5. Szczęście w nieszczęściu
- Witaj, Maju – rzekła Anastrianna. Odrzuciła rude włosy na plecy. – Wiem, że nasze spotkania są dla ciebie niezwykle trudne i trudno ci zaakceptować to, co właśnie się dzieje, ale mimo to bardzo chciałabym, żebyś chociaż postarała się uwierzyć w moje słowa. Twoja matka również nie miała łatwo. Musiała uciec ze swojego kraju, aby móc spokojnie żyć. Na szczęście nie była sama. Już na początku życia w obcym miejscu poznała Olafa. Niedługo potem pojawiłaś się ty i stało się jasne, że Aniela pozostanie na długie lata w Polsce. Tęskniła do wyjątkowych miejsc, w których się wychowała. Czasem do nich wracała, ale zawszy były to krótkie wizyty. Rodzina już dawno przestała akceptować jej decyzje. Nic nie trzymało jej w rodzinnych stronach, aż do momentu wybuchu wojny. Pamiętasz jak podczas poprzedniej wizyty powiedziałam, że uznano ją za bohaterkę? Poległa na polu bitwy pokonując jednocześnie przywódczynię wrogiego kraju. Wybawiał swoich braci i siostry, ale osierociła ciebie. Maju, otwórz umysł na nowe, ale bliskie i uwierz. Do zobaczenia!
Rozpłynęła się w ciemności.
Za oknem pojawił się błysk, a zaraz potem huknął grzmot i obudził Maję. Filip też nie spał i cicho płakał. Wzięła go do swojego łóżka, przytuliła i czekała aż się uspokoi. Na dworze burza rozszalała się na dobre. Wiatr targał drzewami, deszcz bębnił o parapety. Raz po raz ciemną noc rozświetlały błyskawice. Grzmoty wciąż nasilały się. Nagle wśród wycia wiatru i ryku grzmotów, Majka wychwyciła skrzypienie drzwi. Ktoś wszedł do jej pokoju i swe kroki od razu skierował do jej łóżka.
- Hej, Majka. – Rozpoznała głos Julii. – To tylko ja. Mogę na górę?
- Jasne, ale najpierw połóż Filipka. Już zasnął.
- Olimpia i Edyta już pojechały?
- Wczoraj rano. Odpoczniemy od nich parę dni.
Julia nie była skora do rozmowy. Wymówiła się zmęczeniem po chorobie i odwróciła plecami do Mai, jednak ani jedna, ani druga nie potrafiła zasnąć. Majka przypomniała sobie o kolejnych odwiedzinach Anastrianny i zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym czy nie porozmawiać o tym z Danutą. Nie trzeba przecież od razu mówić jej, że podejrzewa, iż szwankuje jej psychika. Może należałoby spojrzeć na to z drugiej strony i dopytać o pochodzenie jej matki. Dostałaby wtedy dowód na prawdomówność albo kłamliwość Anastrianny i własne zdrowie psychiczne. Potwierdzenia mógł tez dostarczyć Internet. Z pewnością znajdą się informacje o wojnie w jakimś zakątku świata sprzed piętnastu lat. Z takimi postanowieniami zasnęła i przyśnił się jej ukwiecony majowy ogród.
*
- Julcia! Julka! Julia! – Rankiem z korytarza dobiegały krzyki dyrektorki.
- Tu jestem! – Odkrzyknęła dziewczyna.
- Co się dzieje? Kto tak krzyczy od rana? – Pytała na wpół przytomna Maja.
- Och! Dobrze, że jesteście obydwie – powiedziała Danuta na widok dziewcząt. – Przestraszyłaś mnie nie żarty, Julka.
- Przepraszam, to wszystko przez burzę.
- Już dobrze, kochane. Proszę was natychmiast do jadalni. Wszyscy już są. Brakuje tylko was.
- O czymś zapomniałyśmy? – Wtrąciła Maja.
- Nie. Nagła sprawa. Pospieszcie się.
Łatwo można było się domyślić, że nagła sprawa to jednocześnie przykra sprawa. Ostatnim razem nagłą sprawą dyrektorka nazwała ciężką chorobę chłopaka, który przed kilkoma miesiącami wyprowadził się z placówki. Udało mu się pokonać chorobę, ale dzisiejsze wieści nie miały zapowiadać rychłego powrotu do zdrowia.
- Jesteśmy już wszyscy – zaczęła swoją przemowę dyrektorka.
Zebrali się i domownicy, i pracownicy placówki, a nawet kliku nieznajomych. Obok kucharki stała młoda kobieta i dwóch mężczyzn. Obaj wysocy i elegancko ubrani. Kobieta prawie dorównywała im wzrostem. Miała długie, złote włosy i duże migdałowate oczy. Właśnie ona przykuła uwagę Mai. Coś wyraźnie ją do niej przyciągało; mówiło, że mają ze sobą wiele wspólnego. Przez długą chwilę utrzymywały kontakt wzrokowy. Maja poczuła jak łaskocze ją wiosenny wietrzyk i wtedy wróciła do spotkania z Anastrianną. „Już niedługo pojawi się ktoś, kto oprócz mnie zapozna cię z twoją prawdziwą naturą i pomoże zrozumieć." Nieznajoma jakby odczytując jej myśli, skinęła głową i uśmiechnęła się do niej.
- Zebrałam was tutaj, bo mam do przekazania bardzo ważne informacje. Niestety jedna z nich jest tragiczna. – Dopiero teraz Maja zauważyła podpuchnięte oczy dyrektorki. Wyglądała jak cień samej siebie. – Zacznę jednak od dobrych wiadomości. Nasza placówka ma nareszcie trzech nowych, stałych pracowników. Naszą nową panią psycholog jest Łucja Walska. Piotr Kowelski i Tomasz Wrzawa to nasi nowi wychowawcy. Po południu odwiedzą każdego z was, żebyście mogli ich lepiej poznać i sami się przedstawić. Teraz zła wiadomość. Zyskaliśmy dzisiaj nowych członków naszej wielkiej rodziny, a innych straciliśmy. Autokar, którym podróżowały Olimpia Mróz i Edyta Seradyńska miał wypadek. Dostali się w sam środek okropnej nawałnicy. Na autobus spadł konar drzewa. Zginęło pięć osób. Wśród nich jest Olimpia i przyjaciółka naszej Julki, Weronika Karpa.
Julia wybuchła histerycznym płaczem. Stojąca obok niej Maja nie wiedziała co robić. Przytomnością umysłu okazała się Łucja, która wyprowadziła ją na korytarz.
- Edyta jest w bardzo ciężkim stanie w szpitalu – mówiła dalej Danuta. – Decydująca będzie najbliższa doba. Chcę do niej pojechać, dlatego zostawię was pod opieką nowych wychowawców i znanej już wam pani Heleny z zaprzyjaźnionej placówki. Nie krępujcie się prosić o rozmowę panią Walską. Wrócę pewnie za kilka dni i poinformuję wtedy o dacie pogrzebu naszej kochanej Olimpii. Idźcie szykować się do szkoły.
Jeden szok to dla przeciętnego człowieka spory stres, ale dwa wstrząsy i to w przeciągu kilku minut? Maja była pewna, że jeden to zbyt dużo. W ogóle za dużo działo się ostatnio w jej życiu. Anastrianna, propozycja pieniędzy dla dyrektorki, nowi pracownicy i wypadek, w którym życie straciła Olimpia. Po twarzy Mai płynęły łzy. Mimo że nie darzyła jej sympatią, było jej żal młodej dziewczyny. Nie zaznała szczęśliwego życia, a w dodatku została jej odebrana szansa na ułożenie sobie dorosłego życia według własnego pomysłu. Przyszło jej na myśl tylko jedno odpowiednie słowo: niesprawiedliwość i, o dziwo, pasowało ono do wszystkiego, co ostatnio dotknęło Maję i... jej mamę jeśli to, co mówiła Anastrianna wydarzyło się naprawdę.
Pusty pokój przytłoczył Majkę. Cisza zdawała się brzmieć jeszcze ciszej niż zwykle, a kącik Olimpii i Edyty straszył w bladym świetle poranka. Nie zważając na niezbyt przyjemne odczucia, Majka zaczęła szykować się do szkoły. Gdy ścieliła łóżko, pojawiła się Julia. Starała się unikać wzroku koleżanki, ale Maja i tak zauważyła, że źle wygląda. Przekrwione oczy, przygarbione plecy, ciężkie kroki. Od razu położyła się. Majka przykryła ją i przysiadła na brzegu łóżka.
- Przykro mi z powodu Weroniki – powiedziała szeptem. Julia nie odpowiedziała. Znów zaczęła płakać. Ścisnęła tylko dłoń Mai i schowała twarz pod kołdrą.
W szkole nie rozmawiano o niczym innym, tylko o wypadku autokaru. Każdy znał kogoś kto mniej lub bardziej ucierpiał. Nauczyciele odpuszczali prowadzenie normalnych lekcji. Pozwalali opowiadać o tych, którzy zginęli. Sami nie ukrywali łez. Atmosfera przygnębienia towarzyszyła więc Mai przez cały długi dzień. W placówce nie było lepiej. Julia nadal łkała w łóżku. Majka z ciężkim sercem patrzyła jak jej współlokatorka cierpi po stracie przyjaciółki, która w jej opinii nie zasługiwała na takie miano. Julia natomiast zasługiwała na pomoc. To był znakomity pretekst, aby odszukać Łucję i lepiej ją poznać.
Nie znalazła jej na świetlicy, na jadalni, w pokojach dzieciaków ani w maleńkim pokoiku wychowawców. Ostatnim miejscem, gdzie mogłaby być był gabinet Danuty. Już miała zapukać, gdy wychwyciła strzępki rozmowy na znajomy, jak jej się wydawało, temat.
- Tak, dzisiaj mój pierwszy dzień. Pani dyrektor już wyjechała. Jesteśmy sami... Nie wiem czy uda mi się ją przekonać... To dopiero pierwszy dzień! Musi mi zaufać... Nie wiem... Nie! Dobra, kończę. Nie mogę dłużej rozmawiać.
Zapukała do drzwi.
- Proszę! – Mężczyzna odpowiedział zbyt ostro.
- Dzień dobry. Szukam pani Łucji Walskiej.
- Jak widzisz, nie ma jej tutaj – odparł opryskliwie Piotr. – Zaraz powinna wrócić. Możesz tu na nią poczekać, a ja wracam do nowych obowiązków. Na razie... Yyy... Jak masz na imię?
- Maja.
- To cześć, Maju.
Została sama. W głowie nie mieściło się jej, że Piotr może mieć coś wspólnego z tamtym małżeństwem, ale właśnie takie było jej pierwsze wrażenie po tym, co usłyszała. Jedno do drugiego pasowało wręcz idealnie. Łucja wróciła wcześniej niż Majka się spodziewała i nie zdążyła poukładać sobie tych niewyjaśnionych konwersacji.
- Dzień dobry! – Psycholog przywitała się jako pierwsza. – Czekasz na mnie?
Słowa zgrabnie spływały jej z ust. Głos brzmiał jak dźwięki fletu. Bladozielone oczy bystro wpatrywały się w nią i Maja miała wrażenie, że jest przez Łucję oceniana. Psycholog nie sprawiała jednak wrażenia wyniosłej. Była świadoma swojego wdzięku, ale póki co nie zamierzała go wykorzystywać.
- Dzień dobry. Właściwie to tak. Jestem Maja Emmiliańska.
- Miło mi. Łucja Walska. – Zielonkawe refleksy w jej włosach wesoło igrały ze sobą. – Julia opowiadała mi trochę o tobie. Biedna dziewczyna. Życie znowu ją doświadczyło. – Przeszła, a właściwie przepłynęła od drzwi do fotela Danuty. – Potrzebuje teraz kogoś z kim mogłaby porozmawiać o codzienności, ale też podzielić się swoją stratą. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej. A tak swoją drogą, to spodziewałam się, że do mnie przyjdziesz.
- Tak? – Zapytała podejrzliwie. Czyżby chciała o czymś wspomnieć?
- Tak. Chcesz pomóc Julii przetrwać ten ciężki okres. To bardzo dobrze o tobie świadczy. Teraz wystarczy twoje towarzystwo. Najważniejsze, żebyś pokazała jej, że może na ciebie liczyć. Potrzebna jej bratnia dusza. Masz zadatki na dobrą przyjaciółkę i... - Nagle przerwała i wyraźnie szukała słów, żeby dokończyć zdanie. „Niechcący" zrzuciła długopis z biurka, co dało jej trochę więcej czasu do namysłu. Spowodowało jeszcze coś. Przy pochylaniu się spod bluzki wydostał się wisiorek. Łucja tego nie zauważyła. – I najlepszą terapeutką dla Julii.
Majka nie odnotowała dokończenia tego zdania. Wlepiła wzrok w złote serduszko identyczne jak to, które dostała od Anastrianny. Takie samo wisiało na szyi Łucji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top