Rozdział 23: Niech Moc cię prowadzi

- Wiesz kiedy wróci? - Dopytywała Enrica Kasdanna.
- Od pół godziny pytasz, kiedy Vecler wróci. Gdybym tylko wiedział... - odpowiedział.
Enrica udała się do namiotu Avena Unny.
- Pomóc w czymś? - Spytał Mandalorianin.
- Statek - oznajmiła krótko.
- Statek co?
- Potrzebuję go. Ja i Kasdann, znaczy się.
- Lecicie gdzieś?
- Owszem - odpowiedziała z nadzwyczajną pewnością siebie. - Naszym celem jest - tu zwolniła, żeby wymyślić coś na szybko - celem jest Mandalora.
- Mandalora? - Zdziwił się, po czym się lekko roześmiał. - Na pewno tam chcecie lecieć? Prawie nic tam nie ma.
- Oczywiście, że tak.
- Statek będzie gotowy za pięć minut - rzekł ruszając do "hangaru".
- Dzięki wielkie.

Enrica podeszła do Kasdanna.
- Nie, nie wiem kiedy wróci Vecler - mówił.
- Nie chciałam o to spytać, ale dzięki. Ruszamy na Mandalorę.
- Na Mandalorę?
- Na Mandalorę - powtórzyła wskazując palcem na śmigacz, przy którym stał Aven.
- Mamy tym polecieć? - Spytał mężczyzna badając pojazd wzrokiem. Później wraz z Enricą do niego podszedł.
Dziewczyna usłyszała pomrukiwanie, więc odwróciła się w stronę źródła dźwięku.
- Patrz, Kasdann! Cass wróciła! - Wołała wskazując na qenedalskiego kota. Mężczyzna jednak nie zwrócił na niej uwagi.
Enrica zawołała kota, który wskoczył nastolatce na plecy i ruszyli do statku. Dziewczyna znalazła schowek i ukryła tam kota.

Wkrótce statek opuścił atmosferę Qenedalu.
- Enrica, przygotuj hipernapęd, ja pójdę po broń - rozkazał Kasdann.
- Mhm - przytaknęła nieco zamyślona.
Gdy mężczyzna ruszył tam, dokąd miał się udać, Enrica zdała sobie sprawę z tego, że w schowku na broń przecież jest kot. Dziewczyna pobiegła do schowka, żeby Kasdann nie zauważył obecności kota. Kiedy była na miejscu, było już za późno.
- Co tu robi kot? - Spytał z powagą Kasdann trzymając Cass. Uważnie przyglądał się Enrice.
- Nie wiem... - skłamała.
- Odłóżmy go, już - powiedział po czym ruszył szybkim krokiem w stronę sterów.
- Nie! - Krzyknęła i pobiegła do sterów z piskiem butów. - Nie możemy! - mówiła biegnąc.
Enrica dotarła do kokpitu przed mężczyzną i włączyła szybko hipernapęd.
- Nie możemy bo już jesteśmy w hiperprzestrzeni! - Wykrzyczała szybko. Mężczyzna tylko westchnął i usiadł na miejscu pilota.

Enrica poczuła coś dziwnego. To była jakaś więź, ale nie wiedziała z kim.
- Kasdann, wyczuwam coś...
- Co takiego?
- Jakąś więź. Mogę poprowadzić?
- Jeśli to nie jest jakaś twoja kolejna wymówka, żeby zasiąść za sterami - stwierdził wstając, robiąc tym samym miejsce Enrice. Dziewczyna złapała za stery i wykonała tak gwałtowny manewr, że zanim mężczyzna zdążył usiąść, sam został "posadzony" na miejscu drugiego pilota.
- Ups... Wybacz - przeprosiła cicho.
- Niczym się nie przejmuj. Wiem, że Moc bywa często niezrozumiała, więc niech po prostu ona cię prowadzi, czy coś.
Po chwili Cass wskoczyła na kolana nastolatki, a ta zaczęła ją głaskać.
- Kto jest takim słodziakiem? Ty jesteś! Kto lubi głaskanko? Ty lu-
- Enrica! - Przerwał jej Kasdann, a ta jak na zawołanie przestała głaskać kota.
Wkrótce przed nimi ukazała się Mandalora. Przez wiele sekund w ciszy oglądali planetę, jakby widzieli ją pierwszy raz. W końcu ciszę przerwał Kasdann:
- I oto jesteśmy...
- Tam, gdzie wszystko się zaczęło...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top