Księżniczka w burdelu cz. 2 (24b)



Ukąsił ją w płatek ucha i wessał się w jej szyję, a jej podbrzusze wypełniło ciepło. Obrócił ją na plecy, usiadł na niej okrakiem i patrząc na nią z góry, jął rozpinać kolejne guziki jej koszuli. W jego oczach znowu czaiło się to nieuchwytne, zwierzęce coś, wyglądało jednak na to, że teraz nie zamierza z tym walczyć. Gdy jego palce dotarły do końca koszuli, odsunął materiał, uśmiechnął się i popatrzył na jej piersi. Drobne, z jasnymi obwódkami i sutkami jak guziczki. Fiore zadrżała, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Znowu widziała te drobne tiki, drgania mięśni i ruchy nozdrzy. Reinmar oddychał głęboko i nie przypominał już tego wycofanego mężczyzny, który krył się za fasadą. Położył dłoń na jej piersi i nacisnął. To nie był delikatny dotyk. Budził mieszankę doznań. Ekscytacji, lęku, pragnienia.

Uśmiechnął się z satysfakcją i na powrót wbił w nią wzrok. Teraz zaczął rozpinać swoją koszulę, odsłaniając coraz więcej gładkiego, ładnie wyrzeźbionego ciała, a Fiore śledziła ruchy jego palców. Drżała i oddychała ciężko. Strasznie się jej taki podobał, choć ta nagła zmiana budziła w niej również lęk. A gdy sięgnął po dłoń księżniczki i położył ją sobie na spodniach, tuż poniżej brzucha i poczuła jak jest twardy, jej oczy zrobiły się ogromne i zabrakło jej tchu.

Zaśmiał się, widząc jej minę, pochylił się i znowu musnął usta.

– Jesteś pewna, że tego chcesz, mała księżniczko?

Wbiła palce w ciepłą skórę na jego piersi i westchnęła. W głowie szumiało, serce biło w szalonym rytmie, a w brzuchu wierciły się króliki. Reinmar uśmiechnął się raz jeszcze, osunął niżej i nie czekając na odpowiedź, rozpiął klamrę jej spodni i zdarł je z niej bez cienia finezji. A gdy wziął się za rozpinanie swoich, dotarło do niej, że to naprawdę się dzieje. Jakaś dziewczyna nieopodal na przemian śmiała się i jęczała, inna krzyczała, ktoś zamruczał przeciągle. Znajdowała się w burdelu, w łóżku, które było świadkiem tysięcy uniesień, mężczyzna, którego poznała ledwie parę tygodni wcześniej drżał, patrząc na nią i wyglądał, jakby zaraz miał zmienić się w bestię. Zakryła usta dłońmi i straciła cały rezon.

Spojrzał na nią, ale tylko się uśmiechnął i pokręcił głową.

Położył się obok niej, bardzo blisko i wsunął palce do ust, a gdy wsunął je między jej nogi, wstrzymała oddech i zacisnęła uda. Uśmiechnął się i zwolnił odrobinę, ale nie przestawał. Jego palce drażniły delikatną skórę, wsuwając się gładko w najczulsze obszary jej ciała. Łaskotały i sprawiały, że po jej brzuchu, biodrach i plecach rozchodziły się dreszcze. Rozchyliła szerzej nogi, pozwalając mu się dotykać. A on patrzył jak księżniczka walczy z całym tym lękiem i nieśmiałością. Wodził spojrzeniem po jej twarzy – od oczu, poprzez nos, policzki i kąciki ust. Dotykał jej bez pośpiechu, czasem delikatnie, opuszkami palców, czasem mocniej, przyciskając do niej dłoń, naciskając, jakby chciał poruszyć coś w głębi. Jego dotyk i spojrzenia doprowadzały ją na skraj. A gdy znalazła się już na samej, samej krawędzi, oblizał palce i wtargnął w nią. 

Mocno.

Z gardła księżniczki wydarł się krzyk.

Fala bólu rozlała się po jej ciele. Dziewczyna wstrzymała oddech i zaszkliły jej się oczy. Spróbowała go odepchnąć, ale na to nie pozwolił. Przywarł do niej i oparł policzek na jej skroni. Popłynęły jej łzy. Czuła jak jego brzuch przykleja się do jej brzucha i jak mocno bije mu serce. Przez jedną krótką chwilę, przepełniała ją złość. Żal, ból i rozpacz. Ale z każdym oddechem ból coraz bardziej tracił na znaczeniu. Czuła go teraz tak wyraźnie. Tak blisko. Coraz mocniej, liczyło się to, że jego oddech był jej oddechem, jego serce biło w niej. Jej ból przenikał również jego duszę. Wiedziała, że tak jest. I pomyślała, że tej jednej rzeczy nie przeżyje już z nikim innym.

Reinmar spojrzał na nią i się uśmiechnął, zupełnie jakby też to właśnie zrozumiał.

*

Leżeli wtuleni, stygnąc i patrząc sobie w oczy. Zza kotary dobiegały już tylko ciche szepty i chichoty. Reinmar znowu pokazał jej oblicze, jakiego się nie spodziewała. Był stanowczy, poruszał się bez pośpiechu i patrzył na nią z góry. Tak, że po ciele księżniczki rozchodziły się ciarki. Każdy jego ruch zadawał ból, ale też rozbudzał coś głęboko w podbrzuszu. Coś, co było trudno pomieścić. Jego ogromne źrenice hipnotyzowały. Zdradzały podniecenie, zbliżającą się rozkosz i mówiły, że teraz należy do niego.

Nie krzyczała. 

Doszła w ciszy i na ten moment zatrzymał się czas. Był tylko on i ta dzika eksplozja doznań, dreszczy, ciepła i błogości. On również nie wydał ani jednego dźwięku, choć dostrzegła obłęd w jego oczach. A potem opadł na nią, przygniatając ciałem i dyszał jej do ucha, jakby chciał powiedzieć, jak wiele kosztowało go, żeby się przy niej kontrolować. Bo widziała to i czuła przez cały czas. W mroku, tuż na granicy światła, kryła się bestia. I bardzo chciała się wydostać.


----------------------------------------------

Like it? Rate it!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top