Utrapienie
Włożyłam książki do szafki. Ten nowy stał obok mnie. Jest większy niż się wydawało. Westchnęłam jak najciszej i zerknęłam na chłopaka opierającego się o mebel.
- Ruszamy? Trochę mi się spieszy, szczerze mówiąc.
- Dostosuję się do ciebie
- Więc chodź - wróciłam na główny korytarz.
- Tu jest sekretariat. Gabinet dyrektora. Sklepik masz na prawo. Tym korytarzem dojdziesz do sali gimnastycznej. Tutaj w lewo jest pracownia chemiczna. Zaraz obok biologiczna. Jeśli czegoś potrzebujesz, to idziesz do kantorka woźnej, inaczej mówiąc idziesz na portiernię. Klucz do swojej szafki dostaniesz od wychowawczyni najpewniej jutro. Masz ją obok mnie - na moje nieszczęście. Jedyna wolna szafka. Tuż obok mojej. Nie wierzę w przypadki. Coś się na mnie uwzięło.
- A co z szatnią?
- Obok sali z WF.
- Opowiedz mi coś o sobie - stanął i oparł się o ścianę korytarza. Pustego korytarza.
- Co?
- No coś o sobie. Poznajmy się.
- Nie mam takiego obowiązku.
- Nie bądź taka oziębła. Słyszałem o tobie sporo rzeczy od chłopaków.
- Na przykład co? - pewnie jakieś głupoty. Roześmiał się.
- Na przykład to, że odtrącasz każdego chłopaka, który próbuje się do ciebie zbliżyć - wiedziałam, że będzie coś w tym stylu.
- Kłamstwo. Jestem miła dla wszystkich. Odtrącam tylko tych, którzy próbują się zbliżyć za bardzo.
- Masz na myśli, że wyznają ci miłość?
- Tak.
- Zazwyczaj dziewczyny lubią mieć powodzenie.
- To jest utrapienie. Zero korzyści, maksimum strat.
- Masz niesamowicie sztywne podejście.
- Dbam o siebie.
- A co z uczuciami? - dostarcza mi ich mordowanie. Prawie to powiedziałam. Jednak powstrzymałam się i nastała cisza.
- One są potrzebne, Ellie.
- Dzięki, nie potrzebuję twoich opinii.
- Bawisz się czasem? - tak, jak zabijam.
- Owszem.
- Ciekawe jak.
- Spotykam się z przyjaciółmi – moimi nożami. Ale tego wiedzieć nie musi.
- A już myślałem, że masz powodzenie tylko u chłopaków.
- A ja myślałam, że będziesz bardziej spostrzegawczy. Bez popularności nie byłabym szkolną idolką - wskazała na pierwszą stronę gazetki szkolnej leżącej na parapecie. Znów była tam moja podobizna i imię w tytule.
- Koniec zwiedzania - odwróciłam się o 180°. Poszedł za mną.
- Porozmawiajmy.
- O czym? - przyczepił się jak rzep psiego ogona.
- O czymś, o czym jest teraz głośno.
- W świecie?
- Tak.
- Prawa Ręka?
- Co o niej myślisz?
- Myślę, że jest dziwnym człowiekiem.
- Czemu?
- Bo morduje?
- A poza tym?
- Sądzę też, że musi być inteligentny.
- Lub inteligentna - kiwnęłam głową.
- Lub inteligentna.
- Po czym wnioskujesz?
- Do teraz jej nie złapali. To już 40 ofiara. A wciąż nic o Prawej Ręce nie wiedzą. Policja jest w kropce, a ona lub on robi co chce.
- Myślisz, że to celowy zabieg?
- Co masz na myśli? - wzięłam torbę z szafki i poszłam w kierunku wyjścia ze szkoły.
- To, że takie działanie prowadzi do utraty szacunku do władz publicznych ze strony mieszkańców.
- Jest taka możliwość. W dodatku zabija póki co tylko tych, którzy krzywdzili w jakiś sposób ludzi - niezły jest. Potrafi myśleć. Chyba że zawiodę się na nim tak samo jak na inteligencji "psychologa". Znów nastała chwila ciszy.
- Jakby tak pomyśleć, to można odnieść wrażenie, że próbuje stać się dla ludzi symbolem wolności.
- Można to tak zinterpretować. Mogę zapytać po cholerę za mną idziesz? - od dłuższego czasu irytował mnie coraz bardziej.
- A skąd wiesz, że nie mieszkam w tą samą stronę?
- Stąd, że w mojej okolicy nikt się nie pojawił.
- Kontrolujesz pod tym względem cały kwartał?
- Tą część, do której nie dojeżdża spod naszej szkoły komunikacja. Lubię wiedzieć kto i kiedy będzie próbował mnie oszukać co do miejsca zamieszkania.
- Zaczynam sądzić, że jesteś jakąś psychopatką.
- Niespecjalnie się przejmuję twoją opinią.
- Domyślam się. Dobrze więc. Tutaj skręcam. Do jutra - uśmiechnął się. Czemu to robi? Staram się być chłodna, zbywać go. Ciekawe jak długo wytrzyma.
- Ta. Miłego dnia - odszedł. Nareszcie. Mogę pójść do domu bez obawy, że odkryje gdzie mieszkam. Weszłam do bloku. Teraz tylko odłożyć rzeczy, przebrać się i iść pomóc pani Lossterie. Z tego chłopaka będzie spore utrapienie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top