Część 3
Nino martwił się o przyjaciela. Adrien od kilku dni opuszczał zajęcia. Rozumiał jego ból, ale blondyn zamknął się w swoim pokoju, którego nie opuszczał i nie chciał się z nikim widzieć. Martwił się o stan przyjaciela. Nawet Alya wróciła do szkoły po dwóch dniach od pogrzebu, lecz i ona była duchem nieobecna. Nino siadał obok niej, by pocieszać swoją dziewczynę i by nie musiała oglądać pustego miejsca należącego wcześniej do przyjaciółki.
***
Adrien leżał z twarzą ukrytą w poduszce. Nie sypiał dobrze, ale było to ciężkie zważywszy, że co wieczór słyszał szloch Tikki, która również przeżywała śmierć przyjaciółki. Pokochała Marinette tak jak wszystkie Biedronki przed nią. Pierwszy raz jednak zdarzyło się, by któraś z nich straciła życie w walce. Nie pierwszy raz sytuacja była dramatyczna, ale zawsze jednak wychodziły z opresji cało. Czuła, że ona również zawiodła i obwiniała się o jej śmierć podobnie jak Adrien.
Blondyna dziwiło to, że wydawało się jakby zło zrobiło sobie wakacje. Od śmierci przyjaciółki minęło półtorej tygodnia, a przez ten czas zupełnie nic się nie wydarzyło. Wydawałoby się, że to idealna okazja na atak. Było mnóstwo zrozpaczonych osób, stanowiących świetną pożywkę dla akum i nie było jednego z bohaterów. Sam Adrien był najbardziej zagrożony. Przeżywał silnie śmierć Biedronki i był najlepszym modelem na przemianę dzięki akumie. Wiedział jednak, że wówczas miasto byłoby na przegranej pozycji, bo nie pojawiłby się ani Kot, ani Biedronka. To byłby koniec. Nie mógł do tego dopuścić. Otworzył półkę z szafki nocnej i wyjął z niej aksamitny woreczek. Wyciągnął z jego wnętrza kolczyki. To była jedyna pamiątka po Biedronce, ale musiał i ją przekazać komuś innemu. Tylko skąd miał wiedzieć kto będzie idealny?
- Tikki? Tikki, jesteś?
- Tak? - Kwami Biedronki wyczołgała się spod poduszki
- Byłaś pod nią cały czas? Zresztą nieważne. Powiedz mi, co mam teraz zrobić z kolczykami Marinette. Nie mogę przecież dać je byle komu.
- Zaprowadzę cię do mistrza Fu. To on podrzucił je Marinette tak samo jak tobie sygnet. On znajdzie następczynię.
- Nie wiem, czy mam go uwielbiać za to, że dał mi tak wspaniałą partnerkę pozwalając spędzić z nią trochę więcej czasu i pokochać, czy nienawidzić za to, że wplątał ją w coś tak niebezpiecznego...
- Nie mógł wiedzieć, że tak się to skończy. Chodźmy już...
***
Chłopak siedział w klęczkach z dłońmi na kolanach przed niskim stołem po którego przeciwnej stronie siedział staruszek w którym rozpoznał człowieka, któremu kiedyś pomógł wstać, gdy ten się wywrócił. Przyniósł mu kolczyki Marinette. Mężczyzna w milczeniu nalewał mu herbatę, a w blondynie stopniowo narastała do niego złość. Czemu ciągle milczał? Było tyle pytań na które chciał poznać odpowiedź, jednak ten staruszek uparcie zachowywał ciszę. Czemu?! Przecież zasłużył by znać prawdę! Kim on był? Dlaczego wybrał akurat jego i Marinette? Skąd się wzięły Kwami i kim był tak naprawdę ich główny przeciwnik? Dopiero teraz z całą druzgocącą siłą dotarło do niego, że absolutnie nic nie wie o swoim przeznaczeniu. Być może gdyby nieco więcej wiedział o działaniach Kwami byłby lepszym partnerem dla Biedronki i teraz by żyła. To było oczywiste, że fakt, że zyskali maski i atrybuty nie czyniły ich nieśmiertelnymi, ale może dałoby się lepiej wykorzystać ich moc tak, aby była bardziej skuteczna w walce. Wraz z narastaniem złości doszedł do wniosku, że to koniec. Nie potrafi być Kotem bez Marinette. Nie zaufa już nikomu tak samo jak jej. Nie będzie tak skuteczny. Bez słowa zdjął sygnet i położył go na stoliku po czym skierował się do wyjścia.
- Zaczekaj! - mężczyzna po raz pierwszy odezwał się - Nie rób tego Adrien.
- Nie mogę być już superbohaterem. Nie po tej stracie.
- Pomyśl tylko, Marinette na pewno chciałaby abyś nie poddawał się z jej powodu.
- Marinette tu nie ma! Teraz gdy jej zabrakło nie baczę już czy zginę, ale jeśli tak się stanie, to jej śmierć pójdzie na marne! To był ten krótki moment, gdy nie walczyła o Paryż, ale o mnie! O to abym przeżył. Tak naprawdę błędem jest mówienie, że zginęła w walce. Ona się poświęciła dla mnie. Nie umarła zadraśnięta przez przypadek w trakcie starcia, a świadomie mnie osłaniając!
- Uwierz mi, że tak długo jak będziesz Kotem tak długo ona będzie przy tobie. Weź go - mężczyzna położył sygnet chłopaka na jego otwartej dłoni i zacisnął jego place - Przemyśl to na spokojnie. Jeżeli dalej będziesz uważał, że nie możesz być Kotem oddasz mi go, a ja znajdę zastępstwo, ale zastanów się dokładnie. Liczę, że podejmiesz mądrą decyzję. Plagg ci zaufał.
- Zobaczymy.
Chłopak nałożył sygnet i wyszedł z pomieszczenia.
___________________________
Przeczytałeś? Może komentarz? :)
Gwiazdka? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top