć, że normalne, ale w jej przypadku raczej spodziewane?

- Ale tym razem było pięć jednej nocy!

- Pięć? - pięć zabójstw? W jednym czasie? Na pewno jest tych ludzi więcej.

- Pięć. A wiesz co to oznacza? - no, popisz się dziewczyno. Szkoda, że z twoją dedukcją jest krucho.

- No, co takiego?

- Że musiała się jakoś tam dostać - spojrzała na mnie, jakbym miała czytać jej w myślach.

- No i?

- Ellie, pomyśl! Skoro były to miejsca oddalone od siebie o wiele kilometrów, a ataki nastąpiły praktycznie jeden po drugim, to oznacza, że Prawa Ręka przemieszczała się pociągiem, bo tylko tak mogła tam trafi tak szybko! - spojrzałam na nią poważnie. Kompletnie nie wzięła pod uwagę możliwości istnienia kilku morderców pod jednym mianem.

- I co w tym takiego niezwykłego? - Matthias stanął za Alex.

- Myślę że ona chce powiedzieć, że powinnaś się tym bardziej ekscytować.

- Niby czym?

- Tym, że możesz każdego dnia jechać koło mordercy i nie zdawać sobie z tego sprawy.

- Nie korzystam z komunikacji miejskiej - sięgnęłam do torby - Proszę, twoja bluza.

- Hej, hej, hej, Ellie, dlaczego masz jego bluzę?! - Alex jak zwykle wyolbrzymia. Westchnęłam.

- Bo on jet nadopiekuńczym idiotą - pokiwała głową, jednak z jednoznaczną miną. Co za utrapienie. Blondyn wziął bluzę i powąchał ją. Co z nim nie tak?

- Wyprałaś ją? Nie trzeba było - nie prałam jej. Nie uznałam tego za konieczne. Ale skoro tak chce myśleć to niech mu będzie.

- Ta. Skoro korzystałam, to by wypadało - nieprawda. Jeśli nie wybrudziłam to nic z nią robić nie muszę.

- Wracając do Prawej Ręki...

- Znowu wałkujesz to samo, Alex?

- Josh, nie przerywaj mi!

- Nie będę się ciebie słuchał - pokazał jej język. Co za dzieci. Delikatnie się uśmiechnęłam.

- Może w końcu się umówicie zamiast kłócić przez cały czas? - natychmiast się zamknęli i spojrzeli ze zdziwieniem. Potem w tym samym czasie wypalili:

- Z nią? Nigdy!

- Z nim? Nigdy! - w odpowiedzi uniosłam brwi. Spojrzeli po sobie.

- Nie jest w moim typie! - znów równocześnie to powiedzieli. Kto by się spodziewał? Oczywiście że ja. Matthias oparł się o brzeg ławki i z rozbawieniem obserwował ich sprzeczkę.

- Dobra, dobra, już cicho. Nic nie mówiłam - prychnęli i odwrócili się od siebie. Nie wierzę w miłość, ale w ich przypadku musi być coś na rzeczy.

- Na miejsca, siadać! - o, przydzielili nam nowego wychowawcę?

- Panie profesorze, co z naszą wychowawczynią? - mężczyzna spojrzał ostrym wzrokiem na Alex. Przynajmniej nie jest fałszywy. Od razu pokazuje co mu się nie podoba. Chyba go polubię.

- Wasza wychowawczyni musiała zmienić pracę ze względu na zmianę miejsca zamieszkania - cóż za zimny głos. Oschły. Zmusili go do wzięcia tej roboty.

Ciekawe dlaczego próbują wpoić nam taką bajeczkę? Nie chcą żebyśmy się bali? Zadzwoniłam na policję i zakazałam im publikować zdjęć z tego napadu. Nie mieli wyjścia, sprawa została wyciszona. Tylko by mi brakowało niepokoju w szkole. Chyba muszę zacząć nosić ze sobą noże. Przestałam się tutaj czuć pewnie.

- Panie profesorze, a dokąd się przeniosła? - biedny, długo nie wytrzyma, jeśli zaraz tego nie skończy.

- Ta informacja nie została mi ujawniona. Koniec dyskusji, przechodzimy do tematu dzisiejszej lekcji.

- Panie profesorze, a możemy podyskutować o Prawej Ręce? - Alex, daj sobie już spokój. Ta dziewczyna ma problemy z rozpoznaniem irytacji u innych. Zdecydowanie musi nad tym popracować.

Ale klasa zdaje się być zainteresowana tym tematem. W zasadzie nie ma co się dziwić, od dłuższego czasu jest na pierwszych stronach gazet.

- Na to mogę przystać. Zostałem poinstruowany, że mam z wami przeprowadzić taką lekcję - kiwnął głową, a po chwili zamknął oczy i odgiął szyję w tył. Wyglądał na zmęczonego życiem. Usłyszałam cichy szept z boku:

- Trochę mi go szkoda.

- Czemu?

- Nie uważasz, że wygląda, jakby go zmusili do wzięcia wychowawstwa nad nami?

- Więc też to zauważyłeś - Matthias roześmiał się cicho.

- Ciężko byłoby nie zauważyć.

- Zdaje się, że nie tak ciężko, jak sądzisz. Oni są niczego nieświadomi.

- Może dlatego, że my odkryliśmy ciało? Automatycznie łączymy fakty, których oni nie znają.

- Możliwe. Wszystko jest możliwe.

- Ellie?

- Hm?

- Pedagog kazała nam przyjść do siebie po tej lekcji - zmarszczyłam brwi. Nienawidzę tej baby. Jest irytująca. Beznadziejna. Ma skrzekliwy głos. I tak głupio akcentuje każdy wyraz, że krew człowieka zalewa.

- Po co? - wzruszył ramionami.

- Pewnie w związku z byłą wychowawczynią - westchnęłam ciężko.

- Nienawidzę tej baby.

- Spoko. Nie jesteś jedyna.

- Praktycznie jej nie znasz, Matthias.

- Oj uwierz. Znam ją doskonale - jego głos był niepokojąco ponury.

- Skąd? - zawahał się.

- Mogę ci zaufać, że nikomu nie powiesz?

- Jasne - spojrzałam wyczekująco. Co może go łączyć z tą kobietą?

- Pedagog była kochanką mojego ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top