10
Mój kochany Akaashi wyglądałeś naprawdę przepięknie w tej zwiewnej koszulce i jeansowych szelkach, a mały kwiatuszek w twoich włosach tylko dodawał ci uroku.
Nie sądziłem, że mogę tak świetnie bawić się na twojej sesji zdjęciowej. Było miło, bo nie miałem powodów do zazdrości. Pocałunek twojego fotografa i Oikawy na przywitanie całkowicie mnie uspokoił. Domyśliłem się, że oni po prostu są razem i nie muszę niczym się martwić. Najwidoczniej Oikawa cię nie podrywał. Prędzej podrywały Kenmę, w którego urodzie zakochał się od pierwszego wejrzenia. Od razu zabrał go od Kuroo i zaciągnął na tył pomieszczenia gdzie znajdowała się prowizoryczna garderoba - kilka ciuchów wiszących na wieszaku na kółkach, toaletka z lustrem i parawan, we wzór japońskiej wiśni.
Byliśmy w loftcie Iwaizumiego Hajime, gdzie znajdowało się to mini studio. To on robił zdjęcia, a jego chłopak stylizował modeli. Jedyną niezręczną sprawą była obecność Sakusy, któremu niegdyś wyjebałem prawego sierpowego za to, że się do ciebie przystawiał, a ty sobie tego nie życzyłeś. Wtedy myślałem, że nie jesteś w stanie lubić faceta, a tymczasem tak naprawdę lubiłeś mnie. Kuroo też był cięty na Kiyoomiego, ponieważ ja byłem na niego cięty. To nasz pakt wierności go do tego zobowiązywał - twój wróg, bro, to mój wróg, bro.
Cóż... W zasadzie musieliśmy odpuścić Sakusie, bo przyprowadził ze sobą swojego chłopaka. To było zabawne, ale ty, Kenma, Oikawa i wybranek mojego wroga Atsumu świetnie się dogadywaliście i ciągle z czegoś śmialiście. Nie miałem pojęcia o co chodziło, ale... Po prostu przepięknie ci z uśmiechem, Akaashi.
Kuroo zostawił mnie i Sakusę samego na czerwonej kanapie, bo zaschło mu w gardle i postanowił iść na wycieczkę do wyjechanego w kosmos ekspresu z kawą Iwy. Oikawa zaczął czesać Kenmę w kucyka, a ty wciąż pięknie pozowałeś w złotym wieńcu laurowym i luźnej, białej szacie. Nie miałem pojęcia na jaki temat była ta sesja, ale wyglądałeś cudownie. Przez myśl przeszło mi, że mógłbyś ubierać się dla mnie w ten sposób na osobności, bo wyglądałeś naprawdę zjawiskowo i kusząco. Po prostu pięknie.
Kiedy już zebrałem swoją szczękę z podłogi, mój wzrok spoczął na czarnowłosym chłopaku siedzącym obok mnie. Sakusa skrzyżował ręce na klatce piersiowej i założył nogę na nogę. Jego twarz, jak zwykle wyglądała na groźną i zmęczoną, dlatego nie mogłem nic z niego wyczytać.
Ale wyglądało na to, że jest na mnie wkurwiony.
Odchrząknąłem i nerwowo poprawiłem swój ciemny golf. W końcu kazałeś mi się z nim pogodzić, Akaashi, a ciebie nie chciałbym nigdy zawieść. Przełknąłem więc swoją dumę i zerknąłem na niego niepewnie.
- Ładna dziś pogoda, prawda Sakusa? - zagadałem, chcąc jakkolwiek zacząć naszą rozmowę.
- Kurewsko zajebista.
Cóż... Może to nie było dobre pytanie, skoro od rana lało.
- Słuchaj no... Może zapomnimy o tym co kiedyś nas podzieliło...
- Masz na myśli mój złamany nos?
- Dokładnie to. - polowałem głową, uśmiechając się głupio. - Nie planowałem tego. Chciałem tylko obronić Akaashiego.
- Wiem. Nie przystawiał bym się do niego, gdybym wiedział wcześniej, że jesteście razem. Ale on nic nie powiedział. - westchnął i potarł swoją skroń. - W sumie... Ulżyło mi, że nie masz nic tego za złe.
- Właściwie to... Jesteśmy ze sobą od niedawna, ale niewykluczone, że już wtedy coś do siebie czuliśmy. - zaśmiałem się nerwowo, pocierając swój kark.
- Nieważne... Po prostu o tym zapomnijmy. Ale tak na przyszłość, to staraj się bardziej kontrolować swoje emocje.
- J-jasne...
Odetchnąłem w duchu. Ta rozmowa była dość ciężka. Nie sądziłem, że po niej będzie jeszcze bardziej niezręcznie, niż przedtem. W końcu pogodziłem się z Sakusą, ale wciąż nie wiedziałem o czym z nim rozmawiać.
- Okej to... - znów nerwowo odchrząknąłem i wstałem, łapiąc się pod bok. - Idę zobaczyć, czy Kuroo nie pobił się z tym ekspresem.
- Ta, lepiej idź go obronić. Z ekspresami nie ma żartów.
Kiwnąłem głową dumny z siebie i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie powinien być mój bro. Nie wiedziałem dlaczego, ale obejrzałem się w progu. Atsumu w tym momencie wskoczył na kolana Sakusy i mocno go przytulił. Uśmiechnął się z powodu, że naprawdę mogłem być całkowicie spokojny w ich towarzystwie, bo nikt poza mną nie był tobą zainteresowany, moja piękna sówko.
*
Po sesji Iwaizumi zaprosił nas na wódkę. Cóż, ja nie protestowałem, wręcz przeciwnie lubiłem wódeczkę, ale nie spodziewałem się, że ty też tak chętnie będziesz ją pić. Ciągle się śmiałeś, a to była muzyka dla moich uszu. Obejmowałeś mój biceps i trzymałeś za niego obiema swoimi dłońmi, no chyba że sięgnąłeś bo kieliszek, albo czipsa, to byłeś zmuszony na chwilę mnie puścić, ale po tym zawsze wracałeś do tej pozycji. Atsumu siedział na kolanach Sakusy i ciągle całował go po policzkach, a czarnowłosy palił papieros za papierosem. Oikawa biegał wokół stołu, ciągle przynosząc nam jedzenie i wlewając do kieliszków coraz więcej wódki, a Iwaizumi rozmawiał ze wszystkimi, co jakiś czas klepiąc go po pośladku. To była zabawna para. Przypominali trochę stare małżeństwo, bo kłócili się i przytulali na zmianę. Atsumu i Sakusa przypominali z kolei parę z Tumbrla, czy coś... Wyglądali po prostu idealnie i pasowali do siebie, jak ulał.
Cóż... Jeżeli chodziło o Kuroo... Nie spodziewałem się, że może być aż takim pantoflarzem (o ile w tych okolicznościach to odpowiednie określenie). Mój bro obchodził się z Kenmą, jak z porcelanową laleczką. Ciągle całował go po głowie, przytulał, w dodatku robił wszystko co blondwłosy chciał. Nie żeby Kozume go wykorzystywał... Ale Kuroo nawet karmił go sałatką, kiedy ten miał zajęte ręce swoim telefonem, a co za tym idzie - też grą. Może byli dobraną parą, ale wciąż czułem małą zazdrość, że mój bro poświęca mi zbyt mało uwagi.
Ale miałem ciebie, więc nic się nie liczyło. Mogłem godzinami patrzeć, jak się śmiejesz, jak delikatnie przechylasz kieliszek wlewając wódkę do swoich ust, a potem posyłasz mi figlarne spojrzenie, popijając wiśniowym tymbarkiem. Na zakąske brałeś małą garstkę czipsów i znów się do mnie przytulałeś.
Byłeś taki słodki, mój aniołku.
- Muszę do łazienki. - odezwałeś się, puszczając mnie przy tym.
- Iść z tobą, skarbie? - zapytałem oblizując usta.
- Idź z nim, Bokuto. Ledwo się trzyma. - powiedział Iwa i wsunął do ust widelec z sałatką.
- Dam radę! - odparłeś walecznie i podniosłeś się szybko, ale zaraz z powrotem opadłeś na kanapę, na której siedzieliśmy. - Okej... Chyba jednak nie dam rady. - zaśmiałeś się słodko i złapałeś się za głowę.
Od razu się podniosłem i podałem ci rękę. Podparłeś się na mnie i wstałeś, od razu wpadając w moje ramiona. Znów zchichotałeś tak słodko, że aż serce zabiło mi szybciej. Objąłem cię w talii i zacząłem prowadzić cię do łazienki. Wyszliśmy z pokoju i skręciliśmy w lewo, znikając za zakrętem. Doszliśmy do końca korytarza, gdzie znajdowała się łazienka, ale ty chyba zmieniłeś plany. Nagle pchnąłeś mnie lekko na ścianę i położyłeś dłoń na moim torsie. Drugą ułożyłeś na moim ramieniu i spojrzałeś mi w oczy. Byłem nieco zdziwiony twoim zachowaniem, ale odpowiadało mi to. Nawet bardzo.
- Od rana chciałem pobyć z tobą sam na sam, Bokuto. - wyznałeś i przygryzłeś dolną wargę, na chwilę odwracając wzrok od moich oczu.
- Cóż... Myślę, że mamy całą noc dla siebie. - powiedziałem zmysłowo do twojego ucha i odgarnąłem twoje włosy do tyłu.
- Noc... To kuszące. - złapałeś mnie za dłonie i pocałowałeś krótko moje usta. - Mam rozumieć, że wracamy do ciebie, Bokuto? - zapytałeś i zacząłeś ciągnąć mnie w stronę łazienki. Wciągnąłeś mnie do środka i sięgnąłeś dłonią za mnie, aby zamknąć drzwi na klucz.
Delikatym ruchem nakazałeś mi, abym oparł się plecami o kafelki. Zrobiło mi się gorąco. Wiedziałem, że oboje byliśmy pijani i tylko dlatego byłeś tak odważny, ale podobało mi się to. W pewien sposób pociągała mnie ta twoja chwilowa władczość, jednak to ja w naszym związku nosiłem spodnie.
- Akasshi... - zamruczałem przyciszonym tonem i objąłem cię w pasie, ale tylko na chwilę, bo twoje pośladki skusiły moje dłonie. Zacząłem delikatnie masować twoją apetyczną pupę, a ty tylko lekko się usmiechnąłeś na moje poczynania. - Wcale nie potrzebujemy mojego łóżka... Prawda?
- Prawda. Ta łazienka wystarczy...
- Dokąd mogę się posunąć?
- A ja, Bokuto? - szepnąłeś do mojego ucha, całując je bardzo delikatnie.
Poczułem przyjemne ciarki na ciele. W moim podbrzuszu pojawiło się słodkie uczucie, a bielizna cóż... Robiła się przyciasna. Twoje usta wylądowały na mojej szyi. Zacząłeś bardzo śmiało obdarowywać moją skórę przyjemnymi muśnięciami. Przymknąłem oczy i zamruczałem, bo zrobiło mi się naprawdę dobrze. Zrobiłeś mi malinkę, po czym odsunąłeś się ode mnie i spojrzałeś w moje oczy. Oblizałem się i przejąłem inicjatywę. Szybkim ruchem złapałem za twoje biodra i obróciłem nas tak, abyś to ty opierał się o ścianę. W jednej chwili złączyłem nasze wargi. Oboje zamknęliśmy powieki z przyjemności, jaką poczuliśmy dzięki swojej bliskości. Wsunąłem język do środka twoich ust, a ty od razu zacząłeś odwzajemniać tę słodką pieszczotę, masując bardzo dokładnie mój język swoim. Pogłębiłeś pieszczotę i złapałeś za mój pasek od spodni. Szarpnąłeś nim, chcąc bardzo szybko zdjąć, ale zaraz po tym zacząłeś go rozpinać. Śmiało podwinąłeś moją koszulkę, aby dotknąć mojego brzucha. Ja zrobiłem podobnie z twoją, tyle że znacznie zachłanniej. Zrobiło mi się gorąco, a moje bokserki były trochę za ciasne i to z twojej winy. Cóż... Zawsze trzeba ponosić odpowiedzialności za swoje czyny. Jednakże tobie zbytnio się nie spieszyło, przez co moje resztki cierpliwości zaczęły się kończyć.
- Bokuto... - szepnąłeś w moje wargi, a twoja dłoń zaczęła zsuwać się coraz niżej w miejsce, które już nie mogło doczekać się twojego dotyku. - Nie wiem co chcę zrobić.
- Daj się ponieść, a reszta... Zrobi się sama.
Akaashi, nawet nie wiesz jak bardzo cię teraz pragnąłem. Te pół litra, które wypiliśmy na pół tylko potęgowało moją chcicę. Tak kusząco przygryzłeś swoją wargę, a twój figlarny wzrok wcale mnie nie uspokajał. Wręcz przeciwnie - miałem wrażenie, że pali mnie żywcem. Czułem się podniecony, ale twoja dłoń dalej wahała się nad zsunięciem na moje kroczę, aby mnie spełnić. Nie potrafiłbym do niczego cię zmuszać, mój piękny, dlatego bardzo spokojnym ruchem złapałem za twój nadgarstek i potarłem nasze nosy o siebie.
- Pomóc? Chyba ciężko ci się przełamać, skarbie... - uśmiechnąłem się do ciebie czule, a na twoich policzkach pojawił się jeszcze większy rumieniec.
- J-ja...
- Ej, chłopaki! Nie chcę przerwać, ale Atsumu zaraz się zrzyga na bluzkę Sakusy... Moją też!
Gdybym mógł przesyłać swoje myśli do głowy Kuroo, to w tym momencie dowiedziałby się, że naprawdę mocno go kocham, ale tym razem zasłużył, żeby mu zajebać. Jak mógł tak się zhańbić i przerwać nasze słodkie pieszczotki. Iwa miał dwie toalety w domu, a oni musieli przyjść akurat do tej.
Westchnąłem zdenerwowany, a ty zachichotałeś w moje wargi, całując je jeszcze raz. Zapiąłeś mój pasek z powrotem, a twoja dłoń nagle nabrała odwagi i lekko poklepała mnie po kroczu.
- Może... Dokończymy u ciebie, Bokuto?
- Oi, Akaashi...
Stan mojego podniecenia zamienił się w SUPER STAN MOJEGO PODNIECENIA i czułem, że nawet obrzygana koszulka mojego bro i Sakusy nie wyciągnie mnie z tej toalety. Chciałem cię tu i teraz, na tej ścianie, ewentualnie pralce, bo wydawała się dość wygodna i wysokością sięgała lini moich bioder. Ale cóż... Ty od zawsze miałeś takie dobre serduszko i może pozwoliłbyś, aby koszulki Kuroo i Sakusy zostały brudne, jednak nie pozwoliłbyś na to, aby Atsumu następnego dnia czuł się źle z faktem, że nie miał dostępu do toalety i byłoby mu wstyd. Odsunąłeś się ode mnie i otworzyłeś drzwi. Złapałeś za moją dłoń i wyciągnąłeś mnie na korytarz. Od razu posłałem Kuroo mordercze spojrzenie, na co on tylko machnął ręką, bo teraz musiał pomoc Atsumu, który był w nienajlepszym stanie.
- Dzięki... - mruknął do nas Sakusa i trzymając swojego chłopaka mocno w pasie wprowadził go do środka toalety.
Mój bro zamknął za drzwi, a my spojrzeliśmy sobie w oczy. Od razu do mnie przyległeś i wtuliłeś się w moją klatkę. Ja objąłem twoją talię i pocałowałem twoje czółko.
- Jedźmy już do ciebie... - poprosiłeś, mówiąc w moje ramię.
- Dokończymy?
- Tak.
---
Hej hej hej
Mam nadzieję, że się podobało <3
Wiem, że długo nie było rozdziału, ale postanowiłam pisać krótsze rozdziały (i co z tego że ten wyszedł na prawie 2k słów xD) i dodawać heje częściej. Mam nadzieję, że wyjdzie :D
Do nexta!
Flo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top