Rozdział 27: Dawni znajomi
Enrica rozglądała się. Wyglądało, jakby była w kosmosie. Jednak klęczała na jakimś równym, niewidocznym podłożu.
- Enrica - powtórzyło echo. Dziewczyna odwróciła się. To nie była jej matka, lecz Cassie.
- Cassie? - Zdziwiła się. Najbardziej ją zaskoczył fakt, że nie była ona duchem. Wyglądała jak żywa.
- Zobacz jeszcze raz - powtórzyła Mirialanka, a jej głos znów odbił się echem.
- Co mam zobaczyć jeszcze raz?
- Prawdę. To, co minęło. Zmień to. Masz wpływ na przestrzeń... oraz czas.
- Na przestrzeń i czas? - Zdziwiła się Enrica i nagle przed nią pojawił się portal, w którym było widać walkę między szturmowcami i cywilami; moment, w którym jej rodzice zginęli. - Co to za miejsce?
- To był twój dom.
- Nie. Nie tamto miejsce, tylko to tutaj, gdzie teraz jesteśmy.
- Świat między światami. Tutaj pojęcie miejsca i czasu nie obowiązuje.
Enrica podeszła bliżej portalu. Zaczęła słyszeć z niego dźwięki. Znów zobaczyła śmierć ojca, matkę mówiącą, co ma jej córka zrobić. Później znowu nastał moment, w którym mała Enrica schodziła w podziemia.
- Twoja kolej - stwierdziła Cassie.
- Co mam zrobić?
- Uratuj Sehirę.
- Jak? Pójść tam?
- Wtedy tam utkniesz, o osiem lat wstecz.
- A jeśli ją przyciągnę tu?
- Spróbuj.
Enrica wyciągnęła powoli rękę. Kierowała ją w stronę portalu.
- Uratuj swoją matkę - powiedziała donośnym głosem Cassie, przy czym jej głos odbił się echem, a Mirialanka rozpłynęła się w powietrzu.
Enrica dalej przybliżała rękę w stronę portalu. Kiedy go dotknęła, widziała przebłyski różnych scen, które trwały po ułamku sekundy.
Nagle Enrica znalazła się w jej starym domku w górach. Trzymała w dłoni naszyjnik. Na zewnątrz było wciąż ciemno, ale było już blisko wschodu słońca. Enrica schowała naszyjnik do kieszeni i ruszyła z powrotem do domu Skylar.
Kiedy dotarła na miejsce, weszła do pokoju gościnnego, by upewnić się, że Kasdann śpi. Na szczęście tak było, więc Enrica poszła do pokoju Skylar, gdzie spała.
Nastolatka rzuciła się na łóżko i bardzo szybko zasnęła.
Dwie godziny po wschodzie słońca Kasdann siedział na kanapie w salonie. Zaraz obok niego usiadł droid.
- Może cię dziwić widok siedzącego droida, ale jestem empatyczny i dostosowuję się do ludzkich zwyczajów - powiedział droid, a mężczyzna się zdziwił, bo nie oczekiwał, że maszyna mu to powie, więc tylko przytaknął.
Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał Roger:
- Ta Enrica - zaczął - przypomina mi moją właścicielkę. Tak samo uparta w swoich postanowieniach, nadmiernie odważna i pewna siebie. Znałem niewielu Jedi, ale ta młoda ma ich cechy.
Kasdann pokiwał głową na znak zrozumienia i się uśmiechnął.
- Za to ty - kontynuował droid. - Ty mi przypominasz brata. Obaj macie cechy przywódcy. Miałeś z nim więcej wspólnego niż myślisz.
Po pewnym czasie Roger poszedł obudzić Enricę.
- Jesteś głodna? - Spytał, gdy zobaczył, że nastolatka lekko otworzyła oczy.
- Raczej zmęczona - stwierdziła zaspanym głosem. - Czy gdzieś tutaj mieszka jeszcze inny znajomy Skylar? - Spytała nagle Enrica.
- Tak, choć bardziej to znajomi Kenerra. Ale nie przepadali za państwem Konré. Mogę was tam zaprowadzić.
- Okej, to zaprowadź nas tam! - Zachwyciła się Enrica zrywając się z łóżka.
- Ale najpierw śniadanie.
- No dobrze.
Po śniadaniu Roger zaprowadził Enricę i Kasdanna do znajomych Kenerra. Drzwi otworzyła kobieta o nieco ciemnej skórze, która miała czarne siwiejące kręcone włosy. Na oko miała może pięćdziesiąt lat.
- Słucham? - Mówiła otwierając drzwi.
Gdy zobaczyła znajomego droida, zaskoczyła się. - Roger?
- Dzień dobry, proszę pani - odpowiedział droid.
Kobieta przyjrzała się Kasdannowi. Zauważyła, że jest podobny do brata.
- A ty przypominasz wyglądem Kenerra - stwierdziła.
- Czy naprawdę wszyscy dostrzegają między nami podobieństwa? - Zaśmiał się Kasdann. Po chwili dodał - Jestem Kasdann, brat Kenerra - mówił wyciągając rękę. Kobieta uścisnęła jego rękę.
- Ledna Kylten - przedstawiła się dalej uściskając dłoń Kasdanna.
Następnie jej wzrok powędrował na Enricę. Przyjrzała się jej bliżej.
- Hmmm... - zaczęła się zastanawiać kobieta. - Jesteś podobna pod niektórymi względami do Kasdanna. - Mówiła porównując blond włosy mężczyzny do ciemnych blond włosów nastolatki. - Przedstawisz mi się, kochanie?
- Tak, jestem Enrica... - tu przerwała, bo przypomniało jej się, że podobno Ledna nie przepada za rodziną Konré. Chciała wymyślić coś na szybko. Spojrzała na Kasdanna. - Jestem Enrica Rivia.
- Rivia! - Zaskoczyła się kobieta. Kasdann również był zdziwiony wypowiedzią Enrici, ale postanowił o tym teraz nie myśleć.
Po chwili Ledna dodała:
- Już wiem po kim ma te niebieskie oczy. Co was tu sprowadza?
Kasdann szturchnął delikatnie nastolatkę, ponieważ nie powiedziała mu, czemu chciała tu przyjść.
- No więc - zaczęła powoli Enrica. - Wiecie może, po co Skylar i Kenerr poszli do państwa Konré tuż przed udaniem się na Mustafar?
- Cóż - zaczęła rozmyślać kobieta. - Mimo drobnego konfliktu z Sehirą i Eevasem coś wiem.
Zapadła cisza w oczekiwaniu na dokończenie wypowiedzi Ledny.
- Po śmierci Skylar i Kenerra udaliśmy się do państwa Konré i dowiedzieliśmy się od nich, że Skylar i Kenerr chcieli zobaczyć córkę państwa Konré.
W oczach Enrici zakręciła się łza.
- Widziałam ją, kiedy była malutka - mówiła dalej Ledna. - Niestety z pewnych powodów musieli się przenieść do miasta. Później słyszałam pogłoski, że zginęli, co się z czasem okazało prawdą. Nie wiem co się stało z ich córką...
- Jak miała na imię? - Spytał Kasdann chcąc lekko sprowokować Enricę, za to, że nie przyznała się do swojego pochodzenia.
- Nie pamiętam dokładnie - stwierdziła kobieta. - Może wejdziecie do środka?
- Pewnie - odparł Kasdann i wszyscy przekroczyli próg do domku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top