11

- Ktoś tutaj wygląda na szczęśliwą - dobiegł ją głos Kierana, po czym jego ramię owinęło się  wokół jej tali.

- A skąd to przypuszczenie? - Upiła łyczek szampana.

- Och, znam cię i widzę twoje rozgwieżdżone spojrzenie. Brakowało mi ciebie - obrócił się  i teraz oboje delikatnie kołysali się w rytm muzyki.

- Przecież zawsze tu byłam.

- Nie, nie byłaś. Dopiero teraz jesteś. Naprawdę wyglądasz tak jak ta dziewczyna o płomiennych włosach, którą poznałem siedem lat temu. 

- Może i masz rację. Hunter wie, że miałam dziecko, wie o moich bliznach - Kieran zrobił wiele oczy - i chce mnie poznać, dogłębnie poznać.

- A niech mnie cholera, ten diabeł rozpalił w tobie ten piekielny ogień i chyba ktoś niedługo odkurzy tę twoją cipkę, mała.

- Jezu, ciebie nie można nigdzie zabrać - jęknęła i oparła czoło o jego ramię.

- Oho, jaskiniowe się zbliża - zachichotał Kieran na widok Huntera i jego miny.

- Co? - Poderwała głowę. - O czym ty mówisz?

Przyjaciel nie miał zamiaru uprzedzić jej o facecie, który wyglądał jak chodzący anioł zemsty. Jego aura władczości biła z daleka i cholera,  gdyby Hunter lubił facetów, on nie odmówiłby takiemu ciału. A tak jedynie co, to mógł sobie popatrzeć na jego boski wygląd. 

Hunter stanął za Hiley, objął jej talię ramieniem w czasie, kiedy Kieran ją puścił. Została obrócona przodem do niego, a jadeitowe oczy skrzyły się czułością.

- Zatańczysz ze mną jeszcze raz, moja piękna?

- Jesteś podłym oszustem mój panie. Ponoć nie umiesz tańczyć.

- Ach, facet musi mieć swoje drobne tajemnice - mrugnął i przytulił Hailey do siebie. - Poza tym to nie było kłamstwo, nie lubię tańczyć, ale dla ciebie zrobiłem wyjątek. Czy widziałaś mnie z kimś innym na parkiecie?

- No nie - burknęła i przylgnęła do niego jeszcze bardziej.

Zespół zagrał  Everybody's changing,  przy której Hailey zapomniała o wszystkim, jedynie czuła i dała się ponieść muzyce. Zatraciła się tak bardzo, że wręcz odpłynęła. Natomiast Hunter był bardzo świadomy trzymanej rozkosznie ciepłej i cudownie pachnącej kobiecie w swoich ramionach. Pochylił się, żeby jej coś szepnąć do ucha, ale kątem oka zauważył jakieś zamieszanie. Poderwał głowę i zmrużył oczy, a jego wszystkie mięśnie napięły się niczym postronki. 

- Niech ją szlag - rzucił wściekle. 

- Co się stało? - Zaniepokoiła się Hailey.

- Hanna tutaj jest - wycedził prze zaciśnięte zęby.

- Och. Ale nie ma zaproszenia.

- Nie ma, ale widocznie przyszła z kimś zaproszonym.

- I co teraz? Masz jakiś plan?

- Nie. Cholera, zauważyła mnie - złapał za dłoń Hailey i próbował wmieszać ich w tłum gości. Nie chciał widzieć tej szmaty, jednak jego towarzyszka miała inny plan.

- Hunter. - Pociągnęła go w swoją stronę. Popatrzył na nią uważnie, a Hailey zarzuciła mu ręce na szyję i wymruczała niczym kotka. - Pokażmy jej, że jest tutaj niemile widziana. Jako gospodarz masz prawo ją wyrzucić.

 - Owszem - zrobił szelmowski uśmiech - a jako moja pani domu, masz takie samo prawo.

- Co sugerujesz? - Objął ją w pasie i zaczęli tańczyć jak wcześniej.

- Nic, po prostu bądź przy mnie. To wszystko.

- Jasne - mrugnęła.

Tym razem to Hailey była zwrócona przodem do tej idącej w ich kierunki dziwki. Im tamtej uśmiech blednął, tym jej poszerzał się coraz bardziej. Och, jak bardzo brakowało jej swojego drugiego oblicza, które było bezlitosne i sarkastyczne. Ale oto nadarzyła się nie lada okazja. Oczy Hanny ciskały w nią pioruny, co jeszcze bardziej ją nakręcało. Miała ochotę wydrapać tej suce oczy za to, że dopuściła się tego wszystkiego. Ona oddała by wszystko, żeby jej aniołek mógł żyć, a ta rozdysponowała czyimś życiem wedle własnego uznania. 

Wypielęgnowana dłoń spoczęła na ramieniu Huntera, na co momentalnie się spiął. Hailey dostrzegła jego zaciśniętą szczękę, więc uśmiechnęła się do niego promiennie i puściła oko, dając mu swoje wsparcie.

- Och, Huntera - przesłodzony głosik przyprawił Hailey o zgrzyt zębów - miło cię widzieć.

Hunter przestał tańczyć, objął opiekuńczo swoim ramieniem Hailey i stanął twarzą w twarz naprzeciwko swojej byłej żony.

- Niezbyt miło - warknął nieprzyjaźnie. - Co ty tutaj, do cholery, robisz? Nie zapraszałem cię.

- Wiem, ale ktoś miał zaproszenie, więc z niego skorzystałam. Ale widzę, że masz towarzystwo - zmierzyła Hailey z kpiącym uśmiechem, lecz to ubiór tej całej Hanna był tandety i dziwkarski. - Nie wiedziałam, że zadajesz się z panienkami z dobrych domów. Przecież to coś wygląda jak zakonnica.

- Coś ty, kurwa, powiedziała? - Wycedził Hunter.

- Prawdę - rzekła z uśmiechem.

- Kochanie - Hailey zwróciła się do Huntera, ale wbiła lodowate spojrzenie w Hanna - wiesz, ja naprawdę nie rozumiem, co ty widziałeś w takich tandetnych, tanich zdzirach, polujących tylko na kasę. Przypomnij mi, kiedy ty ją poznałeś, przed erą dinozaurów?

Hunter o mało nie wybuchnął śmiechem na słowa Hailey, za to Hanna wyglądała jakby miał ją trafić szlag. Gotowała się ze złości, zacisnęła usta i wymierzyła szybki policzek Hailey, która była zaskoczona i zszokowana zachowanie byłej żony Huntera. Przyłożyła dłoń do rozgrzanej skóry i nie wiedziała co powiedzieć. Za to Hunter wiedział.

- Wypierdalaj z mojego domu, dziwko. Jeżeli jeszcze raz postawisz nogę na mojej ziemi, poczęstuję cię ołowiem - wysyczał.

- Czy coś się stało? - Z boku dobiegł ich głos.

Słowa zawisły w powietrzu, cała trójka popatrzyła na osobę stojącą przed nimi. Wzrok Hailey padł na tak dobrze znaną jej osobę i aż zamrugała kilka razy. Właśnie przeżyła kolejny szok tego wieczoru. Hunter poczuł jak się spięła, a spojrzenie niebieskich oczu było wlepione centralnie w w nią. Ich właściciel był w takim samym szoku jak Hailey. Jadąc tutaj, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. A jednak niebiosa nad nim czuwały.

- Cześć Hailey - powiedział niskim głosem z odrobiną chrypki.

- Harper, co ty tutaj, do kurwy, robisz ?  - Nie takiego przywitania się spodziewał.


**********************************

Tak biadolicie, że nie ma Harpera, to go macie. Co prawda na końcówce, ale jest ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top