18 dzień księżycowy
Tego dnia wszytko się zmieniło...tego ranka nikt nie grzebał zwłok i nie walczył. Wszystkie krasnoludy z góry Gedalhi zebrały się w głęboko osadzonym i wciąż nietknietym przez wojne, ogromnym podziemnym bunkrze.
Zabrali się tam żeby zobaczyć mnie...swojego wybawce, którego życie ustalili parę lat temu...
Nie wiem jak wyglądałam jako niemowlę ale tata opowiadał te gadkę wiele razy.
" Włosy ognisto czerwone niczym rubiny gęste jak pióra ptaków w najzimnejszych górach. Oczy które skradły w sobie blask wszystkich szmaragdów"
Podobno wszyscy płakali kiedy się urodziłam.... większość z radości.
Niezbyt pamiętam moją mamę...została postrzelona przez elfy kiedy miałam kilka dni i nikt z lasu nie wiedział jeszcze o moich narodzinach.
Od czasu gdy się o tym dowiedziałam, znienawidziłam elfy. Chciałam odpłacić się tym samym. Dlatego tata i reszta postanowili zataić przede mną informacje o mojej przyszłości....
aż do teraz...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top