day 204

Munich - 02:43

Michaela obudził dźwięk, przypominający szloch. Powoli zamrugał oczami, wyrywając się ze snu i zerkając na zegarek przy łóżku. Dochodziła trzecia w nocy. Mike przez moment myślał, że coś mu się przyśniło, ale wtedy ciało, które trzymał w ramionach zaczęło się trząść. Michael prawie nie czuł swojej prawej ręki, ponieważ leżał na niej Luke, ale mu to nie przeszkadzało, bo chciał go mieć blisko siebie. Teraz uniósł lekko głowę i dostrzegł, że blondyn przyciska dłonie do ust, byle tylko nie płakać na głos i go nie obudzić. Mike miał wrażenie, że jego serce właśnie spadło w czarną otchłań.

- Luke? Kochanie, co się stało? - spytał zaniepokojony, następnie całując kilkakrotnie skroń Luke'a. - Hej, shh, oddychaj. Spójrz na mnie - poprosił, siadając na łóżku i ciągnąc blondyna w górę. Tamten zrobił żałosną minę i zaczął nerwowo ocierać mokrą twarz.

- Przepraszam, że cię obudziłem - wymamrotał, starając się nie szlochać. - Ja tylko... - nie był w stanie skończyć. Michael naprawdę zaczynał się bać. Wcześniej Luke już płakał, oczywiście, ale nigdy aż tak bardzo i Mike nie miał pojęcia co zrobić. Przyciągnął go do swojej klatki piersiowej i jeździł dłońmi po jego plecach, przyciskając usta do ciepłego czoła.

- Nic się nie stało. Ale dlaczego płaczesz?

- Nie wiem, Michael. Nie mam pojęcia. Chyba tęsknię za domem i boję się, że nie dam rady w zespole i nie mogę znów zawalić i fani mnie nie znoszą i jestem beznadziejny i... i zasmarkałem ci koszulkę - mówił siedemnastolatek, z trudem łapiąc oddechy między jednym stwierdzeniem i drugim. Jego dłonie mocno zaciskały się na koszulce Michaela, a ten już wiedział, że Luke musi tak go trzymać, musi mieć pewność, że Michael tu jest i sobie tego nie wymyślił. Czasem Luke miał z tym problem i Michael go rozumiał.

Musiał się przyzwyczaić, że Luke był po prostu inny. Dla obcych mógł być dziwnie inny, ale dla niego był to wyjątkowy rodzaj osobliwości. Naprawdę go kochał.

- Luke, zamknij się - mruknął Mike prosto w jasne włosy młodszego chłopaka. Teraz Luke miał czkawkę i według Michaela było to cholernie urocze. - Wstawaj, wychodzimy - dodał po chwili, podnosząc się z łóżka i kierując do drzwi w samych bokserkach i zbyt szerokiej koszulce. Luke był ubrany tak samo, dodatkowo ich stopy były bose, dlatego blondyn się zawahał.

- Mikey, jest trzecia w nocy, gdzie ty chcesz...

- Sza! Wstawaj, już, natychmiast - rzucił i wyszedł, a Luke szybko wygrzebał się z kołdry i pobiegł za nim, wcześniej niemal rozpłaszczając swój nos na podłodze.

Zjechali windą na sam dół, minęli śpiącego recepcjonistę z nocnej zmiany i skierowali się na parking. Michael przez cały czas mocno trzymał zimną dłoń swojego chłopaka, uspokajająco jeżdżąc kciukiem po jej zewnętrznej stronie. Na dworze było zimno, ale na szczęście odległość od wejścia do hotelu, do czarnego samochodu, który został im wypożyczony, nie była zbyt duża. Luke ciągle patrzył pod nogi, żeby nie wejść na jakieś kamienie, albo w szkło. Czasami naprawdę nie rozumiał Michaela.

- Dokąd jedziemy? - spytał blondyn, wdrapując się na miejsce pasażera. Michael zatrzasnął za nim drzwi i sam usiadł przed kierownicą, odpalając silnik. Włożył do odtwarzacza album The 1975, I Like It When You Sleep, For You Are So Beautiful Yet So Unaware Of It. Uważał, że tytuł idealnie odnosi się do Luke'a, tak samo jak cały album, który według niego był arcydziełem. Pierwszym utworem było The 1975.

- Donikąd - odpowiedział spokojnie Michael, opuszczając parking i skręcając w lewo. Mimo późnej pory na ulicy znajdowało się wiele samochodów, ludzie spieszyli do pracy, bądź właśnie z niej wracali. Mike nie znał tego miasta, ale to nie było ważne. - Kiedy byłem w twoim wieku, a nawet trochę młodszy, uwielbiałem robić sobie takie przejażdżki nocą. Tylko ja, droga i muzyka. Nie musiałem o nic się martwić.

Luke podciągnął kolana pod brodę, obejmując je ramionami i mając nadzieję, że nie zatrzyma ich żaden nocny patrol. - Myślałem, że na prawo jazdy zdałeś rok temu?

- Ta, i co z tego? - spytał chłopak z uśmiechem, przeczesując dłonią włosy, które już wróciły do naturalnego koloru. Luke zachwycał się nimi średnio dwanaście razy dziennie. I tak, Michael liczył.

- I w ten sam dzień, w który odebrałeś swoje prawko niemal potrąciłeś fankę? - kontynuował Luke, uśmiechając się lekko i wsłuchując się w spokojne dźwięki melodii.

Michael zatrzymał samochód na światłach i obrócił się w stronę Luke'a. - Ona praktycznie wskoczyła mi pod koła, okej? Poza tym przeprosiłem i kupiłem jej żelki miśki. Zamknij się i pozwól mi jechać. Pomyślałem, że taka jazda może ci pomóc się odstresować, więc doceń swojego romantycznego chłopaka - rzucił Mike z irytacją, jadąc dalej. W końcu na drodze było coraz mniej budynków, coraz mniej świateł, coraz mniej... życia. I Luke'owi się to podobało. - Wiem, że tęsknisz za domem, ja mam tak przez cały czas, ale wiesz czego się nauczyłem przez te cztery lata istnienia zespołu? - spytał, wyciągając dłoń w stronę Luke'a. Tamten od razu ją złapał i splótł razem ich palce, przesuwając się na siedzeniu bliżej dwudziestolatka. - Nauczyłem się, że dom to nie miejsce. Dom to ludzie, przy których czujesz się jak w domu. Moim domem są Calum, Ashton. Moim domem jesteś ty - dodał, a kiedy Luke oparł głowę o jego ramię, złożył lekki pocałunek na blond włosach. Oddałby wszystko za szczęście Luke'a i dopóki wiedział, że on jest jego źródłem, nie miał zamiaru zostawiać go samego.

- Podoba mi się to myślenie - wymamrotał Luke sennie, patrząc na drogę oświetlaną reflektorami. Wyjechali poza Munich i Luke nie był pewien czy Michael wie, gdzie są. - Kocham cię.

Serce Michaela zatrzepotało w piersi, a na twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Ścisnął dłoń blondyna, drugą wciąż trzymając na kierownicy i nawigując samochodem po terenie, którego nie znał. - A ja kocham ciebie.

Mike pogłośnił odtwarzacz, a głos Matty'ego wypełnił jego wnętrze. Michael zaczął cicho śpiewać razem z nim.

"Go down, soft sound/ Midnight, car lights/ Playing with the air/ Breathing in your hair/ Go down, soft sound/ Step into your skin? I'd rather jump in your bones/ Taking up your mouth, so you breathe through your nose."

Czuł, jak po ramieniu spływają mu gorące łzy Luke'a i to było w porządku. Każdy czasem płacze, każdy czasem się łamie.

Ale robili to razem, więc było w porządku.

[ • ]

@5sosworldwides
Michael i Luke podobno spędzili kilka godzin w areszcie za zbyt szybką jazdę bez dokumentów 😂😂

@Michael5SOS
cóż, to była fajna noc, prawda @Luke5SOS? 😅

@Luke5SOS
@Michael5SOS nienawidzę cię, odchodzę z tego zespołu

@Michael5SOS
@Luke5SOS LOVE ME IF THATS WHAT YOU WANNA DO OH

@Luke5SOS
@Michael5SOS

cześć dzieciaczki
cały tydzień za nami, do końca roku szkolnego zostały 54 dni nauki!!
do tego czasu jowisz przebędzie drogę 86256 tysięcy kilometrów. woo!

pod poprzednią częścią dużo osób pisało, że są smutni, że ich dni nie mijają dobrze i jest mi was tak szkoda, bo zasługujecie na wszystko, co na tym świecie jest najlepsze. jesteście cudowni, a dobre rzeczy przydarzają się dobrym ludziom, więc tylko trochę poczekajcie.

a za każdym razem, kiedy pomyślicie sobie, że nikt się wami nie przejmuje i nikomu na was nie zależy i jesteście sami, to pomyślcie, że gdzieś niedaleko krakowa mieszka taka osóbka o imieniu karolina (ferb, jak kto woli), dla której każdy z was jest ekstremalnie ważny i która się o was martwi i chce waszego szczęścia. wiem, że może to brzmieć tandetnie i sztucznie, ale mówię szczerą prawdę. i wiem, że nie jestem nikim ważnym i nagle nie zmienię waszego życia na lepsze, ale może na razie wam wystarczę?

jestem tu dla was i zawsze będę
chyba, że jeden gość z orkiestry zabije mnie puzonem. poważnie, byłam dzisiaj na próbie orkiestry, żeby pooglądać i..... powiedzmy, że próba zagrania slsp na trąbce to bardzo zły pomysł i gość prawie mnie zaczął bić puzonem. kolejny dowód na to, że ta piosenka nie powinna istnieć.
ech ciężkie życie ulicznego rapera

anyway!!
życzę wam miłego popołudnia
kc kc

na razie !!
<"/ & c"|

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top