13
- Bokuto, jedyne co robił to spał.
- Nie prawda! Uczyłem się pilnie w chuj!
- A kiedy babeczka do matmy chciała go wziąć do tablicy nie wiedział nawet, które zadanie robimy.
- Właśnie, że wiedziałem!
- W dodatku dostał ujemne punkty za nagły wybuch na lekcji.
- Kuroo!
- Co zrobił?
- Wstał, krzyknął ,,kurwa" i usiadł.
Akaashi, tak słodko się zaśmiałeś. Schowałeś usta w dłoni i zacząłeś cicho chichotać. Ja paliłem się ze wstydu i paliłem papierosa. Naprawdę planowałem się pilnie uczyć. Wziąłem nawet swój zestaw małego matematyka! Jednak... Sytuacja z rana nawet na chwilę nie dawała mi spokoju. To nie tak, że nie cieszyłem się, że wyznałeś mi miłość. Byłem w niebie. Marzyłem o tym. Ale obwiniałem się.
Może nie wyglądałeś na złego, chyba wcale nie zwróciłeś uwagi na to, że nie odpowiedziałem ci tym samym, ale moja męska duma ucierpiała.
Popielniczka stała obok mojego lewego kolana. Przeniosłem nad nią swojego papierosa i lekko uderzyłem go palcem, a popiół, który dalej trzymał się na jego czubku ekegancko do niej spadł. Zarazz po tym wziąłem łyka piwa i z wyrzutem spojrzałem na mojego bro. Ceniłem to, że cię nie oszukiwał, jednak liczyłem też że nie powie ci wszystkiego.
Cóż... Sytuacja była ciężka. Wciąż nie wyznałem ci moich uczuć i może to była zwykła formalność, bo doskonale wiedziałeś, że jesteś dla mnie najważniejszy, ale jako facet w tym związku po prostu musiałem to zrobić, moja piękna perełko. Może beztrosko się do mnie przytulałeś, ale bałem się, że wszystko co było między nami do tej pory przeze mnie się posypie. Drobne rzeczy były ważne od zawsze. Widziałeś moje złe samopoczucie, dlatego byłeś taki czuły wobec mnie. To było słodkie, że mimo wszystko chciałeś mnie pocieszyć, ale to ja w końcu znów cię zawiodłem. Piekielna matma, najgorszy przedmiot w jebanej szkole, ale tym razem to naprawdę była seria niefortunnych zdarzeń!
Kurwa.
Kuroo siedział na przeciwko nas z piwem w ręku. Kenma grał na jego telefonie i nie przejmował się zbytnio co dzieje się wokół. Nie miałem pojęcia dlaczego zrobił sobie z twojego uda poduszkę, ale w sumie był to uroczy widok. Dwie śliczne istoty tak blisko siebie. Mógłbym ustawić sobie to na tapetę w telefonie.
W moim domu było dużo krzeseł, ale no kurwa, nie oszukujmy się, mój dywan był dojebany i miękki, dlatego każdy wolał na nim siedzieć włącznie z nami. Po środku stała miska z czipsami i skrzynka z piwami. Wszystko oczywiście zorganizował Kuroo, bo był zajebisty. Proste.
- W zasadzie przyszło mi coś na myśl. - Kenma nagle odezwał się, jednak nie przerywał grania. - To zabawne, że tacy babiarze, jak wy ostatecznie skończyli z chłopami. - parsknął śmiechem i posłał lekki uśmiech w twoją stronę. Odwzajemniłeś gest i lekko przgryzłeś dolną wargę.
- Ta... Musiałem się naczekać. - powiedziałeś cicho.
- I ja. - dodał blondyn i w końcu usiadł. - Kuroo był bardzo niedomyślny, mimo że to on pierwszy włożył mi rękę w gacie.
- Ej! Wypraszam sobie. - wtrącił się Kuroo. - To tylko Bokuto był takim zjebem.
- Ej, kurwa! Nieprawda! - od razu zaprzeczyłem.
- Akaashi nie zaprzeczył.
- Cóż... Dawałem ci mnóstwo sygnałów.
- Co?!
- Sugerowałem ci, żebyś przestał sypiać z kim popadnie i... Takie tam.
- I chciał żebyś był zazdrosny.
- Wcale nie. Oikawa to tylko kolega. Od zawsze.
- W każdym razie... Wyszło. - fuknąłem cicho. - Wpadłem w jakiś szał kiedy zobaczyłem was razem.
- Totalnie. A ja musiałem go wysłuchiwać. - potwierdził Kuroo i zaczął się śmiać.
- Gdyby Kuroo mi tak zrobił chyba umarłbym z zażenowania. - dodał Kenma.
- Co?! - wrzasnąłem i spojrzałem na ciebie, mój Aniołku, chcąc odgadnąć ciebie po twojej relacji. Cicho śmiałeś się do puszki piwa i popijałeś je powoli. Byłeś tak uroczy, że miałem ochotę cię pocałować tu i teraz, przy wszystkich. - Akaashi... Chciałeś umrzeć z zażenowania?
- Nie... Raczej. - parsknąłeś. - Ale to było słodkie, kiedy tak bardzo się o mnie starałeś. - powiedziałeś pewnie i przygryzłeś dolną wargę. - W końcu... Tego właśnie chciałem.
- Cóż... Jestem szczęśliwy, że to tak wyszło. I ty bro i ja jesteśmy w szczęśliwych związkach. - Kuroo znów zajął głos.
- Powiedzmy. - mruknął Kozume i spojrzał gdzieś w bok.
- Co?!
- Byłbym bardziej szczęśliwy gdybyś mniej gadał, nie ciągnął mnie tak mocno za włosy podczas seksu i nie chrapał w nocy. Nie dodam już jak bardzo mam ochotę wyjść z siebie, kiedy gadasz tę swoją romantyczną paplaninę.
- Chyba musimy porozmawiać na osobności. Mówiłeś, że to lubisz!
- Chrapanie?
- Nasz seks!
- Lubię, ale włosy mi się przez ciebie przerzedziły.
- Kurwa! To ci kupię jakąś odżywkę czy coś!
- Nieważne.
- Twoje włosy są ważne.
- Bo lubisz za nie ciągnąć?
- Bo są twoje.
- I znów zaczynasz te swoje gadki szmatki. Denerwujesz mnie.
- Nie stresuj się, kotku.
- Nie stresuje się.
- Stresujesz się.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Nie.
- Tak.
- Jeb się.
- Mogę jebać ciebie.
- Ja pierdolę. Śpisz dziś na podłodze.
To było zabawne słuchać ich małej kłótni, jakby byli starym dobrym małżeństwem. Chciałem zbudować taką relację z tobą i wiedziałem, że niedużo nam brakuje. Ufaliśmy sobie bezgranicznie i musieliśmy poznać siebie jedynie w tej intymnej sferze. W zasadzie już powoli to robiliśmy i całkiem dobrze nam szło.
Oczywiście pozostawała jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Musiałem wyznać ci miłość w idealny sposób, w idealnych okolicznościach i o idealnym czasie. Ty to zrobiłeś, a ja zajebałem, bo ci nie odpowiedziałem. Jednak z czasem zacząłem rozumieć, że dobrze wyszło. Mogłem potraktować cię jak księcia, jak moją księżniczkę i mogłem wszystko przygotować, aby zapamiętał te chwilę na zawsze. Kochałem twoj uśmiech ale nie tylko dlatego chciałem cię uszczęśliwiać. Chciałem, abyś mógł powiedzieć, że masz ze mną idealne życie i że nic na co się pisałeś nie było błędem.
*
Spaliśmy w salonie, bo Kuroo i Kenma upili się i zasnęli w moim pokoju. Leżeliśmy na łyżeczkę na niewielkiej kanapie. Przylegałem biodrami do twoich zgrabnych pośladków i już nie mogłem doczekać się, aż wstaniesz. Miałem zamiar zaproponować ci wspólną kąpiel, ale przed tym chciałem troszkę cię wycałować. Słodko spałeś i nie mogłem cię budzić, bo szkoda było mi marnować takiego widoku. Masowałem twoją klatkę piersiową i co jakiś czas całowałem twoje ramię. Twój oddech zmienił się i już po chwili złapałeś mnie za dłoń.
- Dzień dobry... - powiedziałeś cicho i uśmiechnąłeś się.
- Witam, śpioszka. Wyspałeś się? - zapytałem, całując twoją skroń.
- Bardzo... - zamruczałeś, jak kot. - Mogę tak do końca życia.
- Ta... Musiałbym ci się oświadczyć.
- To prawda.
- A jeszcze tyle przed nami. No chyba, że chcesz już oświadczyny to... Da się zrobić. - zacząłem nieco się plątać. - No wiesz... Musiałbym znaleźć idealny pierścionek, a to może trochę potrwać i okoliczności... Okoliczności też są ważne!
- Może najpierw zastanówmy się co zjemy na śniadanie, a dopiero potem pomyślmy o tym pierścionku. - zaśmiałeś się słodko i odwróciłeś się do mnie przodem. Spojrzałeś mi w oczy i lekko przygryzłeś dolną wargę.
- A na co masz ochotę? - przeczesałem twoje włosy dłonią.
- Nie wiem... Tosty? Może dzisiaj ja zrobię tak dla...
- Nie, nie, nie, nie! - zaprotestowałem. - Stanowcze nie!
- Nie lubisz moich tostów?
- Uwielbiam, ale nie możesz się przepracowywać!
- To nic ciężkiego, Bokuto.
- Musisz o siebie dbać!
- Dbam.
- Musisz dbać więcej i bardziej!
- Okej... Czyli mam tu zostać i czekać, aż przyniesiesz mi tosty?
- Tak!
- Nie rozumiem tylko dlaczego...
- Bo kocham cię i tyle!
---
Siemkaaa
Dawno nie było rozdziału, ale mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta
I tak niedługo będzie koniec naszych sówek
Znaczy książki o naszych sówkach
XD
Mam nadzieję, że się podobało! <3
Flo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top