5
Mój kochany Akaashi. Tak się wydenerwowałem w domu na samego siebie i zawartość swojej szafy, że nie jestem tego w stanie opisać. Do cholery.
Chciałem wyglądać zajebiście na spotkaniu z tobą. Ostatecznie wybrałem czarną bluzkę z wyciętym dekoltem w serek i tego samego koloru spodnie. No i skórzaną, tak też czarną kurtkę, którą kazałeś mi kupić, bo bardzo ci się w niej podobałem. Wziąłem motor i cholernie się stresując, pojechałem do ciebie. Byłem chwilę przed czasem, ale ty chyba też na mnie czekałeś, bo kiedy tylko podjechałem pod twój dom i wyjąłem klucze ze stacyjki, otworzyłeś drzwi wejściowe i w słodkich kapciach w kształcie psów wyszedłeś do mnie na podwórko. Złapałeś się z ramiona i spojrzałeś na mnie bardzo wyczekująco. Ja zsiadłem z motoru i wszedłem przez furtkę.
- Cześć, Bokuto. - powiedziałeś całkiem radośnie, kiedy byłem już wystarczająco blisko, aby cię usłyszeć.
Ja byłem bardzo radosny z powodu, że cię widzę, ale nie odpowiedziałem ci. Podszedłem do ciebie i przytuliłem cię, Akaashi. Ty znieruchomiałeś, a ja nie potrafiłem przestać wdychać twojego zapachu. Przez twoje wcześniejsze obrażanie się na mnie, teraz nie mogłem uwierzyć, że stałeś przede mną i mogłem cię dotykać. Że mogłem zrobić z tobą co tylko chcę, bo byłeś tu dla mnie, a ja dla ciebie.
Dotykałem twoich pleców, a moja głowa wylądowała na twoim ramieniu. Byłeś dla mnie wszystkim, cholera, i teraz poczułem to, jak nigdy wcześniej. Może słowa Kuroo tak bardzo wpłynęły na moje postrzeganie ciebie, może to, że powoli uświadamiałem sobie, że jesteś dla mnie ważniejszy, niż byłem w stanie sobie to wyobrazić. Dotykanie ciebie było tak kojące, że nie myślałem o niczym innym, niż o tym, że jest mi z tobą cudownie, Akaashi.
- Mama na nas patrzy, Bokuto... - powiedziałeś, ale mimo tych słów sam do mnie przylgnąłeś, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Słodki dreszcz, przez łaskotanie mojej skóry twoim noskiem przeszedł przez całe moje ciało, aż się uśmiechnąłem, bo to było naprawdę przyjemne.
Zrozumiałem, że przytulamy się zdecydowanie za długo i zbytn namiętnie, jak na przyjaciół, a to, że nie chciałeś się ode mnie odsunąć, świadczyło tylko o tym, że ty też to zrozumiałeś.
- Musimy pogadać, Akaashi. - odparłem, powoli się od ciebie odsuwając, ale nie mogłem przestać cię dotykać. Złapałem cię za rękę i splotłem nasze palce, czując, że coraz bardziej tracę dla ciebie głowę.
- Ale wejdźmy do środka, Bokuto.
Uśmiechnąłem się tylko, zaraz po tym cicho, się śmiejąc. Byłeś w samej bluzie, a pogoda dzisiaj była wyjątkowo chłodna. Trząsłeś się z zimna i byłeś słodki, kiedy tak zawzięcie patrzyłeś mi w oczy.
Byliśmy podobnego wzrostu, ale mimo to byłeś ode mnie mniejszy. Byłem napakowany, kochałem sport, a ty byłeś drobny i zgrabny. Cholera, z każdą sekundą kręciłeś mnie coraz bardziej. Żałowałem tylko tego, że nie mogłem przypomnieć sobie nagiego ciebie, podczas wspólnych pryszniców po tych naszych treningach siatkówki z Kuroo, na które czasem wpadałeś, żeby mi powystawiać.
Razem ruszyliśmy do twojego domu. Spojrzałem na okno i faktycznie, twoja mama na nas ciągle patrzyła i zdecydowanie nie była zadowolona z mojej obecności. Nie lubiła mnie, to fakt, za to z twoim tatą zawsze trzymałem sztamę.
Weszliśmy do środka i rozebraliśmy się. W momencie, kiedy podawałem ci kurtkę patrzyłeś na mnie trochę za długo, a konkretnie na moją bardzo odsłoniętą szyję przez dekolt w serek. Byłeś taki słodki, Akaashi, kiedy szybko się ode mnie odwróciłeś i włożyłeś moją kurtkę do szafy.
- Kupiłem nam trochę jedzenia i twoje ulubione czipsy, Bokuto. - oznajmiłeś i razem weszliśmy w głąb twojego domu, a konkretniej na schody. Szedłeś pierwszy, a ja patrzyłem na twoje pośladki. Samo wyszło. Byłeś zbyt apetyczny, aby móc się oprzeć. Zabawne, ale właśnie przez patrzenie na twoje pośladki zrozumiałem, że z sekundy na sekundę podobasz mi się coraz bardziej. Chciałem cię zdobyć. Tu i teraz. Mój Akaashi.
Całe szczęście spotkanie z twoją mamą nas ominęło, a twojego taty najwyraźniej nie było. Byłeś jedynakiem, ale dobrze wychowanym. Skromnym i wdzięcznym za wszystko, co dostawałeś.
Weszliśmy do twojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, a gdy tylko się do ciebie odwróciłem już siedziałeś na łóżko. Faktycznie, kupiłeś kilka przekąsek i napojów, które leżały obok ciebie. Było jak na naszym zwykłym przyjacielskim mocowaniu. Ale ja nie miałem u ciebie nocować i to spotkanie nie miało być przyjacielskie. No chyba, że chciałeś żebym nocował, to ja bardzo chętnie mógłbym robić za twoją najsuperowszą poduszkę.
Podszedłem do ciebie i usiadłem bardzo blisko. Bardzo, bardzo blisko. Delikatnie zadrżałeś, kiedy tak bardzo się do ciebie zbliżyłem, ale nie odsunąłeś się. Chyba oboje doskonale wiedzieliśmy co zaraz się stanie.
- Bokuto, bo... To nie będzie krótka rozmowa. - oznajmiłeś, patrząc na stolik z laptopem przed nami.
- Tak? - zapytałem trochę automatycznie, nie mogąc oderwać wzroku od twojej pięknej buzi.
- Zostaniesz na noc? Nie chciałbym, abyś wracał tak późno do domu. Jeszcze ma padać, a ty jesteś motorem.
- Wiesz... Ja zawsze bardzo chętnie. - powiedziałem zadowolony, zagryzając dolną wargę. Spojrzałem ci w oczy i ty mi też, na kilka ładnych sekund. Chyba się zawstydziłeś, bo to ty jako pierwszy odwróciłeś wzrok.
- Wiem, dlatego postawiłem cię przed faktem dokonanym.
- Lubię to. - oj tak, trochę za bardzo to lubiłem i trochę za bardzo mnie to kręciło. Nakręcało. Na ciebie.
- Co takiego?
- To, że... Tak dobrze mnie znasz.
Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Wahałem się jeszcze trochę co do moich uczuć do ciebie, ale zaczynałem rozumieć swoje zachowanie i to, że naprawdę mnie kręcisz.
Patrzyłem to na twoją buzię, to na twoje apetyczne uda, a to na delikatną dłoń, twoje długie palce. Byłeś bardziej seksowny, niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać i dopiero teraz zacząłem to zauważać, moja piękna bestio.
Cholerka, ledwo nad sobą panowałem.
- W końcu się przyjaźnimy. - uśmiechnąłeś się delikatnie i znów na mnie spojrzałeś. - Chciałbym, abyśmy wiedzieli o sobie wszystko.
- Stąd to spotkanie?
- Po części tak. Chyba... Chyba jestem ci coś winien. - nadal na mnie patrzyłeś, ale twoje spojrzenie stało się bardziej namiętne i zawstydzone.
- Tak? A co? - uniosłem brwi, bo naprawdę nie wiedziałem o co ci chodzi.
- Powinienem ci powiedzieć dlaczego się na ciebie obraziłem, Bokuto.
- A... - olśniło mnie. - W zasadzie nie musisz. Nie chcę, abyś czuł się w jakiś sposób przeze mnie źle, a to chyba ciężki temat. - położyłem się na plecach na twoim łóżku i wyciągając ręce nad głową, uśmiechnąłem się, przymykając oczy. - Wystarczy, że mogę znów być z tobą, Akaashi. Więcej nie potrzebuje do szczęścia. - powiedziałem szczerze, aczkolwiek nie narzekałbym na małego buziaczka od ciebie, Akaashi.
Ty natychmiast położyłeś się obok mnie na brzuchu. Wręcz rzuciłeś się na to łóżko i pochyliłeś nade mną. - Ale...
- Shh... - położyłem dłoń na twoim policzku, a mój kciuk wylądował na twoich miękkich ustach. Cholera, poczułem jak bardzo chciałbym ich dotknąć czymś innym i sprawdzić, jak bardzo miękkie są właśnie tą inną częścią ciała. Byłeś taką idealną istotą, że to nie mieściło mi się w głowie, Akaashi. Różowe wargi, zgrabny nosek, niebieskie oczy i ciemne włosy. Jeszcze ta jasna cera. Czy istnieje połączenie lepsze?
Odważyłem się, a raczej przestałem nad sobą panować, ale nie chciałem cię straszyć. Zacząłeś się trząść, a ja przez chwilę bać, że coś spieprzyłem, albo znów coś zrobiłem i nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dlatego wycofałem się, puściłem twój policzek, ale złapałem cię za rękę. Byłeś delikatny i jeżeli chciałem cię uwieść, to nie mogłem być bezczelny i podrywać cię, jak te wszystkie laski z imprez. Problem polegał na tym, że cholernie nie wiedziałem, jak obchodzić się z tak kruchą istotką, jak ty.
Serce zabiło mi mocniej, kiedy puściłeś moją rękę, ale tylko po to, aby spleść nasze palce. Zagryzłeś wargę i o cholera, to bo tak seksowne i słodkie, że w jednej sekundzie nabrałem ochoty wziąć cię na tym łóżku tu i teraz.
Oboje wiedzieliśmy o co chodzi, ale żaden z nas nie podjął tematu. Leżeliśmy w ciszy, trzymając się za ręce i uśmiechając do siebie, co chwila, i o Boże, to bowiem było lepsze, niż nie jeden seks w moim życiu. Chyba nigdy nie było mi tak przyjemnie, jak z tobą, teraz, nic nie robiąc. Twoja obecność była lepsza od wszystkiego. Bardziej uzależniająca, niż papierosy. Tysiąc razy bardziej upijająca, niż pół litra.
I tak chciałem ci coś powiedzieć, ale to nie było to, że mi się podobasz. Nawet ja widziałem, że do takich spraw trzeba podchodzić delikatnie i z należytym szacunkiem. W końcu byłeś Akaashim Keijim - moim wszystkim co najlepsze.
- Akaashi... - zacząłem temat, jako pierwszy.
- Tak, Bokuto? - zapytałeś swoim zwyczajnym tonem, mimo że zwyczajnie się nie czułeś, bo było to widać po twoich słodkich, rumianych policzkach.
- Wiesz, że... Wiesz, że Kuroo jest z... Jest z kimś. - zrobiłem dziubek.
- Naprawdę?
- Tak. - kiwnąłem głową, odwracając wzrok. - I wiesz co to znaczy?
- Nie mam pojęcia, Bokuto.
- Cóż... Odpowiedz jest prosta, jakby nie patrzeć, Akaashi. - zerknąłem na ciebie, ale tylko na chwilę.
- Mam zgadywać?
- Mogę ci powiedzieć...
- To powiedz, Bokuto. - byłeś bardzo spokojny, nie to co Kuroo. On wkurzyłby się na mnie już z dziesięć razy za to, że byłem enigmatyczny. On nigdy nie rozumiał mojego potencjału. Nie to co ty, Akaashi. Ty zawsze go doceniałeś i byłeś taki wyrozumiały.
- To znaczy, że nie będzie mieć dla nas tyle czasu, co wcześniej...
- Tak? I co w związku z tym? - dopytywałeś.
- No i wiesz... Będziemy mieć więcej czasu tylko dla siebie. - teraz spojrzałem na ciebie bardzo wymownie, a ty trochę się zakłopotałeś.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Bokuto?
- No nie wiem... Myślałem, że ty coś o tym powiesz. - powiedziałem do ciebie jeszcze bardziej wymonie, niż spojrzałem.
Ty zarumieniłeś się jeszcze bardziej, ale już nie mogłeś wytrzymać zawstydzenia i położyłeś głowę na pościeli, nie patrząc na mnie, tylko przed siebie. Zdecydowanie, byłeś najsłodszą istotką na całej ziemii, Akaashi.
- Będziesz mógł u mnie nocować częściej. - mocniej ścisnąłeś moją dłoń, a ja tylko się uśmiechnąłem. - Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Będziesz miły dla Oikawy. Wiem, że go nie lubisz, ale jest naprawdę w porządku.
- Po moim trupie! Ale zapłata jest bardzo zachęcająca... - zacząłem przetwarzać, a spomiędzy twoich warg wydostał się bardzo słodki chichot.
- Tak? - teraz na mnie spojrzałeś i zrobiłeś to w taki sposób, że tym razem to ja bardzo się zawstydziłem.
---
Ej, co powiecie aby nowy tytuł brzmiał ,,Pół litra?" XD
Przecież to by było piękne, widzieć w powiadomieniach takie
Flowerfornight zaktualizował pół litra
A nie jakieś
Flowerfornight zaktualizował pretty boy
Nie ma porównania
XDDDDDDD
Do nexta, bąbelki! <33
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top