Pośród ludzi

08.07.2019 r.

Autobus. Dookoła mnie twarze  ludzi rozmaitych. Wszystkie jednak wyrzeźbione przez czas, emocje i myśli, sprawy do załatwienia, problemy i pragnienia.

Niespełnione. Można by z tych twarzy czytać jak z książek. Gdyby jednak nie starali się wkładać masek. Udawać obojętnych. Skupionych na sobie.
Rzecz jasna ich to nic nie obchodzi. Co inni o nich pomyślą, powiedzą. Pijacy mają to gdzieś. Podobno. Im już wszystko jedno. Są na dnie. Butelki. Gdy już pusta, widzą w nim swoje odbicie. Przeraża ich.

Kim się stali, dlaczego. O to nikt nie pyta. Wystarczy, że śmierdzą. I się drą. I są wulgarni, niebezpieczni. Trzeba się odsunąć. Ja też się odsuwam.
Tak bezpieczniej. Ale przynajmniej się zastanawiam. Kim byli zanim, kim mogliby być.
To straszne. I pomóc można jak?
Dać do puszki, rzucić bułkę? Wręczyć mu bilet zamiast jazdy na gapę?

To tylko myśli. Przy muzyce w słuchawki zaklętej siedzę w kącie fotela. I patrzę na tą gromadę tak  różnorodną. Kilka starszych, eleganckich dam grzecznie siedzących na swoich miejscach. Oglądają przez okno szklany świat. Kilkoro nastolatków, każdy z osobna lub parami stoją albo siedzą. Na różne tematy rozprawiają. O szkole, wakacjach. Nowym modelu  iPhone'a. Kobiety w średnim wieku narzekają na rząd. Bezdzietne, pracują ciężko, lecz i tak mają mniej niż ich znajome z 500+.  Nie ma sprawiedliwości.

Mężczyzna w średnim wieku ubrany w garnitur. Spogląda spode łba na chichoczące dziewczyny. Przypadkowo jego wzrok natrafia na mnie. Przebiega oczami po całej sylwetce, krzywi się lekko.

Widać nie lubi emo. Tyle że ja wcale nie jestem emo, tylko mi babcia umarła tydzień temu. Stąd czarne spodnie i koszula. A na niej czarny sweter.

Ale prościej niż zapytać jest ocenić. Wydać w myślach swój osąd. Tak często krzywdzący!

Jak być światłem dla tych ludzi? Pokazywać im, że na świecie prócz cierpienia jest i dobro, piękno. Wyśmieją?

Koła skrzypią niemiłosiernie, pojazd pędzi przed siebie, ścina zakręty, jakby chciał się nas wszystkich pozbyć ze swojego wnętrza. Wreszcie przez nagranie odzywa się głos, który oznajmia, że zbliżamy się do mojego przystanku. Prędko się zrywam z miejsca, zarzucam  na ramię torbę i podchodzę do drzwi. Obok mnie stoi Mulatka z czarnymi dredami, kobieta z niemowlęciem w wózku oraz ów wścibski mężczyzna ubrany w garnitur. Czoło perli mu się od potu.

Nikt na siebie nie patrzy. Autobus zatrzymuje się, drzwi rozsuwają się z trzaskiem. Wysiadamy. Pewnie już więcej się nie spotkamy.

Pora do szkoły.

__________________________________
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

10.40

Troszkę w innej przestrzeni ;) (publicznej) Ale mam nadzieję, że przyjmiecie ten rozdział równie ciepło <3. Czekam na Wasze refleksje  i przemyślenia.

Ollin

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top