12. Vivien

W jadalni zebrała się już większość dzieciaków, a wśród nich Arek. Dostrzegła go kątem oka, ale nie odwróciła się w jego stronę. Udała, że go nie zauważyła. Ciężko usiadła obok Julii.

- Gdzie byłaś tyle czasu? – Od razu usłyszała pytanie.

- Mówiłam przecież, że wychodzę do Łucji.

- Chcesz mi wmówić, że przez cały poranek siedziałaś u Łucji?

- A gdzie, według ciebie, miałabym być?

- Może z nim? – Julia ruchem głowy wskazała na Arka. Maja wpatrywała się w zupę.

- Spotkałam go, gdy szłam do gabinetu Łucji. Zamieniliśmy parę słów, a potem...

- Dobra, dobra – nie dała dokończyć Mai. – Nie musisz mi się tłumaczyć. Wiem, że to z nim byłaś.

- A skąd ta pewność? – Majka nie próbowała już zaprzeczać.

- Intuicja mi podpowiada.

- Aha. W takim razie źle ci podpowiada. Dopiero po obiedzie będę miała trochę czasu i...

- I co? – Ciekawość Julii była bezgraniczna.

- I pójdę z nim pogadać – dokończyła starając się, by zabrzmiało to niedbale.

- Jeśli tak...

- Podobno chciałaś wiedzieć jak poszło mi wczorajsze zmywanie – Majka zmieniła temat.

Dziewczyna od razu połknęła haczyk i zaczęła ekscytować się ubiegłym wieczorem. W duchu zazdrościła swojej współlokatorce, że to nią interesował się taki chłopak jak Arek. Majka z przejęciem wypowiadała każde słowo, a Julia była przekonana, że to początek bliższej znajomości. Tak podpowiadała jej intuicja.

- Dostałaś wiadomość od Maćka? – Zapytała Majka, gdy obie dotarły do swojego pokoju.

- Jeszcze nie odpisał – głos lekko jej zadrżał.

- Powinnaś dać mu trochę czasu.

- Wiem... Ale wiesz co? Gdy nie odpisze, to wcale nie będę żałować.

Majce jakoś trudno było w to uwierzyć. Widziała jaki wpływ miał na nią Maciek. Zamiast chodzić, unosiła się nad ziemią. Niewiele jadła. I spędzała z nim całe dnie. Takiego lata chyba nie można ot tak zapomnieć. Przynajmniej tak się Mai wydawało. Sama jeszcze nigdy nie była zakochana.

- Ale ty idź już do Arka – zarządziła Julia. – Póki co sprawia wrażenie porządnego faceta.

Rozległo się pukanie do drzwi. Julia wstała z łóżka, żeby otworzyć. Na korytarzu stał...

- Arek! Hej! – Przywitała go.

- Cześć! Ty na pewno jesteś Julia.

- Tak.

- Maja wczoraj opowiadała mi o tobie. Trochę... A tak w ogóle to jest Majka?

- Majka? A, tak! Jest.

- Cześć. – Półelfka podeszła do niego. – Właśnie miałam wpaść do ciebie i Bartka.

- Dobrze cię znowu widzieć – ucieszył się na jej widok.

- Miałbyś ochotę wybrać się na spacer do lasu?

- Jeśli ty chcesz, to bardzo chętnie pójdę.

- Świetnie! Pokażę ci moje ulubione miejsca.

- Pójdę tylko po kurtkę. Też włóż coś cieplejszego. – Zniknął na schodach.

- Pamiętaj, żeby powiedzieć komuś, że wychodzicie – zdążyła przypomnieć Julia, gdy Majka w pośpiechu wychodziła. Skierowała się do pokoju Tomka i Piotra.

- Dzień dobry. – Zastała tylko Piotra. – Czy mogę wyjść na spacer z Arkiem do lasu?

Zastanawiał się dłuższą chwilę.

- Hmm... Na spacer. Do lasu. Sami? – Cedził każde słowo.

- No, tak – odpowiedziała cicho.

- Macie godzinę. Przyjdź do mnie, gdy wrócicie.

- Dobrze. Dziękuję!

- Szczeniaki... Spacerków im się zachciało – mruczał pod nosem, ale Maja tego nie dosłyszała.

Arek już na nią czekał.

- Ślicznie wyglądasz. Możemy iść?

- Tak, możemy.

Majka nie była przyzwyczajona do komplementów i nie za bardzo wiedziała jak powinna się zachować. Choć bardzo rzadko słyszała dobre słowo na swój temat, żadne nie mijało się z prawdą. Jej największą ozdobą był elficki wdzięk, którego mogła zazdrościć jej każda dziewczyna. Uroku dodał też Mai uśmiech, którym podczas spaceru często obdarowywała Arka.

Wolno zmierzali w kierunku lasu. Od wczoraj niewiele się zmieniło (pomijając fakt, że życie Majki wywróciło się do góry nogami). Jedynie drzewa i krzewy straciły odrobinę zieleni. Przed domami wesoło bawiły się dzieci. W pewnym momencie Arek przystanął. Obserwował dwóch chłopców po przeciwnej stronie drogi. Biegali w kółko i śmiali się w niebogłosy. Po chwili dołączył do nich tata i zabawa rozpoczęła się na dobre. Byli tacy szczęśliwi. Maja szepnęła:

- Arek? Coś się stało?

- Widzisz tamtych chłopców? – Zapytał równie cicho, jakby oboje obawiali się, że ich rozmowa przerwie tę sielankę. – Przypomniało mi się jak razem z Bartkiem bawiliśmy się tak ze swoim tatą. Chodźmy dalej – ruszył przez siebie.

- Już niedaleko. – Nie wiedziała co innego mogłaby powiedzieć w tej sytuacji.

Las był coraz bliżej. Wiatr nie poruszał gałęziami drzew, ale delikatnie rozwiewał ich włosy. Obydwoje ukradkowo spoglądali na siebie. Nic nie mówili. Obserwowali przyrodę, chłonęli zapach lasu, rozkoszowali się spokojem i swoim towarzystwem. Majka przez moment zapomniała o Łucji i jej abstrakcyjnej gadaninie. Poczuła się jak zwyczajna dziewczyna, z którą jeszcze do niedawna się uważała. Chwilo trwaj! – pomyślała, patrząc śmiało na Arka. Prowadziła go piaszczystą ścieżką w głąb lasu. Cienkie sosny rosnące po obu stronach w milczeniu witały przybyłych. Unoszące się w powietrzu olejki eteryczne łagodziły ciężkie przeżycia Arka i Majki.

- Bardzo lubię tutaj przychodzić.

Doprowadziła go do miejsca, które nie było objęte działaniami gospodarczymi, z powodu bardzo grząskiego podłoża. Martwe pnie drzew leżały tu gęsto, trawa rosła w nieregularnych kępach miedzy zastoiskami wody, a nad nimi królowały olsze. Błoto cmokało pod stopami.

- To najbardziej dziki fragment lasu – wyjaśniła. – I zarazem najpiękniejszy.

- Rzeczywiście – przyznał jej rację. – Wiesz, wcześniej rzadko odwiedzałem las. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do natury, ale jeśli będziesz częściej mnie tu zabierać, to chyba zmienię zdanie. Nie spodziewałem się, że...

Nagle zamilkł. Nie chciała zmuszać go do zwierzeń. Za krótko się znali i nie wiedziała jak zareaguje na jej dopytywanie. Poza tym wolała, żeby sam się przed nią otworzył. Brzydziła się wścibskich ludzi, którzy wszędzie musieli wsadzać swój nos i znać każdą plotkę. A przecież milczenie jest złotem, prawda?

- Kiedy dowiedziałem się – spróbował po dłuższej chwili – że musimy przeprowadzić się do innej placówki, nie potrafiłem się z tym pogodzić. To oznaczało, że nie będziemy mieli do czego wracać. Nie wiem jak powinienem wyjaśnić tą sytuację Bartkowi. Zadaje coraz więcej pytań, a ja wymyślam co rusz inne kłamstwa. Nigdy nie powiedziałem mu prawdy odnośnie tego, co się z nami dzieje. Może kiedyś będzie miał o to pretensje, ale teraz to dla niego lepsze. – Rozchmurzył się trochę i dodał: - Tutaj czuję się dobrze. Wszyscy są dla nas życzliwi. Chciałbym zostać tu na dłużej.

- Z pewnością tak będzie – pocieszyła go.

- Cieszę się, że cię poznałem. Nareszcie przytrafiło mi się coś dobrego. Jesteś taką ciepłą osobą – czule spojrzał jej w oczy.

Zanim wrócili do placówki, Majka oprowadziła Arka po głównych leśnych ścieżkach. Opowiadała o drzewach i innych roślinach, które sama nauczyła się rozpoznawać. Pod koniec spaceru chłopak uznał, że las to fascynujące miejsce. Żałował, że zaglądał tu tylko sporadycznie.

- Dziękuję za spacer. Z przyjemnością wkrótce to powtórzę – mówił już w przedsionku placówki. – Pójdę powiedzieć, że już wróciliśmy. Do zobaczenia, Maju.

- Cześć.

Julię zastała zwiniętą w kłębek na łóżku. Płakała.

- Julia, co się stało?

- Nic. Weronika...

Więcej nie była w stanie powiedzieć. Płacz zdusił jej słowa. Maja przysiadła obok niej i pogłaskała ją po włosach.

- Łucja cię szukała – powiedziała tak cicho, że Maja ledwie ją dosłyszała. – Była niezadowolona, że znikasz gdzieś bez wcześniejszego uzgodnienia.

- Pójdę do niej później.

- Nie musisz przy mnie siedzieć. Zaraz się pozbieram. Jutro sprawdzian z matematyki. Muszę przypomnieć sobie to i owo.

- Wrócę szybko i razem się pouczymy.

W mgnieniu oka znalazła się u Łucji. Jak zwykle siedziała za biurkiem i coś czytała.

- Myślałam, że wrócisz zaraz po obiedzie. Przeobrażenie za kilka godzin, a ty włóczysz się z Arkiem. Wyleciało ci już z głowy, co mówiłam o związkach elfów z ludźmi? Nie mieszaj Arkowi w głowie i odpuść sobie od razu. Im dalej zabrnie wasza znajomość, tym trudniej będzie ci ją przerwać.

- Już dobrze! Zbyt dużo sobie dopowiadasz. Po prostu chciałam spędzić z nim trochę czasu, bo to naprawdę fajny chłopak.

- Jeszcze nic nie wiesz o życiu – westchnęła Łucja. – Zostało nam jeszcze parę godzin, więc może zrozumiesz choć odrobinę więcej. Usiądź. Nie mamy chwili do stracenia.

- Jutro mam sprawdzian z matematyki i chciałabym...

Dźwięczny, elficki śmiech zagłuszył resztę wypowiedzi Majki. Łucja nie rozumiała jak w ogóle można myśleć o takich przyziemnych sprawach w obliczu czekających na Maję przeżyć.

- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. – Spojrzała na nią dobrotliwie. – Jutro będziesz elfką, a ziemska nauka nie ma przed nami żadnych tajemnic. Gwarantuję, że sprawdzian z matematyki zaliczysz na szóstkę. I proszę cię, nie zamartwiaj się tak trywialnymi sprawami. Teraz najważniejsze powinno być dla ciebie przeobrażenie i tylko na nim powinnaś się skupić, dobrze?

Sprawdzian z matmy był doskonałą odskocznią od elfickich spraw. Był czymś znajomym i raczej przewidywalnym, ale przede wszystkim bez większych problemów można było przygotować się do niego. Spotkanie z elfami było jego całkowitym przeciwieństwem.

- Dobrze – zgodziła się Maja. – To może powiesz mi jak będzie przebiegać to całe przeobrażenie?

- Takie uroczystości nieczęsto zdarzają się w Mateczniku. Dla półelfa lub półelfki to wielki zaszczyt móc...

- Łucjo.

- Tak, powtarzam to w kółko. To ja byłam ostatnią półelfką przyjętą do narodu leśnych elfów. Musieliśmy czekać kilkadziesiąt lat na kolejną takie święto. Nie wiadomo, kiedy odbędzie się kolejne, dlatego elfy tak chętnie w nim uczestniczą. Jest to też jedna z nielicznych okazji do zabawy w Pałacu Królewskiej Pary, bo po przeobrażeniu odbędzie się bal na twoją cześć.

- To znaczy, że przeobrażenie nie będzie skromną uroczystością?

- Jasne, że nie! Elfy są ciekawe samego przeobrażenia, ciebie, Królewskiej Pary, balu... A właśnie! Przyniosłam suknię, w której dziś wystąpisz.

Podeszła do wielkiej szafy i wyjęła z niej pokrowiec. Powoli odpinała zamek. Oczom Mai ukazała się błękitna sukienka. Była delikatna jak jedwab, zwiewna jak letni wiatr i długa jak Wisła. W drugiej dłoni Łucja trzymała coś na kształt welonu, także błękitnego, ale poprzeszywanego złota nitką. Mienił się w świetle popołudniowego słońca.

- Jest piękna. Mogę ją przymierzyć?

- Na pewno będzie pasować – zapewniła Łucja. - Nie musisz przymierzać. Specjalnie dla ciebie uszyły ją królewskie krawcowe, które potrafią dobrać idealny rozmiar jedynie na podstawie swoich wyobrażeń.

- Niesamowite. Nigdy nie przypuszczałam, że będę nosić takie suknie.

- Doceń to, bo nie każda elfka może sobie pozwolić na taki ubiór. – Schowała ją z powrotem do szafy. Ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy dawała Mai kolejne rady. - Nie możesz dać po sobie poznać, że dzisiaj wydarzy się coś ważnego. Wszystko, co robisz zazwyczaj wieczorem, zrób i dziś. O zwykłej porze połóż się spać. Przyjdę po ciebie. Potem odpowiednio ubierzemy się i przeniesiemy do Matecznika. Jak już mówiłam, przeobrażenie odbędzie się w pałacu, w Błyszczącej Sali. Zanim się rozpocznie, spotkamy się z rodziną królewską. W ich obecności musisz uważać na każdy swój gest, aby niczym ich nie obrazić. Pamiętaj o pokłonie na powitanie, a potem najlepiej nie wykonuj żadnych gestów. Odzywaj się tylko o coś zapytana. Z resztą, będę tam z tobą i na bieżąco będę przekazywać ci wskazówki. Potem pokażesz się wszystkim elfom i elfkom zaproszonym do pałacu. Powiem kilka słów i oddam głos królowej Fenanporze, która będzie mistrzynią całej ceremonii. Czeka cię do wypełnienia zadanie, dialog z Fenanporą, przysięga i w końcu ten właściwy moment, czyli przeobrażenie. Cokolwiek wtedy poczujesz, poddaj się temu. Pamiętam jak dziś, że podczas mojego przeobrażenia poczułam w sobie jakaś dziwną energię, którą natychmiast musiałam spożytkować. Poderwałam się do wspaniałego tańca mimo, że muzyka nie grała. Ale ja ją słyszałam. W końcu bez sił opadłam na posadzkę, a królowa pomogła mi wstać. Chyba nigdy tego nie zapomnę... - Pogrążyła się we wspomnieniach. Po chwili wróciła do siebie i wyjaśniała dalej. - Po rytuale właściwym zostaniesz obdarowana kotem. Potem bal i długie elfickie życie.

- Nie przygotowałaś mnie do żadnych zadań i nie nauczyłaś dworskiego savoir - vivre'u. Czuję, że się zbłaźnię i zawiodę tych, którzy tak czekają na córkę Antinui.

- Głowa do góry, Maju! - Pocieszała ją Łucja. - Zadanie, które będziesz musiała wykonać nie będzie trudne. Nawet jeżeli go nie wypełnisz, nikt nie będzie z tego powodu zawiedziony. No chyba, że ty sama. A przeobrażenie odbędzie się mimo to. Coś jeszcze cię nurtuje? Chciałabyś o coś zapytać?

Pytań kłębiło się całe mnóstwo, ale były takie dwa, które nurtowały Majkę od samego początku, a Łucja na ten temat w ogóle się nie zająknęła.

- Gdzie jest właściwie jest ten kraj elfów? Jak się tam dostaniemy?

Elfka tajemniczo uśmiechnęła się. Majka przeżyje kolejny szok.

- Mateczne Królestwo Leśnych Elfów i Zjednoczonych Druhów znajduje się w galaktyce Dobra Droga w Układzie Dziesięciu Gwiazd na planecie Vivien, na kontynencie Kraina Elfów. Między planetami podróżujemy dzięki teleportacji.

Majka nie miała zielonego pojęcia, co myśleć i co powiedzieć. W ciągu kilku ostatnich godzin usłyszała mnóstwo rewelacji, historii, w które trudno uwierzyć, bajkowych opowieści, ale to, czego właśnie się dowiedziała pozbawiło ją wszelkich złudzeń.

- Zwariowałaś – stwierdziła z zadziwiającą pewnością siebie. – Teleportacja między planetami? Między galaktykami?! Zwariowałaś – powtórzyła, gdyby przypadkiem Łucja przeoczyła wcześniejszą wypowiedź.

- Znów dochodzimy do punktu wyjścia – rzekła elfka niezrażona reakcją rozmówczyni. – Mówię o czymś, co dla ciebie jest nierealne, trudne do wyobrażenia, a ty to negujesz. Nie chcesz uwierzyć i mi zaufać.

- Powiedziałaś, że teleportujemy się do innej galaktyki! – Wykrzyczała Majka. – Czego się spodziewałaś? Że powiem: Okej, możemy się teleportować, choć uważam, że statek kosmiczny byłby lepszym środkiem transportu z uwagi na mniejsze ryzyko wystąpienia choroby lokomocyjnej?

- Rzeczywiście. Tu możesz mieć rację. Pierwsza teleportacja na taką odległość może nie być dla ciebie przyjemna, ale nie masz się czym martwić. Następne będą przebiegać bezproblemowo.

Właśnie, że było się czym martwić. Nie mogła się już wycofać, zabrnęła za daleko. Kto wie, co elfy zrobiłyby z nią, gdyby teraz zrezygnowała. Poznała zbyt wiele szczegółów. Nie pozostało nic innego, tylko wykazać się honorem i odwagą. I jednego, i drugiego było w Mai coraz mniej.

- Muszę się przewietrzyć.

- Nie odchodź zbyt daleko. Mamy jeszcze do pogadania.

Zanim opuściła gabinet mruknęła bardziej do siebie niż do Łucji:

- Jesteś kosmitką.

Krążyła wokół budynku placówki. Nie przejmowała się tym, co pomyślą sobie mieszkańcy. Nie zależało jej na ich opinii. Przez jej umysł przelatywały słowa Łucji i Anatrianny. Chaotycznie i niespójnie. Nie dawały się uporządkować, co bardzo irytowało Maję. Już dawno zgubiła się w opowiastkach rodem z innej planety. Jak to było możliwe? Dlaczego czuła taki kolosalny strach przed tym co ją czekało, a jednak pragnęła tego przeobrażenia bardziej niż własnej rodziny? Ponieważ po rytuale znajdziesz rodzinę – podpowiadał jej głos. Głos serca, nie rozumu. Szalejące sprzeczności na przemian zwalczały się i rosły w siłę. Nigdy na raz nie odczuwała tak skrajnych emocji. Jakby siedziały w niej dwie zupełnie inne osoby. Chwila samotności uzmysłowiła jej tylko jeden fakt: sama nie poradzi sobie z tak silnymi niepokojami.

Z okna Maję obserwowała tylko jedna osoba. Dla Łucji moment wytchnienia okazał się zbawienny. Powoli przypominała sobie każdą trwogę, każdy pojedynczy lęk, które przeżywała po wizytach Anastrianny. Wreszcie mogła współodczuwać z Majką. Pomysły na lepsze wdrożenie półelfki w okoliczności innego świata teraz pojawiały się same. A wystarczyło spojrzeć na sprawę z perspektywy młodej, przerażonej i niedoświadczonej półelfki. Postanowiła od razu zastosować zmianę w podejściu. Nie spodziewała się wielkich rezultatów. Miała jednak nadzieję, że Maja choć trochę uspokoi się, a przed najważniejszą nocą w jej życiu tego było jej trzeba. Czym prędzej wróciła na fotel, bo Majka wracała do placówki.

- Maju...

- Łucja...

Obie zaczęły mówić jednocześnie. Trochę zbiło je to z tropu. Pierwsza otrząsnęła się Łucja.

- Maju, spadło na ciebie zbyt wiele informacji. Teraz to dostrzegam. Widzę, że coraz trudniej ogarniasz wiedzę, którą ci przekazuję, więc nie będę cię dłużej męczyć. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, to śmiało.

Majka zerkała na nią spode łba. Zaskoczyła ją ta zmiana. Pozytywnie. Poczuła się jakoś tak lżej. Ulżyło jej, że nie będzie zmuszona przetrawiać kolejnej rewelacji, którą Łucja ma do sprzedania.

- W takim razie – elfka odezwała się, gdy Majka nie przerywała ciszy – możesz iść pouczyć się na sprawdzian z matematyki.

- Znałaś moją mamę? – Nagle padło pytanie.

Nowe podejście przyniosło wymierny efekt. Łucja odetchnęła.

- Nie poznałam jej osobiście. Co prawda nie mieszkała zbyt daleko ode mnie, ale nigdy nie było nam po drodze. W czasie wojny nie walczyłam na froncie tak jak ona, więc również w tych okolicznościach nie spotkałam twojej matki. Słyszałam jedynie jej krzyki – przerwała na moment. Twarz Mai nie zdradzała żadnych emocji, więc kontynuowała. – Po wojnie wiele elfów zaczęło chwalić się znajomością z Antinuą. Zaledwie kilkoro mówiło prawdę. Nie miała wielu przyjaciół w Mateczniku, bo pod koniec życia związała się z ludźmi. Słyszałam jednak wypowiedzi jej najbliższej przyjaciółki. Wychwalała Antinuę pod niebiosa. Podziwiała jej kreatywność, delikatność i siłę, którą w sobie znajdywała, aby pokonać przeciwności. Nidy nie poddawała się. Wojna odkryła drugie oblicze Antinui. Co tu dużo mówić, zmieniła ją w bezwzględną zabójczynię.

- Czy ta przyjaciółka Antinui nadal żyje?

- Nie wiem, ale dowiem się czy w królestwie są elfy, które znały Antinuę osobiście i z którymi mogłabyś porozmawiać.

- Dziękuję. Mam prośbę. Chcę odwiedzić grób mamy zanim udamy się do pałacu.

Elfka przygotowała się na taką prośbę. Poczyniła już wstępne przygotowania.

- Oczywiście.

- Bez niej sobie nie poradzę. Nie dam rady przywyknąć do tylu zmian. Musisz mi pomóc, bo inaczej pogubię się i zrobię coś, czego nie powinnam zrobić. Chciałabym być jej godna, a zupełnie nie wiem jak tego dokonać.

Panika zaczęła panować nad Majką. Było to całkowicie zrozumiałe, bo wyczuwała, że czeka ją trudny czas. Łucja doskonale orientowała się, co Maja będzie przechodzić, ale nie mogła wyznać jej prawdy.

- Jesteś godna Antinui – uspokoiła ją. – Zawsze byłaś i zawsze będziesz. Nie musisz sobie niczego udowadniać. Jestem pewna, że przyjdzie taki moment, który da ci okazję do obudzenia w sobie wojowniczki i przysłużenia się królestwu.

- Boję się przyszłości, Łucjo.

- Nie obawiaj się niczego. – Krzepiąco chwyciła ją za dłonie. – Stawiaj sobie za wzór matkę. Uwierz w elfy i w siebie, a wszystko inne przyjdzie samo. Zmagasz się teraz z niebywałymi przeżyciami, ale po dzisiejszej nocy odzyskasz spokój ducha, ponieważ swoimi własnymi zmysłami potwierdzisz moje słowa.

Delikatnie kiwając twierdząco głową, przyznała Łucji rację.

- Kopciuszek zawita na królewski dwór. Zrobisz dla mnie karocę z dyni?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top