Wadliwy produkt egzystencji
W obłokach znów bujałeś,
Myśli, te okryte jodem
Do nieprzytomności doprowadziły,
Wolne od życia wziąć chciałeś,
Lecz ono przysłało wiadomość,
Wtorek, punkt dziesiąta,
Rozliczymy się z długu.
Natura znów chorobą zaskoczyła,
Gdyby każda inna nie wystarczyła,
Ty, bezradny, bez lekarza u boku,
Mdlałeś, na emocjach swych grałeś,
Intuicja żarty psociła.
Sól morska, z wodą zmieszane,
Do leków alkoholowych skusiły,
Nie zostawiając nic po sobie,
Oprócz ścięgna rozczarowań.
Zabłąkany, w łazienkowym lustrze,
Dowidzieć nie mogłeś siebie,
Będąc pewien, iż ostatnie miejsce
W kolejce do złych przypadłości zajmujesz
Czemu do cholery wciąż się dołujesz?
To tylko kolejne piętno na twej opalonej skórze,
Nie przejmuj się,
Jesteś tylko wadliwym produktem,
Wśród mrówek czeluści.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top