Rozdział 4

Trójka znajomych patrzyła na siebie, siedząc przy stole w mieszkaniu kobiety. Nie wiedzieli jak zacząć temat czy w ogóle mają na to ochotę. Brat i siostra zostali kilka dni temu Kaiju i niestety zauważyli coś, co mogłoby kosztować ich życie w przyszłości. Kobieta odetchnęłam zdenerwowana i oparła się wygodniej na krześle.

- Dobra, nie wiem jak zacząć, ale czy... - przerwała i spojrzała na brata. - Jeżeli ty się zmieniasz, to i ja. I tak samo w drugą stronę? - zastanowiła się i przypomniała kilka nie przyjemnych zdarzeń w ostatnim czasie.

- Czyli też to zauważyłaś. - schował twarz w dłoniach, opierając łokcie na stole.

- Eh? Czyli jak jedno z was się zmienia, to i drugie też?! - zaskoczył się chłopak skacząc spojrzeniem po dwójce rodzeństwa.

- Niestety, kurwa. - warknęła zdenerwowana.

- Ichigo-chan, musimy zacząć to kontrolować. Inaczej ktoś się dowie. - złożył ręce razem i położył na nich zamyślony brodę. - Jakie masz godziny pracy? I kiedy chodzisz gdzieś na miasto lub masz jakieś hobby?

- Ehm... - kobieta odwróciła głowę z lekkim czerwonym rumieńcem na twarzy. Podrapała się po głowie, nie wiedząc jak zacząć temat. - Co do pracy, to... się zwolniłam. A raczej musiałam.

- Ha?! To dlaczego?

- Tak jakby przez te twoje przemiany znienacka zbyt często uciekałam od klientów. Szefowi się to nie spodobało i dał mi wybór. Nie spodobało mi się, że nagle mi rozkazuje, więc mu powiedziałam, że niech sobie szuka kogoś nowego. - wymamrotała zażenowana, musząc się przyznać przed swoim bratem i jego kolegą.

- Ichigo-chan... - uderzył się w twarz. - I co ja z tobą zrobię? Jak niby zapłacisz za mieszkanie? Lub zakupy? A co dopiero utrzymanie twojego samochodu! Eh... - westchnął bezsilnie.

- Tym to się akurat nie przejmuję. - wzruszyła ramionami.

- A powinnaś!

- Nie muszę! Mam oszczędności i wystarczą mi na następne kilka miesięcy. Moi klienci dobrze płacili.

- Ichigo-senpai, takie pytanie. Jaka była twoja poprzednia praca? - podniósł dłoń w górę najmłodszy z nich, nie rozumiejąc powoli co kobieta miała na myśli ciągle mówiąc "klient".

- Byłam... jak to się nazywa? Dama do towarzystwa?

- Co?! - krzyknął zszokowany jasnowłosy z rumieńcami na twarzy. - Ty...!

- Ichigo-chan, to brzmi dość źle. - zarumienił się jej brat, rozumiejąc jak można zrozumieć te słowa.

- Ah, no tak. Nie byłam dziwką, Ichikawa-kun. Po prostu towarzyszyłam samotnym mężczyznom w klubach lub restauracjach. Tylko z nimi rozmawiałam, ładnie wyglądałam, no i piłam i jadłam na ich koszt. - wyjaśniła z tajemniczym uśmiechem patrząc na kolegę.

- Rozumiem...

- To dobrze. Wracając do tematu, to jak mamy zapobiec naszemu problemowi?

- Chyba mam pomysł. Choć może ci się nie spodobać, Ichigo-chan. - westchnął najstarszy z nich. Zwrócił uwagę dwójki pozostałych, którzy przysunęli się bliżej niego. - Ja i Ichikawa złożyliśmy papiery do Sił Obronnych na egzamin. Ty też się tam zgłosisz. Wtedy... - nie dokończył, bo krzyk brunetki mu w tym przeszkodził.

- Nie ma mowy! Nie będę się słuchać jakiś gości w za ciasnych kombinezonach!

- Nie masz wyjścia! Tylko wtedy będziemy blisko siebie i będziemy się mieć na oku! Złożysz papiery, przejdziesz wszystkie testy i będziesz się słuchać Miny! - podniósł się z krzesła, opierając o stół i patrząc poważnie na młodszą siostrę.

- Mina jest kapitanem? - zapytała zaskoczona.

- Nie widziałaś bilbordów lub plakatów wiszących w całym mieście? - zdziwił się chłopak, nie dowierzając swoim uszom.

- Jakoś nie zwracałam na to uwagi. - odwróciła wzrok na ścianę obok.

- Proszę, Ichigo-chan, zrób to dla swojego biednego braciszka? Inaczej musiałbym się o ciebie martwić całymi dniami i nocami! - zawył bezsilnie, patrząc na kobietę błagalnym wzrokiem.

Czarnowłosa musiała się chwilę zastanowić. Wzięła głęboki wdech, patrząc raz na brata i raz na jego kolegę. Wie, że Kafka ma rację i tak by było lepiej, ale nie wie czy da radę ponownie spojrzeć byłej koleżance z klasy w oczy. Nie widziały się wiele lat. Odetchnęła głęboko i uderzyła się dłonią w czoło.

- Niech ci będzie, oni-chan. - mruknęła załamana z przegranej.

- Tak! - krzyknęli w tym samym czasie oboje mężczyźni, przebijając sobie piątkę.

- Teraz musimy o to zadbać, byśmy wszyscy przeszli przez egzaminy! - powiedział lekko przybity brunet.

Dni mijały od ich umowy. Cała trójka zadowolona otrzymała potwierdzające wiadomości pocztą. Chociaż jedna z nich nie była aż tak szczęśliwa. Zgodziła się jedynie ze względu na brata i nie była zbyt szczęśliwa na widok zawartości koperty. Mimo to coś w jej środku się ucieszyło. Było to pewnie możliwość ponownego bycia bliżej swojego starszego brata i nabranie nowych zdolności. Chociaż zabijanie dla pieniędzy Kaiju też jej się podoba. Trójka przyjaciół miała się spotkać na terenie placówki treningowej. Jednak była na razie tylko dwójka z nich na miejscu, gdyż ostatnia z nich utknęła w korku. Oboje z nich zaparkowali auto wypożyczone od firmy i wysiedli z niego. Wzięli swoje rzeczy z bagażnika i oparli się o niego, wyczekując ostatniej osoby. Kafka wyjął papierosa i zapalił go, wracając w ostatnim czasie do złego nałogu. A raczej do przyjemności, gdyż przez pewną kobietę zrzucił kilka kilogramów. Wysłała go na morderczą dietę i jedyna przyjemność jaka mu została na niej, to właśnie papierosy. Ichikawa machnął jedynie dłonią, kiedy dym został nakierowany w jego twarz przez wiatr.

- Wiesz jak długo musimy czekać? - zapytał i stanął na przeciwko seniora, nie chcąc mieć dymu lecącego ciągle w jego stronę.

- Mówiła coś o kilku minutach. - westchnął i zaraz po tym ponownie zaciągnął się dymem.

- Ej, staruszku. - oboje spojrzeli w stronę głosu, gdzie stała nastoletnia dziewczyna o blond włosach w dwóch kucykach i zielonych oczach.

- Że ja? - zdziwił się Kafka. - Nie jestem stary! Mam dopiero trzydzieści dwa lata! - oburzył się, stając na przeciwko nie wzruszonej dziewczyny.

- Czyli jesteś stary. - odpowiedziała zimno i zaraz po tym wskazała na biały wan stojący obok nich. - Ten grat należy do ciebie, prawda? Stoi mi na drodze. Nie mogę zaparkować samochodu, przestaw go.

- Jest z milion wolnych miejsc!

- Ale chce zaparkować tutaj. Pięć to moja dzisiejsza szczęśliwa liczba.

- Szczęśliwa liczba? Czego ty chcesz? - westchnął zdziwiony jej słowami. - Chodź no na moment. Pewien człowiek nauczy cię dobrych manier. - oburzył się i wyrzucił papierosa na ziemię.

- Jak tam chcesz. Sama go przestawię. - zaczęła rozpinać guziki swojego płaszcza, ukazując im czarny kombinezon pod spodem.

Oboje rozpoznali co to był za strój. Wiedzieli do czego służy i co ostatnio nosząca go może uczynić. Blondynka chwyciłam za przód auta jedną ręką i jak gdyby nigdy nic podniosła go. Rzuciła nim dwa miejsca dalej, na co samochód wylądował bokiem. Kafka zawył zdziwiony, bojąc się o auto należące do firmy.

- Kim ty jesteś? - zapytał zaskoczony jej poczynaniami Ichikawa.

- Kandydat numer 2016. Kikoru Shinomiya. - zwróciła się do nich przodem, zarzucając włosy do tyłu. - Mordowanie Kaiju to moja pasja. Zapamiętajcie to sobie. - oboje rozpoznali jej nazwisko, znali je równie dobrze. Nagle dziewczyna podeszła bliżej bruneta, czując od niego coś dziwnego. - W każdym razie, staruszku, wiesz, że śmierdzisz jak Kaiju?

- Słyszysz, oni-chan, musisz zmienić perfumy. Mówiłam ci, że Dior jest lepszy. - usłyszeli śmiech kobiety i zaraz po tym stukot jej wysokich obcasów.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top