19. Historia księcia Frilla
Stanęłam z nim twarzą w twarz. Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie, próbując rozgryźć skąd wziął się ten drugi. Tamten rozpoznał mnie pierwszy.
- Gloriando, jestem Nilad Herbu Wrażliwej Śmiałości. Czuwam nad twoim bezproblemowym pobytem w Mateczniku.
- Ależ mnie przestraszyłeś! Całkiem zapomniałam, że będziesz kręcił się po placówce. Ktoś coś zauważył?
- Nie. Żaden człowiek nie obudził się.
- Dziękuję, że to dla mnie robisz.
- Nie musisz mi dziękować. Z wielką przyjemnością pomagam córce bohaterki leśnych elfów. Do jutra?
- Tak, Niladzie. Do jutra.
Ukryłam suknię w przepastnej szafie Liliam. Potem wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam wtulona w miękkie kocie futerko.
Obudziłam się rześka i wypoczęta, choć spałam tylko dwie godziny. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to to jak Frill spędził resztę poranka beze mnie.
- Dzień dobry, Gloriando – odezwał się Leo. – Wczorajsze odwiedziny udały się? Chociaż... Chyba niepotrzebnie pytam. Zabrał cię do swojego ogrodu, więc wasza znajomość kwitnie.
- Raczej rozwija się – poprawiłam go.
- Nazywaj to jak chcesz. Powiedział ci coś o sobie?
- Nic konkretnego. Z resztą, nawet go o to nie pytałam, a Frill o sobie mówił niewiele. Nie uważasz, że to dobra cecha? Jest księciem, a nie zachowuje tak jakby pozjadał wszystkie rozumy. Nie przechwala się, nie afiszuje się ze swoją pozycją. Za to interesuje się moim samopoczuciem.
- Z jednej strony można uznać to za zaletę, ale z drugiej... Elfy mówią, że Frill jest bardzo zamknięty w sobie. Martwi ich to szczególnie w kontekście jego przyszłego panowania.
- Gdyby był zamknięty w sobie nie wyjaśniłby mi skąd wzięły się moje omdlenia podczas przeobrażenia. – Uważałam, żeby nie przekazać Leo zbyt wiele. Frill przecież prosił o dyskrecję.
- Czyli książę rzeczywiście potrafi zajrzeć do duszy? – Lew aż zerwał się na równe nogi.
- Tego nie powiedziałam. Nie dementuję też tego, co wcześniej mi opowiadałeś.
- Nie martw się. Nikomu o tym nie powiem.
Pozostało mi wierzyć Leo na słowo. Zbyt krótko znaliśmy się, żebym mogła ufać mu bezgranicznie, choć miałam przeczucie, że lew mnie nie zdradzi i że zawsze będzie po mojej stronie.
- Leo, na pewno słyszałeś jeszcze jakieś inne plotki dotyczące księcia Frilla – spróbowałam skierować rozmowę na inne tory. – Chętnie wysłuchałabym ich.
- A ja chętnie przekażę ci je, ale dopiero po południu. Zaraz spóźnisz się do szkoły.
Gdyby nie Leo, obydwie nie zdążyłybyśmy na pierwszą lekcję, bo Julia zapomniała nastawić budzik. Obudziłam ją i wyszłam do łazienki. W drzwiach minęłam się z Łucją.
- Dzień dobry – przywitałam się z nią.
- Cześć – odpowiedziała bez entuzjazmu.
- Stało się coś?
- Dlaczego pytasz?
- Chyba nie masz dzisiaj humoru. Problemy w Mateczniku czy tutaj?
- Przepraszam, ale nie mam czasu na pogaduszki. Zdaje się, że ty też nie.
Oddaliła się z pośpiechem. Być może wstała tylko lewą nogą, a ja przesadziłam dopytując o zmartwienia, ale wydawało mi się, że za opryskliwością Liliam kryje się coś lub ktoś. Wpadnę do niej po szkole. Mam szansę zrewanżować się jej za okazane mi wsparcie.
Lekcje były męczące. Moje skupienie ciągle rozpraszał książę, Liliam, król, Leo... Nauczyciele zauważali brak zaangażowania z mojej strony, ale na każde ich pytanie potrafiłam odpowiedzieć bezbłędnie. Wyraz twarzy geograficy był godny uwiecznienia na zdjęciu. To samo pomyślałam sobie patrząc na Liliam, bo posępna mina w ogóle do niej nie pasowała.
- Mogę na chwilę? – Zajrzałam do jej gabinetu.
- Na chwilę możesz. Zaraz mam rozmowę z Bartkiem Calinkowskim.
- Skoro mamy niewiele czasu, to mów od razu co cię gryzie.
Zerknęła na mnie spode łba i pokręciła przecząco głową. Przerzucała jakieś kartki z jednej sterty na drugą. Niektóre pobieżnie czytała i wpinała do segregatora.
- Przyszłam tutaj, żeby ci pomóc, podtrzymać na duchu, pocieszyć, może znaleźć rozwiązanie twojego problemu, a ty nawet nie dajesz mi szansy.
Energicznie zgniotła w kulkę jedną z kartek i wrzuciła do kosza. Splotła palce i oparła o nie brodę.
- Rozmawiałam dzisiaj z Frillem. Dziękował mi, że zachowałam jego tajemnicę. Dzięki temu mógł sam przekazać ci, co potrafi.
- To prawda.
- Spotykacie się również dzisiejszej nocy.
- To również prawda. Do czego zmierzasz?
- Do tego, że Frill ostatnio jest bardziej spokojny, mniej kapryśny, ale i rozkojarzony.
- Zamierzałam porozmawiać o twoich kłopotach, a nie o księciu, więc jeśli nie chcesz się nimi dzielić... - Podniosłam się z krzesła i zwróciłam ku wyjściu. Usłyszałam za sobą ciężki oddech Liliam.
- Zostań, proszę – wydusiła z siebie. – Mogę powiedzieć, co mnie martwi, ale nie będziesz w stanie mi pomóc.
- Zobaczymy. – Rozsiadłam się z powrotem naprzeciwko elfki.
- Źle wypadliśmy wczoraj przed książęcą parą z Królestwa Karmazynowej Zatoki. Już ich przywitanie nie poszło po naszej myśli. Królewska Para zaliczyła spóźnienie i goście byli zmuszeni czekać na dziedzińcu pałacu. Frill ratował sytuację, a książę Litus robił dobrą minę do złej gry. Widziałam, że czuł się urażony. Na obiad dostali grzybki majowych nocy, które w Mateczniku są tradycyjną potrawą podawaną na ważnych uroczystościach, ale zupełnie nie nadają się dla morskich elfów. Nie wiem kto to zatwierdził. Rozmowa handlowa również się nie udała. Nie osiągnęliśmy porozumienia. Król nie był w dobrej formie. Na wieczór mieliśmy jeszcze zaplanowaną sztukę teatralną przygotowaną specjalnie dla książęcej pary, lecz księżna Baltika była tak zmęczona wyczerpującym dniem, że odmówiła uczestnictwa, a z nią rzecz jasna książę Litus. Nie przyjęli już nikogo do swej komnaty. Regenerowali się w morskim basenie.
Nerwy zjadały Liliam. Bardzo przejęła się całą sytuacją. Widocznie umowa z Królestwem Karmazynowej Zatoki była wręcz strategiczna. Sięgnęła po jakiś napar stojący na stoliku w dzbanku. Nalała również mnie. Zbyt intensywny, ziołowy aromat nie zachęcił mnie do wypicia wszystkiego, tak jak zrobiła to Liliam. Napełniła swój kubek po raz drugi.
- Książęca Para przyjechała do Matecznika po raz pierwszy? – Zapytałam, żeby uzupełnił informacje i uporządkować fakty.
- Nie. Mamy z nimi dość dobre stosunki i często się odwiedzamy.
- Są morskimi elfami? Jak dużo jest ras elfów?
- Elfy morskie, rzeczne, jeziorne, podziemne, górskiej, lodowe, kwietne, pustynne i leśne.
- No dobrze... To tak nawiasem... Jak dziś wyglądało spotkanie z Baltiką i Litusem? – Wróciłam do właściwego wątku.
- Dzisiaj aż do popołudniowej narady mają czas dla siebie.
- Jaką umowę nasze królestwo chce z nimi zawrzeć?
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że chodzi o sprzedaż jednego z morskich surowców.
- Jaką rolę wczorajszego dnia odegrał Frill?
Już w momencie wypowiadania przeze mnie tego pytania, Liliam wiedziała na co chcę zwrócić jej uwagę. Przyłożyła ciepły kubek do policzka i chwilę dumała. Pozwoliłam jej na to, choć sama twierdziła, że nie ma czasu.
- Król w ostatniej chwili wykluczył go z negocjacji handlowych. Nie brał udziału w żadnych decydujących rozmowach.
- Uważasz, że to w porządku?
- Nie ja o tym decyduję.
- Nie o to pytałam.
Zmęczenie dawało się Liliam we znaki. Podparła dłonią głowę i zamknęła oczy. Zastanawiałam się ostatnio jak potrafiła pogodzić pracę na dwa etaty w dwóch światach. W Mateczniku ciążyła na niej ogromna odpowiedzialność. Miała przecież wpływ na funkcjonowanie królestwa. Spotykała się z presją, której nie mogła się pozbyć, bo zamiast odpocząć, uciekała do drugiej pracy. Ciekawe czy kiedykolwiek rozmyślała nad porzuceniem jednego z zajęć.
- Gdybym tylko mogła odciąć się od Ziemi, od Vivien i spędzić długi urlop na Avril.
- Avril?
- Planeta w Układzie Dziesięciu Gwiazd.
Rozwiała moje wcześniejsze wątpliwości. Rozmarzyła się na samą myśl o słodkim „nicnierobieniu". Nie miałam śmiałości jej przerywać.
- Moim zdaniem – przemówiła w końcu – Frill powinien być obecny na tego typu zebraniach. Nie ma jeszcze zbyt dużego doświadczenia w negocjacjach, ale gdzie miałby je zbierać? Być może podsunąłby nawet jakiś dobry kompromis albo przynajmniej rozładował atmosferę.
- Podsuń ten pomysł Królewskiej Parze – zaproponowałam. – Zasugeruj, że książę może przydać się w ustalaniu szczegółów umowy. Czy ktoś jeszcze bierze udział w tych rozmowach?
- Kilka elfów z KREW-u.
- Z nimi też o tym porozmawiaj. Jeżeli wszyscy oprócz króla będą zgodni co do tego, że chcą Frilla na spotkaniu, to będzie musiał się ugiąć.
Zastanowiła się nad moją sugestią. Zdaje się, że nie było jej w smak sprzeciwianie się królowi i naciskanie na niego, ale nie chodziło tu o pokaz władzy, tylko o wynegocjowanie jak najlepszej umowy dla królestwa. W tej sytuacji Matiki powinien spróbować każdego rozwiązania, a to które Liliam postara się przeforsować tak naprawdę powinno wyjść od niego.
- Wiesz, że to może się nawet udać? Pokrzyżowalibyśmy plany królowi, ale... Hmm... Nasze położenie jest prawie podbramkowe. Książęca Para wyjeżdża jutro, więc nie będziemy mieli kolejnej szansy.
- No widzisz? A twierdziłaś, że nie będzie mogła ci pomóc. Nie zapomnij o Bartku. Pa!
Rozsadzało mnie zadowolenie i poczucie, że przysłużyłam się swojemu królestwu. Pragnęłam czuć tak częściej. Na razie musiałam zadowolić się tym, co było i być dumna z jeszcze jednej rzeczy: z pomocy ludziom. A tak się składało, że Maciek nareszcie odpisał na list Julii.
- Mówiłam ci! – Wykrzyknęłam, gdy mi o tym oznajmiła. – Miałam rację!
- Chciałam podziękować za twoje rady. Gdyby nie ty na nasz znajomość nie przetrwałaby. Maciek wyjaśnił mi to i owo. I również on tobie dziękuje.
- Maciek mi dziękuje?
- Wspomniałam w liście, że to ty doradziłaś mi, żebym napisała pierwsza.
- Cieszę się, że ułożyło się wam.
Ostatniego zdania Julia chyba nie dosłyszała. Po raz nie wiem który czytała list i pisała już odpowiedź. Obserwowałam ją z góry, z mojego łóżka i bez trudu mogłam odczytać i słowa Maćka, i nowy list Julii. Powstrzymałam się jednak. Miałam do pogadania z Leo. Od pewnego czasu ugniatał łapkami moją lewą rękę. Kilka razy okręcił się w kółko szukając najwygodniejszej pozycji. Gdy ją już znalazł, znów zaczął przebierać łapkami. Rozkosznie mrużył przy tym oczy.
- Chciałbyś coś zjeść? – Nagle uświadomiłam sobie, że odkąd Leo zamieszkał ze mną, nie dałam mu nic do jedzenia.
- Nie, dziękuję. Gdy byłaś w szkole wyszedłem na polowanie. Tak przy okazji powiem, że koty leśnych elfów same starają się dla siebie o pożywienie z uwagi na wegetarianizm swoich przyjaciół.
- Dobrze wiedzieć. Pamiętasz, co obiecałeś mi rano? – Zapytałam bez dodatkowego przeciągania. Ciekawość mnie zżerała.
- Pamiętam.
- No to mów wreszcie!
- Zanim zacznę, chcę cię uprzedzić, że to, co mam do powiedzenia to tylko plotki. Część to oczywiście sprawdzone informacje, ale większość jest przekazywana z ust do ust i każdy elf po drodze zdąży dopowiedzieć coś od siebie. Nie zdziw się jeżeli książę kiedyś opowie ci jakąś historię ze swojego życia i będzie ona różniła się od znanych ci wiadomości. Pewnie zbyt szybko do tego nie dojdzie, bo to skryty elf i niełatwo zmusić go do zwierzeń. Niech cię to do niego nie zniechęca.
- Zniechęca? – Powtórzyłam za nim. – Uważasz, że mimo ukrywania przede mną swoich emocji, przeszłości i planów, powinnam ciągnąć tą znajomość?
- Tak jak powiedziałem: nie zniechęcaj się zbyt szybko – Leo wypowiedział tą samą sentencję. – Frill jest jedynym synem Fenanpory i Matikiego. Urodził się przed 87 laty. Liliam wspominała ci, że na Vivien czas liczymy trochę inaczej? Mniejsza o to... Książę, jak na członka rodziny królewskiej przystało, wychowywał się w pałacu w izolacji od innych elfiątek. Pobierał indywidualne lekcje z mnóstwa dziedzin, a jedną z nich była muzyka. Pewien skrzypek odkrył, że książę ma słuch absolutny i świetną intuicję do gry na skrzypcach. Zwiększono mu ilość lekcji i przygotowywano do roli klasycznego skrzypka. Frill lubił grać i komponować, ale wkraczał w taki wiek, który nie dawał mu już czasu na dziecinne zajęcia. Dorosłość wymusiła na nim obranie ścieżki życiowej. Wstąpił do wojska. Pewnie przeszedł tam szkołę życia... W międzyczasie towarzyszył Królewskiej Parze podczas wykonywania ich obowiązków. No i tu pojawia się element plotkarski. Otóż te obowiązki obejmowały również luźne przyjęcia wydawane w celu zacieśnienia więzi między królestwami. Zawsze pojawiało się na nich mnóstwo arystokratów. Frill chyba zbyt poważnie potraktował zmniejszanie dystansu pomiędzy narodami, bo każdy taki bankiet opuszczał z inną wysoko urodzoną elfką. Swego czasu było o tym głośno w królestwie, bo elfy od razu dośpiewały sobie resztę. Książę znał te plotki i bojąc się publicznego linczu, przestał pokazywać się poza pałacem. I nadal robił to, co przedtem.
- Domyślam się, że zmienił się pod tym względem – wtrąciłam się do opowieści Leo.
- Owszem, zmienił się. Prowadził takie życie przez cały okres szkoły oficerskiej. Krótko potem poznał córkę generała, Kalateyę Herbu Róży Ognistej. Dostał się na elitarne, zagraniczne szkolenie dla najlepszych młodych żołnierzy w królestwie, ale nie pojechał na nie przez wzgląd na swoją ukochaną. Kalateya zmieniła go nie do poznania. Książę przestał przejmować się sprawami królestwa, nie uczestniczył w strategicznych naradach, porzucił wojsko. Popadł ze skrajności w skrajność. Skupił się za to na grze na skrzypcach, rozbudowywał ogród i... No cóż, dotrzymywał towarzystwa Kalatei. Byli ze sobą na tyle długo, że Królewska Para zaczęła naciskać na ogłoszenie związku poddanym. Po takim oficjalnym przekazie musieliby wziąć na siebie część publicznych wystąpień Królewskiej Pary. Oczywiście nie chcieli tego. Żyli za sobą spokojnie dopóki nie rozpętała się wojna. Podobno książę chciał wrócić do wojska, ale Matiki sprzeciwił się temu. Ukrywali się gdzieś czekając na koniec wojny. Ciekawi mnie, co wtedy Frill sobie myślał... Czy już uzmysłowił sobie, co Kalateya z nim zrobiła. A po wojnie zakochani mogli znów wieść wspólne życie.
Zapadła cisza. Leo budował napięcie. Szczycił się tym, że ma kontrolę nad moimi emocjami.
- I co się stało? – Nie wytrzymałam dłużej tego bezdźwięku.
- Kalateya nagle zmarła. Przebywając w pałacowych piwnicach, nadziała się na zatrutą strzałę demonów – pozostałość po wojnie. Wyobraź sobie jak przeżył to książę. Z dnia na dzień stracił elfkę, którą kochał. Pośmiertnie zostawiła mu na ciele znamię jako dowód swojej miłości. Jedni mówią, że to ognista róża, drudzy, że strzała z jadem demonów, a jeszcze inni, że drzewo wyrwane z korzeniami. Tak czy inaczej Frillowi nie pozostało nic innego jak wrócić do wojska i całego siebie oddać królestwu. Niektórzy podejrzewali, że wznowił dawne przyzwyczajenia, tylko teraz zachowuje się bardziej uważnie. Nie wydaje mi się, żeby tak było, bo kilka dni po śmierci Kalatei zjawił się w twierdzy Zyotymy, nowej przywódczyni demonów. Sytuacja po wojnie wciąż była napięta, wiec nie był tam bezpieczny. Nikt nie wie jak poradził sobie z wieloma groźnymi stworzeniami, zamieszkującymi Ziemie Chaosu.
Jak on musiał kochać Kalateyę! Narażał dla niej swoje życie, mimo że nic nie było jej już potrzebne.
- Wciąż był w niej zakochany – oznajmiłam głośno.
- I przez to nie myślał racjonalnie – dopowiedział Leo. – Na szczęście łatwo wybrnął. Szukano wtedy posła, który podróżowałby co jakiś czas na Ziemie Chaosu i uzgodniłby z Zyotymą szczegóły traktatu pokojowego. Książę podał się właśnie za posła. Mówi się, że Królewska Para nie była zadowolona z jego samodzielnej decyzji. Chcieli, aby ktoś inny zstąpił ich syna, ale Zyotyma domagała się Frilla. Przez kilka pierwszych miesięcy po wojnie jeździł na Ziemie Chaosu nawet kilka razy w tygodniu. I niestety robi to do tej pory, bo mimo iż Zyotyma podpisała traktat, to co jakiś czas łamie jego postanowienia.
- Czy Frill związał się z kimś po śmierci Kalatei?
- Raczej nie. Przynajmniej nie na tak długo, żeby wieści o jego nowej narzeczonej rozeszły się po królestwie.
- A co go łączy z Hottą?
- Tego nie wiem. Po odejściu Kalatei zaczął pokazywać się w towarzystwie Hotty na oficjalnych wydarzeniach, ale nie ogłosili swojego związku.
- Wiesz coś więcej na jej temat?
- Hotta Herbu Szlachetnego Jelenia pochodzi z odległej części królestwa. Wychowała się w Górach Łagodnych jako córka lorda Miszy. Do Doliny przeprowadziła się, gdy rozpoczęła studia. W tym samym czasie została dwórką królowej. Szybko awansowała i stoi teraz na czele świty królowej Fenanpory. Oboje rodzice zginęli czasie Wielkiej Wojny.
Czy należało dziwić się Frillowi, że jest zamknięty w sobie po tym, co przeżył? Raczej nie. Może właśnie teraz poczuł, że dobrze byłoby nareszcie pogrzebać przeszłość i zająć się przyszłością, skoro zechciał zawrzeć ze mną znajomość. Może znalazł coś we mnie, co urzekło go również w Kalatei. Może jestem dla niego ukojeniem po ryzykownych podróżach na Ziemie Chaosu. Za dużo tych domysłów, a Frill tak szybko nie wyjaśni spornych kwestii i nie uzupełni opowieści Leo. Poczekam, aż do tego dojrzeje. Po tym, co usłyszałam zrozumiałam, że będzie potrzebował więcej czasu. Potrenuję swoją cierpliwość i przy okazji sprawię, że książę mi zaufa.
- Dziękuję, Leo, za te informacje. – Pogłaskałam go po łebku.
- Masz taką niewyraźną minę...
- Myślę o Frillu. Dużo przeszedł i nadal nie jest mu łatwo. Wiesz, że król nie pozwolił mu wziąć udziału w spisaniu umowy handlowej z morskimi elfami?
- To całkiem podobne do króla. A powiedz mi, czy ty na miejscu Matikiego nie straciłabyś zaufania do księcia po tym jak odsunął się od spraw państwowych? – Zapytał Leo z przekąsem.
Już, już zamierzałam wypalić, że oczywiście, iż nie straciłabym zaufania, ale kocur rzeczywiście miał trochę racji. Królowi z pewnością jest teraz trudno powierzyć synowi jakieś odpowiedzialne zadanie.
- To było wiele lat temu. Frill zmienił swoje nastawienie i naprawdę chce brać czynny udział w rządzeniu królestwem.
- Bardzo pewnie o tym mówisz. Już tak dobrze go znasz?
- Potrafię czytać między wierszami.
- Skoro tak twierdzisz... - Przeczesał łapą bujną grzywę, a ja wpatrując w jego uporządkowane ruchy oczekiwałam na osłonę nocy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top